Czy po miłość warto polecieć aż za ocean? „Najdalszy zakątek miłości" Agnieszki Graj

Data: 2023-11-20 14:20:01 | artykuł sponsorowany | Ten artykuł przeczytasz w 11 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Gdy Will wśród szalejącej śnieżycy stanął w drzwiach “najcichszego miejsca na ziemi”, nie spodziewał się, że w małym podhalańskim domu znajdzie nie tylko ciepłe schronienie i upragniony spokój, lecz także wyjątkową kobietę, która tak jak on pragnie uciec od bolesnych wspomnień. Mimo że na początku historia ich znajomości przypomina bajkę, los nie pozwala im zbyt długo cieszyć się wspólnym szczęściem. Wymarzone ponowne spotkanie, tym razem w słonecznej Kalifornii, zamiast stać się urokliwym happy endem tej niezwykłej opowieści, niespodziewanie rozpoczyna jej nowy i zaskakujący rozdział…

Najdalszy zakątek miłości Agnieszki Graj to porywająca, a jednocześnie subtelna, czuła i pełna namiętności opowieść o dwojgu zranionych ludziach, którzy odważyli się szukać szczęścia w najdalszym zakątku świata. Czy uda im się je odnaleźć?

Najdalszy zakątek miłości grafika promująca książkę

Do przeczytania książki zaprasza Wydawnictwo eSPe. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki Najdalszy zakątek miłości:

1.

SZEŚĆ MIESIĘCY WCZEŚNIEJ…

„Jestem szczęśliwa. Dogłębnie. Nie sądziłam, że życie podaruje mi tak wiele”, pomyślała Cecylia, wpatrując się w rozżarzone drewno iskrzące w kominku. Przymknęła oczy i swe myśli skierowała ku Dawidowi, mężczyźnie, w którym mogła zakochiwać się codziennie, o każdej porze dnia i nocy i to nie tylko ze względu na to, że był niesamowicie przystojny, ale także, a może przede wszystkim dlatego, że oprócz tej powierzchowności był także piękny wewnętrznie. Biło od niego cudowne ciepło. Był troskliwy, opiekuńczy i oddany. I był jej. Jedyny w całym rodzaju. A potem doszły jeszcze Basia i Agatka. Dwie malutkie duszyczki do kochania. Dwie iskierki, które postanowiły uszczęśliwić ją, przychodząc na świat niemal jednocześnie. Taki podwójny prezent, dwa w jednym, jak mawiał Dawid. Choć wzrastały w niej w tym samym czasie, każda z nich była inna i każdą kochała nad życie…

Starsza o całe trzy minuty Basia była wierną kopią jej męża. Niebieskooka brunetka o bujnej, kędzierzawej czuprynie. Odziedziczyła również jego charakter – tryskała energią i wszędzie było jej pełno. Agatka z kolei miała włosy w kolorze orzecha i jeszcze ciemniejsze oczy. Sprawiedliwość musiała zaznaczyć i w tym domu swoje miejsce. Agatka, jak mówili wszyscy, była w stu procentach podobna do mamy i tak samo jak ona była spokojna i cicha.

Cecylia doskonale pamiętała dzień ich narodzin. Uczucie, które towarzyszy narodzinom dziecka, zostaje z kobietą chyba do końca jej życia. Tego dnia łzy mieszały się z radosnym wymawianiem imion dziewczynek i dziękowaniem Bogu za cud ich życia.

– To pierwsza córeczka, a to druga – poinformowała ją położna podczas porodu. Jej serce uspokoiło się dopiero wtedy, gdy ułożono dzieci w jej ramionach, a ona poczuła wszystkimi zmysłami ich obecność: miękkość skóry, ciepło ciała, cudowny zapach… I usłyszała także, jak głośno potrafią płakać. Były takie małe i takie bezradne. Tego dnia jej serce otworzyło się na nową przygodę: macierzyństwo. Oczami wyobraźni wielokrotnie wybiegali z Dawidem w przyszłość, wyobrażając sobie, jak ich córki dorastają, kończą szkołę, studia i rozpoczynają dorosłe życie.

– Basia ze swoim temperamentem będzie świetnym adwokatem, a Agatka, z wrażliwością i zamiłowaniem do wszystkich żyjących stworzeń, z pewnością zostanie wspaniałym weterynarzem, który jako pierwszy w historii świata zajmie się leczeniem pająków, biedronek i innych żyjątek – mówił ze śmiechem Dawid. Na co oczywiście, jako szalenie zakochana w muzyce, Cecylia nigdy nie mogła się zgodzić, kwitowała więc krótko:

– Z ich zamiłowaniem do tańca na pewno będą baletnicami. Chciałabym, by pokochały muzykę tak jak my.

Przekomarzali się, choć oboje doskonale wiedzieli, że tak naprawdę jedynym ich pragnieniem jest to, aby każda z córek znalazła swoją własną drogę życia, która doprowadzi je do pełni szczęścia.

Nieporadne niemowlaki w mgnieniu oka skończyły trzy latka. Można rzec, że stały się wówczas dwoma dorosłymi pannicami, samodzielnie przebierającymi się w piżamki, potrafiącymi umyć zęby i z całą zadziornością upierającymi się, że są duże, bo umieją już liczyć do pięciu. Cecylii trudno było się pogodzić z upływającym czasem i gdy tylko okazało się, że od września mogą zacząć przygodę z przedszkolem, serce jej się łamało i łza kręciła w oku. Wiedziała, że prędzej czy później musi wrócić do pracy. Wiedziała też, że dziewczynkom przyda się wyposażenie w umiejętności społeczne inne niż te, z którymi mają do czynienia w domu. To na przyszłość, rzecz jasna, ale kiedyś trzeba zacząć edukację. Szkoda, że babcia Cecylii nie doczekała tej chwili. Dała jej jednak coś, co teraz owocuje – miłość. Miłość, którą może mnożyć bez końca.

Kochała i była kochana. W najśmielszych snach o tym nie śniła. Śmiała się pełnią duszy. Była szczęśliwa.

Dawid to złoty człowiek – „dar z nieba”, jak go określała jej babcia. Był wszystkim, czego Cecylia potrzebowała. Był jej powietrzem, jej opoką, jej ostoją. Był z nią, kochał ją i pragnął, by każdego dnia odnajdywała radość. Był niesamowity i za tę jego niesamowitość Cecylia kochała go każdego dnia coraz mocniej.

Ostatnie Boże Narodzenie przeleżeli w łóżkach. Każdy w swoim, bo oczywiście nie można było złapać jednej choroby. Dziewczynki, nie wiadomo skąd podłapały ospę, Dawid przytargał z pracy anginę i leżał z czterdziestostopniową gorączką, a Cecylia miała grypę. Ledwo co zmusiła się do spakowania prezentów – i to tylko dla dziewczynek. Gdyby nie one, chętnie przeleżałaby czas do Nowego Roku. Upichciła barszcz, a właściwie odgrzała barszczopodobne coś z kartonu. Usmażyła paluszki rybne i ugotowała ziemniaki. Otworzyła plastikowy pojemnik surówki z kiszonej kapusty i przerzuciła do szklanej miseczki – to wszystko na co ją było stać w tamte święta. Śmiechu warte. Ona, która co roku z babcią kisiła kapustę, lepiła uszka i piekła pierniki, by święta były jedyne w swoim rodzaju, poszła na taką łatwiznę! Dziewczynki na szczęście mało z tego zapamiętały, miały wtedy po dwa latka. Dla nich najważniejsze były prezenty, a tych oczywiście nie zabrakło. Pamięta pisk i śmiech przy ich odpakowywaniu. Można więc zatem przyjąć, że z punktu widzenia dzieci święta w ubiegłym roku zostały zaliczone.

Tym razem jednak będzie inaczej. Te święta będą wyjątkowe i jedyne w swoim rodzaju. Będzie już tak co roku. Ciasto na pierniki leżało zarobione od dwóch tygodni. Dziewczynki skakały z zachwytu, gdy razem z tatą mieszali składniki, a zapach roznosił się po całym Krakowie. Może trochę w tym przesady, ale na pewno w ich kamienicy było go czuć dość mocno. Jak co roku na święta mieli pojechać na wieś, do Cichego. Trzy lata temu kupili tam mały domek. To był pomysł Dawida.

Zainwestowali trochę pieniędzy ze sprzedaży mieszkania babci i dobrali trochę kredytu. Wszystko dla dziewczynek, by z dzieciństwa miały też jakieś inne wspomnienia niż huczny jarmark na przeludnionych ulicach Krakowa. Choć Kraków był piękny i kochali go tak, jak tylko można kochać miasto swego pochodzenia, to jednak bywało tu tłoczno. Ciche było naprawdę ciche. W otoczeniu gór, lasów i dolin dziewczynki miały prawdziwy raj na ziemi. Kiedyś, jak podrosną, będą szosować po zimowych stokach, a latem wędrować po górach i zdobywać te wszystkie szczyty, które otaczały ich maleńki domek. Na razie chodzili po dolinkach i podziwiali piękno przyrody, który roztaczało się dookoła. Niewątpliwie domek w Cichem był też ich inwestycją. W ciągu roku, kiedy dziewczynki chodziły do przedszkola, a oni pracowali pełną parą, podnajmowali go tym, którzy pragnęli ukojenia, ciszy i spokoju. Dawid założył stronę internetową, przez którą ludzie mogli dotrzeć do ich odizolowanego od świata raju. W ubiegłym roku dodał na stronie informacje w języku angielskim i trzeba przyznać, że był to strzał w dziesiątkę. Pustkowo – bo tak je właśnie nazwali przez cały rok cieszyło się popularnością. Gościli ludzi, którzy wybierali ich domek, by choć na chwilę uciec od świata. W Cichem mogli zatopić się w naturze. Tu w nocy słychać było pohukiwanie sów, na łąkach pasły się sarny, a w ogrodzie zadomowiły się jeże. Kameralna, drewniana chatka, ciepło kominka, szemrzący strumyczek i cudny ogród, a do tego kompletny brak sąsiadów w promieniu pięciu kilometrów – to przyciągało wielu klientów pragnących uciec od gwarnych miast.

Czemu akurat Ciche? Gdy tam zajechali, urzekł ich wszechobecny spokój. I od razu, od pierwszego wejrzenia wiedzieli, że to jest to, czego szukają. Domek był malutki, cały zbudowany z drewna, jak większość górskich domów. Miał śliczne obejście i zadbany ogródek, który zewsząd otaczały las i łąki. Prowadziła do niego długa, kręta, polna droga. Babcia Cecylii powiedziałaby, że kupili dom na końcu świata. I w zasadzie wcale by się nie pomyliła. Przez niewielki ganek wchodziło się wprost do małego saloniku, który był połączony z jeszcze mniejszą kuchnią. W salonie, w centralnym punkcie, stał kominek. Ciepło jego ogniska i trzask palonego drewna złapały ich za serca natychmiast. I nawet jeśli wcześniej mieliby choć cień wątpliwości, czy go kupić, blask ognia w tym wnętrzu sprawił, że te znikłyby na zawsze. Ale oni od początku wiedzieli, że ta chatka to spełnienie ich marzeń. W salonie było miejsce na niewielki stół, najwyżej na sześć osób, oraz wygodną kanapę i fotel.

– Dawid, koniecznie bujany! – wykrzyknęła Cecylia. – O, tutaj, zobacz! – Wskazała ręką, gdy podbiegła do okna.

– Ale w czerwoną kratę – odrzekł, a ona spojrzała na niego i zmarszczyła z niedowierzaniem brwi. Musiała mieć naprawdę dziwną minę, bo jej mąż zaraz wybuchł śmiechem. Cały Dawid.

Zanim dokonali transakcji, Celka już widziała go wylegującego się na kanapie z dziewczynkami na głowie. Przez okna salonu widać było niewielką polanę otoczoną małym zagajnikiem. Widok z kuchennego okna sprawił, że zaparło jej dech w piersiach. Z tej strony granicą ich działki był najprawdziwszy na świecie potoczek. Przez niego pokochali to miejsce jeszcze bardziej. Z salonu na górę wiodły drewniane schody, które prowadziły do wąskiego korytarza i dalej, do dwóch niewielkich rozmiarów pokojów oraz dość małej łazienki, ale za to z oknem na ogród. Każda z sypialni raczyła ich pięknem krajobrazów roztaczających się za oknami. Dziewczynki mogły podziwiać rozciągający się las, zza którego tajemniczo wychylały się Tatry, oni natomiast mieli ów szemrzący potoczek. Gdyby tak mogli zamieszkać tu od razu i na zawsze! Realia były jednak inne. Ich praca i edukacja dziewczynek, a szczególnie to drugie, uniemożliwiały zamieszkanie w tak odludnym miejscu, przynajmniej na razie. Kilka dobrych lat będą musieli jeszcze przeżyć w Krakowie, za to wakacje i święta planowali spędzać w Cichem. Na razie to musi wystarczyć. Ale już oczyma wyobraźni Cecylia widziała siebie i Dawida jako staruszków otoczonych w Pustkowie gromadką rozchichotanych wnuków. Widziała, jak biegają, kursując między domem a ogrodem. Widziała, jak zimą, małymi rączkami lepią nieudolnie bałwany i rzucają się śnieżkami. Widziała, jak latem dziewczynki plotą wianki, a chłopcy grają z dziadkiem w piłkę. Widziała, jak całą gromadą chodzą po dolinach i wdychają powietrze pełne wolności. Bo ona czuła się tu wolna i niczym nieograniczona. Czuła się tu po prostu szczęśliwa.

Książkę Najdalszy zakątek miłości kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Najdalszy zakątek miłości
Agnieszka Graj1
Okładka książki - Najdalszy zakątek miłości

Czy po miłość warto polecieć aż za ocean? Gdy Will wśród szalejącej śnieżycy stanął w drzwiach “najcichszego miejsca na ziemi”, nie spodziewał...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje