Jestem morderczynią. Fragment książki "Niskorosła"

Data: 2021-03-22 09:51:37 | Ten artykuł przeczytasz w 9 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet
News - Jestem morderczynią. Fragment książki

Joanna Bartoń znów zaskakuje. Potwierdza, że wybrała styl uprawiania literatury oparty na paradoksach, ale mówi o sprawach podstawowych: miłości, śmierci, przyjaźni, wierności i zdradzie. Bohaterką swojej opowieści czyni morderczynię, karlicę, kobietę, człowieka – w jednej osobie, ale „dokładnie w takiej kolejności”.

Czytelnika próbuje skłonić do uruchomienia i wyobraźni, i empatii, dając mu tylko preteksty do ich ożywienia. Nie psychologizuje, nie dramatyzuje i nie moralizuje. Opowiada powściągliwie, naraz z dwóch perspektyw – zbrodniarki i ofiary –  i zmusza do zderzenia z wielością stereotypów i klisz, z obrazami ludzi, którzy są jak figurki w komiksie albo w teatrze cieni. Mniej japońskim czy chińskim, a bardziej polskim jednak.

Do lektury najnowszej powieści Joanny Bartoń Niskorosła zaprasza Wydawnictwo JanKa. Tymczasem już teraz zachęcamy Was do przeczytania pierwszego fragmentu książki: 

Więźniarka

Jestem morderczynią, karlicą, kobietą i człowiekiem. W tej kolejności. Może dlatego kierowca więźniarki prowadzi tak, jakby miał na pokładzie wór kartofli, a nie tego ostatniego. Przed nami droga z Aresztu Śledczego w Legnicy do Zakładu Karnego w Kluczborku. Dwieście kilometrów. Jakieś dwie i pół godziny jazdy. Trochę czasu, by przemyśleć swoje życie i spróbować nadać mu choćby cień sensu.

Niska ja

Mam sto trzydzieści siedem centymetrów wzrostu, co oznacza, że zaliczam się do osób z tak zwaną achondroplazją. Prościej - z karłowatością wrodzoną. Mierzę sobie tyle, ile przeciętna dziewięciolatka. Choć lat mam trzydzieści sześć.

Czy to w jakiś sposób zmienia moje życie? Odpowiadam: to zmienia prawie wszystko.

Jestem ciekawostką przyrodniczą, którą można spotkać w autobusie czy sklepie. Z niechęcią poddaję się obserwacji. Poddaję się, bo nie mam wyjścia. Na życzenie przecież nie urosnę.

A ci wszyscy gapie chcą mnie małej. Z głową na wysokości ich piersi. Ze szpotawymi kolanami i spłaszczonym czołem i nosem. Z wszystkim tym, co składa się według nich na bycie prawdziwym karłem.

No więc jestem nim.

W moim magicznym domku włączniki światła są na poziomie jednego metra. Pełno w nim drabinek, stopni i podestów - wszystkiego, co pozwala na chwilę stać się wysokim tobą. Ja jestem niską mną, więc zanim zaparzę sobie na śniadanie głupi czaj, muszę pokonać trzy stopnie drabinki w górę, a potem tyle samo w dół.

Tylko tyle, ponieważ górny panel mebli kuchennych, w którym trzymam herbatę, mam zawieszony na wysokości twoich piersi. I aż tyle, bo od nieustannego wchodzenia i schodzenia po drabince bolą mnie nogi.

Pora na śniadanie.

W moim magicznym domku kanapki same się nie posmarują. Pieczywo z chlebaka to jeden schodek po drabince do góry. Masło w lodówce mam za to na wysokości oczu, czyli w okolicy twojego pępka. Punkt dla mnie, bo nie muszę się po nie ani wdrapywać, ani schylać.

Urodziłam się dwudziestego trzeciego marca tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego czwartego roku w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Legnicy. Na początku wyglądałam normalnie - byłam brzydkim, pomarszczonym noworodkiem, który płaczem sygnalizował całemu światu swoje niezadowolenie z faktu pojawienia się na nim. Dostałam dziewięć punktów w skali Apgar, bo miałam lekko zasinione kończyny. Te, które potem okażą się za krótkie. Ale na razie wszystko wydawało się w normie. Zawinęli mnie w ciasny biały becik, a potem pokazali mamie.

Zakochała się we mnie od pierwszego wejrzenia. Tak mówiła. Ponoć łypnęłam na nią jednym okiem, mlasnęłam, a potem smacznie zasnęłam.

Niedługo potem rodzice dowiedzieli się, że jednak nie wszystko ze mną w porządku. Wyobrażam sobie, że mogło to wyglądać tak:

- Wielkogłowie z wypukłością kości czołowej, hipoplazja środkowej części twarzy. Ja tu widzę wyraźnie wadę rozwojową... - orzekł jeden z lekarzy położników w czasie obchodu dobę po porodzie.

- Jaką wadę? - zapytał przytomnie mój tata.

- Achondroplazja - stwierdził sucho położnik.

- Czyli karłowatość - wtrąciła szeptem pielęgniarka.

- Skrócenie części proksymalnych kończyn - dodał lekarz.

- Nie rozumiem, czy mógłby pan... - powiedziała mama.

- Skrócenie kości długich - wyjaśniła pielęgniarka.

- W każdym razie, gdyby wykonano odpowiednie badanie prenatalne, wiedzieliby państwo o wadzie płodu już dawno temu. Mielibyście wtedy prawo do terminacji, a tak to musicie teraz jakoś dźwigać ten krzyż.

- Nie rozumiem - wyszeptał tata.

Mama i tata nic nie rozumieli aż do momentu, kiedy usiedli razem w kuchni i popatrzyli sobie głęboko w oczy. Wtedy przyszedł szloch i zrozumienie.

Przepłakali pół nocy i był to cały zasób ich łez dla tematu achondroplazja. Następnego dnia obudzili się wojownikami o moje godne życie.

Wysocy oni

Przypomina mi się, jak kiedyś na mój widok w histerię wpadła dziewczyna w zaawansowanej ciąży. Próbowałam ją jakoś pocieszyć i uspokoić, ale było coraz gorzej. W końcu od świadków tego wydarzenia usłyszałam, żebym sobie lepiej poszła.

Dopiero wtedy zrozumiałam, że chodzi o przekaz ustny: gdy kobieta ciężarna spojrzy na karła, urodzi go. To tego się przestraszyła.

Po zastanowieniu przyznaję, że jest czego.

Niska ja

Zawód wyuczony: psycholog. Zawód wykonywany: stacz kolejkowy. Tak właśnie - stacz, a nie staczka.

Cała zabawa polegała na tym, że stałam w kolejkach do lekarzy za tych, którzy z jakichś powodów nie chcieli bądź nie mogli tego robić. Brałam czterdzieści złotych za godzinę stania. Niektórzy mówią, że za dużo. Ja powiem, że adekwatnie do ponoszonych przeze mnie kosztów. Psychicznych i fizycznych.

Wiadomo, że najtrudniej dostać się do kardiologa, neurochirurga, neurologa i endokrynologa. Trochę łatwiej zapisać się do ortopedy, ale co to jest te osiem miejsc, jak ludzi schorowanych jest pięć razy więcej. Mój rekord to dwanaście godzin stania w celu rejestracji do znanego wrocławskiego neurologa.

Czy zawód stacza kolejkowego to moja wymarzona profesja? Oczywiście, że nie. Wcześniej przez prawie dwa lata usiłowałam znaleźć pracę w zawodzie. Sprawa zawsze kończyła się tak samo: spontanicznym grymasem twarzy osoby rekrutującej, w ślad za nim szła odmowa.

To było nawet zabawne, obserwować, jak rekruterzy usiłują udawać, że moja karłowatość nie robi na nich wrażenia. Zdradzały ich rozbiegane spojrzenia, drżący głos, tańczące bez ładu i składu dłonie. Widać było jedno: chcą jak najszybciej zakończyć rozmowę i wrócić do świata ludzi w standardowym rozmiarze.

- Pani mocne strony? -zapytała pewnego razu czterdziestoletnia na oko rekruterka, przyglądając się swoim paznokciom.

- Proszę opisać swoje doświadczenie w pracy psychologa - zażądała inna.

- Nie mam go - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.

- To znaczy?

- Nie mam doświadczenia, bo jeszcze nikt nie dał mi szansy, żebym mogła je zdobyć - wyjaśniłam zgodnie ze stanem faktycznym.

- Rozumiem - usłyszałam w odpowiedzi.

Zrozumienie zrozumieniem, ale żadnej pracy i tak nie dostałam. Niektórzy z rekrutujących zostawiali mi ochłap nadziei, mówiąc na koniec rozmowy: "Zadzwonimy". Nigdy nie patrzyli mi przy tym w oczy. Ich wzrok ślizgał się po biurku lub po ścianie za mną. To drugie sprawiało, że przez moment czułam się niewidzialna.

W ciągu dwóch lat byłam na sześćdziesięciu rozmowach kwalifikacyjnych. Z odpowiedzią negatywną zadzwoniło do mnie dwóch rekruterów.

Zawód stacza kolejkowego wymagał ode mnie rozsądnego gospodarowania czasem i siłami. I nie tylko. Szesnastego marca czekał mnie na przykład długi poranek w kolejce do rejestracji Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Legnicy. Do notesu zleceń wpisałam:

Klientka - Irmina Dzięcioł

Lat - pięćdziesiąt osiem

Nr pesel - 61022005685

Specjalista - ortopeda.

To, że któregoś dnia w kolejce do lekarza specjalisty wybuchnie chryja ze mną w roli głównej, dość szybko stało się dla mnie oczywiste. Wystarczył punkt zapalny pod postacią rozgoryczonego pacjenta.

Trudno mu się dziwić. Przychodząc do rejestracji o piątej rano, nie spodziewał się na pewno ani tłumku osób, ani tym bardziej karlicy na jego czele. Realia były następujące: mimo wczesnej pobudki nie załapał się do ortopedy z powodu ograniczonej (do ośmiu) liczby miejsc. Spóźnił się o jedną osobę. Szybko znalazł winnego takiego stanu rzeczy - był nim profesjonalny stacz kolejkowy, czyli ja.

- Z jakiej racji zajmuje pani miejsce do lekarza, nie będąc pacjentem? - zapytał, co pamiętam jakby było to wczoraj.

- Uprawiam mój zawód.

- Można wiedzieć jaki?

- Stacz kolejkowy.

- Nie ma takiego zawodu, proszę pani.

- Owszem jest.

- Nie sądzę.

Niestety, Powiatowy Urząd Pracy w Legnicy podzielał zdanie rozgoryczonego pacjenta, bo kiedy chciałam zarejestrować swoją działalność gospodarczą, odmówiono mi, tłumacząc, że zawód stacza kolejkowego nie istnieje.

Książkę Niskorosła kupić można w popularnych księgarniach internetowych: 

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Niskorosła
Joanna Bartoń 1
Okładka książki - Niskorosła

Joanna Bartoń znów zaskakuje. Potwierdza, że wybrała styl uprawiania literatury oparty na paradoksach, ale mówi o sprawach podstawowych:...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje