Jak wydać książkę w Polsce?

Data: 2022-12-14 14:58:59 | Ten artykuł przeczytasz w 24 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Napisać genialną książkę, podpisać kontrakt z dużym, najlepiej międzynarodowym wydawcą, sprzedać prawa do ekranizacji i do końca życia cieszyć się statusem autora bestsellera – przepis na sukces wydaje się prosty. Wielu aspirujących pisarzy marzy o wielkiej karierze na skalę sukcesu J.K. Rowling czy – na polskim podwórku – Remigiusza Mroza. Media opisują kolejne success stories, jednak rzadko mówi się w nich o trudnościach, z jakimi najpopularniejsi pisarze musieli się zmagać. Nie słyszymy o dziesiątkach odmownych maili czy wiadomości, nie słyszymy też o tym, co najgorsze – braku jakiejkolwiek odpowiedzi ze strony wydawnictw. 

Obrazek w treści Jak wydać książkę w Polsce?  [jpg]

Rzeczywistość okazuje się bowiem dużo bardziej skomplikowana, na co wskazują historie dochodzenia do sukcesu popularnych pisarzy i problemy z publikacją poczatkujących autorów. W czasach coraz większej niepewności niewielu tylko wydawców decyduje się na inwestowanie środków w publikowanie i promocję debiutantów, autorów nieznanych szerszemu gronu odbiorców. Istnieje też wiele firm, pragnących przede wszystkim zarobić na naiwności autora, często ślepo wierzącego we własny sukces. Jak znaleźć dobrego wydawcę? Jakie pierwsze kroki warto postawić? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w naszym artykule. 

 

Jak wydać książkę?

 

Oto jest pytanie! – można by było sparafrazować znany cytat. Bo też sprawa nie jest wcale tak prosta, jak mogłoby się wydawać. 

Pełny self-publishing

W ostatnich latach bardzo popularny stał się self-publishing. Sukcesy takich autorów, jak Michał Szafrański, autor bloga „Jak oszczędzać pieniądze”, któremu książka Finansowy ninja przyniosła ponoć blisko 4 miliony złotych zysku, kuszą wiele osób do pójścia w ich ślady. W takim modelu, zakładającym pełny self-publishing, to autor ponosi wszystkie koszty wydania książki, a także organizuje cały proces wydawniczy i bierze odpowiedzialność za ostateczną jakość książki. To on odpowiada również za jej promocję, sprzedaż, rozliczenia, dystrybucję i magazynowanie. Jak widać, trzeba mieć naprawdę dużą wiedzę na temat wielu aspektów rynku wydawniczego – od umiejętności zweryfikowania pracy redaktora, korektora, składacza, drukarni, aż po wiedzę z zakresu marketingu i dystrybucji, a najlepiej także odpowiednie kontakty, aby z sukcesem zająć się typowym self-publishingiem.

Warto jednak podkreślić, że pełne samopublikowanie to raczej propozycja nie dla twórców literatury, ale dla autorów poradników, szczególnie zaś – dla blogerów czy influencerów, którzy mają sporą i sprawdzoną bazę odbiorców, gotowych wydać pieniądze na dzieło ich idola. Przeciętny autor bez takiej bazy, jeśli w pełni samodzielnie wyda własną książkę, najpewniej zostanie ostatecznie z setkami niesprzedanych egzemplarzy i portfelem lżejszym o kilkanaście tysięcy złotych. Dlaczego? To mało prawdopodobne, by bez pomocy profesjonalnego wydawcy dotarł ze swoją książką do odpowiedniej liczby odbiorców. Nie będzie w stanie podpisać umów dystrybucyjnych na warunkach, jakie mają wydawcy publikujący setki książek rocznie i dzięki szerokiej ofercie dający hurtownikowi zarobić duże pieniądze, nie ma też zazwyczaj doświadczenia i kontaktów. Ponadto księgarnie stacjonarne z uwagi na ograniczoną ilość miejsca na półkach najczęściej decydują się na sprzedawanie najpopularniejszych tytułów – tych, po które najchętniej i najpewniej sięgnie ich klient. Z kolei księgarnie internetowe praktycznie nie podpisują umów o dystrybucję bezpośrednio z autorami – korzystają z usług firm dystrybucyjnych, które również rzadko podejmują się negocjacji bezpośrednio z autorem. Z kolei klienci w sieci chętniej korzystają ze sprawdzonych księgarń niż ze sklepów autorów czy wydawnictw. Największe ogólnopolskie media rzadko piszą o anonimowych autorach. Chętnie poświęcą rozkładówkę Katarzynie Bondzie (Muza) czy Piotrowi C. (Novae Res), jednak debiutant na taką promocję liczyć już nie może – chyba, że dysponuje nieograniczonym budżetem promocyjnym. 

Częściowy self-publishing

Inna opcja to self-publishing z użyciem popularnych platform sprzedażowych, z pominięciem tradycyjnych wydawnictw. W tym modelu autorzy publikują swoje książki – najczęściej w formie elektronicznej – za pośrednictwem popularnych platform jak Virtualo, Kindle Direct Publishing, ebookpoint.pl czy Ridero. Jakość wydawanych w modelu częściowego self-publishingu książek jest jednak najczęściej słaba – bez redakcji, korekty, a nawet profesjonalnego składu. Publikacja oferowana jest nawet w 10 minut, kiedy normalny proces wydawniczy trwa co najmniej kilka miesięcy. Platformy takie posiłkują się rozwiązaniami IT, które automatycznie zamieniają plik worda na epub i mobi, niektóre posiadają opcję druku na żądanie (POD). Zdecydowanie nie są to wydania zgodne ze sztuką edytorską i tak naprawdę z prawdziwą publikacją mają niewiele wspólnego. 

Źle wydany debiut może autorowi zaszkodzić, zamiast przynieść korzyści i lepszym, bezpłatnym rozwiązaniem wydaje się zamieszczanie swoich utworów na popularnym darmowym serwisie Wattpad, gdzie czytelnicy oceniają teksty, a te najlepsze wyławiane są przez profesjonalnych wydawców i publikowane w formie tradycyjnej. Dodatkowo warto pamiętać, że w Polsce według różnych szacunków udział e-booków w rynku książki wynosi 5-8% i chociaż tendencja jest zwyżkowa, to na razie królują wersje papierowe książek. Próżno też szukać przykładów wielkiego sukcesu wydawniczego w powyższym modelu self-publishingu. Bestellerowej literatury wydanej za pośrednictwem polskich platform selfpublishingowych po prostu nie ma.

Vanity publishing

To dość popularny, ale cieszący się złą sławą sposób na wydanie własnej książki papierowej. Jest to też sposób najszybszy i prawdopodobnie najprostszy. Chodzi po prostu o wydanie książki przez firmę zewnętrzną na zlecenie autora i na jego koszt. Tego typu usługi oferuje wiele wydawnictw – m.in. Poligraf, WFW, Sorus, czy Pan Wydawca. Czasem wydawcy typu vanity nazywają oferowane przez siebie usługi self-publishingiem, ale należy wyraźnie rozróżnić te dwa terminy. Jak sama nazwa wskazuje, self-publishingiem nie może być coś, co wykonują od A do Z oficyny na zlecenie i za środki autora. Taki model można nazwać „wydawaniem usługowym” lub „samofinansowaniem”, ale na pewno nie „self-publishingiem”. Pozostańmy więc przy popularnej nazwie „vanity”.

W modelu vanity autor dostarcza wydawnictwu swój tekst, to zaś przygotowuje go do publikacji, drukuje i wprowadza na rynek. Nie ma tu żadnej weryfikacji jakości oddawanej do publikacji treści – ta nie musi być dobra, wydawca nie zarabia bowiem na sprzedaży książek, lecz przede wszystkim na usługach świadczonych na rzecz autora. 

Z jakością zaś tego rodzaju usług również bywa różnie – wielu wydawców działających na zasadach vanity oferuje bowiem korektę publikowanych utworów, z tym, że ta ogranicza się do wyeliminowania błędów powstałych na etapie składu książki. Redakcja jest dodatkowo płatną opcją, autor nie musi się na nią decydować. W efekcie na rynek trafiają książki słabe, niechlujnie zredagowane, pełne błędów. Autor ponosi wszystkie koszty, płaci za druk podstawowego nakładu oraz ewentualne dodruki i to on ryzykuje stratę, jeśli jego książka nie przypadnie do gustu czytelnikom lub po prostu się nie sprzeda. 

Najpoważniejszym problemem vanity publishingu wydaje się utwierdzanie wielu autorów w błędnym przekonaniu, że ich książki są świetne, że mają wielkie szanse na sukces, że sprzedadzą się w milionowych nakładach. Rzecz w tym, że bez odpowiedniego potencjału tekstu, przygotowania go do druku, promocji (tej zaś wydawnictwa vanity bezpłatnie nie zapewniają, a zarabiają na innych usługach świadczonych na rzecz autora) jest to po prostu niemożliwe.  

Wydawanie subsydiowane 

To znany z rynków zachodnich sposób na wydanie książki, atrakcyjny przede wszystkim dla debiutantów i dla osób, które chcą dać sobie szansę realnego zaistnienia na rynku wydawniczym. Rzadko zdarza się, że duże wydawnictwa decydują się na wydawanie debiutów – ryzyko, że książka taka się nie sprzeda, jest bowiem zbyt duże, a inwestycja w wykreowanie nazwiska autora – niepewna. Inaczej jest, jeśli autor swoim udziałem finansowym (subsydiacją) zmniejszy ryzyko finansowe wydawcy. W sytuacji, kiedy na polskim rynku średnia sprzedaż debiutanckiej powieści wynosi ok. 350-400 egzemplarzy, a średnia sprzedaż powieści w Polsce liczona łącznie z bestsellerami wynosi ok. 1600 egzemplarzy, wydawca subsydiowany prosi autora o pokrycie różnicy w zysku ze sprzedaży bardziej znanego autora (średnio 1600 egzemplarzy) a debiutanta (średnio 350-400 egzemplarzy). Wówczas dzięki połączeniu subsydiacji oraz wiedzy, kontaktów i zasobów profesjonalnego wydawnictwa podczas przygotowania książki można zapewnić jej odpowiednią jakość, później zaś dystrybucję i promocję. Autor ma dzięki temu szansę na pełnoprawny debiut i dotarcie do pewnego grona czytelników, więc w przypadku kolejnych książek łatwiej powinien znaleźć wydawcę w tradycyjnym modelu. W Polsce w wydawaniu subsydiowanym specjalizuje się przede wszystkim Wydawnictwo Novae Res, które działa również jako wydawca tradycyjny.

Z naszych obserwacji model stosowany przez Wydawnictwo Novae Res, wchodzące w skład Grupy Zaczytani, wydaje się działać skutecznie. Na rynku pojawia się wiele debiutów z tej oficyny i są one widoczne, głównie w Internecie. Widać, że Novae Res prowadzi aktywne działania promocyjne na rzecz współpracujących z nim autorów, a ponieważ jest to być może jedyne wydawnictwo oficjalnie określające się jako subsydiowane, któremu udało się wypromować co najmniej kilka znanych nazwisk, postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej takiej formie działalności. 

– Działania wydawnicze, dystrybucyjne i promocyjne są bardzo zbliżone dla całej naszej grupy wydawniczej. Novae Res od wydawnictw Zaczytani i Amare (Zaczytani i Amare to tradycyjne marki wydawnicze, również należące do Grupy Zaczytani - przyp. red.) różni jedynie subsydiacja oraz to, że w Novae Res publikujemy głównie debiuty. Selekcja utworów, proces wydawniczy, dystrybucja i promocja są podobne – opowiada Dorota Konkel-Plichta z Wydawnictwa Novae Res. 

Jak promuje się debiutanta? 

– Przed premierą na stronie głównej wydawnictwa i w księgarni Zaczytani.pl zamieszczone zostają zapowiedzi książki, a elektroniczne zapowiedzi trafiają do księgarzy i sieci księgarskich. Egzemplarze książki trafiają też do blogerów, z którymi współpracujemy, organizujemy recenzje, konkursy, okazyjnie również wywiady. Obecnie jest to ponad 200 osób, które regularnie publikują materiały poświęcone naszym nowościom wydawniczym. Przygotowywane są również materiały promujące książkę – przykładowo zakładki czy plakaty – mówi przedstawicielka Wydawnictwa Novae Res. 

– Najpóźniej w dniu premiery informacja o książce pojawia się w największych portalach związanych z czytelnictwem oraz w profilach wydawnictwa na Instagramie oraz Facebooku, gdzie mamy dziesiątki tysięcy czytelników. Przygotowujemy zdjęcia, informacje i materiały prasowe, które trafiają  do mediów zainteresowanych tematyką książkową. Staramy się  kontaktować z mediami lokalnymi, z bibliotekami i księgarniami w miejscu zamieszkania czy pochodzenia pisarza, by zapewnić w nich odpowiednią promocję. To bywa skuteczne zwłaszcza w przypadku autorów debiutujących, którymi najczęściej nie zainteresują się media ogólnopolskie. Działamy we wszystkich popularnych mediach społecznościowych, ostatnio intensywnie eksplorujemy TIK-TOKA. Robimy wiele rzeczy, aby sprzedać książkę, ciężko wymienić je wszystkie – dodaje Dorota Konkel-Plichta. 

Wydaje się, że to działa. Autorzy Novae Res zdobywają kolejne laury w plebiscytach i konkursach – m.in. „Książki Roku” serwisu Granice.pl, magazynu literackiego „Książki", Złoty Kościej, Nagroda im. Stefana Grabińskiego, nominacje do nagród Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek, nagrody im. Janusza A. Zajdla, „Bestsellerów Empiku". A gdy nadchodzi pierwszy sukces, za dodruki książek płaci wydawca, co w sytuacji, kiedy w ciągu ostatnich kilku miesięcy papier zdrożał o ponad 100%, stanowi dla autora dodatkową wymierną korzyść. 

Sukcesy zresztą zdarzają się o wiele częściej niż w przypadku innych rodzajów płatnych wydań. Wydawnictwo Novae Res współtworzyło kariery bardzo popularnych autorów – m.in. Piotra C., Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, Magdaleny Knedler, Adriana Bednarka, Agnieszki Janiszewskiej, Jolanty Kosowskiej, K.N. Haner i wielu innych. Powieści Agnieszki Lingas-Łoniewskiej, K.N Haner czy Adriana Bednarka regularnie zyskują status bestsellerów, a Piotr C. dwukrotnie otrzymał nominację do Bestsellerów Empiku, w marcu 2023 roku premierę będzie miała ekranizacja jego najpopularniejszej książki – Pokolenie Ikea w reżyserii Dawida Grala, z Bartoszel Gelnerem i Michaliną Olszańską w rolach głównych.  

Warto zauważyć, że w ramach Grupy Zaczytani działa nie tylko Novae Res, ale również inne wydawnictwa, publikujące tylko w modelu tradycyjnym. 

– Jest to przez nas tak pomyślane, aby autor, który z sukcesem zadebiutował w Novae Res, nie przechodził później do obcych oficyn, tylko został z nami i miał wybór – czy chce dalej publikować w NR, ale już w modelu tradycyjnym, a może pod naszymi innymi tradycyjnymi markami. Zbyt wiele mieliśmy sytuacji, kiedy udało nam się wypromować jakiegoś autora, ale on nie chciał być później kojarzony z „wydawnictwem dla debiutantów” i zaczynał negocjacje z innymi oficynami. Odkąd powstały nasze nowe marki – Zaczytani i AMARE – autor ma o wiele szerszy wybór – mówi Krzysztof Szymański, dyrektor zarządzający Grupy Wydawniczej Zaczytani.

Tradycyjne wydanie książki

Autor ma również możliwość wysłania swojej książki do wydawców działających w tradycyjnym modelu. Wówczas, po zaakceptowaniu tekstu przez wydawcę, po prostu podpisuje umowę, w ramach której za całość procesu wydawniczego odpowiada wydawnictwo, wydawnictwo również ponosi wszelkie koszty, autor zaś może liczyć na niewielkie honorarium i niewielki, kilkuprocentowy udział w zyskach ze sprzedaży książki. W tym modelu działa większość działających w Polsce wydawnictw – m.in. Znak, Prószyński i S-ka, W.A.B., Wydawnictwo Literackie czy Nasza Księgarnia. Najwięksi wydawcy nie są jednak szczególnie zainteresowani wydawaniem czy promowaniem debiutantów – bardzo często zdarza się, że nawet bardzo dobre książki autorów, którzy później zrobili wielkie kariery – przepadają wśród propozycji wydawniczych. Najlepszym przykładem może być casus Olgi Tokarczuk, która we wczesnych latach dziewięćdziesiątych XX wieku próbowała zadebiutować w roli powieściopisarki. „Podróż ludzi księgi” wysłała do największych polskich wydawców – nikt nie był zainteresowany. Ostatecznie książka ukazała się nakładem niszowego wydawnictwa Przedświt. Giganci rynku wydawniczego – Wydawnictwo W.A.B., a potem Wydawnictwo Literackie – zdecydowały się na jej wznowienie dopiero wtedy, gdy Olga Tokarczuk miała już na koncie spore sukcesy literackie, w tym Paszport „Polityki” i Nike Czytelników. Podobnie było z wydawniczymi początkami Remigiusza Mroza, o czym pisarz wypowiadał się niejednokrotnie. Przykładów odmowy przez wydawców publikacji najpopularniejszych obecnie pisarzy w Polsce i na świecie można przytaczać dziesiątkami. 

Wysłanie książki do wydawców

Co roku w Polsce powstają dziesiątki tysięcy powieści, z których do księgarń trafia jedynie niewielki odsetek. Dlaczego? Bo zanim spróbuje się sprzedać książkę czytelnikom, trzeba ją sprzedać… wydawcy! A to nie jest proste. 

Na pytanie o to, z jakimi trudnościami musi mierzyć się twórca powieści historycznej, Robert F. Barkowski, autor Odsieczy. Powieści historycznej z czasów piastowskich odpowiedział nam: „Najważniejszą trudnością (…) jest znalezienie wydawnictwa.”  

– Ile jest wydawnictw w Polsce oferujących klasyczną powieść historyczną? Kilka? Kilkanaście? Z tego: ile wydawnictw poza drukowaniem kolejnych nakładów klasyków gatunku podejmuje się wydania debiutów? Wydania czegoś nowego? Dania szansy pisarskiemu talentowi i pasji? – pyta retorycznie autor, który współpracuje dziś z Wydawnictwem Novae Res przy wydawaniu powieści historycznych, a z Wydawnictwem Bellona w zakresie publikacji dotyczących wielkich historycznych bitew.

Podobnie było w przypadku Piotra C., autora bestsellerowej powieści Pokolenie Ikea

Pokolenie wysłałem do dziesięciu wówczas największych wydawnictw w tym kraju – wspomina pisarz. – I, oczywiście, jak zdumiony tuńczyk odkryłem, że nikt nie chce mojej książki wydać. No skandal! Przypominam: mówimy o powieści, którą później kupiło ponad 150 tysięcy osób. A pewnie więcej, bo po tych 150 tysiącach przestałem liczyć. Po latach jestem przekonany, że nie tyle nikt nie odkrył potencjału tej książki, co zwyczajnie i po ludzku nikt jej… nie przeczytał.  Bo pozycji od debiutantów przychodzi mnóstwo. No, może ktoś przerzucił kilka stron, zanim wywalił całość do kosza, ale śmiem wątpić. 

Na redakcyjne konta mailowe rzeczywiście codziennie spływają dziesiątki plików z propozycjami wydawniczymi. Duże wydawnictwa, takie jak Rebis czy W.A.B., otrzymują setki tekstów miesięcznie. Spójrzmy, jak to wygląda od kuchni:

– Co miesiąc otrzymujemy ponad 200 propozycji wydawniczych, z czego publikujemy około 8% – opowiada Wojciech Gustowski, redaktor naczelny Grupy Zaczytani. – Po otrzymaniu formularza zgłoszeniowego najpierw prowadzimy selekcję negatywną – odrzucamy teksty, którymi na pewno nie będziemy zainteresowani, w następnej kolejności czytamy fragmentami lub w całości wybrane propozycje, po czym menedżerowie publikacji podejmują decyzję, czy danemu autorowi zaproponować współpracę, czy potrzebują jeszcze recenzji zewnętrznych.  

Warto więc już na etapie wysyłania propozycji wydawniczej spróbować odpowiednio się wyróżnić – na przykład przez profesjonalne przygotowanie takiej wiadomości. Podczas jednego z festiwali literackich miała miejsce dyskusja redaktorów, którzy opowiadali o kulisach swojej pracy. Redaktorka zajmująca się literaturą polską w jednym z największych polskich wydawnictw wspominała wówczas, że otrzymała kiedyś wiadomość o treści: „Wydaliście książkę – i co?”. Zaintrygowana, postanowiła na nią odpisać i dopiero po wymianie kilkunastu maili okazało się, że nadawca chciał dowiedzieć się, czy przyjmują propozycje wydawnicze od debiutantów. Tyle że w żaden sposób nie wynikało to z treści jego wiadomości. Łatwo zrozumieć, że to nie jest najlepszy sposób, by wyróżnić się pośród innych potencjalnych autorów.

Dużo lepiej starannie przygotować propozycję wydawniczą. Oprócz pliku z całością tekstu (którego zresztą nie trzeba wysyłać już na tym etapie) warto przygotować starannie wybrany fragment powieści – intrygujący, przykuwający uwagę, budzący apetyt na dalszą lekturę. Można również dołączyć biogram autorski (bo ciekawa osobowość autora, nietypowe hobby czy charakterystyczny wizerunek to również w dzisiejszych czasach odpowiednie narzędzia marketingowe) oraz – w osobnych plikach – krótki opis powieści i jej streszczenie. Ciekawym rozwiązaniem jest zabieg stosowany przez amerykańskich scenarzystów, którzy nim przejdą do opisu swego pomysłu starają się w lapidarny sposób porównać go do już znanych tekstów kultury. Przykłady? Romeo i Julia w przestrzeni kosmicznej. 6 słów i już wiadomo, o czym będzie to dzieło, prawda? 

Przygotowując wiadomość do dużego wydawnictwa, warto nastawić się na to, że na wydanie książki trzeba będzie poczekać dość długo, a nawet, jeśli już podpisze się umowę, wydawca może zmienić plany. Poza tym wydawcy bardzo rzadko odpowiadają na wiadomości od autorów, a jeśli tak, to odnosząc się głównie do propozycji, które ich zainteresowały. Warto więc jakiś czas po wysłaniu propozycji wydawniczej napisać kolejną wiadomość: z pytaniem o to, czy książka dotarła oraz czy wydawca jest nią zainteresowany. Wreszcie, jeśli nadal nie uzyska się odpowiedzi, warto zadzwonić z podobnym pytaniem. Dodatkowo odpowiedź odmowna nie musi oznaczać końca korespondencji. Warto w takich przypadkach dopytać, dlaczego nasza propozycja nie zetknęła się z zainteresowaniem redaktora lub redaktorki? Może wystarczy w niej coś poprawić lub zmienić? Rzadko bowiem tekst autora stanowi gotowy materiał do publikacji. 

Wybierając wydawnictwo, z którym chce się podjąć współpracę, warto zwrócić uwagę na jego profil. Nie warto powieści kryminalnej wysyłać na adres Naszej Księgarni – jest to bowiem wydawnictwo skupione na literaturze dziecięcej. Wydawnictwo Literackie dość rzadko współpracuje z debiutantami, a Filia nie publikuje literatury religijnej. Warto też zwrócić uwagę na to, czy wydawnictwo w ogóle podejmuje się wydania debiutu. Oraz – dodatkowo – warto poświęcić kilka chwil, by sprawdzić, czy dany wydawca wykreował już jakieś znane nazwiska. Ciekawym przykładem jest wspominane już przez nas wcześniej Wydawnictwo Novae Res, którego nakładem debiuty ukazują się często – zarówno w modelu subsydiowanym, jak i tradycyjnym – a część spośród nich staje się bestsellerami.  

– Wydawcy szukałem kilka miesięcy – wspomina swoje pierwsze kroki na rynku wydawniczym Adrian Bednarek, autor bestsellerowych psychothrillerów. – Tekst, pozbawiony korekty i redakcji, o której istnieniu 9 lat temu nie miałem większego pojęcia, wysłałem do wielu wydawnictw. Dziś już nie pamiętam, ile otrzymałem odpowiedzi ani ilu wydawców w ogóle nie odpowiedziało. Zdarzyło mi się natomiast dostać odpowiedź kilka lat po wysłaniu tekstu, kiedy miałem już opublikowanych pięć powieści. Swój debiut, Pamiętnik Diabła, wysłałem również do Wydawnictwa Novae Res. Po jakimś czasie przyszła odpowiedź z propozycją subsydiacji, a ja zgodziłem się na zaoferowane warunki, ponieważ wychodzę z założenia, że jeśli inwestować, to najlepiej w siebie i w swój rozwój. Dziś uważam, że była to najlepsza inwestycja w moim życiu. 

Inna była droga do pisania Jolanty Kosowskiej, autorki powieści obyczajowych, cenionej przez czytelników za historie pełne emocji i niezwykle piękne opisy europejskich krajów. 

– Debiutowałam powieścią Niepamięć, która została wydana w 2012 roku nakładem Wydawnictwa Bukowy Las – wspomina autorka. – Wysłałam powieść do wydawnictwa i po kilkunastu dniach zostałam zaproszona na rozmowę. Nie mogłam uwierzyć, że to dzieje się naprawdę. Pierwsza umowa wydawnicza, pierwsza współpraca z wydawnictwem, pierwsze recenzje, pierwsi czytelnicy… Byłam oszołomiona, zachwycona, szczęśliwa.

Potem przyszło zderzenie z nie tak piękną rzeczywistością. 

– W momencie trwania pracy redaktorskiej nad debiutem miałam już gotową kolejną powieść – mówi Jolanta Kosowska. – Pojawiły się dwie możliwości. Mogłam czekać, jak potoczą się dalsze losy mojego debiutu i liczyć na wydanie kolejnej powieści z Wydawnictwem Bukowy Las za około dwa lata, albo spróbować pójść za ciosem i wydać kolejną powieść z kimś innym. Zależało mi na czasie. Nagle, ze względów zdrowotnych, miałam wrażenie, że tego czasu w moim życiu zostało mi niewiele, a ja miałam gotowe kolejne powieści. Weszłam we współpracę z Wydawnictwem Novae Res, początkowo na zasadzie subsydiacji. Nie żałuję. Debiutowałam w tradycyjnym wydawnictwie i prawie równocześnie, nie czekając na efekt debiutu, wydałam dwie powieści z własnym wkładem finansowym, potem kolejne jedenaście już bez ponoszenia kosztów. W chwili obecnej mam w swoim dorobku czternaście powieści obyczajowych i cztery opowiadania, które ukazały się w ramach trzech antologii. W czerwcu obchodziłam dziesiątą rocznicę mojej pracy twórczej.

Wspólna praca nad książką

Wbrew pozorom na przekazaniu książki wydawcy droga autora do publikacji się nie kończy. Kiedy już propozycja wydawnicza zostanie przyjęta, a umowa – podpisana, przychodzi czas na nadanie książce ostatecznego kształtu. Ten etap to dla wielu autorów prawdziwa próba charakteru. 

Wszystko dlatego, że każdemu pisarzowi trudno o dystans wobec napisanych przez niego słów, a nie wszystko w książce jest przecież idealne. Ba – bywa, że ponad połowa pierwotnego tekstu wymaga poprawek. Przy redakcji i korekcie niezbędna jest więc pokora i świadomość, że autor i wydawca grają do tej samej bramki – zależy im bowiem na jak najlepszej sprzedaży, tę zaś zagwarantować może jedynie odpowiednia jakość książki. Jak to wygląda w przykładowej praktyce?

– Autorowi przydzielony zostaje koordynator procesu wydawniczego, który prosi o przesłanie ostatecznej wersji tekstu, propozycji opisu, sugestii dotyczących projektu okładki – opowiada Wojciech Gustowski. – Następnie tekst trafia do redaktora, który sugeruje zmiany i poprawki w tekście oraz przygotowuje swoją propozycję blurba – opisu reklamowego, który znajdzie się na 4 stronie okładki. Po pierwszej redakcji tekst wraca do autora, który akceptuje lub odrzuca propozycje zmian. Po korekcie autorskiej tekst ponownie przesyłany jest do redaktora – i tak aż do ustalenia ostatecznej wersji tekstu. W międzyczasie realizowany jest projekt okładki i ostateczny tekst blurba, który na podstawie streszczenia oraz opisów autora i redaktora tworzy profesjonalny copywriter. Na końcu projektujemy układ typograficzny i robimy skład książki, po nim następuje ostateczna korekta tekstu.

W wielu wydawnictwach autor pytany jest o swój pomysł na okładkę, a jego propozycje poprawek dotyczących projektu są brane pod uwagę. Ostateczna decyzja w tej kwestii powinna jednak należeć do grafików pracujących w wydawnictwie – to oni są profesjonalistami i to oni wiedzą, w jaki sposób przygotować produkt, jakim we współczesnym świecie stała się książka, tak, by można było go sprzedać.  

Po ukazaniu się książki na rynku praca autora również się nie kończy. Ewentualne spotkania autorskie, udział w targach książki, udzielanie wywiadów, prowadzenie kont w mediach społecznościowych, szukanie nowych pomysłów na własną promocję oznacza nie tyle grzanie się w blasku sławy, przynajmniej na początku literackiej drogi, ale codzienną ciężką pracę. Niezależnie od tego, jaką formę wydania książki pisarz wybierze. 

Podsumowanie

Często marzeniem początkujących autorów jest opublikowanie książki w wielkim wydawnictwie, jednym z gigantów na polskim rynku. Dotarcie do nich jest zwykle bardzo trudne, bo rzadko wydają debiuty, a nawet jeśli zdecydują się na wydanie, to debiutantowi poświęca się mało uwagi promocyjnej, a jednocześnie zabiera się mu wiele praw i przywilejów (na przykład wpływ na projekt okładki czy tytuł książki). Wówczas przychodzi otrzeźwienie: po co bowiem publikować książkę w największym nawet wydawnictwie, jeśli nie idą za tym odpowiednie korzyści? 

Oczywiście, istnieją inne opcje – na przykład self-publishing, który wymaga dużej wiedzy, pieniędzy, samozaparcia, kontaktów, wiąże się też ze sporym ryzykiem – osiągnąć bowiem sukces w selfpublishingu bez zbudowanej już – na przykład poprzez aktywność w sieci – liczonej w setkach tysięcy grupy odbiorców jest niezmiernie trudno. Jeszcze trudniejsze jest to w przypadku vanity publishingu, w którym kluczowe wydaje się łechtanie ego autora i zarabianie na nim, nie zaś praca na sukces książki. Wreszcie – wydawanie subsydiowane, które w Polsce proponuje przede wszystkim Wydawnictwo Novae Res. W tym modelu autorom beletrystyki najłatwiej zadebiutować w sposób realny, mogą oni liczyć na profesjonalne wydanie książki, jej dystrybucję i promocję, które mogą otworzyć im drogę do kolejnych sukcesów. Wydanie w Novae Res często wiąże się jednak również z wkładem finansowym, czyli subsydiacją ze strony autora. 

Ostatecznie każdy autor powinien przemyśleć wiele aspektów i samodzielnie odpowiedzieć na pytanie, jaki sposób wydania będzie dla niego najkorzystniejszy. Za najbardziej wartościowe i dające autorowi realną szansę należałoby jednak uznać wydanie powieści w modelach tradycyjnym oraz subsydiowanym. Na potwierdzenie tego przytoczymy rozmowy z autorami, do których udało nam się dotrzeć.

– Novae Res zapewniało mi promocję na najwyższym poziomie, ciągłość w publikacjach, audiobooki czytane przez topowego lektora i rozwój – mówi Adrian Bednarek. – Mogłem i mogę dalej z czystą głową skupiać się na pisaniu i pomimo różnych ofert z innych wydawnictw długoterminowo wiążę swoją przyszłość z jednym, a konkretnie z jedną grupą – Grupą Wydawniczą Zaczytani. Solidny partner wydawniczy jest dla mnie wartością nie do przecenienia, bowiem obecnie utrzymuję się już tylko z pisania książek.

– Nie żałuję żadnych moich decyzji i żadnych kroków na mojej literackiej drodze – wspomina Jolanta Kosowska. – Każda z decyzji pchnęła mnie do przodu, każda była innym doświadczeniem, nauczyła mnie czegoś. Każdy z kroków przyczynił się do tego, gdzie teraz jestem. Debiut w tradycyjnym wydawnictwie Bukowy Las był udany, powieści wydane na zasadzie subsydiacji zwiększyły liczbę moich czytelników, zaś podpisanie pierwszej „normalnej” umowy wydawniczej z Novae Res dało mi poczucie stabilizacji i uczucie, że skrzydła rosną mi u ramion, a kolejne umowy są dowodem na dobrą, pełną wzajemnego zaufania współpracę. Moje powieści docierają do coraz większego grona odbiorców, a pisarstwo, które początkowo było tylko pasją, stało się z czasem moim drugim zawodem.  

I podobnych sukcesów gorąco Wam życzymy – niezależnie od tego, jaką drogę jako autorzy wybierzecie. 

Zobacz także

Recenzje miesiąca
Kobiety naukowców
Aleksandra Glapa-Nowak
Kobiety naukowców
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Pokaż wszystkie recenzje