Anielska cierpliwość też ma swoje granice. „Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B." Małgorzaty Kursy

Data: 2022-11-04 15:17:06 | Ten artykuł przeczytasz w 7 min. Autor: Piotr Piekarski
udostępnij Tweet

Jakub Pastuszko, właściciel małej firmy w niewielkim miasteczku, na skutek przykrych okoliczności trafia do Zaświatu. Kiedy dowiaduje się, że został zamordowany, ucieka na Ziemię, by odnaleźć swojego zabójcę. W kręgu podejrzanych znajdują się wszyscy najbliżsi Pastuszki.

W pościg za uciekinierem wyrusza barwna ekipa z Zaświatu: Maurycy młody urzędnik Poczekalni, który świat żywych opuścił w latach dziewięćdziesiątych, Szóstka anioł stróż w typie osiłka, oraz archanioł Michał, który przy okazji wizyty chce zobaczyć, jak wygląda obecna rzeczywistość żywych na Ziemi.

Czy uda im się dopaść podopiecznego i sprowadzić go do Zaświatu? Czy Kuba znajdzie odpowiedź na pytanie, kto i dlaczego go zabił? I czego dzięki tej przygodzie dowie się o sobie?

Oto niebiański tercet pościgowy w akcji! Przekonaj się, że nawet anielska cierpliwość ma swoje granice!

Obrazek w treści Anielska cierpliwość też ma swoje granice. „Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B." Małgorzaty Kursy [jpg]

Do lektury powieści Małgorzaty J. Kursy Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B zaprasza Wydawnictwo Lira. Dziś na naszych łamach przeczytacie premierowy fragment książki: 

Zaświat

W tunelach trwał nieustanny ruch. Kule światła i pojedyncze ludzkie sylwetki przesuwały się bezgłośnie, a Opiekunowie sprawnie kierowali je w odpowiednią stronę. Petrus stał tu właściwie tylko dlatego, że od wieków uważał to za swój obowiązek. Obowiązek, którym obarczył go Pan B, czyli Boss. Przez te wieki Petrus sam zdążył zrozumieć, jak ważny jest dla przybyszów jego wygląd. I choć bywały chwile, kiedy miał ochotę zmienić image na bardziej współczesny, wciąż witał śmiertelników w tym samym stroju, by nie dokładać im dodatkowego stresu. Już samo przejście do Zaświatu było dla wielu wystarczającą traumą.

Petrus wygładził fałdy śnieżnobiałej szaty, poprawił opasujący go w talii sznur, do którego przymocowany był pęk kluczy (nigdy ich nie używał) i pogładził długą siwą brodę. Wiedział, że wygląda jak dobrotliwy starzec, ale zdążył się już z tym pogodzić. Tak go sobie wyobrażali śmiertelnicy i ten znajomy obraz koił zwykle ich pierwszy lęk.

Ruch w tunelach nie zamierał nawet na chwilę i Petrus westchnął. Od dwóch lat z powodu wirusa do Zaświatu trafiały takie tłumy, że Opiekunowie mieli pełne ręce roboty przy ich segregacji.

Petrus z żalem pomyślał, że kiedyś to wszystko było prostsze. Śmiertelnicy nadawali Panu B różne imiona, ale kiedy już stawali przed jedną z bram Zaświatu, nie pyskowali, nie domagali się specjalnego traktowania. Docierało do nich, że ich ostateczne lokum zależy od bagażu, jaki ze sobą przynieśli, bo tu się nie negocjuje. A teraz?

Petrusowa broda zatrzęsła się z irytacji, kiedy przypomniał sobie te karczemne awantury, jakie niektórzy przybysze urządzali…

—Wyluzuj, staruszku. Kiedyś też tacy byli…

Rozeźlony Petrus odwrócił się gwałtownie i tuż obok siebie zobaczył uśmiechniętego Michała wspartego na mieczu.

— Znowu podsłuchujesz cudze myśli? — Obrzucił archanioła potępiającym spojrzeniem. — I nie, kiedyś tacy nie byli. Kiedy docierało do nich, dokąd trafili, drżeli ze strachu przed wyrokiem Bossa. I pokornie go przyjmowali.

— Może nie byli tak pyskaci jak teraz — zgodził się Michał — ale sumienia mieli tak samo paskudne.

Już zapomniałeś, jak w imię Pana B wyżynali się wzajemnie? Nieważne, jak go nazywano. Ważne, że gwarantował świetne alibi. Choć w rzeczywistości zawsze chodziło im o władzę i pieniądze. — Wzruszył ramionami, a jego ogromne skrzydła zafalowały. — Czasy się zmieniły, Petrusie. My też musimy być bardziej elastyczni.

— Wiem. — Siwobrody starzec znowu westchnął. — Dlatego Boss stworzył Poczekalnię. Trafia do nas coraz więcej śmiertelników, którzy tak są przywiązani do swoich ziemskich spraw, że nawet Opiekunowie nie dają sobie z nimi rady.

— A Poczekalnia? — zainteresował się Michał. Z tego, co słyszałem, Debora ma niezłe wyniki, ale reszta… — Potrząsnął ciemnymi puklami.

— Na początku rzeczywiście było trudno przyznał Petrus. — Sytuacja się poprawiła, kiedy zrobiliśmy reorganizację. Każde wyznanie obsługują odpowiednio przeszkoleni urzędnicy. Opiekun tylko wypełnia ankietę, a komputer kieruje go wraz z podopiecznym do wybranego pokoju…

— Komputer? — Michał zakołysał skrzydłami z podziwu. — I to działa?

— Jeszcze jak! — pochwalił się Petrus. — Jakiś czas temu trafił do nas młody informatyk. Nie bardzo rozumiał, co się stało, domagał się powiadomienia klienta, że się spóźni i w ogóle… no, narobił trochę zamieszania… Więc skierowaliśmy go do Poczekalni i… Kiedy wreszcie dotarło do niego, że na powrót nie ma co liczyć, postanowił swoje ziemskie umiejętności wykorzystać dla naszych potrzeb. Teraz mamy tam fachowców nie tylko różnych wyznań, ale i w różnym wieku. Najstarszych sędziów przenieśliśmy do starozakonnych, tylko Debora została u nas, bo ma wyjątkowo kojący głos. Tu przyjmujemy wyłącznie chrześcijan, a dzięki tym zmianom kłopotliwi śmiertelnicy szybciej się aklimatyzują… Czasem się zastanawiam, czy przy innych bramach też mają tyle problemów. — W kieszeni śnieżnobiałej szaty coś zapiszczało i Petrus pośpiesznie wyjął z niej małe pudełko. Wcisnął guzik i wyrecytował bez tchu: — Tu Petrus. O co chodzi?

— Jakub Pastuszko, lat trzydzieści sześć, śmierć gwałtowna w wyniku zabójstwa — oznajmił nieco znękany głos. — Miejsce zgonu: szpital. Aura wciąż bardzo intensywna, umysłowo splątany. Musiałem go uśpić do transportu, bo wisiał nad łóżkiem jak przyspawany do miejsca…

— To skąd masz pewność, że nie dostał drugiej szansy? — przerwał z napięciem Petrus.

— Bo był już oddzielony od ciała. Gdyby go chcieli zawrócić, trafilibyśmy na zaporę, a przeszliśmy bez problemu — odparł głos i niecierpliwie zapytał: Co mam z nim zro… Szybciej, bo już odzyskuje świadomość! Zaraz zacznie się zastanawiać, gdzie jest i… To histeryk! Znam go jak zły szeląg!

— Poczekalnia! — zdecydował Petrus bez namysłu. — Posadź go tam i nie zostawiaj samego! Wypełnij ankietę i wrzuć do podajnika. Debora was wywoła.

— Mam nadzieję, że szybko — mruknął głos i zamilkł.

Petrus schował pudełko w czeluściach obfitej szaty, a Michał z podziwem pokręcił głową i spojrzał z nostalgią na swój lśniący miecz.

— Sporo macie tych nowości — zauważył z zazdrością. — Ten informatyk… Gdzie go można znaleźć?

— Tuż obok Poczekalni jest taki niewielki domek — powiedział Petrus. — Tam pracuje Daniel. W pokoju pełnym komputerów. Podobno przez cały czas ulepsza… nie pamiętam, jak to się nazywa — zakłopotał się nieco. — No, robi coś, co ma usprawnić pracę urzędników Poczekalni.

— W takim razie zajrzę do niego. Bardzo jestem ciekawy, jak to wygląda — oświadczył Michał i wymachując olbrzymim mieczem jak laską, ruszył ku budynkowi zwieńczonemu świetlistą kopułą.

— Uważaj z tym mieczem! — krzyknął za nim Petrus. — Tam w środku jest mnóstwo kabli!

W naszym serwisie przeczytacie już kolejny fragment książki Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B. Powieść Małgorzaty Kursy kupicie w popularnych księgarniach internetowych: 

Zobacz także

Musisz być zalogowany, aby komentować. Zaloguj się lub załóż konto, jeżeli jeszcze go nie posiadasz.

Książka
Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B
Małgorzata J. Kursa 2
Okładka książki - Kto mnie zabił? W poczekalni Pana B

Jakub Pastuszko, właściciel małej firmy w niewielkim miasteczku, na skutek przykrych okoliczności trafia do Zaświatu. Kiedy dowiaduje się, że został zamordowany...

dodaj do biblioteczki
Wydawnictwo
Recenzje miesiąca
Obca kobieta
Katarzyna Kielecka
Obca kobieta
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Rok szarańczy
Terry Hayes
Rok szarańczy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
A kiedy nadejdzie dzień
Ewelina Maria Mantycka
A kiedy nadejdzie dzień
Pokaż wszystkie recenzje