W 1980 roku Gay Talese, dziennikarz i autor książek na temat życia seksualnego Amerykanów, dostaje tajemniczy list od mieszkańca Kolorado, w którym mężczyzna wyjawia swój niesamowity sekret: przed laty kupił przydrożny motel, by karmić swoją naturę voyeurysty. Urządził na strychu ,,platformę obserwacyjną" i przez lata podglądał niczego nieświadomych gości. Swoje obserwacje notował w dziennikach.
Nadawca twierdził, że dysponuje informacjami, które mogłyby wzbogacić treść kolejnej książki Talese'a.
Zaintrygowany tym wyznaniem dziennikarz wyrusza do Kolorado, by spotkać się z autorem listu, Geraldem Fossem. Osobiście potwierdza prawdziwość jego opowieści, po czym zagłębia się w lekturę obszernych dzienników Fossa. Te, jak się okazuje, stanowią zapis zmieniających się społecznych i seksualnych zwyczajów Ameryki. Ponieważ jednak Foss nie chce ujawniać swojej tożsamości, Talese odłkłada jego zapiski na bok, z przeświadczeniem, że historia nie zostanie nigdy opowiedziana. Dzisiaj, trzydzieści pięć lat później, nareszcie może się podzielić swoją wiedzą.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2017-05-24
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 240
Tytuł oryginału: The Voyeur's Motel
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Piotr Kaliński
Przeczytane:2017-08-01, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Podpatrzone - zapisane... ;)
Nie dziwię się człowiekowi, który przez szereg lat podglądając swoich hotelowych gości i ich łóżkowe igraszki nie chciał się ujawnić ;) W końcu jednak to zrobił i powstała ta książka... I... cóż? Hm... Ciężko się odnieść jednoznacznie powiem szczerze. Sam pomysł podglądacza na to, jak (i żeby w ogóle) podglądać... miał facet tupet :) I szczęście, ani razu go bowiem nie przyłapano. A... treść? No cóż... :)
Treść nie bije może na głowę, ale... ciekawi :) Ludzie mają jednak naprawdę różne pomysły i choć nie są one z innej planety, to uśmiech [i aprobatę? ;) ] budzi fakt, że jednak ludzie decydują się na realizację tych fantazji ;) Budujące na pewno jest to, że ludzie nie zawsze - jak widać - chowają się w swojej skorupie wraz ze swoimi fantazjami zamkniętymi na cztery spusty w czarnych szufladkach w ich głowach :) O ile dawać wiarę treści tej książki od a do z, są bowiem głowy, że niekoniecznie wszystko spisane na tych stronach ma coś wspólnego z rzeczywistością. Cóż... nawet jeśli nie ma, to chwała Panowi Podglądaczowi za wyobraźnię i pomysłowość :) Inną sprawą jest ocena tejże pomysłowości ;) , no ale w końcu... każdy lubi to, co mu pasuje, prawda? ;) Dotyczy to zarówno Pana Podglądacza, jak i jego hotelowych gości. I nic nikomu do tego :) Generalnie, do sedna sprawy wracając, umówmy się - ma facet szczęście, że go nigdy nie przyłapano.
Czy można podtrzymać wniosek autora książki, że obrazuje ona zmiany w seksualności Amerykanów na przestrzeni lat? Czy ja wiem... Nie ma tu według mnie czegoś odkrywczego. Czegoś, co przed laty mogło nie istnieć w jednostkowych podświadomościach jako "niespełnialne fantazje", a potem, po latach, nagle tam zaistniało (i się ziściło). Według mnie to dość naciągana teza o tej lekturze. Co nie zmienia faktu, że... nieźle się czyta. Choć nie jest to literatura górnych lotów i (co dziwne, bo autor w pewnych kręgach jest znany i ceniony) jakiegoś świetnego pióra. Rzecz to jednak ciekawa, a zatem... polecam :) (przy wszystkich głosach krytycznych, z jakimi się zetknąłem w trakcie czytania opinii o tej książce - niech każdy wyrobi sobie opinię sam, takie moje zdanie w tej sprawie).
Dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca za egzemplarz recenzencki :)
Recenzja znajduje się także na moim blogu:
https://cosnapolce.blogspot.com/2017/08/zapiski-podgladacza-gay-talese.html