Dwie nauczycielki postanawiają odpocząć w urokliwej leśniczówce koło Olsztynka. Zdeterminowane, by spędzić przyjemnie czas na zbieraniu grzybów, czytaniu i leniuchowaniu, wyruszają na wakacyjną wyprawę. Jednak zamiast grzybów znajdują w lesie… zwłoki. Od tego momentu ich urlop przeradza się w pasmo niespodziewanych wypadków, zapętleń akcji i poszukiwań. Bohaterki postanawiają bowiem samodzielnie złapać mordercę.
Wydawnictwo: Oficynka
Data wydania: 2017-06-30
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 427
Tytuł oryginału: Zwłoki powinny być martwe
Język oryginału: polski
Kiedy w moje ręce trafiły trzy części o komisarzu Uszkierze, pióra Agnieszki Pruskiej byłam pewna, że oto po prostu zacznę przygodę z nową serią. Okazało się, że nie tylko. Zarówno jej styl, jak i bohaterowie naprawdę przypadli mi do gustu. Powieści, choć kryminalne czytało się lekko, ale i z zainteresowaniem. Jako jedna z niewielu Agnieszka pokazała, jak wygląda prawdziwa praca policji, czyli... Rozmowy i raporty. I niech Was to proszę, nie przeraża, bo zrobiła to umiejętnie i pozycje wciąga się w zastraszającym tempie. Kiedy ujrzałam "Zwłoki..." pomyślałam: muszę je mieć i przeczytać! A kiedy znalazłam adnotację, że kryminał jest z humorem, no to już było pewne, że nie popuszczę.
Jest lato, właśnie zaczęły się wakacje i dwie nauczycielki z Gdyni postanawiają wyjechać na wczasy. Ich wybór pada na urokliwą leśniczówkę w Olsztynku, gdzie planują leniuchować, odpoczywać, zbierać grzyby i czytać. Tyle że plany szybko biorą w łeb, bo na spacerze prócz zbierania malin kobiety znajdują coś jeszcze. Są to zwłoki. Po zgłoszeniu tego na policję i powrocie na miejsce zdarzenia ciała mężczyzny brak. No cóż, jak się okazuje, nie każde zwłoki są martwe i statyczne.
"O Matko Boska! Ruchliwe zwłoki! Jakoś mi się to nie skojarzyło z przemieszczeniem ciała w inne miejsce, ale najpierw z tańczącym nieboszczykiem, a potem ze zwłokami nieco przechodzonymi ruszającymi się za sprawa zasiedlającego je robactwa."*
Kobiety, by się rozerwać jeszcze bardziej niż planowały przed znalezieniem uciekającego trupa postanawiają pobawić się w policjantki i zaczynają swoje prywatne śledztwo. Zaczynają oczywiście od przeszukania lasu w okolicy miejsca zdarzenia, rozszerzając systematycznie swoje poszukiwania. W ich głowach rodzą się przeróżne pomysł kto i dlaczego zabił, czy w ogóle zabił, a może jednak mężczyzna był nietrzeźwy lub stracił przytomność i wiele wiele innych opcji. A im więcej możliwości tym Alicja i Julia są bardziej podniecone faktem rozwiązania zagadki. No a pomysłów im nie brakuje - zorganizowane grupy przestępcze, zdradzeni kochankowie, a nawet "kilka" lat wstecz, czyli koncepcja o hitlerowskich skarbach i zemście.
Jedno jest pewne, nauczycielkom nie można zarzucić braku wyobraźni. A jak dodamy do tego ich pomysły, jak zdobywać potrzebne informacje to naprawdę dostaniemy genialny materiał do oderwania się od codziennych smutków i problemów.
Agnieszka Pruska stworzyła niesamowity kryminał z porządną dawką humoru. Jej powieść to cudowny wybór dla tych, którzy mają kiepskie dni - szczególnie że nie jest ani krwawa, ani makabryczna. Nada się na prawdę dla każdego. Chciałabym czegoś jeszcze w tym stylu i mam nadzieję, że autorka napisze coś podobnego. Kto wie - może gdańskie nauczycielki powrócą z kolejnymi niby-zwłokami? Byłoby ciekawie. A ja szykuję się, by powrócić do przygód komisarza Barnaby. Przeczytajcie "Zwłoki...", bo warto!
* - cytat z "Zwłoki powinny być martwe" Agnieszka Pruska
Zwłoki powinny być martwe, to komedia kryminalna, której fabuła umiejscowiona została współcześnie w okolicach Olsztynka.
Alka i Julka to dwie nauczycielki pracujące w gimnazjum. Na wakacje, młode kobiety postanawiają wyjechać do urokliwego miejsca jakim jest leśniczówka. Kuzyn Ali jest leśniczym, a jego żona prowadzi gospodarstwo agroturystyczne. Urlop dla obu nauczycielek miał być sielskim czasem leśnych spacerów, letnich kąpieli w malownicze położonych jeziorkach i oazą spokoju. I wszystko pewnie by się spełniło, gdyby pewnego dnia kobiety nie znalazły wśród malin zwłok mężczyzny, które... zniknęły zanim obie panie powróciły na miejsce dziwnego znaleziska z policją.I wszystko pewnie by się spełniło gdyby nie pływające w jeziorze zwłoki, które całkowicie zniechęciły nauczycielki do letnich kąpieli ale za to zainspirowały do przeprowadzenia śledztwa. Czy zwłoki mężczyzny z malin rzeczywiście były martwe? Czy zwłoki kobiety pływające w jeziorze miały coś wspólnego ze zwłokami z malin? I kto tak właściwie prowadził śledztwo… policja, czy podekscytowane przygodami nauczycielki?
Po raz kolejny autorka spowodowała, że nie mogłam oderwać się od książki. Dodatkowym bonusem tym razem była spora dawka dobrego humoru, który wprost zalewa fabułę książki. Dwie poważne kobiety, z zawodu nauczycielki, więc powinny być zaliczane do osób poważnych, dosłownie „zabijają” czytelnika słowami i czynami. Zabijają w sensie humorystycznym. Nie można „nie polubić” głównych bohaterek, i chociaż ich osobowości różnią się od siebie, to obie panie mają ze sobą wiele wspólnego.
Duża ilość malowniczo opisanych miejsc zarówno wiejskich jak i miejskich jest z pewnością kolejnym plusem tej książki, a zabawne dialogi dopełniają reszty.
Niesamowite zwroty akcji, nie pozwalają na oderwanie się od fabuły, która nie tyle intryguje, zaskakuje i trzyma w napięciu, co po prostu bawi. Poważne dylematy śledztwa ukazane zostały od strony amatorskich detektywów, ale ich dedukcja bardzo wiele miała oryginalności i słuszności.
Mam wrażenie, że wielu czytelników przypisze tej powieści „łatkę”, porównując ją do kryminałów Joanny Chmielewskiej, ale myślę, że to dobrze. Czy kryminał musi być brutalny, wulgarny mrożący krew w żyłach? Już inny autor komedii kryminalnych - Alek Rogoziński udowodnił, że przy kryminale można się równie dobrze bawić, co bać.
W tej powieści urzekło mnie wiele wątków. Na przykład opisy historyczne, czy opisy przyrodnicze (wszak jedna z pań to nauczycielka biologii), wątek wychowawczy (mamy w powieści dwoje ciekawskich dzieci) i delikatny wątek miłosny. Ach… prawie zapomniałam o chwilach grozy, jakie wprowadziła autorka zaprowadzając swoje bohaterki do opuszczonej po PGR-owskiej wsi.
Moim zdaniem, jest to książka idealna na długi weekend lub na urlop. Zrelaksuje z pewnością nie tylko miłośnika komedii czy kryminału. W tej z pozoru sielankowej atmosferze wakacji, cały czas coś się dzieje, więc… trudno o nudę.
No… ale, żeby nie było zbyt słodko, muszę wstawić odrobinę dziegciu w tę miodną opinię. Bardzo nie lubię, kiedy książki są napisane w jednej ciągłości. Nie mogę sobie wówczas pozwolić na stwierdzenie „jeszcze jeden rozdział, i idę spać”. Niestety ta powieść została tak napisana. Jednym ciągiem. Żeby chociaż małe odstępy…, dwóch, trzech „enterów”. Innym może taki układ tekstu nie przeszkadza, mnie osobiście sprawiał mały dyskomfort w czytaniu.
Ale, nie ma co narzekać, kiedy fabuła ciekawa. Książka, moim zdaniem przyciąga już samą okładką, która wprowadza czytelnika w kulisy.
Mało przewidywalne jak dla mnie zakończenie. Nie było wielkiego BUM! Nie jestem dobrym detektywem, ale tylko trochę źle rozwiązałam zagadkę. Panie detektywki-amatorki odrobinę mnie zmyliły. Zdradzę jednak, że podobno autorka planuje kontynuację przygód pań nauczycielek, chociaż ja przyznam szczerze, że bardziej czekam na kontynuację serii z komisarzem Uszkierem, którego poznałam we wcześniejszych kryminałach tej autorki.
Mam nadzieję, że zachęciłam do przeczytania tej książki. Jeśli chodzi o mnie, to proszę o więcej takich kryminałów. Lektura lekka, łatwa i przyjemna, w której umieszczono oprócz kryminalnego, wiele innych, ciekawych wątków. To książka, która pozwala zatracić się w czytaniu bez ryzyka zawału serca. I co najważniejsze, moim zdaniem mogą po nią sięgnąć czytelnicy nawet w młodym wieku (no młodzież, nastolatkowie - nie dzieci), ponieważ nie ma w niej wulgaryzmów, brutalności i nie leje się krew strumieniami.
"Zwłoki powinny być martwe" to pierwszy tom cyklu "Alicja i Julia" Agnieszki Pruskiej.
Dwie zaprzyjaźnione nauczycielki spędzają urlop w leśniczówce i przekonują się, że podczas tak niewinnych letnich rozrywek jak zbieranie malin można natknąć się na... zwłoki :o A to dopiero początek ich "wakacyjnych przygód", bo oprócz zaangażowania w sprawę policji, wszczynają również własne, amatorskie śledztwo - tym bardziej, że na jednym trupie się nie kończy...
Do tego nocne wizyty włamywaczy uświadamiają im, że ściągnęły na siebie zagrożenie i w ich interesie leży jak najszybsze rozwiązanie sprawy. Dążąc do tego pakują się jednak w różne komiczne, a nawet romantyczne sytuacje, dzięki czemu książkę czyta się lekko i z rozbawieniem :D
Taka średnia komedia kryminalna. Chyba wolę takie komedie w wydaniu Olgi Rudnickiej. A może to tylko przyzwyczajenie. W końcu to moja pierwsza książka Pani Agnieszki. Będę kontynuowała serię, wydaje się bowiem, że autorka ma potencjał. I rzeczywiście były takie chwile, że się uśmiechałam. Jednocześnie to trochę kryminał z wątkiem romansowym. Lekka książka na wieczór, na poprawę humoru i odstresowanie. Fabuła niezbyt nowa ale humorystyczne ujęcie tematu niestandardowe. Czytam kolejną pozycję.
Pobyt w szpitalu powinien być czasem spokoju dla poranionego detektywa z przypadku. Cóż jednak zrobić, gdy wokół w tajemniczych okolicznościach umierają...
Śledztwo w toku. Barnaba Uszkier znów na tropie Gdański komisarz Barnaba Uszkier wysyła rodzinę na wakacje do małej wsi położonej nad malowniczym...
Przeczytane:2021-08-03, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021, Legimi,
"Zwłoki powinny być martwe" to moje pierwsze spotkanie z książkami Pani Agnieszki Pruskiej, to komedia kryminalna, chociaż również z wątkiem romantycznym z elementami romansu. Musze przyznać, że zaciekawił mnie i tytuł i okładka, ale trochę się rozczarowałam. Moim zdaniem, książka jest trochę zbyt rozwlekła, za dużo jest zbędnych opisów, przemyśleń bohaterów, które są kilkukrotnie na dodatek powtarzane, a samej akcji jako takiej mało.
Na wakacje do leśniczówki pod Olsztynkiem, przyjeżdżają dwie nauczycielki (przyjaciółki) z Gdańska , Alicja, ucząca historii i Julia, nauczycielka biologii.
Ala bywała tutaj już wcześniej, gdyż leśniczy Marcin jest jej kuzynem i razem spędzali tu niejedne wakacje. Miał to być spokojny, leniwy odpoczynek na łonie natury z dala od zgiełku miasta i od uczniów. W leśniczówce oprócz Marcina i jego żony Grażynki są jeszcze ich dzieci Jaś i Małgosia, przez rodziców nazywani "Spółką Oko-Ucho", gdyż są bardzo wścibscy i dociekliwi. Julka i Ala mają plan aby pozbyć się tej spółki, żeby się za nimi nie włóczyli, gdyż mają dosyć dzieci w wieku szkolnym na co dzień.
Przypadkiem (jak zwykle) podczas spaceru w lesie natykają się na leżącego w maliniaku, elegancko ubranego w garnitur mężczyznę. Wydaje im się, że jest martwy, więc jadą na komisariat aby złożyć doniesienie. Jednak gdy policja dociera razem z nauczycielkami na miejsce, okazuje się, że nikogo nie ma w miejscu wskazanym przez kobiety. Nieboszczyk zniknął..., od tej pory zaczynają same prowadzić śledztwo, aby ustalić co się stało. Nie zrobiły żadnego zdjęcia leżącemu mężczyźnie i jakoś nikt nie wierzy im, że mógł tam być, bo przecież zwłoki powinny być martwe a nie chodzące..., zastanawiają się kim mógł być ten niby nieboszczyk, kto mógł go zamordować, jak się ulotnił z lasu?
Odpowiedzi na te pytania nie znajdują, lecz po kilku dniach również przypadkiem, w jeziorku, w którym miały się kąpać, znalazły zwłoki kobiety. Tym razem, zanim wezwały policję, zrobiły sesję zdjęciową topielicy aby udokumentować fakt, że to faktycznie jest nieboszczyk.
Kobiety zaczynają się zastanawiać czy to nie jest przypadek, czy ten nieboszczyk z lasu jest powiązany z nieboszczykiem z jeziora.
Pytań jest coraz więcej, Ala i Julka są rozdarte, gdyż pociąga je śledztwo, ale w lasach jest wysyp grzybów, które również bardzo chciałyby zbierać, więc zaczynają dzielić swój czas na jedno i drugie zajęcie. Różnie im to wychodzi. Na dodatek do leśniczówki ktoś próbuje się włamać.
Jak poradzą sobie nauczycielki w rolach detektywa? Kto jest odpowiedzialny za włamanie? Kto zamordował kobietę z jeziora? Czy znajdzie się nieboszczyk z maliniaka? Czy jest to ze sobą powiązane? O co w tym wszystkim chodzi?
Odpowiedź na te i inne pytania można znaleźć w książce, tylko trzeba ją przeczytać. Zachęcam Was do tego.
Czytałam opinie, że styl pisania Agnieszki Pruskiej jest podobny do Joanny Chmielewskiej, może czasami tak, ale moim zdaniem królowa jest tylko jedna.
Ja z pewnością przeczytam następne książki autorki.
Zachęcam również Was.