Co nam po bohaterach? „Śmierć warta zachodu"

Data: 2020-11-05 14:41:04 | Ten artykuł przeczytasz w 6 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Tematem zbioru reportaży, wywiadów i esejów pióra wybitnych polskich autorów, zatytułowanego Śmierć warta zachodu, jest służba, służba dla kraju, służba dla drugiego człowieka. Służba żołnierza na misji, policjanta antyterrorysty, strażaka, ratownika medycznego. Służba i wszystko co się z nią wiąże – honor, odwaga, odpowiedzialność, strach, samotność, ordery, wdzięczność ale nierzadko także osierocone dzieci, rodziny, smutek, trauma, żałoba... Śmierć dzisiaj, tu i teraz. Ta rzekomo słodka i godna, wyjątkowa, bo ,,za ojczyznę", w obronie wspólnoty, w imię wyższego celu. Śmierć godna pozazdroszczenia. Czy jednak aby na pewno?

Obrazek w treści Co nam po bohaterach? „Śmierć warta zachodu" [jpg]

Jak to jest, kiedy – choćby w najbardziej szczytnym celu – giną najbliższe nam osoby? Albo kiedy ideał poświęcenia zderza się z bólem, banalnością, absurdem życia tych, którzy tego daru śmierci musieli być świadkiem?

To trudne pytania dla nas wszystkich. Jak przyjmujemy ten dar my, żyjący w pragmatycznych, pełnych zadowolenia z siebie czasów, w których kalectwo czy zgon to tematy wstydliwe i niemodne? Tradycyjny szacunek wobec śmierci w imię ideału to przecież tylko oficjalna strona medalu. Prawda bywa mniej oczywista.

Autorzy, wśród których są najbardziej znani polscy reporterzy i pisarze, szukają odpowiedzi na najtrudniejsze pytanie życia, mając za punkt wyjścia prawdziwe historie podopiecznych Fundacji Dorastaj z Nami. Uzupełnieniem poszczególnych relacji są przejmujące fotogramy Maksymiliana Rigamonti.

Do lektury książki Śmierć warta zachodu zaprasza Wydawnictwo Bellona. Dziś w naszym serwisie możecie przeczytać premierowy fragment publikacji: 

Pozdrowienia z morza

Cezary Łazarewicz

Piasek jest żółty, woda błękitna, niebo turkusowe. Stoją boso na brzegu, fale obmywają im stopy. On ma przewieszony przez ramię czerwony plecak, ona czarne okulary i zawieszony na szyi aparat fotograficzny. Przed nimi dziewczynka z warkoczem, trzymająca w ręce sandały. To ich ośmioletnia córka Małgosia. Brakuje czternastoletniego Mateusza, który jest na obozie żeglarskim.

Ona ma na imię Mirela. On – Marek, i jest tu najważniejszy, bo to jego ostatnie zdjęcie. Ma na nim przyklejony do twarzy lekko drwiący, szyderczy uśmieszek, taki sam jak na nagrobku w Mokrzeszowie. W niedzielę dziewiętnastego lipca 2015 roku wysyła zdjęcie na telefon przyjacielowi z pracy i podpisuje je: „Pozdrowienia z morza”.

Na tę dziwną pomyłkę zwracam uwagę dopiero później i aż skóra mi cierpnie – mówi dziś Jacek Jedyńczuk.

* * *

Marek Dziakowicz ma wtedy trzydzieści dziewięć lat. Czterdziestych urodzin w grudniu już nie doczeka. Pochodzi z Mokrzeszowa, wsi leżącej między Wałbrzychem a Świdnicą. Jest wychuchanym, ostatnim dzieckiem w rodzinie.

– Ja wyprowadzam się z domu, gdy on ma cztery lata, a jest jeszcze dwóch starszych braci Stanisław i Ryszard i siostra Elżbieta – wspomina Roman, szesnaście lat starszy od Marka.

Gdy więc Marek kończy zawodówkę i technikum mechaniczne dla pracujących w Świebodzicach, Roman patrzy już na to z oddali. A gdy trafia w Kłodzku do Straży Granicznej, namawia go, by został tam na stałe.

– Nie chciał, bo coś mu tam nie pasowało – mówi Roman.

Wrócił do domu, pracował w lokalnej fabryce w Świebodzicach, gdy po sąsiedzku obok rodziców dom kupili Sancikowie. Poznał wtedy ich córkę Mirelę. Po ślubie teść, emerytowany policjant, namówił go do pracy w policji.

Ma dwadzieścia pięć lat, gdy w maju 2001 roku zostaje kursantem sekcji prewencji Pierwszego Komisariatu Policji w Wałbrzychu przy ulicy Wrocławskiej 69.

Sympatyczny, komunikatywny, jak czegoś nie wie, to pyta. Tak zapamiętał go z tych początków kilka lat starszy Jacek Jedyńczuk, pracujący wtedy w patrolówce. Parę razy mają wspólne służby, czyli biegają za narkomanami, złodziejami, łagodzą domowe awantury i bijatyki. Raczej mijają się w pracy, niż blisko współpracują. Trafiają na siebie kilka lat później, gdy Jedyńczuk zostaje dzielnicowym. Pokoje dzielnicowych z Lubiechowa, ze Szczawienka, ze Starego i z Nowego Julianowa są na parterze. Obaj przydzieleni zostają do Piaskowej Góry – największego wałbrzyskiego blokowiska. Dostają gabinet numer osiem, naprzeciwko dyżurki. Dwa wielkie okna, z których widać osiedlowe garaże, i wspólna szafa pancerna. Sami go później wyremontują, kupią rolety, biurka i komputery. Przez następne lata siedzą biurko w biurko, bokiem do drzwi, naprzeciwko siebie.

Ranna zmiana zaczyna się o szóstej. Odprawa z naczelnikami, wyznaczanie zadań do wykonania, dyslokacja służby, jakieś dodatkowe wytyczne. Potem godzina, półtorej pracy za biurkiem: czytanie listów, odpisywanie na nie, wypełnianie formularzy, raportowanie. On tej pracy nie lubi, lepiej czuje się w terenie.

– Bo dzielnicowy to facet, który chodzi do ludzi, puka do mieszkań, pyta, w czym może pomóc, rozwiązuje problemy, przynosi dobre i złe wiadomości – mówi Jedyńczuk. A że mają rejony obok siebie, to ciągle są razem. Razem roznoszą listy z prokuratur i sądów, patrolują ulice, chodzą na zatrzymania i przekazują informacje o samobójstwach i śmierciach w wypadkach.

On uważał, że ma zrobić swoje: zatrzymać i dopilnować, by nic się złego nie stało. Zawsze grzeczny, uśmiechnięty, uczynny. Rzadko podnosił głos. By go zezłościć, trzeba go było czołgiem najechać. Jego zdaniem od wymierzania kar jest prokurator i sąd, a nie policjant. Jest więc lubiany w dzielnicy i budzi szacunek.

I nie zamykają mu się usta. Ciągle gada. Ja też. I zawsze mamy jakiś temat do rozmowy: wycieczki w góry, motory, rodzina, wakacje. Świetnie się dogadujemy, więc prosimy przełożonych, żeby nam tak układali grafik, byśmy mogli razem pracować. Razem jeździmy do pracy i razem wracamy, a w weekendy spotykamy się całymi rodzinami. Wycieczki, grille, urodziny, imieniny, wspólne wyjazdy. I tak minęło nam osiem lat.

Tylko ostatniego spotkania nie może sobie przypomnieć.

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Śmierć warta zachodu. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych:

REKLAMA

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Śmierć warta zachodu
praca zbiorowa0
Okładka książki - Śmierć warta zachodu

Tematem tego zbioru reportaży, wywiadów i esejów pióra wybitnych polskich autorów jest służba, służba dla kraju, służba dla drugiego człowieka. Służba...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Reklamy
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje