Ioana mieszka wraz z babcią, Anielą, w niewielkiej rumuńskiej wiosce. Dziewczyna ma polskie korzenie. Jej prababcia, Julia, dziedziczka majątku w Tworylnem w Bieszczadach, pod koniec II wojny światowej, ratując siebie i córkę, uciekła do dalekiej Rumunii. I choć Aniela Polski nie pamięta – wszak była zaledwie niemowlęciem, gdy opuszczała z matką ojczyznę – to obietnica dobrobytu w dalekim kraju towarzyszy jej przez całe życie. Wyobrażenie to Aniela zaszczepia także w Ioanie. Nic więc dziwnego, że dziewczyna, która w poszukiwaniu szczęścia wyrusza do Wielkiej Brytanii, decyduje się na krótki pobyt w Polsce. Gdy nadzieje na pracę w Anglii okazują się płonne, Ioana postanawia pozostać w Polsce. Nie wie jeszcze, z iloma trudnościami będzie musiała się zmierzyć, ale także ile dobrych chwil przyniesie jej los.
„Dwie twarze Ioany" to swoisty retelling baśni o Kopciuszku – pisze Magdalena Galiczek-Krempa w naszej redakcyjnej recenzji. Ale to także bardzo dopracowana pod względem językowym historia o poszukiwaniu własnej tożsamości i poruszająca historia obyczajowa. W ubiegłym tygodniu w naszym serwisie mieliście okazję przeczytać premierowy fragment powieści. Dziś czas na ciąg dalszy tej historii. Jeśli poczuliście się zaintrygowani, sięgnijcie po książkę Katarzyny Archimowicz.
„Niech już będzie i ten Sopot – pomyślała. – Przecież tu też jest morze…”
Podążała za większością pasażerów, którzy wraz z nią wysiedli na stacji. Przypuszczała, że są to turyści, zatem prawdopodobnie idą ku plaży i wodzie. I nie pomyliła się. Po niedługim marszu jej oczom ukazał się gwarny Monciak, który podobnie jak gdańska starówka oszałamiał hałasem i kolorowym tłumem. Idąc wciąż przed siebie, dotarła do bramek przy molo i srodze się rozczarowała, że musi zapłacić, by pójść dalej. Wobec mocnego postanowienia oszczędzania zrezygnowała ze spaceru po molo.
Postanowiła odwiedzić pobliskie budki z pamiątkami. Gabloty pełne bursztynów zachwyciły ją tak, że nie mogła się powstrzymać, aby nie przymierzyć kilku pierścionków i kolczyków. Idąc od straganu do straganu, zobaczyła zejście nad morze i natychmiast skorzystała z tej okazji. W środku upalnego dnia trudno było znaleźć pusty kawałek plaży. Dotarła do wody. Zdjęła buty i pozwoliła, by fale obmywały jej stopy, mocząc przy tym rąbek spódnicy. Nie było to wprawdzie Vadu, ale piasek, słońce i morze stanowiły maleńką namiastkę rodzinnych stron. I w tym momencie zrozumiała tę niczym nieuzasadnioną miłość Anieli do Tworylnego. Uwierzyła też w to, że można kochać kraj, z którego się wyjechało jako niemowlę. Wreszcie uwierzyła Anieli.
Po chwili wyszła z wody, rozejrzała się wokół i na chybił trafił ruszyła plażą na południe. Uznała, że dopóki w pobliżu są ludzie, dopóty wokół będą także przeróżne punkty świadczące usługi, głównie jadłodajnie. I się nie pomyliła. Szła od budki do budki, od straganu do straganu, od tawerny do smażalni ryb i w każdym z tych miejsc pytała o pracę. Choćby jednorazową, tylko na dziś lub jutro. Nie omijała nawet toalet, gotowa w nich sprzątać, ale wszędzie słyszała odmowę. Wreszcie pod wieczór dotarła plażą do Gdańska. Padała ze zmęczenia, głodu, pragnienia i ogólnego zniechęcenia. Jej organizm domagał się przede wszystkim dwóch rzeczy: snu i ciepłego posiłku. Weszła więc do najbliższej tawerny i usiadła przy oknie. Kelner podał jej kartę, ale gdy tylko przyjrzała się cenom, wstała i opuściła lokal. Nie były zbyt wysokie, właściwie mogła sobie pozwolić na obiad, tylko że nie wiedziała, ile jeszcze przed nią takich trudnych dni. Lepiej nie przejeść wszystkiego od razu, zwłaszcza że największy wydatek wciąż był jeszcze przed nią. Nawet się nie łudziła, że uda jej się znaleźć jakiś niedrogi nocleg.
Kilkaset metrów od tawerny dostrzegła budkę z jedzeniem, która serwowała fast foody. Obok niej ustawiono trzy plastikowe stoły pod wyblakłymi parasolami i kilkanaście krzeseł. Ioana spojrzała na menu zapisane kredą na czarnej tablicy i uznała, że zje tutaj. Zamówiła hot doga oraz wodę z miętą i cytryną. Zjadła ze smakiem, choć nie była to wyszukana uczta dla podniebienia. Jednak po całym dniu wędrówki smakowało to całkiem znośnie.
Nasyciwszy żołądek, poczuła kolejny przypływ zmęczenia i senności. Od kilkudziesięciu godzin nie spała i teraz marzyła jedynie o tym, by złożyć głowę na poduszce. Nawet dręczące myśli o poszukiwaniu pracy ustąpiły miejsca pragnieniu odpoczynku. Podniosła się ociężale z krzesła, wyrzuciła papierowe naczynia po posiłku i znów na chybił trafił ruszyła przed siebie. Wiedziała, że jest już w Gdańsku, ale nie miała pojęcia, w jakiej odległości od dworca, na którym zdeponowała swój bagaż.
Zeszła z plaży i przecięła park Reagana. Ciągnąc nogę za nogą, znalazła się na Przymorzu. Kluczyła podobnymi do siebie uliczkami, zgubiwszy się w nich kompletnie. Na ścianach wielu domów lub ogrodzeń wisiały tabliczki informujące o wynajmie pokoi. Miała ochotę wejść do pierwszej z brzegu posesji i wynająć cokolwiek, byle tylko już się położyć. Wykrzesała jednak z siebie jeszcze tyle sił, by odejść jak najdalej od morza. Znała prostą zasadę, że im bliżej atrakcji, tym drożej. Zatem szła, póty napotykała ogłoszenia o pokojach. Kiedy przestały się wreszcie pojawiać, zawróciła i podeszła pod dom, na którym widziała taki napis jako ostatni. Po całym dniu porażek odnalazła na koniec trochę szczęścia, bo trafiła na wolny pokój. Niestety, nie był tani. Wzięła go jednak bez wybrzydzania.
Zanim pozwoliła sobie na długo wyczekiwany odpoczynek, wyszła do najbliższego sklepu spożywczego po chleb, kilka plastrów wędliny i pomidora. Tak zaopatrzona wróciła do pokoju i rozsiadła się na kanapie. Czuła, że jeśli posiedzi tak jeszcze przez chwilę, to z pewnością uśnie. Wstała więc z ciężkim westchnieniem i poszła pod prysznic. Łazienkę miała do wyłącznej dyspozycji, czuła się więc całkiem komfortowo. Poza tym w pokoju były: mała lodówka, kuchenka gazowa i czajnik elektryczny.
Po umyciu się zrobiła szybkie pranie i mokre rzeczy wywiesiła przy otwartym oknie, mając nadzieję, że wyschną do rana. Sama tymczasem owinęła się w ręcznik, bo nie miała żadnego ubrania na zmianę, wszystkie rzeczy czekały na nią w dworcowej przechowalni.
Wyswobodziła się z ręcznika i naga wśliznęła się pod kołdrę. Usnęła niemal natychmiast.