Nad brzegiem morza podczas spaceru spotykają się Poetka i Dziennikarz. W sam raz w godzinie śródziemnomorskiej. To znaczy dziś i dawno temu, teraz i zawsze. Poza czasem. Nic więc dziwnego, że choć rozmawiają z postaciami sprzed wieków, mitologicznymi - Odyseuszem, Ariadną, Antygoną, Demeter, Ikarem czy Prometeuszem - odnajdują w nich siebie i sobie współczesnych; własne zmagania, pragnienia i dylematy. Snują przy tym refleksje o ponadczasowych wartościach: szczęściu, miłości, braterstwie, współczuciu, bohaterstwie, wolności.
Godzina śródziemnomorska – nieśpieszna poetycka opowieść, mocno osadzona w tradycji europejskiej, przywodząca na myśl grecką tragedię, a jednocześnie dotykająca aktualnych problemów, pomaga lepiej zrozumieć wielką literaturę i jej znaczenie dla kształtowania postaw; rozbudza wrażliwość i empatię. To lektura skłaniająca do zadumy – z całą pewnością nie tylko dla młodych czytelników.
Do lektury książki Jarosława Mikołajewskiego zaprasza Wydawnictwo Słowne Młode. Ostatnio na naszych łamach mogliście przeczytać pierwszy i drugi fragment publikacji, a dziś zachęcamy do lektury ostatniego fragmentu pochodzącego z książki:
– Przepraszam – powiedział Dziennikarz. – Czy możesz, Ikarze, rozwinąć swoją opowieść? Pisałem kiedyś w szkole wypracowanie „Motyw Ikara w literaturze polskiej” i chciałbym sprawdzić, czy napisałem jak trzeba…
– Dobrze – odparł Ikar. – Ale muszę zaprosić kogoś jeszcze, żeby moja opowieść nie była jednostronna. Ojcze, ojcze!
Przed Poetką i Dziennikarzem stanął smutny brodacz o wyglądzie mędrca na emeryturze.
– To właśnie mój ojciec – powiedział Ikar.
– A to mój syn – rzekł Dedal.
– Żyliśmy sobie szczęśliwie na Krecie w pałacu króla Minosa – opowiadał Ikar. – Niczego nam nie brakowało, bo mój ojciec był królewskim inżynierem, aż pewnego razu żonie króla urodził się potwór.
– Niby o nikim nie można mówić, że jest potworem – wtrącił Dedal – ale tym razem chyba można.
– Bo nie o to chodzi – sprecyzował Ikar – że urodził się Minotaur, byk z głową człowieka, czy też człowiek z głową byka. To jeszcze można by znieść.
– Problem w tym – rzekł Dedal – że ten pół byk, pół człowiek zjadał ludzi. I chciał zjadać ich coraz więcej i więcej. Król Minos sam bał się tego potwora, więc kazał mi zbudować dla niego więzienie. I zbudowałem, ale nie takie zwykłe więzienie, tylko labirynt. Siatkę dróżek i bezdroży, z których Minotaur nie mógł znaleźć wyjścia. Co wchodził w jakiś korytarz, okazywało się, że prowadzi donikąd.
– Problem w tym – ciągnął Ikar – że gdy labirynt był ukończony, Minos również nas w nim umieścił. A labirynt był tak kręty, że nawet mój ojciec nie mógł się tam odnaleźć.
– Cóż było robić. – Dedal rozłożył ręce. – Musiałem przecież ratować siebie i syna, czyli Ikara, bo gdybyśmy kiedyś w zaułkach labiryntu natrafili na Minotaura, wydarzyłoby się nieszczęście.
– Ojciec myślał przez wiele dni – kontynuował Ikar – aż wymyślił, że powinniśmy wydostać się z labiryntu górą, jak ptaki. I zbudował nam skrzydła. Z wosku, do którego powtykał pióra.
– Tyle razy prosiłem Ikara – rozpłakał się starzec. – Tyle błagałem, przestrzegałem: „Nie leć wysoko do słońca, bo słońce roztopi wosk, spadniesz i się zabijesz”. Ale czy dzieci
chcą słuchać ojców?
– Słońce było takie piękne, takie ciekawe! – zawołał Ikar z zachwytem. – Tak bardzo chciałem zobaczyć je z bliska…
– I wiecie już, co się stało, prawda? – szlochał Dedal. – Wzbiliśmy się w górę i poczuliśmy się wolni. Wolni jak ptaki.
– I ja od razu poczułem – gorączkował się Ikar – że chcę dotknąć słońca.
– Wołałem do niego, aby nie leciał tak wysoko – usprawiedliwiał się Dedal.
I wtedy syn wtulił się w ojca.
– Nie słyszałem, ojcze – wyszeptał. – Słońce tego dnia było takie piękne.
– Szkoda, synku. – Dedal przytulił Ikara.
– No szkoda, ojcze – przyznał Ikar. – Ale byłem tak blisko słońca i nikt mi już tego nie odbierze.
Godzinę śródziemnomorską kupicie w popularnych księgarniach internetowych: