Praga, 10 sierpnia 1942 roku. Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany przez SS i deportowany do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. Ma 42 lata. Razem z nim trafiają do obozu inni kompozytorzy, tacy jak Gideon Klein, Pavel Haas czy Viktor Ullmann, oraz wielu muzyków i śpiewaków. Nazistowskie władze z Adolfem Eichmannem na czele chcą uczynić z Theresienstadt wzorcowy obóz, za pomocą którego mogłyby pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani - wręcz przeciwnie, pozwala im się na prowadzenie ożywionego życia kulturalnego oraz tworzenie i wykonywanie muzyki na najwyższym poziomie.
Hans Krasa i pozostali muzycy nie mają złudzeń co do czekającego ich losu, ale by przeżyć, podejmują diaboliczną grę z nazistami. Muzyka staje się jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu zagłady w Auschwitz i wzmocnienie więzi pomiędzy tymi, którzy nie mogą zmienić swojego przeznaczenia. W powieści pojawia się jeszcze jedna bohaterka: arystokratka Elizabeth von Leuenberg, jedna z najbardziej cenionych w Rzeszy specjalistek w zakresie genetyki.
Xavier Güell utkał z tych wszystkich postaci niezwykłą opowieść o walce sztuki z barbarzyństwem, o cierpieniu i sposobach na jego przezwyciężenie. To przepiękny hołd złożony muzyce, która wykracza poza zwykłą ludzką wrażliwość. To również głęboka i pełna pasji historia o przeżywaniu miłości tak, jakby nie było jutra. Powieść, której nie chce się wypuszczać z rąk.
Wydawnictwo: Czarna Owca
Data wydania: 2018-11-14
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN:
Liczba stron: 352
Tytuł oryginału: Los Prisioneros del Paraiso
Czy z pieśnią na ustach i muzyką w uszach można balansować na skraju życia i śmierci? Na granicy dobra i zła? Na styku raju i piekła? Walka o przetrwanie może mieć różne formy, ale tej... tej byście się nie spodziewali.
To, że Niemcy podczas drugiej wojny światowej mieli szczególne upodobanie do muzyków, pojawiało się kilkukrotnie jako motyw filmów, czy książek. Tym razem nie jest po prostu jednym z wątków, to główny temat historii.
Hans Krasa jest czeskim kompozytorem żydowskiego pochodzenia. Zostaje aresztowany przez SS i wywieziony do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. To właśnie to miejsce ma być dla nazistów narzędziem propagandy, przykładem, że Żydom wcale nie dzieje się krzywda. I póki tam są, faktycznie mają lepsze warunki. Problem polega na tym, że każdy, nawet najdrobniejszy błąd może się skończyć deportacją do Auschwitz. A tam... czeka tylko śmierć. Hans zna tylko jeden sposób, by uniknąć marnego końca, muzyka. Diaboliczna gra, w której stawką jest życie, właśnie się rozpoczyna.
"Zwierzęta ranią, zabijają i niszczą, ale zawsze robią to, słuchając swojego naturalnego instynktu. Człowiek w swoim hedonizmie czerpie z okrucieństwa przyjemność".
Pomysł na motyw główny jest naprawdę ciekawy. Chociaż powieść była jedynie inspirowana wydarzeniami rzeczywistymi obóz w Theresienstadt istniał naprawdę i faktycznie stanowił element niemieckiej propagandy. I to już plus dla książki, dowiedziałam się z niej czegoś nowego. Sama historia zdecydowanie różni się od tytułów o podobnej tematyce. Co początkowo może zaskoczyć, ale też dać nowy punkt widzenia.
Będzie też sporo emocji, wiele wzruszeń i kontrastów. Bo w tym świecie, obok tego co piękne i wzniosłe, jest całe mnóstwo okrucieństwa i brutalności. Piękna historia, która nie tylko zmusza do myślenia, ale też stanowi hołd na cześć człowieka. Człowieka, który kocha, walczy i chce żyć.
„Uwięzieni w raju” Xawiera Guell to pierwsza książka poruszająca temat Holokaustu po którą sięgnęłam. Skłoniło mnie do tego zapowiadające się w opisie książki zupełnie inne podejście do tematu - przez pryzmat muzyki. Bardzo mnie to zaciekawiło. Do tej pory unikałam tego typu książek ponieważ opisy bestialskich zbrodni i fakt, że to zdarzyło się na prawdę bardzo na mnie wpływają. Potem przez długie dni nie mogę się otrząsnąć z takiej lektury i bardzo to przeżywam.
Książka Xawiera Guella jednak mnie nie zawiodła. Owszem, były opisy zbrodni, katowania i ludzkiej niesprawiedliwości, ale to nie one były clue tej książki. Motywem przewodnim była muzyka. Do obozu Theresienstadt trafili genialni żydowscy muzycy tamtych czasów: Hans Krasa, Gideon Klein, Pavel Haas i Viktor Ullmann, którzy są głównymi bohaterami tej powieści, jak również wiele innych utalentowanych muzycznie osób. To dzięki pomysłowi stworzenia projektu muzycznego poprawiło się nieco życie więźniów obozu. Jego dzieło „Bundibar” pojawiło się także w filmie propagandowym wykonanym dla Czerwonego Krzyża w 1944, który został nakręcony w Theresienstadt.
W „Uwięzionych w raju” jest też wzruszający wątek miłosny, a obrazowe analizy utworów muzycznych pozwalają nam wysłyszeć w nich zupełnie nowe rzeczy.
Książka Xawiera Guella to wzruszająca lektura, inspirowana prawdziwymi wydarzeniami z okresu II Wojny Światowej. Bardzo się cieszę, że sięgnęłam po tą książkę i polecam ją każdemu.
czytampierwszy.pl
Ksiażkę otrzymałam dzięki portalowi Czytam Pierwszy. Xavier Guell łączy fikcję i fakty, a jego umiejętności pisarskie sprawiają, że słowa płyną niczym muzyka.
Wykształcenie muzyczne autora nadaje książce specyficzny wydźwięk. Szczegółowa charakterystyka dźwięków, pomimo, że niezrozumiała dla laika wydaje się niezwykle atrakcyjna.
Fantazja go nie opuszcza, opisy koncertów, sonat i przedstawień- w sposób tylko taki jak muzyk może opisać dźwięki. Słowa płyną niczym muzyka.
To wszystko jednak skrywa historię o woli walki i przetrwaniu, gdzie piękno toczy nierówną walkę z terrorem.
Muzycy zamknięci w obozie koncentracyjnym tworzą swój własny świat.
Dialogi są poprowadzone w sposób bardzo naturalny, a bohaterowie są bardzo wyraziści.
Hans jest pewny siebie, dla niego wojna i czas w obozie to także czas na rozprawienie się ze swoim życiem. Analizuje i rozkłada na czynniki pierwsze swój życiorys, często żałuje wcześniejszych wyborów. Jest lojalny wobec swoich przyjaciół i pracowity.
Elizabeth wydaje się pewną siebie kobietą, mającą kontrolę nad swoim życiem. Jednak nieudane małżeństwo - wręcz z przypadku, kochanek, z którym nie umie zakończyć związku sprawiają odmienne wrażenie. Pracuje na co dzień w Instytucie i próbuje rozwikłać zagadki kodu genetycznego- by mieć kontrolę nad jakością urodzonych przyszłych obywateli. początkowo dumna ze swojej pracy z końcu, zaczyna wątpić w moralność badań i pozyskiwanych próbek.
Smaczku może dodać postać Josepha Mengele, która jest ukazana w sposób wręcz odstręczający. Sceny seksu z jego udziałem są na granicy sadystycznych praktyk i to jest coś co mi przeszkadza. Specyficzne upodobania i surowość z jaką są opisane jakoś nie korespondują mi z całą historią.
'Elizabeth odrzuciła głowę na bok i zaczęła wymiotować. Mengele uśmiechnął się, odsłaniając dwie górne jedynki, i nie wyszedł z niej, dopóki nie osiągnął orgazmu.'
Mam wrażenie, że w ogóle wszystkie sceny seksu są napisane na prędce i słabo przemyślane.
Porównując np. Tatuażystę z Auschwitz, gdzie jest mocno rozbudowany wątek miłosny, i całość dobrze współgra ze sobą, tutaj widać znaczny dysonans i niedopasowanie.
Dla potrzeb polityki zagranicznej oraz ze względu na naciski Czerwonego Krzyża i innych organizacji charytatywnych, władze II Rzeszy zmuszone były do stworzenia "modelowego" obozu koncentracyjnego, miejsca gdzie bez wstydu , będzie można "zaprosić" inspektorów, których zadaniem jest sprawdzenie warunków w jakich przetrzymywani są więźniowie. Wybór padł na Theresienstadt, obóz utworzony na terenie protektoratu Czech i Moraw. Kałuże zostały zalane betonem, dostawiono nowe łóżka, zmodernizowano kuchnię obozową. Powstała biblioteka, szpital a nawet bank, który produkował "obozowe" marki, wypłacane pracującym osadzonym. Rodziny żyły tutaj razem, w zdrowiu, szczęściu i dobrobycie. Jedzono 5 posiłków dziennie, były organizowane uroczystości i przedstawienia. Po uliczkach tego małego miasteczka biegały uśmiechnięte dzieci a kobiety przechadzały się w jedwabnych sukniach.Jednak wraz z wyjazdem komisji, nastała ciemność.
Hans Krasa, Gideon Klein, Pavel Haas czy Viktor Ullmann, oraz wielu muzyków, śpiewaków i kompozytorów, zostało aresztowanych i deportowanych, wraz z rodzinami i bliskimi, do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. Nazistowskie władze z Adolfem Eichmannem na czele chcą uczynić z Theresienstadt wzorcowy obóz, za pomocą którego mogłyby pokazać światu, że Żydzi nie są mordowani – wręcz przeciwnie, pozwala im się na prowadzenie ożywionego życia kulturalnego oraz tworzenie i wykonywanie muzyki na najwyższym poziomie. Hans Krasa i pozostali muzycy nie mają złudzeń co do czekającego ich losu, ale by przeżyć, podejmują diaboliczną grę z nazistami.W powieści pojawia się jeszcze jedna bohaterka: arystokratka Elizabeth von Leuenberg, jedna z najbardziej cenionych w Rzeszy specjalistek w zakresie genetyki.
Na wstępie muszę zaznaczyć, że nie jest to książka dla każdego. Musimy pamiętać, że Xavier Guell jest muzykiem i producentem. Współpracował z najbardziej znanymi orkiestrami filharmonicznymi na świecie. Był odpowiedzialny za festiwale promujące muzykę teatralną. W 2015 roku opublikował książkę ku pamięci sławnych muzyków i kompozytorów, takich jak Beethoveen, Schubert, Schumann czy Liszt. Kocha muzykę i ma ją we krwi. Dlatego trudno się dziwić, że "Uwięzieni w raju" przesiąknięci są dźwiękami i melodiami. Ci, którzy spodziewają się, że głównym tematem powieści będzie życie obozowe i rozgrywająca się w więzieniu historia miłosna, będą zawiedzeni, bowiem motywem wiodącym książki jest życie kulturalne, opera i teatr. Dzieło Guella nie jest reportażem lecz powieścią inspirowaną historią. Autor czerpał z niej garściami, jednak musimy pamiętać, że rozgrywające się tutaj wydarzenia są jedynie fikcją literacką w wydaniu prawdziwych bohaterów. Oprócz nazwisk światowej sławy muzyków spotkamy tutaj Alberta Eichmanna czy doktora Josefa Mengele. Fabuła książki oparta jest na prawdziwym wydarzeniu utworzenia obozowej grupy teatralnej, złożonej głównie z dzieci, której zadaniem było wystawienie skomponowanej naprędce opery. Pomysł wskrzeszenia życia kulturowego w obozowej rzeczywistości, spotkał się z aprobatą władz. Należy pamiętać, że Teresienstadt było miejscem gdzie przyjmowano komisje i międzynarodowych obserwatorów. Stworzenie pozorów normalności było komendantowi obozu bardzo na rękę. Choć powstały tam całkiem nowe opery i utwory sceniczne, niestety większość partytur zostało zniszczonych. Muzyka w powieści Guella jest jednym z głównych bohaterów. Autor dzieli się z nami swoimi przemyśleniami odnośnie wielu dzieł znanych kompozytorów. Niestety by w pełni zrozumieć sens jego przekazu, musimy mieć pojęcie o muzyce klasycznej, musimy znać opery i etiudy o których mowa oraz umieć przywoływać w głowie dźwięk poszczególnych nut. Są w tej książce fragmenty tekstu, w których autor bardzo drobiazgowo analizuje utwory klasyków, począwszy od ich zapisu na pięciolinii a na interpretacji wykonawcy kończąc. Ta książka sprawia, że muzyka żyje i ma realny wpływ na nasze życie. To dzięki niej możliwe jest dzielenie się emocjami, kultywowanie nadziei. Jest jedynym promieniem szczęścia i radości w tych smutnych, tragicznych czasach. To właśnie muzyka może przekazać więcej niż same słowa, może nas oczyścić.
Cały czas zaskakiwało mnie to w jak genialny sposób autor oparł swoją powieść na kontraście, nie czyniąc tego w sposób zbyt przejaskrawiony. Od razu rzuciło mi się w oczy to, że samego życia obozowego, było tutaj jak na lekarstwo. Mało tego, żaden z naszych głównych bohaterów, nie należy do grupy tych najbardziej poszkodowanych, wyzyskiwanych, chorych czy złamanych. Nie czytamy tutaj o głodowych racjach żywnościowych, wypadających zębach, spaniu na gołej podłodze. Naszych protagonistów spotykamy na "salonach" gdzie prowadzą długie, mądre dyskusje. Gdzie decydują o losie a często nawet życiu całej obozowej "reszty". Nie sprawiają wrażenia zabiedzonych, głodnych, zawszawionych, zahukanych. Czasem miałam wrażenie, że autor specjalnie wybrał właśnie takich bohaterów i właśnie ten obóz by jeszcze bardziej uwypuklić tragiczne wydarzenia do których dochodzi w tle. Są deportacje, są egzekucje, umierające na tyfus dzieci. Są komory gazowe. Jednak wszystko to wydaje się być oderwane od rzeczywistości, jakby sami uprzywilejowani więźniowie, członkowie żydowskiego samorządu, nie mogli uwierzyć w to że codziennie kolejne pociągi odjeżdżają w dal. Powieść aż huczy muzyką, która zagłusza jęki umierających. Autor potrafi pisać o pysznych potrawach, rautach, salonach, sławnych i bogatych ludziach. O tych co żyją w bogactwie. Ci, którym los odebrał wszystko są zepchnięci na margines. Brakuje tutaj słów by opisać ich nędzę, a te co zostały muszą wystarczyć na opisanie ich ostatniej podróży w obłokach gazu. Czytając miałam wrażenie zbliżającego się nieszczęścia a fakt, że Guelle nie pokazał mi nędzy, biedy i rozpaczy jeszcze bardziej to wrażenie potęgowało.
Tym co się w tej powieści wysuwa na pierwszy plan jest strach. Jest on wszechobecny, dotyka każdego z bohaterów, nawet tych niewymienionych z imienia i nazwiska. Lękają się ludzie i narody. Boimy się duchów przeszłości, niepewności teraźniejszości i niewiadomej przyszłości. Żyjemy w trwodze o własne życie. Jedni boją się upaść zbyt nisko, stracić sławę i majątek, innym zostało tylko ubranie i życie, które jest dla innych tak mało warte. Działamy w taki sposób by historia o nas nie zapomniała, zapisujemy jej karty uczynkami, które nie sposób nazwać chlubnymi. Książka ta ukazuje nam, jak egoistyczni i bojaźliwi potrafią być ludzie których autor stara się ich usprawiedliwić, wszak jest niewiadomą jak "my" byśmy się zachowali będąc na ich miejscu. "Uwięzieni w raju" przedstawia nam do czego może doprowadzić nienawiść.
"Uwięzieni w raju" nie jest typową książką o Holokauście. Można nawet śmiało powiedzieć, że zagłada jak widmo wisi nad całą fabułą bezpośrednio w nią nie ignorując. Tytuł jest tutaj wielce znaczący i choć Teresienstadt zdecydowanie rajem nie było, to w porównaniu do innych obozów, tutejsze warunki przedstawiały się o niebo lepiej. Książka Guella to poruszająca, grająca na emocjach książka o przetrwaniu, muzyce i miłości. To powieść, której zakończenie rzuci was na kolana i sprawi że łzy pociekną po policzkach. Jest to jedna z tych pozycji, które trzeba przeczytać. Polecam.
Powiadają, że muzyka łączy pokolenia i leczy rany, ale czy potrafi dać nadzieję? Pytam nie bez powodu, ponieważ to ona jest motywem przewodnim książki „Uwięzieni w raju” Xaviera Güella. Motywem przewodnim opowieści o walce sztuki z barbarzyństwem. Ciekawi?
Praga, 1942r.
Pewien człowiek wychodzi z propozycją, by Theresienstadt (obóz koncentracyjny utworzony na terenie Protektoratu Czech i Moraw) uczynić lepszym miejscem. Proponuje on, by żydowscy artyści mogli znowu tworzyć i spełniać się w tym, co kochają. Nazistowskie władze wyrażają zgodę i choć jest to oczywiście jedynie przykrywka dla świata, pozwala ona poczuć więźniom odrobinę normalności. A Trzeciej Rzeszy poprawić wizerunek.
Szczerze?
Już sam pomysł wprowadzenia kultury do obozu koncentracyjnego wydał mi się abstrakcją. Strasznie ciężko było mi sobie wyobrazić jakikolwiek przejaw radości w miejscu przepełnionym tak ogromnym cierpieniem i bólem. Ale jeszcze dziwniejsza wydała mi się zgoda Trzeciej Rzeszy! Rozumiem, że mieli mieć z tego korzyści, ale mimo wszystko…
Na jeden wieczór?
„Uwięzieni w raju” to historia, która z pewnością do lekkich nie należy. Wymaga od czytelnika skupienia, chwili refleksji, a także wiedzy o wielu utworach – pojawia się wiele tytułów, o których bohaterowie rozprawiają z radością na ustach. Jan Kowalski nie będzie ich znał, bo tego się na co dzień nie słucha. Klasyka to specyficzny twór, z którym mało kto potrafi się obchodzić. I przyznaję, że było to nieco męczące. Czytać i nie wiedzieć o czym. Wciąż i wciąż. Ale rozumiem, wszak to muzyka miała grać pierwsze skrzypce.
Rola muzyki?
Ogromna! Podczas lektury próbowałam wyobrazić sobie siebie w takim miejscu. Spróbować poczuć to, co czuli więzieni ludzie. Szybko się poddałam. Ale jestem w stanie wyobrazić sobie radość na ich twarzach, gdy pozwolono im choć w niewielkim stopniu wrócić do normalności. Ich serca z pewnością zabiły mocniej, a samopoczucie choć na chwilę uległo poprawie. Dobrze wiem, jak potężną bronią są te niewielkie drgania cząsteczek powietrza. Jak koją smutek, wyciszają i radują. A przecież w książce było wielu muzykalnie uzdolnionych… Gideon Klein, Pavel Haas, Hans Krása czy Viktor Ulllmann. Nie sposób nie wymienić również Otta Zuckera, sprawcy całego zamieszania. Dla nich muzyka na pewno była wszystkim. Pocieszycielką i nadzieją. Wyobrażam sobie ich zapał, gdy udzielono zgody na całe przedsięwzięcie.
Jak wrażenia?
Jak dla mnie muzyka trochę za bardzo zdominowała całą historię. Wiele sytuacji wydawało mi się wręcz nierealnych, biorąc pod uwagę miejsce akcji, czyli obóz koncentracyjny. Owszem, autorowi udało się stworzyć specyficzny klimat i cała historia jest napisana bardzo przemyślanie i w bogatym języku, niemniej nie potrafię pozbyć się wrażenia, że coś tu jest nie tak. Chociaż nie ukrywam, książka wywarła na mnie ogromne wrażenie!
„Uwięzieni w raju” to pozycja, której należy poświęcić nieco więcej czasu. Uważam, że trafi jedynie do dojrzałego już czytelnika. Zawiera wiele bólu i cierpienia, a koniec…
Jeśli zatem uważacie, że nie jesteście jeszcze na nią gotowi, odłóżcie czytanie na późniejszy termin. Ale przeczytajcie. Koniecznie.
„Muzyka daje nadzieję nawet w piekle” – historia żydowskich muzyków inspirowana prawdziwymi wydarzeniami.
W 1942 roku do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt (Czechy) zostają deportowani kompozytorzy żydowskiego pochodzenia tacy jak Hans Krása, Pavel Hass, Gideon Klein, Viktor Ullmann. W obozie znajdują się także inni utalentowani muzycy oraz śpiewacy. Muzyka dla niektórych więźniów staje się sposobem na uniknięcie deportacji do obozu w Auschwitz… Kiedy Czerwony Krzyż domagał się inspekcji w getcie, władze chcą robić z Theresienstadt obóz pokazowy, aby świat zobaczył, że Żydzi wcale nie są mordowani, ale mogą prowadzić spokojne i niepozbawione kultury życie.
„Mówi się o zwierzęceniu ludzi, ale myślę, że mówiąc tak, jesteśmy niesprawiedliwi wobec zwierząt. Okrucieństwo to cecha czysto ludzka. […] Człowiek w swoim hedonizmie czerpie z okrucieństwa przyjemność”.
Książka zdecydowanie różni się od tych, których dotychczas czytałam o podobnej tematyce, ponieważ opis nieludzkich warunków panujących w obozach zajmuje małą jej część. Jedną z najważniejszych ról pełni muzyka – niesamowita moc, która daje ludziom nadzieje na przetrwanie. W książce bardzo podobał mi się wątek miłosny, po prostu piękny! Lektura skłania do refleksji oraz w moim przypadku wywołała wielkie zainteresowanie wyżej wymienionymi kompozytorami. Jedyne co mnie odpychało, to momentami zbyt długie opisy, które moim zdaniem nic nie wnosiły oraz opis stosunku seksualnego, a raczej jego obrzydliwe szczegóły, które tak samo nic nie wniosły.
Reasumując, ta książka porusza w człowieku najwrażliwsze emocjonalne struny. Poruszająca i wstrząsająca, mimo wszystko polecam.
Za możliwość przeczytania dziękuje portalowi czytampierwszy.pl
Książki o tematyce wojny i obozów koncentracyjnych zawsze będą nas poruszać i zmuszać do przemyśleń. Dla mnie jest to bardzo wartościowa i ważna literatura, po którą mimo ciężkiej tematyki sięgam chętnie, ponieważ wiem, że uczy i przekazuje nam ważne wartości i kawałek historii.
Ta książka inspirowana jest oczywiście prawdziwymi sytuacjami i miejscem, które powstało. Mowa tutaj o Żydowskim obozie koncentracyjnym Theresienstadt. W tym miejscu podczas wojny przebywało wielu muzyków, kompozytorów, artystów oraz znanych i cenionych osobistości. Mimo tego, że osoby te nie były anonimowe na świecie, to spotkał je taki sam los jak wszystkich innych. Wtedy szczególnie każdy był równy, nie liczyło się kim jesteś, kim byłeś i kim mógłbyś być. W tym miejscu jednak postanowiono stworzyć pozory i pokazać, że jest to miejsce idealne. W którym "więźniowie" mogą się realizować, cieszyć. Było przedszkole, występy, teatr, a staruszkowie spokojnie grali sobie w szachy, jak było naprawdę? W tym miejscu było miejsce dla 5 tysięcy osób, w obrębie było jednak aż 50 tysięcy. Ludzie chorowali, umierali, rodziny były rozdzielne i wywożone do Treblinki. Czerwony krzyż miał jednak zobaczyć jak jest tutaj wyjątkowo i jak Niemcy pozwalają im się realizować i żyć w dostatku.
Obraz oczywiście drastyczny, zmuszający do refleksji, a w tym przedświątecznym okresie poruszający jeszcze bardziej. Teraz szczególnie myślimy o cieple domu, spotkaniach przy stole i wspólnym spędzaniu czasu. Książka jest hołdem, jest pięknie napisana i na wieki nie pozwoli nam zapomnieć tego miejsca i tego co działo się w niedalekiej przeszłości. POLECAM!
Jestem miłośniczką literatury historycznej, powieści bazujących na wydarzeniach sprzed lat. I choć "Uwięzieni w raju" opowiadają o historii stosunkowo niedawnej, o tyle na pewno do tego nurtu należą. Ostatnio tematyka wojenna, zwłaszcza obozowa, spotyka się z dużym zainteresowaniem zarówno autorów jak i czytelników. Powieści historyczne związane z Holokaustem czy życiem w okupowanych krajach, opowieści o żydowskim życiu w czasie, przed i po wojnie, są coraz bardziej dostępne i popularne. Dlatego czytelnik, mając do wyboru książki autorów z przeróżnych krajów, relacje o różnym stopniu realizmu, będzie stawał się coraz bardziej wymagający. Bedzie dokładniej przyglądał się szczegółom, będą go raziły niedoskonałości, drobiazgi psujące atmosferę bądź odwracające uwagę od dominujących wątków.
W powieści Pana Guella tematyka, która stanowić powinna wspaniały dodatek, lukier wylany na treściwe, acz mało smaczne ciastko, zdaje się nieco przytłaczać przesłanie o sile miłości, która pokona wszystko. Ogromnie ciekawe rozmowy o detalach muzyki klasycznej robią niezwykłe wrażenie, pozwalają nam rozpoznać wielkie nazwiska i równie wielkie dzieła. Fascynujące wypowiedzi doskonałych umysłów, jakie stanowi para głównych bohaterów, zachwycają ułożeniem w dialogi, o których erudyci mogą tylko pomarzyć. Ale gdzieś pośród pięknych słów i wylewającej się ze stron powieści doskonałej, operowej muzyki, gubi się treść. Ozdobniki duszą realia, gniew wyraża się z słowach, które nie pozwalają go odczuwać. Nagle zapomina się o tym, że to czas zła, czas krwi i zdrady. To sztucznie stworzone, doskonale łagodne uczucie, usuwa gdzieś w cień pierwotne wrażenie czytania o dramacie.
"Uwięzieni w raju" o samej zagładzie opowiadają w zasadzie na początku i na końcu. Pierwsze i ostatnie rozdziały dzielą z nami wiele bólu, rozpaczy, wiele łez ciśnie się do oczu, wiele złości wylewa się z serca, by skierować swą moc przeciw pozbawionym jakichkolwiek dobrych cech nazistom, zbrodniarzom wojennym. Cały zaś środek to mocno obyczajowa opowieść, skupiona oczywiście, jak cała Szkarłatna seria, na wątku miłosnym, ale też wątkach muzycznych i filozoficznych.
Dla jednych będzie to ogromna zaleta, bo książek opisujących morderstwa dokonywane na dzieciach, dorosłych, całych narodach, jak wspominałam jest na rynku wiele. Dla drugich zaś, będzie to opowieść mało wiarygodna. Ową wiarygodność traciła będzie głównie z powodu wplecenia wątku miłosnego w świat śmierci z niebywałą, nierealna wręcz łatwością. Bo z jakąż lekkością córka niemieckiego barona, a jednocześnie żona oficera niemieckiego, nawiązuje znajomość, przyjaźń, romans z żydowskim kompozytorem, będącym więźniem obozu.
Wbrew wiarygodności zdajemy się śledzić też wątek, w którym ponownie z udaje się przekonywać Niemców do coraz śmielszych pomysłów obozowej rady więźniów.
Zdaję sobie sprawę z tego, że opowieść oparta jest na faktach, i że w obozie w Therestenstadt faktycznie istniała grupa teatralna, o której nakręcono film, którą przedstawiano jako wzorcową, szerząca kulturę w świecie oskarżanym o to, że pozbawiony jest łaski, jakichkolwiek ludzkich uczuć. Niemniej sposób przedstawienia rozmów mija się z historyczną prawdą na temat tego, jak naziści reagowali na jakiekolwiek przejawy bezczelności czy pewności siebie.
Jest to kolejna opowieść o "dobrym Niemcu", o osobach, które będąc obywatelami faszystowskich krajów, nie sprzyjały nazistowskim poglądom; skierowana przeciw uogólnieniom, które każą całe narody oceniać jako dobre bądź złe. Wśród Żydów są tu bowiem kolaboranci, wśród Niemców są osoby, które nigdy nie przypuszczały, że ich pieniądze i zdolności zostaną wykorzystane w zabójczych celach. I osoby te, podobnie jak baron i jego córka - nasza bohaterka Elizabeth, poniosą tej nieświadomości konsekwencje. Niestety związane z tragicznymi wyborami, których sami dokonają.
Powieść Xaviera Guella to opowieść pełna wielkich nazwisk, tytułów i obrazów życia ponad cierpieniem. W opisach piękna, pozostawionego gdzieś za sobą, wyrywanego z przeszłości i na siłę wprowadzonego na obozowe deski ukrywa się miłość, poświęcenie, otwarcie na drugiego człowieka. Tylko czy nie autor nie stracił wyczucia proporcji? Czy to tylko moje wrażenie, że książka początkiem i końcem zamyka w klamrę dramatyczną opowieść, lecz środkiem wybiega w sfery zainteresowań, które nieco spłaszczają nasze odczucia? Wiem, że rajem jest stworzony w wyobraźni świat wielkiej nadziei. Wiem, że miłość tworzy raj nawet w tak obskurnym miejscu jak zimne ambulatorium. Ale przyznać muszę, że nie bardzo potrafię osądzić, czy przy swoim pięknie literackim ale i niekonsekwencji, powieść jest bardziej o uwięzionych czy bardziej o raju.
Pani_Ka Czyta
Są książki łatwe do czytania ale są też takie, które poruszają trudne tematy ale ważne pod względem historii i każdy powinien je znać. Taką książką jest "Uwięzieni w raju", zmusza do refleksji a czasami wyciska łzy.
Theresienstadt to obóz koncentracyjny w którym Niemcy przetrzymują elitę muzyków, tam umierają jako artyści bo nie jest najgorsza dla nich bieda lub głód tylko to że nie mogą już tworzyć prawdziwej sztuki. Pewnego dnia Otto Zucker wpada na pomysł jak ożywić ich obóz i sprawić żeby w tym trudnym dla nich czasie dodać im otuchy, pomóc w tym mają mu Viktor Ullmann oraz Hans Krasa. "-Panowie, tak już dłużej być nie może. W Theresienstadt znajdują się setki artystów, których musimy chronić. Tak, to nasz obowiązek." Ponieważ Zucker jest uparty organizuje spotkanie u Siegfrieda Seidla który jest komendantem obozu, sam kiedyś miał styczność z muzyką dlatego od początku pomysł Freizeitgestaltung zaczyna mu się podobać, najważniejsze jest dla niego żeby każdy myślał że to on wpadł na ten pomysł i wszystkie pochwały były skierowane w jego kierunku. "Jeśli miałby wydać zgodę na ruszenie z przedsięwzięciem, musiał najpierw być pewien, że to jemu zostaną przypisane wszystkie zasługi." Jak to się stało że ten projekt ruszył bez przeszkód? To wszystko w książce.
Obóz koncentracyjny to walka o przetrwanie chodź jednego dnia dłużej, co tydzień rada żydów musi podpisywać listę na której są osoby do wywiezienia do Auschwitz a tam czeka już na nich tylko śmierć, ale tak na prawdę nie mają na to wpływu, muszą podpisać i koniec. Nikt nie chce się wychylać, obronić kogoś obcego bo każdy ma w tym obozie żonę lub dzieci których nie chce stracić. Teatr i opera stają się dla niż najważniejsze, pozwalają zająć czymś dzień, rozwijać się, oraz dodawać sobie otuchy, ale dla Niemców jest to sposób na wybielenie się przed ludźmi i Czerwonym Krzyżem, wszystko na pokaz, Żydzi ich w ogóle nie obchodzą.
Pomimo tego że znam historię całą książkę trzymałam kciuki o to żeby dobro zwyciężyło, żeby chociaż ktoś pozostał szczęśliwy, niestety nie jest to przeznaczone bohaterom tej książki.
Niesamowite. Nie spodziewałam się, że w obozie mogła działać grupa artystyczną, orkiestra.
Autor przenosi czytelnika z jednej skrajności w drugą, przeplatając fabułę obozu koncentracyjnego, z zupełnie innym miejscem – centrum Berlina i luksusu ociekającego szampanem, kawiorem i wykwintnymi daniami.
I chociaż jest to książka poświęcona ofiarom nazizmu, to w wątek obozowy został wpleciony romans, związek uczuciowy jaki połączył Elizabeth, żonę komendanta obozu z jednym z więźniów. Ale zanim rozwinął się ten romans, autor trochę szokuje czytelników innym związkiem, czysto erotycznym, w który uwikłana jest wspomniana wcześniej Elizabeth z doktorem Mengele. Związkiem opierającym się na erotyzmie podbudowywanym nutą fałszywego romantyzmu, w którym może czytelnik natrafić na odważne sceny erotyczne budzące wręcz niesmak i całkowicie pozbawione piękna.
MUZYKA DAJE NADZIEJĘ NAWET W PIEKLE
Ale chciałabym się skupić na tej piękniejszej stronie fabuły i muszę przyznać, że autor w tej obozowej rzeczywistości wprowadza czytelnika również w świat muzyki. Fachowo i bardzo precyzyjnie pokazując role poszczególnych instrumentów.
Myślę, że lektura ta jest ciekawym kąskiem dla miłośników muzyki klasycznej, dla opery. Autor bowiem z precyzją godną wyrafinowanemu melomanowi wprowadza czytelnika w świat muzyki, nie szczędząc przy tym fachowych określeń. Wydaje mi się jednak, że wielu czytelników nie mających pojęcia o muzyce poważnej, bądź nie przepadających za taką muzyką, będzie odczuwało znudzenie w tych wątkach fabuły, które odnoszą się właśnie do szczegółowych opisów utworów, koncertów czy opery. A tych w tej książce nie brakuje.
(…) – Fritz, nadal słyszę tam lekki akcent. A ty, Elmerze, zwróć uwagę na „g” z taktów ósmego i dziesiątego, muszą być krótsze. Począwszy od taktu jedenastego, instrumenty strunowe, flet oraz klarnet zaczynają acceleranto, które trwa aż do wejścia trąbki, po czym wracamy do tempo primo walca. (…)
Czytamy w tej książce o złudnym wywożeniu bogatych Żydów, którym w zamian za pozostawienie swoich dóbr obiecano piękny pobyt w miłym sanatorium. Niemcy do samego końca mydlili im oczy, wiedząc jaki jest dla nich przeznaczony los. A oni, Żydzi, ufali nazistom do końca. Czy to może była ironia, że pewni swej pozycji społecznej zaufali tak groźnemu wrogowi?
(…) – Pamiętam swój pierwszy dzień tutaj. Przyjechałem ze sporą grupą dobrze sytuowanych starców, w wagonie drugiej klasy z wyściełanymi siedzeniami. Omamiła ich nazistowska propaganda. Obiecano im podróż do „Sanatorium Theresienstadt” położonego w sercu urokliwych Czech i Moraw, gdzie mieli znaleźć ośrodek dla osób starszych – z wykwalifikowaną opieką medyczną, dobrym wyżywieniem, wygodnymi łóżkami i spokojem sprzyjającym odpoczynkowi. Myśląc, że uchronią się przed deportacjami na wschód, ci bogaci Żydzi oddali wszystkie swoje dobra na rzecz wydziału do spraw emigracji (…) przywieźli ze sobą suknie balowe, fraki, cylindry i parasole, ale żadnemu nie przyszło do głowy wziąć płaszcz, koc czy prowiant. (…)
Ta książka tętni muzyką, szokuje opisami życia obozowego i trzyma w napięciu czekając na finał ryzykownego romansu Niemki do żydowskiego więźnia. Nie mogę powiedzieć, że jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna, bo jest to lektura dla wyrafinowanego czytelnika. Ktoś, kto lubi książki lżejsze, pozbawione takiej powagi sytuacji, czy ciepłe książki obyczajowe, nie powinien sięgać po tę, bo to nie jest łatwa w odbiorze powieść.
Ale jest to książka nie tyle o cierpieniu i sposobach na przezwyciężenie go, co jest ona hołdem złożonym muzyce. Smutny chociaż piękny romans wpleciony w fabułę to historia o miłości jaką przeżyć można nawet w najgorszych miejscach, i przeżyć tak głęboko jakby nie było jutra.
To również książka o solidarności i przyjaźni, o walce nie tylko o siebie ale o innych.
Tę smutną opowieść przepełnioną piękną muzyką, polecam tym, którzy potrafią przenieść się w miejsca trudne, bolesne a zarazem tętniące nadzieją. Myślę, że kiedyś jeszcze do niej wrócę.
(…) To wspaniałe, jak istoty ludzkie, które na wolności żyły zamknięte w swoim egoizmie i bylejakości, zmieniają się pod wpływem cierpienia i zaczynają czuć miłość. I nie chodzi tu tylko o miłość rodzicielską, braterską czy małżeńską, ale o taką, którą odczuwają wszyscy do wszystkich. (…)
Są takie książki, które muszę przeczytać. Do nich należy Uwięzieni w raju Xaviera Guella, którą zdobyłam na portalu Czytam Pierwszy.
Naziści postanowili uczynić z Theresienstadt obóz modelowy, który można pokazać na zewnątrz, udowadniając, że w stosunku do Żydów zachowują się oni jak ludzie.
Trwa II wojna światowa. Żydzi w Europie są aresztowani i deportowani do obozów. 10.08.1942 taki los roku spotkał czeskich kompozytorów: Hansa Krasa, Viktora Ullmanna, Pavla Haasa oraz wielu muzyków i śpiewaków. Ich „domem” stał się obóz koncentracyjny w Theresienstadt. Z czasem nazistowskie władze Niemiec na czele z Adolfem Eichmannem chcą zamienić Theresienstadt w obóz wzorcowy. W ten sposób pokazaliby światu, że Żydzi nie są mordowani, a wręcz przeciwnie – mogą w obozie prowadzić ożywione życie kulturalne, tworzyć i wykonywać muzykę na najwyższym poziomie dla współwięźniów.
Bo teatr jest dużo skuteczniejszą bronią, niż się powszechnie uważa: zdziera zakładane przez ludzi maski i bezlitośnie odsłania rzeczywistość.
Teatr to też sposób na złagodzenie koszmarnych warunków panujących w obozie i jedyne co tak naprawdę Żydom pozostaje, by ocalić im życie. Muzycy na czele z Hansem Krasą doskonale zdają sobie sprawę, jaki czeka ich los. Nie mają złudzeń, ale żyją i walczą o siebie i swój naród. Podejmują z komendantem obozu, jak i z całymi faszystowskimi Niemcami diaboliczną grę w kotka i myszkę. Muzyka z jednej strony staje się ich orężem oraz tarczą – jedynym sposobem na uniknięcie transportu do obozu zagłady w Auschwitz, a z drugiej daje energię i wzmacnia więzi między wszystkimi, którzy nie są w stanie zmienić swego przeznaczenia. Do pierwszego przedstawienia artyści angażują pięćdziesięcioro dzieci i wystawiają Brundibara. Metaforyczny wydźwięk rozumie chyba każdy. A nagroda… iście w stylu nazistów!
Muzyka dotyka najgłębszych strun duszy i obnaża przy tym wszystkie nasze uczucia i pragnienie wolności, miłość, wolność, naszą krzywdę i niepokój.
Muzyka łagodzi obyczaje, lecz także porusza inne struny w człowieku, szczególnie gdy się czyta o koncertach muzyki poważnej w tak nieludzkim miejscu. Wykonywanie kompozycji uznanych kompozytorów niemieckich jak Bach czy Verdi momentami przyprawia o ciarki, ale wydaje się też absurdalne. Czytelnik słowa opisujące próby i koncerty odbiera jak nuty, które poruszają struny w jego duszy, choć mnogość terminów muzycznych, niekoniecznie znanych, może nieco utrudnić ów odbiór. Szkoda, że do książki nie została dołączona płyta CD z muzyką.
Strach jest synonimem śmierci.
Tematyka Holocaustu i obozów koncentracyjnych oraz ogólnie polityki nazistowskich Niemiec zawsze będzie wzbudzać w czytelniku różne emocje, z którymi potem zostanie on na jakiś czas. Autor ukazuje tytułowy „raj” jako piekło na ziemi, którym w rzeczywistości obozy były. W Theresienstadt wszystko jest jakby – Żydzi żyją jakby normalnie, jedzą i piją jakby normalnie, mieszkają jakby w prawdziwym domu, pracują jakby normalnie, a Rada Starszych jakby normalnie podejmowała decyzje. Ale to pozory. Choć przez jakiś czas jest lepiej, to i tak listy osób deportowanych trzeba zatwierdzić podpisem. Choroby, wszy, głód, cierpienie, śmierć to standard.
Musisz zrozumieć, że otaczają nas Żydzi. To plaga, która zagraża nam ze wszystkich stron. Aby przetrwać jako naród, musimy się ich wszystkich pozbyć. To nasi najgorsi wrogowie.
Te słowa zostały skierowane do niemieckiej arystokratki Elizabeth von Leuenberg, żony komendanta obozu w Theresienstadt, z którym chce się rozwieść. To znakomita lekarka, jedna z najbardziej cenionych specjalistek w zakresie genetyki, która współpracuje z Josefem Mengele, doktorem śmierci. To postać najbardziej złożona w całej powieści i miotana przez sumienie, emocje, uczucia. To, co robiła w pracy i poza nią, było złe, lecz jej dusza kształtowana od małego przez przebywanie w kręgach arystokracji, bywanie na sztukach, koncertach, operach stała się wrażliwa, zwłaszcza na muzykę. Jej dziecięco-młodzieńcze zauroczenie okazuje się czymś więcej. Elizabeth podejmuje karkołomne decyzje i działania na granicy ryzyka ocierające się o śmierć jej samej. Ile człowiek jest w stanie poświęcić w imię wyższych celów? Miłość do muzyki i do ukochanego mężczyzny wpłynie nie tylko na nią samą.
Dobro blednie w obliczu zła.
Uwięzieni w raju to książka trudna ze względu na ładunek emocjonalny, ale też na swój sposób piękna, ponieważ pokazuje godność człowieka w okrutnych czasach. Powieść porusza do głębi i wzrusza. Autor prowadzi czytelnika dwoma ścieżkami – śladami czeskich kompozytorów pochodzenia żydowskiego oraz śladami Niemki Elizabeth, które kilka razy się przecinają. Jednak czasem autor stawia zbyt wielkie kroki, tzn. między wydarzeniami są czasem zbyt duże przeskoki czasowe i nie wiadomo, co się wydarzyło, można się domyślać. Najgorsze sceny to te z udziałem doktora śmierci. Ostatnia scena chyba w każdym czytelniku wywoła ogromne wzruszenie. To majstersztyk, ukazujący różne aspekty życia, że tak to ujmę. To także pstryczek w nos dla kapo.
Jak długo będziemy snuć opowieści, tak długo ten obóz przetrwa.
Uwięzieni w raju to właśnie taka opowieść utworzona z faktów i fikcji literackiej, by przetrwała w pamięci czytelników. Xavier Guell oddaje w niej hołd Żydom i ich walce z okupantem, żydowskim artystom. Oddaje hołd wielkiej muzyce, która walczy z barbarzyństwem i irracjonalnością, która niesie nadzieję, przezwycięża cierpienie, łagodzi strach przed śmiercią. W tym wszystkim prawdziwa miłość, pełna namiętności i pasji, ta pierwsza, niewinna, i ta dojrzała, także fizyczna. Zajrzyjcie do „obozowego raju” i wróćcie bogatsi wewnętrznie, piękniejsi duchowo, wrażliwsi.
W 1942 roku czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, Hans Krasa, zostaje aresztowany przez SS i przewieziony do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. Trafiają tam również inni kompozytorzy, śpiewacy i muzycy. Obóz ten jest obozem pokazowym, który ma pokazać światu, że Żydom żyje się tam dobrze, nie są mordowani, prowadzą ożywione życie kulturalne, tworzą i wykonują muzykę. Chociaż muzycy wiedzą, co ich czeka, godzą się na branie udziału w tej mistyfikacji.
Książka bardzo różni się od pozycji o podobnej tematyce, jakie do tej pory czytałam. O samej zagładzie czy warunkach panujących w obozie jest tu napisane właściwie tylko na początku i na końcu. Dla mnie za mało, bo tego oczekiwałam. Środek powieści to przede wszystkim perypetie miłosne, czyli powieść jednak bardziej obyczajowa. Cała Szmaragdowa seria to dzieje rodzin przeplatane z dramatami historii i wątkiem miłosnym. Tak też jest i tutaj. Tutaj jednak pierwsze skrzypce gra muzyka. To ona pozwala więźniom na rzadkie chwile oddechu, zatracenie, zapomnienie i przetrwanie aż do końca.
Mam mały problem z oceną tej pozycji. Czytało mi się ją wyjątkowo trudno i nie dlatego, że temat był ciężki. Od pierwszych stron przeszkadzał mi styl autora. Wiem, że takie powieści wymagają podniosłego i pełnego powagi stylu. Tutaj jednak styl był zbyt patetyczny i nie potrafiłam się do niego przyzwyczaić. Druga sprawa, to właśnie wspomniany już wątek miłosny. Dzięki niemu, niestety, książka straciła dla mnie na wiarygodności. Nie rozpisując się zbyt wiele, powiem tylko, że wątek ten, poprowadzony został, biorąc pod uwagę okoliczności, ze zbyt dużą łatwością. Nie uwierzyłam autorowi. Nie uwierzyłam również w niektóre rozmowy prowadzone w obozie. Były zbyt dalekie od tego, co wiem z historii. Kreacja bohaterów jest tutaj, z mojego punktu widzenia, poprawna. Każdy z bohaterów wnosi coś do tej historii, jest w niej po coś.
Podumowując, temat ważny i nadal aktualny, historia poruszająca i wstrząsająca. Jednak styl autora dość ciężki, czasem zbyt długie opisy i niepotrzebne wątki z dodatkiem niesmacznych szczegółów. Moim zdaniem potencjał tej historii nie został do końca wykorzystany. Pomysł bardzo dobry i nadal ważny, ale jednak zbyt mało tu tematyki obozowej, a zbyt dużo wątków zbędnych. Książka jednak zostaje w pamięci i zmusza do refleksji, co zapisuję na plus tej pozycji. Wydaje mi się, że trzeba ją przeczytać i samemu ustosunkować się do opowiedzianej historii. Dlatego ani jej nie polecam, ani nie odradzam.
Książkę przeczytałam dzięki www.czytampierwszy.pl
"Uwięzieni w raju" to historia, której akcja toczy się w obozie koncentracyjnym w okresie drugiej wojny światowej. Specyficzne, budzące emocje miejsce i czas akcji nie pozostają w przypadku tej książki bez znaczenia. Wraz z głównymi bohaterami zostajemy przeniesieni w sam środek codziennego życia w obozie koncentracyjnym. Hans Krasa, czeski kompozytor i dyrygent pochodzenia żydowskiego, zostaje aresztowany przez SS i deportowany do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt. Tam razem z innymi muzykami otrzymuje zadanie stworzenia nowego obrazu życia w obozach i udowodnienia całemu światu, że Żydzi w obozach nie są mordowani – wręcz przeciwnie, pozwala im się na prowadzenie ożywionego życia kulturalnego oraz tworzenie muzyki.
"Uwięzieni w raju" to książka o muzyce i dla muzyki. Cała akcja książki skonstruowana została na muzycznym fundamencie i jest pewnego rodzaju hołdem autora dla tego rodzaju twórczości. W książce nie znajdujemy natomiast obszernych opisów życia w obozie czy opisu panujących tam warunków. Nie jest to jednak wbrew pozorom lekka i przyjemna opowiastka o losach muzyków a raczej smutna historia ukazująca realia życia w obozach. W obliczu braku nadziei na lepsze jutro i ciągłego zagrożenia życia muzyka była jedynym co pozostało z dawnego, wolnego życia. "Uwięzieni w raju" to powieść o sile walki, niezłomności, ludzkiej solidarności i umiejętności zachowania człowieczeństwa w obliczu otaczającego bohaterów okrucieństwa i brutalności. Poruszająca, niezwykle emocjonalna i dająca do myślenia lektura, po która powinien sięgnąć każdy z nas.
Książka dostępna również na:
www.czytampierwszy.pl
Przeczytane:2019-03-24,
Książki, które przedstawiają literaturę obozową nie są łatwymi, lekkimi i przyjemnymi. Jest to specyficzna, poruszająca, dająca do myślenia i często wywołująca łzy literatura. Te książki8 poruszają niezwykle trudne tematy. Książka "Uwięzienie w raju" Xawiera Guell również porusza ten niezwykle trudny temat, niemniej jednak jest on ujęty w nieco inny sposób. Tutaj jednak znajdziemy piękno, które wplata muzyka.
Do obozu koncentracyjnego w Theresienstadt trafia czeski kompozytor i dyrygent, który z pochodzenia jest żydem -Hand Krasa, oraz inni wybitni muzycy i śpiewacy. Tam codzienne tocząc walkę o własne życie toczą codzienną walkę o przetrwanie. Wykorzystują do tego to w czym są najlepsi, czyli muzykę.
Choć książek z tematyki obozowej jest sporo to ta zdecydowanie się wyróżnia.
Nie da się przejść obojętnie obok niej. Nie da się przeczytać i zapomnieć.
czytampierwszy.pl