Młoda aktorka, Klara, ma szansę zagrać rolę życia w wysokobudżetowej produkcji. Aby przygotować się do tego zadania, wstępuje do wojska, do służby przygotowawczej. Dziewczyna zmienia całkowicie swój sposób bycia, chociaż nie jest jej łatwo. Poznaje nowych ludzi, a także nieustannie walczy z własnymi słabościami. Nie jest prosto przystosować się do zimnego, zdyscyplinowanego środowiska, zwłaszcza że dowódca, pułkownik Zieniewicz, nie pała do niej zbyt wielką sympatią. Jedynie kapitan Nowak wydaje się jej sprzymierzeńcem, a Klara zauważa, że ona także zaczyna coś czuć do tego przystojnego i tajemniczego żołnierza. Czy młoda aktorka jest na tyle zdeterminowana, że może zagrać rolę swojego życia? A co, jeśli jej wrogowie i tajemnice z przeszłości będą to skutecznie utrudniać? Czy miłość, która narodziła się w koszarach, ma szansę na przetrwanie w normalnym świecie? I czy Klara będzie w stanie wybaczyć zadawnione krzywdy oraz błędy popełnione przez bliskich?
Serce w mundurze Agnieszki Kareckiej to porywający romans i dramat w jednym, plus niesamowity, do bólu prawdziwy klimat wojska. Ta historia porywa od pierwszych stron i pokazuje trudną drogę kobiet w mundurach. Do lektury zaprasza Wydawnictwo JakBook. Ostatnio mogliście przeczytać pierwszy fragment książki. Dziś prezentujemy ciąg dalszy tej historii:
Rozdział 3
Don’t you tell me what you think that I can be I’m the one at the sail, I’m the master of my sea… Imagine Dragons, Believer
Z teatru wracam piechotą. Idę na plażę nad Jeziorkiem Czerniawskim, gdzie spędzam kolejną godzinę, wdychając zapach kwitnących bzów i zrywając białe dmuchawce. W głowie huczy mi od natłoku wrażeń i sprzecznych emocji: strachu, ulgi, nadziei, ekscytacji. Czeka mnie nowe, zupełnie nowe.
Późnym wieczorem wchodzę do mieszkania. Blask ulicznych latarni wpada przez okna. Mama musi jeszcze być w pracy. Szybko zapalam światło, nienawidzę ciemności… półmroku także. Włączam radio. Nogi bolą mnie od wysokich butów, więc zrzucam szpilki i z rezygnacją kieruję się do pokoju. Powinnam zadzwonić do dyrektora, przeprosić go albo złożyć wyjaśnienia. W przeciwnym razie naprawdę mogę nie mieć dokąd wracać.
Nie mam jednak na to sił czy chęci. Ani też ochoty, by kolejny raz prosić się o szansę, o wiarę we mnie, o zaufanie. Nie mam siły na podtrzymywanie tej przesyconej złudną nadzieją relacji, na to, by dłużej nosić to brzemię.
Siedzę w ciszy, nie wiem jak długo, ale wreszcie znajduję w sobie wystarczające pokłady energii, by zwlec moje bezproduktywne cztery litery z kanapy. Z głośników wybrzmiewa Believer Imagine Dragons. Zrzucam na podłogę zakurzoną materiałową walizkę należącą do mamy i pakuję do niej wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy – kilka par spodni, tshirty, sportowe obuwie i kosmetyki. Nie zapominam o apteczce, którą najwyraźniej mama samodzielnie przygotowała i położyła na stole.
O dziwo nie czuję już strachu. W jego miejsce wkrada się za to coraz większa ekscytacja. Wiem, że ten krok jest mi potrzebny. Oczami wyobraźni widzę siebie, jak odbieram nagrodę dla najlepszej aktorki. Wyobrażam sobie mnie w mundurze, jak wykrzykuję polecenia, a reżyser krzyczy: „Cięcie”, „Świetnie, Klara! Dobra robota”.
Uśmiecham się na myśl, że wreszcie pożegnam życie drugoplanowej aktorki teatralnej. Uśmiecham się na myśl, że odważyłam się na ten krok.
***
– Córeczko, wiesz, że tego nie popieram, ale kocham cię i ufam, że sobie poradzisz – mówi mama, gdy rankiem obie stoimy przed drzwiami.
Jestem gotowa do wyjścia, w dłoni dźwigam walizkę.
– Wiem, mamo. Kocham cię – stwierdzam i całuję ją w czubek głowy. – Nie bierz sobie tyle pracy na głowę. Odpoczywaj.
Po tych słowach odwracam się i szybko wychodzę. Nie mogę dać jej czasu na łzy, bo wiem, że wyzwolą moje własne. Poranek jest rześki. Wilgotne, chłodne powietrze od razu rozbudza moje zmysły, gdy opuszczam budynek. Zamówiona taksówka już czeka.
***
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz siedziałam w pociągu. Chyba w dniu, gdy z Amandą wybrałam się na wakacje nad morze, tuż po obronie magisterki. Teraz wspominam ten wypad w drodze do jednostki. Na jednej ze stacji przysiada się do mnie jakaś para. Rozmawiają na tyle głośno, że bez problemu orientuję się, że również udają się do Gdańska, co więcej, wspominają coś o służbie przygotowawczej.
– Przepraszam – zwracam się do nich z uśmiechem. – Czy dobrze słyszę, że jedziecie do wojska?
Chłopak, na oko w moim wieku, i dziewczyna, która wygląda, jakby ledwie skończyła liceum, obrzucają mnie zdziwionymi spojrzeniami.
– Tak, chcemy odbyć służbę przygotowawczą – mówi on, badawczo mi się przyglądając.
– Świetnie! Ja też – rzucam i wyciągam do niego rękę. – Jestem Klara.
– Kamil. – Ujmuje moją dłoń i potrząsa nią zdecydowanym ruchem. – A to Zuza. Posyłam jej uśmiech, a ona odpowiada tym samym. Przez chwilę nic nie mówimy, za to taksują mnie wzrokiem od stóp do głów.
– Szczerze mówiąc, jestem trochę zaskoczony, że również tam jedziesz – stwierdza w końcu Kamil. – Nie wyglądasz na taką, która by potrzebowała wojska.
Podążam za jego spojrzeniem i zerkam na moje nowe jasne adidasy oraz pudrową letnią kurtkę. Nie mam pojęcia, co ma na myśli. Pozbyłam się szpilek i rozkloszowanych płaszczyków. Jestem najbardziej sportową wersją siebie, na jaką mnie stać, a chyba o to właśnie chodzi, prawda? – No w każdym razie my kobiety nie będziemy miały taryfy ulgowej – rzuca Zuza. Jest filigranową blondynką, nosi duże okrągłe okulary, a włosy ma związane w niski kucyk. Na jej twarzy nie dostrzegam nawet grama makijażu.
– Naprawdę? – mówię, unosząc wysoko brwi. Przytakuje.
– Mam wielu wojskowych w rodzinie. Brata i kuzynów. Zdziwili się, gdy powiedziałam, że chcę iść w ich ślady. Skończyłam liceum o profilu wojskowym, a teraz chcę wkroczyć w szeregi młodych adeptów sztuki wojskowej. Miałam prawie roczną przerwę, bo pomagałam dziadkom na wsi, ale teraz czas na spełnienie swoich marzeń. – Dziewczyna brzmi tak poważnie, że nie jestem nawet w stanie się uśmiechnąć. Zamiast tego bąkam tylko, że rozumiem i że na pewno będzie świetnym żołnierzem.
Kamil opowiada, że wcześniej był informatykiem, ale od zawsze marzył o tym, by wstąpić do armii. Nie interesują go Narodowe Siły Rezerwowe, chce „prawdziwego wojska” i od razu po odbyciu służby przygotowawczej ma zamiar ubiegać się o przydział do specjalistycznej jednostki. Z dumą podkreśla, że przed trzydziestką wreszcie zdobył się na to, by zmienić swoją ścieżkę rozwoju.
Nagle tracę ochotę, by mówić o sobie coś więcej. Wspominam tylko, że jestem z Warszawy i również chcę pomyślnie odbyć służbę.
Dzięki Kamilowi pozostała część drogi mija szybko. Po jedenastej docieramy do Gdańska. Zahaczamy jeszcze o sklep spożywczy, bo nieco zgłodnieliśmy, a ja nawet nie pomyślałam, by przygotować sobie kanapki na drogę. Nie robiłam ich, odkąd skończyłam liceum. To dość prehistoryczny zwyczaj, ale teraz wcale nie wydaje się głupi.
***
Gdyby nie Kamil, prędko nie dotarłabym do placówki. Okazuje się, że centrum szkolenia, do którego trafiamy, funkcjonuje tu dopiero od kilku lat. Jednak, mimo że jest to jedno z najnowszych centrów, to jest tak wielkie, że aż trudno się zorientować, gdzie znajduje się wejście. Kamil informuje mnie, że placówka ta specjalizuje się w przygotowywaniu żołnierzy do misji zagranicznych, ale nas to nie dotyczy. Wszystko dlatego, że służba przygotowawcza jest znacznie bardziej, jak to ujmuje, nudna.
– Co tak późno? – Przy bramie wita nas umundurowany mężczyzna. Zerkam na zegarek. Dwie po dwunastej, czyli jesteśmy niemal idealnie na czas. Już chcę mu to powiedzieć, ale Zuza ściska mnie za rękę, posyłając znaczące spojrzenie. Uciszam się i idę w kierunku, w którym prowadzi nas mundurowy.
– Co się teraz dzieje? – pytam, nachylając się w stronę dziewczyny.
– Przeistoczysz się w elewa.
– W co? – Unoszę brwi.
– Tak nazywają szeregowych w pierwszych tygodniach służby – odpowiada cicho. Budynek przypomina wielką szkołę. Jest schludny, prosty i nieco… szpitalny. Mężczyzna wraz z nami wchodzi do przestronnej sali, gdzie ponownie składam dokumenty. Jest tu mnóstwo młodych ludzi, mężczyzn i kobiet, a wszystko dzieje się zbyt szybko oraz zbyt chaotycznie, bym mogła przeanalizować całą sytuację.
– Wykształcenie… czy była pani karana… stan cywilny…
Zanim daję radę odpowiedzieć na jedno pytanie, już zadają mi kolejne. Ktoś karze mi iść do następnej kolejki.
– Waga, wzrost?
Kto pyta kobietę o takie rzeczy?!
– Muszę odpowiadać? – rzucam cicho.
Mężczyzna po przeciwnej stronie stolika mierzy mnie takim spojrzeniem, że bez wahania rzucam mu liczby.
– Rozmiar stopy, obwód głowy? – ciągnie.
– Trzydzieści sześć, a głowę mam małą, więc…
– Następny! – woła, a mnie już ktoś trzyma za ramię i prowadzi do kolejnego pomieszczenia.
Badanie lekarskie. Przecież przeszłam już jedno. Szybka rozmowa z psychologiem, tę też odbyłam. I nie, nie mam dzieci, nie mam też nałogów i nikogo nie zabiłam. Jestem czysta jak łza.
Kolejne pomieszczenie. Kobieta w mundurze patrzy na mnie i pozostałe dziewczyny bez cienia emocji.
– Panie się rozbiorą, ubrania zapakują razem z resztą niepotrzebnego dobytku, który tu przytargałyście. Wyślemy do domu albo zostaną w poczekalni. Odbierzecie przy wyjściu.
Wytrzeszczam na nią oczy. Podaje nam po zestawie ciuchów. Skarpetki, majtki, dresy, dwie koszulki i mundury. Mundury? Ale że tak na co dzień? – Przepraszam, ale co ma pani na myśli, mówiąc, że mamy zapakować nasze rzeczy? pytam, nie bacząc na to, że reszta dziewczyn obrzuca mnie przerażonymi spojrzeniami. Czy tutaj, u licha, panuje jakaś zmowa milczenia?
Kobieta w mundurze podchodzi do mnie. Od razu widzę, że jest niezadowolona. Matko, nawet się porusza, jakby miała kij w tyłku. Ledwo się powstrzymuję, by nie parsknąć, gdy z miną kata na minutę przed egzekucją staje przede mną.
– Szeregowo! Jestem starszą szeregową, a nie panią! Zapamiętaj to sobie – huczy mi do ucha.
Odsuwam się i patrzę na nią szeroko otwartymi oczami.
– Po co te nerwy? – pytam, a wtedy dwie dziewczyny przykładają dłonie do ust.
Starsza szeregowa prycha, ale po chwili uśmiech znika z jej twarzy i ponownie słyszę krzyk:
– Pompujesz dziesięć! Jazda!
Patrzę na pozostałe dziewczyny, ale żadna z nich nie raczy mi wyjaśnić, co to znaczy. Odważnie spoglądam na starszą szeregową, bo rozumiem, że mają tu swoje zasady, ale żeby aż tak bezczelnie odzywać się do obcych?
– Na co czekasz?! Nazwisko – ponownie rzuca w moją stronę.
– Majewska. Klara Majewska.
– Szeregowa elew Majewska pompuje, a reszta jej w tym pomaga! No już!
Kątem oka dostrzegam, jak moje towarzyszki kładą się na podłogę. Kilka z nich posyła mi wrogie spojrzenie, ale żadna nie mówi ani słowa. Dostrzegam Zuzę, która daje mi znak, że też powinnam robić pompki.
Wiedziałam, że będę musiała mocno popracować nad kondycją, ale nie sądziłam, że odbędzie się to już pierwszego dnia służby.
Zagryzam zęby i robię cholerne pięć pompek. Więcej nie dam rady, słowo daję. Chcę się podnieść, ale starsza szeregowa już warczy. Pozostałe dziewczyny skończyły i teraz wszyscy czekają tylko na mnie.
Robię kolejną pompkę, choć czuję, że się nie dźwignę, ale w tym samym momencie drzwi sali otwierają się i widzę zmierzające w moją stronę czarne wojskowe buty.
– Jeszcze się nie rozpakowała, a już pompuje? – Słyszę nad sobą męski głos.
– Tak jest, kapitanie Nowak! – melduje starsza szeregowa.
Jego krótki urywany śmiech wcale nie pomaga. Opadam na brzuch pewna, że nie zrobię ani jednej pompki więcej. Mężczyzna kuca, by spojrzeć w moją twarz. Byłam pewna, że potrafię zamaskować wszelką słabość. Słabość tak, ale nie zachwyt.
Facet, który nachyla się nade mną, stanowi połączenie młodej wersji Leonardo DiCaprio i Brada Pitta. Z trudem przełykam ślinę, nie mogąc oderwać wzroku od lazurowych oczu, które przyglądają mi się z niesamowitą intensywnością.
Jeśli miłość od pierwszego wejrzenia istniałaby, to właśnie by mnie przepełniła.
Nie, nie przepełniła.
Eksplodowałaby w moim wnętrzu niczym dziki wulkan.
Powieść Serce w mundurze kupicie w popularnych księgarniach internetowych: