Zabić arcyksięcia

Ocena: 5.75 (4 głosów)
Wszystko wskazuje na to, że zakochali się w sobie na wystawnym balu maskowym zorganizowanym w wiedeńskim pałacu w 1894 roku. Arcyksiążę, bratanek panującego cesarza Austrii i piękna dziewczyna ze zubożałej arystokratycznej rodziny. Ich miłość nie mogła zyskać akceptacji cesarskiego rodu, ale para odważnie zdecydowała się walczyć z konwenansami.

Książka Grega Kinga i Sue Woolmans odsłania kulisy jednego z najgłośniejszych romansów Europy przełomu wieków. Pasjonująca opowieść o zakazanej miłości na cesarskim dworze zmienia się jednak w trzymający w napięciu thriller. Atmosfera w Europie zaczyna gęstnieć, dochodzi do serii politycznych zamachów, a groźba wojny staje się coraz bardziej realna.

Zakochani nie wiedzą, jakie niebezpieczeństwo im grozi, gdy latem 1914 roku wybierają się w podróż do Sarajewa.

W 100. rocznicę wybuchu I wojny światowej autorzy odkrywają nowe fakty związane z postaciami, których śmierć przesądziła o rozpoczęciu jednego z największych konfliktów zbrojnych w dziejach.

Informacje dodatkowe o Zabić arcyksięcia:

Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2014-04-03
Kategoria: Romans
ISBN: 978-83-240-2504-6
Liczba stron: 464

więcej

Kup książkę Zabić arcyksięcia

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Zabić arcyksięcia - opinie o książce

Avatar użytkownika - en-ca_minne
en-ca_minne
Przeczytane:2014-04-12, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2014, Mam,
O tym, dlaczego książki historyczne mogą wzruszać i o tym, jak "Zabić arcyksięcia" Stary, pieczołowicie porządkowany świat  ulegał przeobrażeniu: pojawiły się w nim samochody i odkurzacze, ragtime i art noveau, Isadora Duncan i śmiałe pary tańczące tango. Damy w eleganckich sukniach wciąż tańczyły walca z oficerami w szykownych mundurach, a wielcy książęta trwonili fortuny w pozłacanych kasynach Monte Carlo, lecz (...) wcześniej zatonięcie Titanica zachwiało bezkrytycznym podejściem do klasowych przywilejów.



Tu zaczyna się i kończy opowieść, baśń prawie. W niedzielny poranek 28 czerwca 1914 roku słońce w Sarajewie wzeszło wcześnie. Zza otaczających miasto gór wyzierał świt, promienie delikatnie rozświetlały miasto budzące się ze snu. Stada ptaków wzbijały się z topól ku niebu, gdy biły kościelne dzwony, a echo niosło dobywające się ze strzelistych minaretów nawoływania do modlitwy. Nic nie zapowiadało nadchodzącej tragedii - może poza osobistymi odczuciami arcyksięcia i dziwacznymi decyzjami gubernatora Bośni i Hercegowiny. Ale nawet jeśli przypuszczano by, że tego dnia zginą przebywający z wizytą w Sarajewie, arcyksiążę Franciszek Ferdynand, następca cesarskiego tronu Austro-Węgier, oraz jego żona Zofia von Chotkow, czy ktokolwiek mógł przypuszczać, że to wydarzenie otworzy europejską puszkę Pandory? Że doprowadzi to do największego, wbrew powszechnym sądom, kotła XX-wiecznego świata - I wojny światowej? Że spowoduje upadek najważniejszych europejskich monarchii, a nawet sprawi, że większość kontynentu zupełnie odejdzie od idei ustroju monarchicznego? Gdybanie w historii nie ma większego sensu, nie zmienimy tego, co się wydarzyło, ale jeśli chcemy poznać fakty i ich tło, lepiej to rozbić dzięki takim lekturom, jak Zabić arcyksięcia Grega Kinga i Sue Woolmans. Nieczęsto zdarza mi się wzruszać podczas lektury, nigdy natomiast nie zdarzają mi się wzruszenia podczas lektury książek historycznych, do których z racji zawodowych i naukowych obowiązków, muszę zaglądać często. Jednak autorom Zabić arcyksięcia udało się doprowadzić mnie do łez i kompulsywnego prawie myślenia o rodzinach (nie rodach - sic!) Habsburgów, von Chotków, Hohenbergów... Przedstawili baśń, baśń o miłości austriackiego następcy tronu do morganatycznej małżonki, której odmówiono wszystkich przywilejów z racji zbyt niskiego urodzenia. Baśń ta ma swojego Kopciuszka, księcia, złą macochę i dobrą wróżkę, ale nie kończy się dobrze, choć mogłaby, gdyby nie konserwatyzm wiedeńskiego dworu i sztywne konwenanse epoki, ale też zwykła ludzka zawiść.  Konserwatywny cesarz pochłonięty biurokratycznymi rządami, samotnicza i melancholijna cesarzowa oraz niezrównoważony, cieszący się złą sławą książę koronny - oni wszyscy tworzyli triumwirat, w którym pod przyjemną powierzchownością zdawała się bulgotać nieuchronna katastrofa.
Franciszek Ferdynand stał się spadkobiercą tronu niemal przez przypadek (z powodu spadku krewnego) i marzył o życiu, które pozwoli mu połączyć obowiązki monarsze ze spokojem należnym osobie prywatnej. Na swoje szczęście w nieszczęściu znalazł kobietę, która mogła mu to zapewnić, z którą miał potem spędzić ponad 15 lat życia. Ponieważ jednak jej nazwiska nie było na liście tych, które usprawniają do wejścia do rodziny królewskiej, poślubił ją jako małżonkę morganatyczną, która zrzeka się jakichkolwiek praw do tytułów, tronu, przywilejów - nawet tych, które zapewniają jej miejsce obok męża przy stole i w teatrze lub prawo do jazdy tym samym pojazdem. Małżeństwo było do tego stopnia niewygodne dla starego cesarza i mściwych doradców, że jego zawarcie nie było przez nikogo świętowane z powodu ogłoszonej z premedytacją żałoby po śmierci nikomu wcześniej nie znanej badeńskiej księżniczki. Mimo ciągłych problemów i upokorzeń, przetrwali razem wiele lat, stworzyli kochający dom dla trójki dzieci, nie ciesząc się dobrą opinią  publiczną, głównie z powodu celowych zabiegów wiedeńskiego dworu, choć podobno jedynym przewinieniem arcyksięcia był... brak osobistego uroku. Śmierć małżonków z rąk serbskich nacjonalistów w jednym z najbardziej znanych zamachów świata, rozpoczęła śmiertelny wojenny walc. Po śmierci, odmówiono im honorowego, należnego monarszej parze pogrzebu(z powodu pochodzenia Zofii), kosztem pogrzebu wspólnego. Dzieciom, jako potomkom związku morganatycznego, nie pozwolono na uczestnictwo w uroczystościach. Tych dwoje zrównała dopiero śmierć, identyczne sarkofagi z białego marmuru i napis na nich: Iuncti coniugo fatis iunguntur eisdem (Połączyło ich małżeństwo i ten sam los). Autorzy Zabić arcyksięcia stworzyli dzieło wyjątkowe, łącząc gatunki - rzetelne, opartą na źródłach pracę naukową oraz opowieść, którą czyta się jednym (w dodatku zapartym!) tchem. Styl autorów (w przeciwieństwie do bogactwa materiałów, z jakich korzystali) nie pretenduje do miana naukowego, co działa tylko na ich korzyść. Nie zaciemniają obrazu podawaniem tysiąca nazwisk historyków, ale odwołują czytelnika do przypisów - umieszczonych z resztą na końcu książki, zamiast zapełniać połowę każdej strony, co dodatkowo pogłębia przyjemność czytania. King i Woolmans zaprezentowali też ciekawą, choć dość ryzykowną tezę, że losy Europy potoczyłyby się inaczej, gdyby Franciszek Ferdynand miał okazję wcielić w życie plany sojuszu Habsburgowie - Hohenzollernowie - Romanowowie, co zupełnie zmieniłoby układ sił. Swoje badania, oparli na źródłach, a także na materiałach prywatnych żyjących potomków, z których nikt dotąd nie korzystał. Zrobili to w dodatku z wielkim wyczuciem i w sposób arcyciekawy. Na uwagę zasługuje także wydanie książki - na pięknym, pachnącym dobrą literaturą papierze, bardzo elegancką czcionką. Tekst właściwy opatrzony jest obszernymi "didaskaliami", służącymi opisowi tych teatralnych wydarzeń - krótkimi biogramami postaci, drzewami genealogicznymi, mapą, zdjęciami, obszernym epilogiem. Jako historyk, życzyłabym sobie więcej pozycji tak dobrze wyposażonych. Jeśliby zaś autorzy chcieli zapisać swym stylem całe dzieje europejskie, zapewne zainteresowano by się dziedzinami, które teraz traktowane są jako nieskończenie nudne. Mogłabym napisać naukową recenzję tej popularnonaukowej książki, mogłabym przyczepić się do szafowania czasem odważnymi teoriami, do zbytniego wybielania postaci, poetyckiego stylu, może do korektorskich błędów (s. 28, 157, 236-7), ale nie widzę takiej potrzeby. Znak Literanova oddaje w nasze ręce prawdziwą perełkę literatury historycznej - książkę dobrą, mądrą, pięknie napisaną, opartą na bogatym materiale źródłowym, ukazującą znane wydarzenia w zupełnie innym świetle i z zupełnie innej perspektywy.
Pozostała już tylko Sophie. Urodziła się w epoce cesarstwa, była świadkiem ostatniego złotego lata wielkich europejskich dynastii, po którym nastąpiła tragedia. Rozpoczęła życie we wspaniałym barokowym pałacu strzeżonym przez eleganckich oficerów, przeżyła zamach na rodziców, wojny, rewolucję i stratę najbliższych, czasy gdy monarsze rody ustępowały Hitlerowi i komunizmowi, liniowce samolotom, a gramofony telewizorom.
Link do opinii
Avatar użytkownika - maja_klonowska
maja_klonowska
Przeczytane:2015-04-29, Ocena: 5, Przeczytałam, 26 książek 2015,
Kiedy wzięłam do ręki tę książę po raz pierwszy, moja myśl powędrowała do literackich przygód Szwejka.Książka Haška przedstawiająca w karykaturze cesarską armię, rozpoczyna się od zdania: ,, A to nam zabili Ferdynanda". Za ta wypowiedzią stoi dramat człowieka: następcy tronu, ale przede wszystkim męża i ojca rodziny. Od zabójstwa Franciszka Ferdynanda rozpoczęła się I wojna światowa. I cóż więcej wiemy? Niektórzy dodadzą, że było to w Sarajewie, że strzelał serbski nacjonalista i wraz z następcą tronu zginęła jego żona. Ot, podstawowe, suche fakty wyniesione jeszcze ze szkoły. W książce ,, Zabić arcyksięcia" Greg King, Sue Woolmans zostaje nam przybliżona osoba następcy austriackiego tronu Franciszka Ferdynanda. Pozytywnie zaskoczyło mnie to, że autorzy nie skupili się tylko na wydarzeniach w Sarajewie. Poznajemy więc smutne, samotne dzieciństwo Ferdynanda ( jedyny jasny promyk to macocha, która zawsze będzie stać po stronie pasierba) i jego młodość - obciążona obowiązkiem wobec monarchii. Duża część poświęcona jest zawarciu skandalicznego w opinii ówczesnych małżeństwa arcyksięcia z Zofią von Chotek. Nie dość bogata dama do towarzystwa jakiejś hrabiny, nie, to by nawet nie była przeszkoda, nawet obyta w świecie, bo z rodzicami sporo podróżowała, ale baronównie zabrakło w drzewie genealogicznym kilku utytułowanych przodków, by być godną swojego księcia. Jednak Ferdynand pokonał większość przeciwności i uzyskał zgodę na morganatyczne małżeństwo. I wszystko powinno się zakończyć na słowach ,, i żyli długo i szczęśliwie". Jednak ta bajka rozgrywała się na przełomie XIX i XX wieku i rządziła się ona swoimi prawami, zwłaszcza na konserwatywnym, sztywnym od absurdalnej etykiety cesarskim dworze. Poruszają relacje o wielkich i drobnych, ale przecież nie mniej przykrych, szykanach, które doznawała Zofia od cesarskich urzędników, dworu, za przyzwoleniem samego cesarza Franciszka Józefa, który wcale nie rysuje się jako dobrotliwy władca. Smutne, że najbliższe osoby nie mogły zrozumieć, że następca tronu też ma prawo do osobistego szczęścia. Sądząc z zachowanych relacji, zdjęć Franciszek Ferdynand szczerze kochał swojego Kopciuszka. Potwierdzenie tego znajdziemy także i w tej książce - najdrobniejsza złośliwość, przykrość wyrządzona Zofii szczerze martwiła arcyksięcia. Kiedy ktoś oddawał jej szacunek - cieszył się jak dziecko. Życie szczęśliwej rodziny: matka, ojciec, trójki dzieci raz na zawsze zniszczyły strzały w Sarajewie. Czytając rozdziały poświęcone owym wypadkom, czytelnik może się zacząć zastanawiać, czy dwór cesarskich nie przyłożył do nich swojej ręki.(Pojawiały się insynuacje, ze po prostu usunięto niewygodnego następcę tronu). Zastanawiają relacje o lekceważeniu podstawowych zasad bezpieczeństwa, zaniedbaniach, zaniechaniach cesarskich urzędników podczas organizacji wizyty, którzy przecież słynęli ze swej dokładności i rzetelności. Arcyksiążę nie chciał jechać do Sarajewa, ale tak się jakoś składało, że nie mógł zrezygnować z tej wizyty. Odniosłam wrażenie, że Ferdynand i Zofia wiedzieli, że nie wrócą żywi z tej podróży. Dzisiaj nie do zrozumienia jest fakt, że dzieciom następcy tronu nie pozwolono wziąć udziału w oficjalnych uroczystościach pogrzebowych swoich rodziców - niestosowne małżeństwo ich ojca wykluczało ich z rodziny Habsburgów. Autorzy kreślą dalsze losy całej trójki . Szczęśliwe dzieciństwo zniszczył zamach w Sarajewie. W świat dorosłych wkraczały osamotnione, pozbawione nawet rodzinnego domu. Poruszają ich losy ( zwłaszcza synów) po dojściu do władzy Hitlera. Książkę czyta się bardzo dobrze, jak polityczny dreszczowiec, chociaż czytelnik wie, jakie będzie zakończenie tej historii: Gawriło Princip wystrzeli kule w kierunku automobilu z cesarską parą. Autorzy odnoszą się do osoby arcyksięcia z wyraźną sympatią, odbrązawiają jego postać, staje się on zwykłym, ale stanowczym człowiekiem, który umiał zawalczyć o siebie. Nie przeszkadza to w odbiorze książki. Opatrzona jest bogatą bibliografią ( może nawet aż za bardzo) i reprodukcjami zdjęć ( tych jest trochę mniej, a szkoda). Polecam każdemu, kto interesuje się tamtymi czasami i kto chciałby w sposób przystępny zapoznać się z historią osób, które stały się pierwszymi ofiarami wielkiej wojny.
Link do opinii

Bardzo dobra, interesująca książka. Przedstawia pradzwie realia cesarskiego dworu i wstrząsającą, a zarazem piękną, historię głównych bohaterów. Jak najbardziej godną polecenia i przede wszystkim wciągająca pozycja. Masa faktów i sprawdzonych informacji, co mnie osobiście najbardziej do niej przekonało.

Link do opinii
Avatar użytkownika - Mirania
Mirania
Przeczytane:2016-12-27, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki w 2016,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy