W marcową noc do domu krawca Wawrzyńca Wilamowskiego i jego żony nieoczekiwanie trafia dziecko. Dzieje się to akurat kiedy Rozalia podczas karmienia kilkudniowej Nastki zasypia i przydusza niemowlę. Podrzutek szybko więc zajmuje miejsce dziewczynki i przyjmuje jej drugie imię - Franciszka. Posłaniec, który zostawia noworodka Wawrzyńcowi, mówi tylko tyle, że to mała Wilamowska. Czy jest córką Wawrzyńca, czy jego nastoletniego syna - nie wiadomo. A odnalezienie matki dziecka okazuje się bardzo trudne. Czy prawda ujrzy światło dzienne?
Porywająca, wciągająca saga o tajemnicach, romansach, skandalach, a także szantażach. Bohaterowie uwikłani w historię, wiszące w powietrzu widmo wojny, a w tle miasteczko Lidzbark leżące na pograniczu dwóch światów: byłego zaboru pruskiego i rosyjskiego. Mimo to toczy się tu zwyczajne życie, w którym dziewczęta marzą o miłości, chłopcy szukają przygód, a dojrzali mężczyźni rozprawiają o polityce.
Jak ułożą się losy tej rodziny splątane z wydarzeniami międzywojnia i początkiem drugiej wojny światowej?
Do lektury Skrawków przeszłości – nowej powieści Anny Sakowicz – zaprasza Wydawnictwo Luna.
„Skrawki przeszłości" Anny Sakowicz stanowią znakomite potwierdzenie tezy, że prawdziwa historia, połączona z wyobraźnią i wrażliwością pisarską, to najlepsza literacka materia.
- recenzja książki „Skrawki przeszłości"
– Wojna to nie przygoda. To coś, co na zawsze zostaje w człowieku. Obrazy śmierci, okrucieństwa będą powracały przez całe życie. Trudno sobie wyobrazić, że nagle ktoś nam mówi, że od dzisiaj ten i ten człowiek jest dla nas wrogiem i mamy do niego strzelać, a potem nagle ten sam ktoś każe nam odłożyć broń i znów żyć w pokoju. Myślę, że doskonale oddał te emocje Tadeusz Różewicz w wierszu „Ocalony". Wojna nigdy się nie kończy, nawet wtedy, gdy głowy państw zawierają pokój, ona – niestety – wciąż żyje w ludziach, nie da się jej wymazać – mówiła w naszym wywiadzie Anna Sakowicz.
W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Skrawki przeszłości. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
We wrześniu i październiku trzydziestego dziewiątego roku Selbstschutz oczyszczał miasto z wrogich i niemoralnych elementów. To miała być kolejna nauka dla Polaków i kolejny krok do stworzenia hitlerowskiego „raju”. A że do raju prowadziła wąska ścieżka i zawsze przeznaczony był on wyłącznie dla wybrańców, należało oczekiwać, że w najbliższym czasie egzekucji będzie więcej.
Rozalia zdecydowała więc, że musi wywieźć najmłodszą córkę w bezpieczne miejsce. Sama nie chciała opuszczać domu, który nagle stał się jedynie bezkształtnym wspomnieniem, pomimo że jego ściany wciąż stały przy tej samej ulicy. Musiała czekać na synów i Edzię. Agnieszka kategorycznie zapowiedziała, że też zostaje w Lidzbarku. Wiedziała, że Rozalia nie może tu być sama zawieszona pomiędzy strachem a bezradnością.
Tego dnia w domu panowała głucha cisza. Kaśka pomagała Rozalii pakować najpotrzebniejsze rzeczy dziewczynki. Frania podniosła z podłogi swoją szmacianą lalkę i podeszła do okna. Ruch na podwórzu przyciągnął jej uwagę.
– Mamo – szepnęła nagle. – Niemcy…
Rozalia rzuciła się do okna. Selbstschultz. Potem spojrzała na Kaśkę i Franię.
– Na strych! – rzuciła. – Musicie się schować na strychu. Odciągnę ich uwagę. – Potem spojrzała na Katarzynę i dodała, by pilnowała dziewczynki. – Obojętnie co się tu wydarzy – zaznaczyła ostro. – Nie możecie zejść, dopóki wam nie pozwolę!
Frania ścisnęła mocniej ulubioną lalkę uszytą dawniej przez ojca. Potem razem z Kasią pobiegły na strych. Rozalia w pośpiechu odsuwała drabinę, która runęła na podłogę, powodując huk. Musiała ją ukryć! Nie zdołała jednak jej przenieść, ponieważ okazała się za ciężka, a jej ręce tak się trzęsły, że nie była w stanie jej utrzymać. Wreszcie przeciągnęła ją po podłodze i z trudem wsunęła pod łóżko. Wtedy usłyszała męskie głosy na dole domu. Zapomniała zamknąć drzwi za Agnieszką! W pośpiechu poprawiła ubranie i stanęła na szczycie schodów. Uspokoiła oddech i powoli zeszła na dół. W zakładzie krawieckim znajdowało się czterech mężczyzn w czarnych kapotach. Zrzucali bele tkanin na podłogę.
– Dzień dobry – przywitała się z nimi po niemiecku. Znała tylko jednego. Przypomniała sobie jego imię i starała się zachować spokojną twarz. – Miło cię widzieć, Hans – dodała. Mężczyzna był młodszy od niej o kilka lat. Pozostali mogliby być jej synami.
– Rozalia – powiedział powoli. – Dawno cię nie widziałem. – Zmierzył ją z góry na dół.
Kobieta odruchowo poprawiła bluzkę przy dekolcie i wytarła spocone dłonie o spódnicę.
– Kto jest w domu? – spytał jeden z młodszych mężczyzn.
– Jestem sama.
Hans podszedł do niej tak blisko, że poczuła zapach jego potu i nieprzetrawionego alkoholu. W pierwszym odruchu chciała się cofnąć, ale wytrzymała jego bliskość. Przypomniała sobie, że kiedyś z nim tańczyła na jakiejś zabawie w Leśniczówce. Wydawał się szarmancki, poprosił nawet jej męża o zgodę na taniec, kilka razy pocałował ją w dłonie. Przychodził też na występy chóru.
– Słyszałem – odezwał się powoli. – Że mąż cię porzucił, że uciekł, zanim zaczęła się wojna – zaśmiał się, a Rozalia poczuła skurcz w żołądku. – Za stary on dla ciebie, nie dziwota, że zaszył się w mysiej dziurze.
Dotknął jej ramienia. Potem poprawił karabin. Jego koledzy w tym czasie zabierali bele z tkaninami. Ktoś wcisnął Hansowi jedną w ręce. Wziął ją i ponownie cynicznie wykrzywił usta.
– Nie masz nic przeciwko?
– Nie… – Pokręciła głową.
– Wrócimy tu jeszcze! – rzucił jeden z Niemców.
– Tak – dodał Hans, a w jego głosie wybrzmiało coś poza zwykłą groźbą. Rozalia z trudem przełknęła ślinę. Czekała, aż zabiorą, co chcą, i wyjdą. Modliła się jednak, by nie zeszli do piwnicy, gdzie ukryła jedną z maszyn do szycia i trzy bele ciepłej tkaniny. Wiedziała, że aby przeżyć, trzeba się zabezpieczyć na przyszłość. Odprowadzała mężczyzn wzrokiem do drzwi, a kiedy wyszli, rzuciła się pędem na górę.
Skrawki przeszłości kupicie w popularnych księgarniach internetowych: