Kiedy jedenastoletnia Nina, marząca o wielkich przygodach wielbicielka książek, przeprowadza się wraz z rodziną do odziedziczonego po ciotce Hebanowego Dworku, odkrywa, że leżący w Miasteczku dworek kryje wielką i pilnie strzeżoną tajemnicę. Nieoczekiwanie w ręce dziewczynki wpada legenda o pełnej czarów przeszłości jej dalekich przodków. Nina wraz z nową przyjaciółką postanawiają odkryć rodzinny sekret i dowiedzieć się, co wydarzyło się pomiędzy pradziadkiem Edmundem i jego siostrą Elizą. Owiana tajemnicą przeszłość rodu Grinnów wciąga Ninę do zaklętego świata, do którego prowadzi portal znajdujący się w sercu Hebanowego Dworku. W halloweenowy wieczór, kiedy granica między światami żywych i zmarłych jest najcieńsza, postanawia odnaleźć zaginioną krewną.
Do przeczytania książki Małgorzaty Starosty Godzina czarów zaprasza Wydawnictwo Dwukropek. W ubiegłym tygodniu na naszych łamach mogliście przeczytać premierowy fragment książki Godzina czarów. Dziś czas na kolejną odsłonę tej historii:
Rozdział 3
Absolutna katastrofa
Odkąd tylko nauczyła się czytać, Nina Grinn, dziewczynka niezbyt ładna – według niej samej – o za długich rękach i za chudych nogach, wielkich piwnych oczach i usianej piegami pociągłej twarzy, wokół której wiły się kasztanowomiedziane pukle, lubiła spędzać czas sama. Właściwie to w tych bezcennych momentach nigdy nie była sama towarzyszyły jej wróżki, czarownice, trolle, elfy, smoki, gadające zwierzęta i rośliny. No i Amber, jej ukochana kotka, o mądrym spojrzeniu bursztynowych oczu, którym zawdzięczała swoje imię. Godzinami siedziała na parapecie okna w swoim malutkim pokoiku i pochłaniała książki jedna po drugiej, a im grubsza była, tym więcej radości sprawiała Ninie.
Mniej więcej na początku trzeciej klasy, czyli dokładnie wtedy, kiedy człowiek przestaje być małym dzieckiem i zaczyna dorastać, Nina uświadomiła sobie źródło męczącej ją od dłuższego czasu tęsknoty. Otóż jej życie było nijakie. Bezbarwne, w najlepszym razie szare. Jasne, że zdarzały się w nim chwile wielkiej radości, jak choćby wówczas, gdy wyjechała z rodzicami na wakacje do słonecznej Grecji, ale chwile mają to do siebie, że trwają krótko, ledwo mgnienie, a potem trzeba wrócić do zwykłego życia, które – jak już wiemy – jest bezbarwne i nijakie. Tymczasem Nina wyraźnie, a z wiekiem coraz wyraźniej, czuła, że urodziła się do czegoś lepszego. Że jej przeznaczeniem są barwne przygody, zapierające dech w piersiach wyprawy i mrożące krew w żyłach przeżycia. Kiedy więc niespodziewanie na jej drodze pojawił się spadek w postaci prawdziwego dworku, nabrała niezbywalnej pewności, że jej przeznaczenie właśnie zaczęło się wypełniać. Absolutnie, bez cienia wątpliwości, przed Niną Grinn otwierał się nowy, fascynujący rozdział, dzięki któremu jej nijaki żywot nabierze barw.
– Zobaczysz, kiciu, to będzie fascynujące! – szeptała do kotki, która zwinęła się w kłębek na jej kolanach. Niedawno odkryła to słowo na „f” i starała się jak najczęściej go używać, żeby przypadkiem nie wypadło jej z głowy. – Hebanowy Dworek… Czy to nie brzmi fascynująco, Amber?
Amber raczej nie podzielała ekscytacji swojej opiekunki, nie raczyła bowiem nawet unieść powieki, nie mówiąc o poruszeniu głową czy machnięciu ogonkiem.
– Co prawda będę musiała zmienić szkołę, ale to znów oznacza, że zdobędę nowych przyjaciół – rozmyślała dalej Nina. – Ciekawe, jaka będzie moja nowa szkoła. Mam przeczucie, że fascynująca.
Drzwi do pokoju Niny otworzyły się raptownie i stanęła w nich Bianka. Gdyby nie fakt, że wyglądała, jakby wyszła ze zbyt gorącej kąpieli, Nina pomyślałaby, że jej siostra dopiero się obudziła. Jej blond włosy były rozczochrane, co nie zdarzało się niemal nigdy, pod błękitnymi oczami wyraźnie rysowały się sine cienie, a zamiast ubrania miała na sobie przewiewną piżamkę.
– Moje życie właśnie się skończyło – warknęła, przekraczając próg pokoju.
– A mama cię ostrzegała…
– Nie o to chodzi, głupia. – Bianka zamknęła drzwi i rzuciła się na łóżko siostry. – Czy ty wiesz, dokąd musimy się wyprowadzić? To jest absolutna katastrofa.
– Do Hebanowego Dworku – odparła bez wahania Nina.
– Dworku srorku – przedrzeźniła ją siostra. – A wiesz, gdzie jest ten dworek? Na zadupiu!
– Bianka! – Nina spojrzała karcąco na szesnastolatkę i zakryła uszy kotce. Amber nawet nie drgnęła. – Nie wolno używać takich słów, to niekulturalne.
– Mam zupełnie gdzieś, czy to kulturalne, nie zamierzam wyprowadzać się do jakiejś dziury!
– Jak to do dziury? Dworek to dziura?
– Nie dworek, geniuszu, tylko Miasteczko! To, w którym stoi ten twój Hebanowy Dworek. To jest dziura zabita dechami, nie ma tam nawet żadnego klubu piłkarskiego!
Nina doskonale wiedziała, że jej siostra jest zagorzałą fanką piłki nożnej, choć od jakiegoś czasu miała podejrzenia, że o wiele bardziej fascynuje ją – a jakże – Mark Sinner, kapitan lokalnej drużyny juniorów. Oczywiście Bianka nigdy by się do tego nie przyznała, ale przecież Nina już wiele rzeczy rozumiała. Co prawda nie rozumiała, jak ten wyrośnięty, czarnowłosy i przypominający goryla chłopak mógłby komukolwiek się podobać, ale przecież o gustach się nie dyskutuje.
– Miasteczko? – zainteresowała się Nina. – Tak się nazywa? Nie Małe Miasteczko albo Ładne Miasteczko tylko po prostu Miasteczko?
W odpowiedzi Bianka wzruszyła ramionami.
– Nie możemy się tam przeprowadzić, musisz mi pomóc przekonać rodziców do zmiany decyzji.
– Ale ja chcę się tam przeprowadzić! – Nina podniosła głos, co obudziło kotkę, która prychnęła z niezadowoleniem. – Chcę mieszkać w dworku i mieć nowych przyjaciół i fascynujące przygody…
– Aleś ty durna – westchnęła teatralnie Bianka. – Jedyna przygoda, jaką możesz mieć w tej mieścinie, to wycieczka do sklepu po ziemniaki. Umrzemy tam z nudy!
– Skąd wiesz? Przecież jeszcze tam nie byłaś.
– Na spotkaniu w Klubie Seniora też nie byłam, ale wiem, że jest tam nudno. Proszę cię, mała, pomóż mi przekonać rodziców.
– Nie ma mowy, ja chcę do Miasteczka – uparła się Nina i ostentacyjnie otworzyła książkę.
– Ale z ciebie wredna siostra. Dobrze, jak sobie chcesz, sama to załatwię – oznajmiła lodowatym tonem Bianka, po czym wyszła, trzaskając drzwiami.
Nina nie wątpiła, że Bianka zrobi wszystko, aby odwieść rodziców od przeprowadzki, wiedziała jednak, że decyzja już zapadła. Tata przekonał mamę, że to leży w ich „najlepiej pojętym interesie”, przytoczył dużo argumentów, jak na prawnika przystało, aż w końcu mama musiała skapitulować. A jeśli pani Ida Grinn podjęła jakąś decyzję, nie było na tym świecie siły, która mogłaby wpłynąć na jej zmianę.
– Zobaczysz, kiciu, będzie cudownie – pocieszyła kotkę. Bianka też się przekona, jestem tego pewna.
Amber otworzyła jedno oko, którym łypnęła na dziewczynkę i wyciągnęła się leniwie. Nina od dawna czuła, że kotka ją rozumie, prawdopodobnie nawet potrafi mówić, tylko jest na to zbyt leniwa. Lubiła za to słuchać historii, które opiekunka czytała jej na głos, tak jak w tej chwili, gdy przyjemny głos Niny opowiadał kolejne przygody dzielnego Bastiana Baltazara Baxa, który trafił do świata fantazji dzięki magicznej księdze.
„Ach, gdyby mieć taką księgę – myślała Nina – i móc spotkać Atreyu, Cesarzową i wszystkie te magiczne stworzenia”.
Tak, bez dwóch zdań najmłodsza panna Grinn nie nadawała się do przyziemnego świata, w którym nie istniała żadna magia. I podczas gdy ona fantazjowała o krainie Fantazja, w innym świecie – o którego istnieniu dziewczynka jeszcze nie miała pojęcia – jej nowa przygoda tkała się złotymi nićmi przeznaczenia.
Książkę Godzina czarów kupicie w popularnych księgarniach internetowych:
Tagi: fragment,