Niektórzy podpisują cyrograf, Żaneta Wawrzyniak podpisała umowę szkoleniową z PS Business Consulting. Nikt wcześniej nie wspomniał, że oprócz studiów i pracy będzie też miała dwójkę nienormatywnych mentorów. A za rogiem czekają już szamani, wilkołaki, łowcy potworów (tym razem prawdziwi!) i Złoty Cuś, którego koniecznie trzeba uratować. Tylko kto uratuje przed tym wszystkim Żanetę?
Wydawnictwo: Jaguar
Data wydania: 2019-06-26
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 380
Zwykło się mówić, że co za dużo to niezdrowo. Milena Wójtowicz, autorka książki "Vice versa" zgniata tę prawdę ludową butem i z uśmiechem bawi czytelnika opowieścią, która jest i książką obyczajową i urban fantasy i kryminałem i po trosze nawet romansem. A wszystko obtoczone jest w panierce z ironicznego humoru z masą odniesień do popkultury współczesnej i do mitologii słowiańskiej, a więc dawnej.
Żaneta, główna bohaterka, wplątała się w znajomości z nienormatywnymi. Gdyby akcja rozgrywała się w Hollywood, to byłyby to wszelkiego rodzaju wampiry, wilkołaki lub magowie, jednak na naszym podwórku królują strzygi i wiedźmy, mniej sympatyczne niż Edward ze "Zmierzchu", ale posiadające swój urok. Piotr i Binka, czyli główni pezedstawiciele nie-ludzi w tej książce naprawdę starają się być mili i uprzejmi. Piotr oferuje Żanecie nawet psychoterapię po tym, jak próbowała od nich uciec, Binka natomiast porównuje dziewczynę do chomika. Co nie jest zbyt urocze, biorąc pod uwagę, że w dzieciństwie owego gryzonia zjadła. Przez przypadek, oczywiście.
Autora w zręczny sposób nawiązuje do innych filmów, książek i do kultowych wydarzeń - mózg czytelnika ciągle pracuje na najwyższych obrotach, odnajdując się w tej siatce niedopowiedzeń i dwuznaczności. Bezsprzecznie "Vice versa" pogłębia wiedzę o słowiańskich mitach i temu przyklaskuję z całą mocą; zawsze uważałam, że podziwiamy greckie opowieści o herosach i potworach z głową byka na pierwszym planie, zaniedbując historie z naszych terenów. Język używany przez Milenę jest elastyczny, dynamiczny i ironiczny. Bardzo sobie cenię, gdy lektura jest wymagająca a przy okazji relaksuje - i tutaj dostałam to w najlepszym wydaniu. Plus ogrom humoru w wydaniu mocno sarkastycznym i balansującym w granicach dobrego smaku. Ale tych granic nieprzekraczających, na szczęście.
Polecam.
„Vice Versa” to kontynuacja powieści „Post Scriptum” będącą częścią cyklu o brzeskich nienormatywnych autorstwa Mileny Wójtowicz. Mimo że jest to drugi tom cyklu, każdy z tomów można traktować, jako osoby twór.
Do załogi PS Professional Consulting dołącza przypadkowo poznana w poprzednim tomie Żaneta Wawrzyniak. Żaneta jest praktykantką Sabiny Piechoty, specjalistki od BHP, pragnącą (?) zostać specjalistką od ochrony środowiska. Jak się okazuje, ochronę środowiska Żaneta ma w genach, jako że jeden z jej przodków był Dziadem Borowym i po nim podopieczna Sabiny odziedziczyła umiejętność kontaktu z naturą, a to dopiero początek jej nowej ścieżki kariery, na którą Żaneta nie jest chyba mentalnie gotowa. Bo jak można być gotowym na bycie podwładną strzygi uzależnionej od cukru pod każdą postacią i coacha, półsukuba, próbującego zapanować nad swoim życiem przy pomocy lawendowych świec i przebiegniętych kilometrów? Jak można się przygotować na bycie stalkowaną przez emerytowaną wiedźminkę jeżdżącą wysłużonym passatem, prywatnie będącą partnerką matki szefa Żanety? Niespodziewanie dla samej Żanety, zdecydowanie wysuwającej się na pierwszoplanową postać w tym tomie, jej umiejętności okażą się niezwykle przydatne. W okolicy Brzegu, coś lub ktoś doprowadził do zachwiania równowagi między żywiołami, a brak równowagi może oznaczać olbrzymie kłopoty dla nienormatywnych i normatywnych mieszkańców Brzegu i okolic.
Tym razem rozwiązanie intrygi nie prowadzi do zakończenia historii, ewidentnie autorka planuje kolejne tomy opisujące perypetie brzeskich nienormatywnych, na które będę czekać z niecierpliwością.
Uzależniona od cukru strzyga Sabina, starający się pogodzić z własnym „ja” Piotr, przyjaciółka Sabiny - Ewa Ewent z ciągotami do psychopatii, emerytowana wiedźminka Ludmiła, matka Piotra będąca szamanką, potomkini Dziada Borowego Żaneta tworzą wybuchową mieszankę, przy której czytelnik nie może się nudzić. Milena Wójtowicz trafia na moją prywatną listę autorek, których twórczość muszę śledzić na bieżąco.
„Vice versa” to genialna kontynuacja „Post Scriptum”, którą bezgranicznie mnie zachwyciła. Powieść po brzegi jest wypełniona humorem, bohaterowie są cudnie wykreowani i nie ma w tym tytule postaci, której nie obdarzyłabym sympatią. Mogę otworzyć „Vive versa” w dowolnym miejscu i każdy dialog, każda scena wywołają uśmiech na moich ustach tudzież niekontrolowany wybuch śmiechu i łzy radości. Kocham ten tytuł równie mocno, jak Sabina słodycze, a Piotrek lawendowe świece – przeczytajcie „Vive versa” to zrozumiecie o czym mówię ;) Gwarantuję Wam, że podczas lektury tego szalonego urban fantasy świetnie będziecie się bawić.
Zastraszający procent książek, które przeczytałam w tym roku okazuje się być rozczarowaniem, albo w lepszym przypadku po prostu przeciętniakiem.
Przeczytałam dotychczas około 50 książek w tym roku i jestem w stanie policzyć na palcach, ile faktycznie wywarło na mnie większe wrażenie. Odpowiedź to 8. Na dokładnie 47 przeczytanych książek, tylko 8 uważam za świetne. Reszta to książki, których nie zapamiętam na dłużej...
I niestety Vice Versa trafia do tej drugiej puli :( A nastawiałam się na świetną rozrywkę. A tu ani żarty mnie nie bawiły tak jak w pierwszej części, ani główne postacie nie były już tak intrygujące. I co chyba najgorsze - główny wątek też był jakiś taki nijaki :(
Nie wiem, może miałam gorsze dni, kiedy to czytałam, ale po prostu Vice Versa nie spodobało mi się tak jak się tego spodziewałam. W imię powiedzenia "tak wiele książek, tak mało czasu", po kilka razy wracam tylko do najlepszych dla mnie książek, ale rozważam nagięcie tej zasady i przeczytanie Vice Versa raz jeszcze, za jakiś czas. Bo serio - nie chce mi się wierzyć, w tak skrajne odczucia względem dwóch książek z tej samej serii...
Celina Nowacka wcale nie paliła się do poznania Jana Zbendy. Ba, mogłaby dalej żyć sobie spokojnie, nie wiedząc o jego istnieniu, gdyby nie to, że dalsi...
Przestrzegaj BHP, bo cię strzyga zje! U Aśki Myszkowskiej wszystko w porządku... poza tym, że nie żyje. Ale podobno nie ma się czym przejmować,...
Przeczytane:2020-11-25, Ocena: 3, Przeczytałam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku, 12 książek 2020, 26 książek 2020, 52 książki 2020,
Niedawno skończyłam czytać drugi tom tej serii i postanowiłam, że chyba łatwiej mi będzie opowiedzieć o obydwóch częściach w jednym poście. Nie jest to dla mnie proste zadanie, ponieważ mam bardzo mieszane odczucia, co do niej.
Fabuła pierwszego i drugiego tomu dotyczy przede wszystkim Piotrka i Sabiny. Obydwoje też są nienormatywni i w bardzo dziwny sposób radzą sobie z tą sytuacją. Cały czas mieszają się w jakieś niebezpieczeństwa i przeżywają wiele przygód. Poznają wiele nowych osób i nawiązują nowe znajomości i wtyki. Jednak w Vice Versa, pojawia się kilka nowych osób, które w pewnym sensie wychodzą na pierwszy plan, co moim zdanie było naprawdę ciekawe.
Jeżeli chodzi o fabułę to o wiele bardziej podobała mi się kontynuacja, ponieważ mimo że, nie było tam wiele walk, szukania podpowiedzi, to było ciekawiej ze względu na Żanetę i cuśka. Ogólnie autorka poruszała w tych dwóch częściach wiele różnych wątków i o dziwo, wszystkie zostały wyjaśnione.
Bohaterowie za to dla mnie to takie pół na pół. Z jednej strony byli kompletnie inni niż postacie, które można poznać w innych książkach, za to z drugiej w pewnych momentach miałam wrażenie, że zostało to aż za bardzo wyolbrzymione. Piotr wypiera swoją inność i jego uzależnieniem są świeczki lawendowe. W pierwszym tomie podobał mi się jego charakter, za to w kolejnym poupadł, bo jego zachowanie jakoś mi się gryzło. Nie podobał mi się jego sposób myślenia i niektóre postępowania, ale tańczenie kaczuch, to było piękne! Sabina zaś to bomba zegarowa, nie wiadomo czego się po niej spodziewać, a wszystkie objawy zajada ogromna ilością słodyczy. W całej historii miała swoje lepsze i gorsze momenty i zawsze szukała pretekstu by wcisnąć coś związane z BHP. Najbardziej chyba irytowało mnie nazywanie jednej osoby chomikiem, bo ja na początku nie rozumiałam o co w końcu chodzi.
Jednak chyba moje największe problemy z tą serią to styl pisania autorki. Nie chcę niczego zarzucać Pani Wójtowicz, jednak nie była to najlżejsza lektura z jaką się zapoznałam. Miałam problem z wciągnięciem się z fabułą (chociaż może to też być mała czcionka w książkach) . Jakoś przez długi czas nie mogłam zżyć się z bohaterami i odczuć w pełni ich emocji. Dlatego też długo zwlekałam z przeczytaniem kontynuacji. Jednak autorka ma świetne poczucie humoru, nie raz parskałam śmiechem i cytowałam niektóre teksty.
Podsumowując jeśli ktoś szuka nietypowej serii o postaciach fantastycznych, które nieczęsto pojawiają się w literaturze, to ta seria powinna Wam przypasować do gustu. Jeśli już przeczytać kilka rozdziałów i przestaniecie zwracać tak mocno na styl, który mocno się na początku wyróżnia, to później będziecie zadowoleni z finału. Pojawcie się w Bielinach i przeżyjcie przygodę życia z nadpobudliwą Sabiną i coachingowym Piotrkiem i dwoma strasznymi starszymi paniami!