Odwiedź wyjątkową przystań nad Bałtykiem i przeżyj niezapomniane Święta!
Kiedy świat wypełnia magiczna atmosfera, a w powietrzu unosi się zapach świerku i pierników, mieszkańcy nadmorskiego Niechorza rozpoczną świąteczne przygotowania. Przeszkodzą im tajemnice z przeszłości, które wyjdą na jaw w najmniej odpowiednim momencie, oraz kilka niespodziewanych zdarzeń. Czy mimo to wspólne spotkanie przy stole pogodzi ich i sprawi, że miłość zatriumfuje?
Święta to czas bycia razem, czas przebaczenia i radości. Spraw, aby trwał jak najdłużej!
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Data wydania: 2019-10-30
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 376
Święta to czas pojednań, ludzie czują ten magiczny czas, chcą być razem i stare zatargi idą na bok, dzięki temu Boże Narodzenie staje się wyjątkowe i co roku na nie z utęsknieniem czekamy.
Klaudia Sobótko jest zakochana w Bartoszu, wszystko byłoby pięknie, gdyby nie to, że ich rodzice są od dawna skłóceni, kiedy mężczyzna się jej oświadcza, postanawiają wreszcie powiedzieć rodzicom prawdę. Maja pochodzi z biednej rodziny, a do tego jej tata pije, dlatego postanawia wziąć udział w konkursie, gdzie można wygrać stypendium na studia i laptopa, wszystko idzie dobrze, do czasu aż nie postanawia wetknąć nosa w nie swoje sprawy i odkrywa pewien sekret. Hilary i Malwina pragną być razem, niestety sprawa z przeszłości im na to nie pozwala, jedne co to mijając się na ulicy, spoglądają na siebie tęsknym wzrokiem i cierpią. Mieszkańcy Niechorza mają swoje rozterki, ale zbliża się ważny czas, Wigilia i wszystko może się zmienić.
Książka zauroczyła mnie swoją prostotą, problemy ludzi tu przedstawionych są takimi, które mogą dotknąć każdego z nas, są one oczywiście do rozwiązania, ale tylko przy wsparciu rodziny i najbliższych. Ta historia właśnie pokazuje, jak ważne są relacje, bliskość osób z naszej rodziny, to dzięki nim jesteśmy w stanie zmienić nasze życie, chcemy działać i po prostu żyć.
Obecnie każdy żyje osobno, rzadko sąsiad rozmawia z sąsiadem, nie ma pomocy bezinteresownej, zawsze jest coś za coś, jest to smutne i przykre, warto pomagać bezinteresownie, być miłym i serdecznym, przechodząc uśmiechnąć się i przywitać miłym słowem, a nie odwracać wzrok i udawać, że kogoś się nie widzi, takimi drobnymi gestami możemy sprawić, że świat stanie się piękniejszy.
Takie świąteczne powieści mają swój niepowtarzalny, ciepły klimat, uwielbiam je za to i cudownie nimi można nastroić się do czasu świąt, odkryć, że w tym czasie znajomi i rodzina są najważniejsi.
To moje pierwsze spotkanie z twórczością Sylwii Trojanowskiej i bardzo pozytywne. "Wigilijna przystań" to książka, którą pochłonęłam, mimo nie łatwych tematów i zawirowań dotykających bohaterów. Chociaż jej akcja toczy się w małym, nadmorskim Niechorzu, dzieje się tam naprawdę dużo. To, co spotkało jej bohaterów może dotyczyć każdego z nas. Tęsknota, trudna miłość, rodzinne waśnie, przemoc domowa, alkoholizm, próby znalezienia szansy na lepszą przyszłość, to wszystko można znaleźć w tej z pewnością nie przesłodzonej świątecznej powieści, których wiele można znaleźć w księgarniach. Mnie urzekła swą prawdziwości, ciekawymi bohaterami, a także przesłaniem. Jak Boże Narodzenie niesie nadzieję, miłość, wybaczenie i dostrzec to, co ważne: "...Rzeczy wielkie, nowe, to i owszem, zauważamy, ale te małe to jakoś tak nam umykają". "Póki żyjesz, póki oddychasz i patrzysz na świat, na nic nie jest za późno."
Sylwia Trojanowska w odsłonie świątecznej, tego jeszcze nie było, prawda? Czy zatem nasza autorka poradziła sobie z tym wyzwaniem? Jestem przekonana, że dała radę. To niezwykła historia wlewająca nadzieję w nasze serca.
Głównych bohaterów mamy kilku i każdy z nich został wyraziście wykreowany. Mają swoje charaktery, dzięki którym każdy z nich wyróżnia się na tle innych. Jednak to ich realność czyni z nich bohaterów takich jak my sami, z wadami i zaletami, z lepszymi i gorszymi dniami. Sylwia Trojanowska z całą pewnością wlewa ogrom emocji w swoją powieść, które czytelnik bez problemu odczuwa na własnej skórze. Ja czytając tę książkę niejednokrotnie miałam łzy wzruszenia w oczach. Czasem się nawet zastanawiam, czy bycie takim wrażliwcem jak ja (nawet na książkowe historie) jest dobre, czy też złe? Ale po chwili dochodzę do wniosku, że wyrażanie własnych emocji nie jest oznaką słabości i że to nic złego.
Sylwia nie pisze łatwej i pozornie lukrowanej powieści w klimacie świątecznym. To by było zbyt proste na nią. Każdy z naszych bohaterów z czymś się zmaga, a to z „odmiennością”, z tęsknotą, z ukrywaniem uczucia, z obawą przed brakiem akceptacji ze strony rodziców, z utratą przyjaciół, czy też z mężem alkoholikiem. Jednakowo żadna z tych sytuacji nie została ubarwiona, lecz przedstawiona w niezwykle realny sposób. Wszystko to dzieje się przed Wigilią. Jak wiadomo, Święta Bożego Narodzenia to najlepszy czas by móc się pogodzić, by zaakceptować to czego nie chcemy zaakceptować, by wspólnie usiąść przy wigilijnym stole, by złączyć się w jedność. I do tego będzie próbowała doprowadzić nasza autorka. Czy jej się uda? Przekonajcie się o tym sami.
„Stali tak przez krótką, naprawdę krótką chwilę, nie odrywając od siebie oczu. On patrzył na nią, a ona na niego. Oboje to czuli. To wielkie napięcie, ekscytację i coś, co nie pozwalało im wykonać nawet kroku. Przecież, gdyby wtedy, czterdzieści lat wcześniej, wszystko potoczyło się inaczej, gdyby los był dla nich łaskawszy, dzisiaj mogliby być razem, iść ramię w ramię, trzymając się za dłonie. Mogliby, ale życie ułożyło się inaczej i jedyne, co im pozostało, to te krótkie kradzione chwile, krótkie spojrzenia i najpiękniejsze listy.”
Jak łatwo przekreślić kogoś w naszym życiu, gdyż zrobił coś strasznego? Bardzo łatwo, prawda? A czy wybaczyć jest równie łatwo co skreślić taką osobę? Raczej nie. Człowiek często unosi się dumą i nie dopuszcza do siebie tego, aby wyciągnąć dłoń na zgodę. A przecież czasem tak niewiele trzeba…
Święta Bożego Narodzenia to czas, który kojarzy mi się z nadzieją. I taka właśnie jest Wigilijna przystań, niesie w sobie niezliczone pokłady nadziei. Nadziei na to, że w życiu nie ma rzeczy niemożliwych, tylko trzeba w nie mocno uwierzyć. Bo Święta to czas radości, wspólnych rozmów, pogodnych chwil. Święta to czas, w którym nikt z nas nie powinien być sam. To czas, by schować swoją dumę głęboko w kieszeń i wyjść z uśmiechem na twarzy do tych, których wcześniej omijaliśmy szerokim łukiem. A przede wszystkim Święta to czas, w którym powinniśmy się jednać ze wszystkim wkoło.
Trojanowska każdą część książki rozpoczyna krótkim tekstem z poszczególnych piosenek związanych z okresem zimowym, ze świętami i już sam ten fakt wprowadza nas w iście świąteczny nastrój. Całą powieść czyta się niezwykle szybko i przyjemnie. Poznajemy historie z punktu widzenia każdego z bohaterów, co tym bardziej czyni nas wrażliwszym na ich życie czy też problemy z którymi się zmagają. Całość napisana jest jasnym i przejrzystym językiem. Do tego znajdziemy tutaj wiele ciekawych cytatów, które sprawiają, że po ich przeczytaniu nasuwają nam się własne przemyślenia i refleksje.
Mamy tutaj obraz miłości w wielu obliczach. Miłość tęskniąca za drugą połówką z powodu wyjazdów na misję. Miłość cierpiąca, bo z fizycznym bólem. Miłość, muszącą się ukrywać, a przede wszystkim przepiękną miłość, która ukazuje, że nawet nie będąc tuż obok siebie, można być razem przez wiele, wiele długich lat.
Całość powieści dzieje się w Niechorzu, którego głównym aspektem jest latarnia morska. Zdradzić wam ciekawostkę? Byłam w Niechorzu, byłam w tej latarni i w zupełności wykreowałam sobie obraz tego miejsca i wyobraziłam bohaterów z powieści. Jest tam przepięknie, a widoki zapierają dech w piersiach.
Jestem zachwycona Sylwią w odsłonie świątecznej, gdyż wprowadziła mnie w iście nostalgiczny nastrój i przyczyniła się do tego, abyśmy my, czytelnicy nie byli obojętni na krzywdę innych ludzi, abyśmy zawsze wyciągali pomocną dłoń, bo dobro wraca, ono zawsze wraca, pamiętajcie o tym.
„Niektórzy ludzie czekają na Święta cały rok. Mówią, że w Święta dzieją się cuda, że dobro wlewa się do serc i z serc tych się wylewa. Ona w te cuda nie wierzyła, do dziś. Bo właśnie dziś zdarzył się cud! I to nie jeden! Poczuła prawdziwe dobro.”
"Wigilijna przystań" to historia, która daje nam nadzieję na to, że w życiu wszystko może się pomyślnie ułożyć, a święta to idealny czas na to, aby wyjaśnić wszelkie spory i otworzyć się na miłość. Polecam, ja jestem zauroczona tą pozycją, wierzę, że i wy będziecie.
Zmęczyła mnie ta ksiązka i chyba mam dość swiątecznych cukierkowych opowieści.
Rzadko sięgam po książki obyczajowe, tym bardziej świąteczne. Ale kiedy zwiedzałam Niechorze, nabrałam ogromnej ochoty na lekturę ,,WIgilijnej Przystanii", ponieważ akcja lektury dzieje się właśnie w tym miejscu. Powieść przeczytałam w ciągu jednego dnia, nie nudziłam się przy niej, a nawet momentami mnie wzruszyła. Polecam nie tylko w porze grudniowej. Idealna w ramach relaksu.
Wigilijna przystań to współczesna powieść obyczajowa z wątkiem świątecznym, której fabuła umiejscowiona została w malowniczej miejscowości nad polskim Bałtykiem.
Niechorze to piękna miejscowość, która nie tylko latem przyciąga rzesze turystów. Mieszkają w niej zwykli i niezwykli ludzie, którzy jak wielu, żyją dniem codziennym. Mirosław i jego żona Sławka to rodzice dwóch córek, Iwony pracującej w jednym z hotelowych barów i Mai nastolatki marzącej o karierze dziennikarskiej. Marcin i Jagoda są rodzicami Klaudii, która jest nauczycielką w miejscowej szkole oraz Alicji również pracującej w szkole. Jest jeszcze Malwina sympatyczna starsza pani i Hilary pracujący jako latarnik, osoby, które młodość mają już dawno za sobą, ale… Życie mieszkańców tej malowniczej miejscowości niby nie różni się od innych, jednak jest coś, co ich wszystkich łączy i dzieli jednocześnie. Czy jest to miłość, czy zazdrość? Czy jest to nadmierna ambicja czy trudne do zdefiniowania uczucie samotności?
I chociaż jest to opowieść z wątkiem świątecznym, to autorka porusza w swojej książce wiele problemów dotyczących nie tylko małomiasteczkowych mieszkańców. Jednym z nich jest na przykład alkohol, który bezczelnie wkrada się w czyjeś życie i mimo wielu prób uwolnienia się od nałogu, często staje się wrogiem nie tylko osoby pijącej ale i kochających ją osób.
(…) Iwona słuchała ojca bardzo uważnie i po raz kolejny uzmysłowiła sobie, że nie chciał albo nie miał w sobie gotowości na nazywanie spraw po imieniu. Na mówienie o alkoholu -„alkohol”, a nie „cholerstwo”. Tak jakby się go bał, choć przecież wlewał go w siebie bez strachu. (…)
Mamy tutaj piękne oblicza miłości, ale nie takiej szczenięcej, niedojrzałej, tylko uczucia, które dopada dorosłe osoby. Miłość mimo poważnego wieku ukrywaną jak coś zakazanego, czasami z powodu konfliktu rodzin, a czasami z powodów całkiem niedorzecznych ale trudnych do wytłumaczenia. A przecież miłość to piękne uczucie, które powinno pokonać wszelkie przeszkody, powinno być spoiwem łączącym zwaśnione rodziny czy afektem, które pokona nawet dominujący strach.
Autorka zabiera nas również w świat bólu, upokorzeń i traumy spowodowanej toksycznym odbiorem każdego uczucia, które niszczy od zarodka i powoduje strach większy niż cokolwiek. Trauma dzieciństwa często ma wpływ na dorosłe życie, i człowiek zamiast walczyć ze złem, poddaje się mu, i ulega aby uciszyć ten strach spowodowany przemocą w rodzinie.
(…) Patrycja spoglądała na nią z ufnością. Nie wiedziała, jak powinna zareagować, bo nikt nigdy nie nauczył jej, jak ludzie okazują sobie wdzięczność. Toksyczny, pełen strachu dom, w którym rządziła apodyktyczna matka alkoholiczka, zamieniła na … toksyczny, pełen strachu dom, w którym rządził apodyktyczny mąż alkoholik. (…)
Fikcyjne postacie w fikcyjnym życiu, a jednak tyle w nim realności, że trudno uwierzyć w to, że te osoby to tylko wytwór wyobraźni autorki.
Wielu wierzy, że święta to czas cudów, bo przecież dla ludzi wychowanych w tradycji wiary katolickiej, to święta właśnie są tym czasem magicznym. Kto z nas nie reaguje emocjonalnie na kolędy? Kto z nas nie cieszy się na spotkania z najbliższymi? Kto z nas nie cieszy się z tego, że może kogoś obdarować chociaż skromnym upominkiem?
Autorka właśnie w taki magiczny, przepełniony dobrą energią sposób przedstawia, że najważniejsze i najpiękniejsze w życiu każdego człowieka jest wiara w dobro, wiara w drugiego człowieka, wiara w uczucia, które łączą.
Fabułę przeplatają piękne obrazy zimy, śnieg bielący się na ulicach i okrywający drzewa, który powinien nam zawsze kojarzyć się ze świętami. To również wpływa na magiczność tej powieści.
I chociaż musiałam sobie zrobić „mapkę” osób, czyli narysować dokładnie, kto jest z kim spokrewniony i tym podobne, bo początkowo trudno mi było połapać się w tych wszystkich bohaterach, to myślę, że wielu czytelników w pewnym momencie zacznie sobie zdawać sprawę z tego, że zna kogoś takiego jak na przykład Hilary, jak Maja, czy jak Mirosław. Bo to są zwyczajni ludzie, często mieszkający obok nas.
Myślę, że po przeczytaniu tej lektury powinniśmy się zastanowić nad tym czy moglibyśmy sprawić, aby ktoś z pozoru dla nas obcy, nie mógłby dzięki nam poczuć tej świątecznej magii, która z takich czy innych względów omija go w tym świątecznym okresie.
Autorka poruszyła w swojej historii wiele tematów, wciągnęła czytelników w wątki dotyczące wielu ludzi. Ale takie jest życie, czasami przepełnione tęsknotą, czasami malownicze i piękne, czasami brutalne i bolesne, a czasami po prostu szare, ukryte za zasłoną codzienności. I tylko od nas zależy jak je przeżyjemy. Czy odważymy się jawnie kochać, czy będziemy na tyle mądrzy aby nie karmić się zazdrością i złem i czy będziemy na tyle odważni, aby przeciwstawić się, kiedy coś lub ktoś nam to życie będzie chciał uprzykrzyć.
Polecam tę książkę nie tylko na czas przedświąteczny, chociaż w tym czasie jest ona najwłaściwszą lekturą, bo przecież…
(…) Święta to nie stół i ozdoby, a ludzie z ich uśmiechami i ciepłymi spojrzeniami. Ludzie są w święta najważniejsi. (…)
Bardzo miło będę wspominać historie wszystkich bohaterów. Każdy ma swoje problemy większe lub mniejsze. Sekrety, które niespodziewanie wychodzą na jaw po kilkudziesięciu latach. Inni tracą przyjaciół i nie potrafią się z tym pogodzić.
Święta to idealny czas na przemyślenia na wybaczenie krzywd. Czy i tym bohaterom uda się pogodzić zmienić swoje życie na lepsze ? Przeczytajcie.
Piękna, z jednej strony spokojna, a z drugiej strony wzbudzająca wiele emocji powieść. Takie słowa nasuwają mi się w pierwszej kolejności, gdy pomyślę sobie o "Wigilijnej przystani" Sylwii Trojanowskiej. Do tego zachowana w cudnym, zimowym i świątecznym klimacie. Z pewnością ma w sobie wszystko to, czego czytelnik oczekuje od książki, która ma wprowadzić w nastrój świąteczny, poczuć gorączkę przygotowań do tego magicznego wieczoru, jak również ciepło bliskich osób.
Uwielbiam, gdy akcja powieści toczy się w małych miasteczkach, gdzie ludzie się znają i są społecznością, gdzie pomimo konfliktów, czuć wspólnotę i zjednoczenie. Tym razem miałam przyjemność zapoznania się z mieszkańcami nadmorskiego Niechorza. W tej powieści nie ma jednego głównego bohatera, jest ich wielu. Poznajemy ambitną, młodą dziewczynę, której jedyną szansą na lepszą przyszłość jest wygrana w jednym z konkursów, na najlepszy wywiad. Drugą ciekawą postacią jest latarnik, który skrywa głęboko w sercu tajemnicę, która dotyczy nie tylko jego przeszłości, ona dotyka również teraźniejszość. Jest również para młodych ludzi, którzy się kochają, lecz tę miłość chronią ją przed wszystkimi, ich uczucie nie może wyjść na światło dzienne. Są przyjaciele, których pewne nieporozumienia ze sobą rozdzieliły. W powieści są jeszcze inne ciekawe postacie, których życie różnie traktuje. Widzimy jak zmagają się z problemami, jak wygląda ich codzienne życie, co skrywają i do czego dążą. Ich życie poznajemy w zaledwie kilkutygodniowym okresie czasu, w okresie przedświątecznej gorączki. Wiele się u nich dzieje, co czytelnik podczas czytania odczuwa i zastanawia się, jak zakończy się historia każdego z nich. Oczywiście oczekujemy szczęśliwego zakończenia historii, którą my mamy poznać, a dla nich samych to dopiero będzie zapewne początek, początek nowego życia. Jednak czy gorszego, a może zdecydowanie lepszego? Dla kogo te Święta Bożego Narodzenia będą początkiem czegoś pięknego? A kogo spotka kara za swoje grzechy?
biblioteczkamoni.blogspot.com
Miasto czarnych mundurów, mrocznych myśli, odrażających czynów. Miasto honorowych ludzi, gestów poświęcenia, odruchów dobra. Lata trzydzieste XX wieku...
Co byś zrobiła, gdyby przyszło ci walczyć o szczęście i miłość? Do czego byś się posunęła, aby zatrzymać to, co dla ciebie najcenniejsze? Główna bohaterka...
Przeczytane:2022-12-10, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam na półce, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, 52 książki 2022, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022,
Mieszkańcy Niechorza powoli zaczynają przygotowywać się do Świąt, jedni mniej inni bardziej. W książce mamy kilkoro bohaterów i każdy z nich ma inne priorytety. Maja marzy o tym by zostać dziennikarką i bierze udział w konkursie, który umożliwi jej studiowanie wybranego kierunku. Klaudia ma już dosyć ukrywania swojej miłości do Bartka. Malwina skrywa pewną tajemnice, ale też pomaga kobietom, które tego potrzebują. Mamy też dwie rodziny, które są ze sobą skłócone. I są też inni bohaterowie. Jednak najbardziej zaciekawił mnie pan Hilary, który pracuje, jako latarnik.
Każdy ma jakiś cel, każdy o czymś marzy. Czy Święta okażą się na tyle magicznym czasem i spełnią się wszystkie marzenia? Czy tajemnice z przeszłości ujrzą światło dzienne? Czy to możliwe żeby uczucie po tak wielu latach jeszcze nie wygasło?
To moje pierwsze spotkanie z twórczością autorki. Trochę na początku przytłoczyła mnie ta ilość bohaterów. Nie mogłam się połapać, kto, z kim i dlaczego ma takie a nie inne powiązania. Jednak im dalej czytałam tym coraz bardziej już się odnajdywałam w tym wszystkim, aczkolwiek początek książki szedł mi przez to bardzo opornie a nawet miałam myśli by zwyczajnie zmienić tę książkę na inną.
Najbardziej do gustu przypadła mi postać Hilarego. Wszystkim wydawał się takim mrukiem, który żyje sam w czterech ścianach i nie ma za dużo do powiedzenia. Jednak latarnik potrafi też zaskoczyć i pięknie pisać o swoich uczuciach.
Podobało mi się też to, że książka została podzielona na części miesiąc do świąt, trzy tygodnie do świat i tak dalej. A każda taka część zaczynała się kawałkiem tekstu piosenki zimowo świątecznej. To pozwoliło mi poczuć, że naprawdę już coraz bliżej święta (czytałam tę książkę przed świętami).
Autorka trochę mnie zaskoczyła zakończeniem książki, może nie było takiego mega efektu WOW, jednak końcówka była całkiem niezła.
Ta historia pokazuje nam, że czasem naprawdę stara miłość nie rdzewieje i w każdym wieku, każdy zasługuje na to prawdziwe uczucie.
Książkę czytało mi się dosyć szybko i przyjemnie. Lekkie pióro autorki zdecydowanie sprawiło, iż nie męczyłam się przy tej książce.
Jedyny minus w tej historii to jak już wspominałam bardzo duża ilość postaci. Na początku naprawdę męczyłam się przy czytaniu i zupełnie nie potrafiłam się zrelaksować, jednak im bardziej się zagłębiałam w tę powieść tym czytało mi się coraz lepiej.
Czy polecam tę książkę? Jak najbardziej, ja uwielbiam te zimowo świąteczne klimaty w książkach, wiec czytanie tej historii sprawiło mi ogromną przyjemność.
A czy wam się spodoba to musicie przekonać się sami.