Nagrodzona Pulitzerem, wybitna biografia ojca bomby atomowej.
Po zrzuceniu przez Amerykanów bomby atomowej na Hiroszimę, Robert Oppenheimer okrzyknięty został najsłynniejszym naukowcem swego pokolenia. Dla wielu stał się także współczesnym ucieleśnieniem mitu o Prometeuszu, człowiekiem zmagającym się z konsekwencjami postępu naukowego, do którego przyłożył rękę.
Pierwsza połowa XX wieku była złotym okresem fizyki teoretycznej, jednak obserwując w praktyce konsekwencje własnych odkryć, Oppenheimer stanowczo sprzeciwił się dalszemu rozwojowi broni atomowej, w szczególności bomby wodorowej. Krytykował plany sił powietrznych dotyczące potencjalnego przeprowadzenia niewyobrażalnie niebezpiecznej dla ludzkości wojny nuklearnej.
Książka dogłębnie przedstawia życie i czasy Roberta Oppenheimera, ujawniając wiele zdumiewających i bezprecedensowych szczegółów, intryg i napięć. To portret genialnego i ambitnego, a zarazem złożonego i pełnego wad człowieka, który na zawsze zmienił świat.
Już wkrótce premiera filmu Oppenheimer w reżyserii Christophera Nolana. W rolach głównych wystąpią m.in. Cillian Murphy, Robert Downey Jr., Matt Damon i Emily Blunt. Do lektury książki zaprasza Wydawnictwo Replika. Dziś na naszych łamach przeczytać możecie premierowy fragment publikacji:
ROZDZIAŁ PIĘTNASTY
„Zrobił się bardzo patriotyczny”
„Rosłem, kiedy byłem razem z Oppenheimerem […], stawałem się podobny do niego ,po prostu go uwielbiałem."
ROBERT WILSON
Robert zaczynał nowe życie. Jako dyrektor laboratorium wojskowego, które miało zebrać wyniki wszystkich prac prowadzonych przez rozrzucone szeroko po kraju ośrodki biorące udział w Projekcie Manhattan i szybko przetworzyć je w nadającą się do użycia broń atomową, nagle znalazł w sobie zupełnie nowe umiejętności, rozwiązywał problemy, jakie dotychczas nie przychodziły mu do głowy, wprowadzał styl pracy całkowicie różny od dotychczasowego oraz uczył się postaw i sposobów zachowania (takich jak na przykład zachowywanie tajemnicy) zupełnie obcych jego doświadczeniu.
Nie jest przesadą stwierdzenie, że w wieku 39 lat Oppenheimer musiał w poważnym stopniu przebudować swoją osobowość, a nawet sposób myślenia, i to w bardzo krótkim czasie. Każdy element jego pracy wymagał pośpiechu. Bardzo niewiele spraw, które miał załatwić, można było załatwić do końca w tak krótkim terminie, a jedną z nich była przemiana samego Oppenheimera. To, że terminy te zostały przekroczone bardzo nieznacznie, świadczy o jego sile woli i zaangażowaniu.
Robert bardzo często marzył o tym, by połączyć swoją pasję do fizyki z umiłowaniem gór i odludzi Nowego Meksyku. Teraz dostał taką szansę.
16 listopada 1942 roku on i Edwin McMillan, fizyk z Berkeley, w towarzystwie oficera wojsk lądowych majora Johna H. Dudleya, udali się do Jemez Springs, głębokiego wąwozu długości 65 kilometrów, leżącego na północny zachód od Santa Fe. Po zwiedzeniu dziesiątków miejsc na amerykańskim Południowym Zachodzie jako odpowiednią lokalizację dla nowego laboratorium wojskowego Dudley wybrał wreszcie Jemez Springs. Oppenheimer pamiętał to miejsce ze swych konnych wycieczek jako „urocze i odpowiednie pod każdym względem”. Kiedy jednak znaleźli się w Jemez Springs, Robert i McMillan zaczęli spierać się z Dudleyem, że skrawek ziemi na dnie wąwozu jest zbyt wąski, by pomieścić całe miasto, jakie zamierzali wybudować.
Oppenheimer skarżył się, że nie będzie miał pięknego widoku na góry, a strome zbocza uniemożliwiają ogrodzenie tego miejsca. „Kłóciliśmy się, kiedy nagle zjawił się generał Groves”, wspominał McMillan. Groves tylko raz spojrzał na wybrany teren i powiedział „Nie nadaje się”. Następnie zwrócił się do Oppenheimera i zapytał go, czy jest w pobliżu inne, lepsze miejsce. „Oppie zaproponował Los Alamos, tak jakby był to zupełnie nowy pomysł”.
„Jeśli pojedziemy w górę wąwozu – powiedział generałowi – znajdziemy się na szczycie płaskowyżu. Jest tam szkoła dla chłopców. To może być dobre miejsce”. Mężczyźni niechętnie wgramolili się z powrotem do samochodów, ruszyli na północny zachód i pokonali około 50 kilometrów pokrytego lawą płaskowyżu nazywanego Pajarito. Było już późne popołudnie, gdy dotarli do szkoły w Los Alamos. Mimo że padał lekki śnieg, zobaczyli grupę uczniów biegających na boisku w szortach. Szkolna działka o powierzchni 320 hektarów obejmowała „Wielki Dom” – główny budynek szkolny, Fuller Lodge – piękny dwór zbudowany w 1928 roku z 800 ogromnych sekwojowych bali, skromną bursę szkolną oraz kilka innych, mniejszych budynków. Za dworem znajdował się staw, na którym chłopcy jeździli w zimie na łyżwach, zaś w lecie pływali kajakami. Szkoła znajdowała się na wysokości 2200 metrów, na granicy lasu, Z lewej strony, na wysokość 4000 metrów wznosiły się ośnieżone szczyty gór Jemez. Patrząc na wschód z przestronnej werandy Fuller Lodge, można było zobaczyć siedemdziesięciokilometrowy odcinek doliny Rio Grande, a także ulubiony łańcuch górski Oppenheimera Sangre de Cristo, osiągający wysokość 3960 metrów. Podobno Groves przyjrzał się okolicy i stwierdził niespodziewanie: „To jest to”.
W ciągu dwóch dni armia rozpoczęła papierkową robotę konieczną do kupienia szkoły, a cztery dni później, po krótkiej podróży do Waszyngtonu, Oppenheimer wrócił z McMillanem i Ernestem Lawrence’em, by zapoznać się z tym, co nazwano Punktem Y. Odziany w kowbojskie buty Oppie oprowadził Lawrence’a po budynkach szkoły. Ze względów bezpieczeństwa przedstawili się nieprawdziwymi nazwiskami. Jednak rozpoznał ich uczeń z Los Alamos, Sterling Colgate. „Nagle zrozumieliśmy, że dotarła do nas wojna – wspominał. – Pojawili się ci dwaj, pan Smith i pan Johns. Jeden nosił kapelusz szerokoskrzydły, a drugi normalny, i przechadzali się wokół tak, jakby byli właścicielami tego miejsca”. Colgate był uczniem ostatniej klasy i fotografie Lawrence’a oraz Oppenheimera widział w podręczniku fizyki. Niedługo potem na teren szkoły wdarła się horda buldożerów i robotników budowlanych.
Oppenheimer oczywiście doskonale znał Los Alamos, bowiem w odległości 65 kilometrów od niego znajdowało się Perro Caliente, gdzie można było dotrzeć konno, jadąc przez płaskowyż. W czasie wakacji Robert i jego brat nie raz przemierzali wierzchem góry Jemez.
Oppenheimer miał to, czego pragnął – piękny widok na góry Sangre de Cisto, zaś generał Groves odosobnione miejsce, połączone ze światem jedynie krętą, żwirową drogą i linią telefoniczną. W ciągu następnych trzech miesięcy zbudowano proste baraki pokryte blachą lub dachówką, a także podobne budynki przeznaczone na laboratoria chemiczne i fizyczne. Wszystkie pomalowano na zielony, wojskowy kolor.
Oppenheimer nie przejmował się chaosem, jaki sprowadził na Los Alamos, jednak wiele lat później wyznał: „Jestem odpowiedzialny za zniszczenie tego pięknego miejsca”. Zajęty zatrudnianiem uczonych potrzebnych do realizacji projektu, nie miał czasu na zajęcia administracyjne związane z budową małego miasteczka. John Manley, fizyk doświadczalny, miał w kwestii tej lokalizacji duże wątpliwości. Manley przybył do Los Alamos prosto z Chicago, gdzie 2 grudnia 1942 roku emigrant z Włoch, fizyk Enrico Fermi, przeprowadził pierwszą na świecie kontrolowaną jądrową reakcję łańcuchową. Chicago było wielkim miastem z doskonałym uniwersytetem i najlepszymi bibliotekami, w którym nie brakowało doświadczonych mechaników, dmuchaczy szkła, inżynierów i innych specjalistów. W Los Alamos nie było nic. „Próbowaliśmy zbudować laboratorium na odludziach Nowego Meksyku, bez żadnego wyposażenia, nie mając nic poza biblioteką Horatio Algera i książkami czytanymi przez chłopców ze szkoły oraz jukami, których chłopcy używali podczas jazdy konno. Żadna z tych rzeczy nie była przydatna przy budowaniu akceleratorów wytwarzających neutrony”, napisał Manley. Sądził, że choć Oppenheimer był fizykiem teoretycznym, powinien rozumieć, że „fizyka doświadczalna to w 90 proc. grzebanie w żelastwie”. On sam nigdy nie zgodziłby się na ulokowanie laboratorium w takim miejscu.
Kwestie zaopatrzenia były niezwykle skomplikowane. Oppenheimer i pierwsza grupa fizyków planowali, że pojawią się w Los Alamos w połowie marca 1943 roku. Robert zapewniał Hansa Bethego, że będą tam już jakieś warunki do życia, czym miał zająć się specjalista od organizacji. Miały być gotowe mieszkania dla uczonych oraz domy dla rodzin z jedną, dwiema lub trzema sypialniami. Planowano, że kwatery będą umeblowane i zelektryfikowane, jednak ze względu na zachowanie tajemnicy nie mogło być w nich telefonów. W kuchniach miały być piece opalane drewnem i bojlery do ciepłej wody, kominki i lodówki, a wszelkie ciężkie prace domowe będą wykonywać służący. Planowano zorganizowanie szkoły dla dzieci, biblioteki, pralni, szpitala i zakładu oczyszczania. Przewidywano, że rolę sklepu spożywczego i punktu zamówień sprzedaży wysyłkowej będzie pełnić poczta wojskowa. Oficer do spraw kultury miał organizować regularne projekcje filmowe i piesze wycieczki w pobliskie góry. Oppie przyrzekł też, że będzie kantyna z piwem, coca-colą i lekkimi daniami, stołówka dla samotnych pracowników oraz kawiarnia, gdzie pary małżeńskie mogłyby wieczorami przychodzić na kolacje. (…)
W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Oppenheimer. Publikację kupicie w popularnych księgarniach internetowych: