Nie mogłam być kolejną nosicielką kukułczych jaj
- przeczytała w jednym z dzienników napisanych przez siostrę jej biologicznej matki. To zdanie nie dawało jej spokoju.
Malwina. Dziennikarka. Mieszkanka dużego miasta. Zwyczajna kobieta, której się wydaje, że jest nadzwyczajna. Ma męża, prestiżową pracę, dobry samochód, pieniądze, dwie przyjaciółki i dwie duże wady: nie chce mieć dzieci i pragnie być wolna. Chciałaby rozstać się z mężem, ale brak jej odwagi. Dlatego czuje się oszukana, gdy to on podejmuje decyzję, informując ją o zdradzie. Dla Malwiny zaczyna się nowy rozdział. Po prostu żyje. Aż do momentu, w którym pośrodku dużego sklepu spożywczego zadaje sobie pytanie: Czy mi kompletnie odbiło? I w tym samym sklepie znajduje odpowiedź: Odbiło mi.
A los zdecyduje, że jej życie zostanie zdeterminowane nie przez to, co ma, ale przez to, czego jej brak.
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2022-05-31
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 352
Akcja dzieje się wokół relacji Malwiny i Tomka. Malwina to kobieta po 30-ce, pracuje jako dziennikarka. Jej mąż Piotr jest prawnikiem, dobrze zarabia, mają ładne mieszkanie, szybki samochód i problemy, których można uniknąć. Wydaje się, że nie powinna narzekać, ale ona czuje się nieszczęśliwa w małżeństwie. Mimo tego nie robi nic aby poprawić relacje z mężem. Zupełnie jej nie rozumię, nie daje się polubić. Na wszystkich pokrzykuje używając wszelkich wulgaryzmów. Dziwi mnie, że zdołała swoim postępowaniem zauroczyć Tomka. Tomek Skonieczny ma to samo nazwisko co ja, więc już za to go polubiłam. A oprócz tego to przystojny, bez wad mężczyzna, jest opiekuńczy i szczery. Fabuła książki jest ciekawa, ale mało realna. Autorka porusza trudne tematy, takie jak aborcja, adopcja, niechciane dzieci, przemoc w rodzinie. "Zabiegowi aborcji często poddają się kobiety, które doświadczyły przemocy w przeszłości. Odnosi się to przede wszystkim do trumatycznych przeżyć z dzieciństwa. Przez całe życie borykają się one z niechęcią do zakładania rodziny." Może to jest odpowiedzią na ucieczki Malwiny, jej trudności w relacjach z innymi osobami.
"Ucieczki Malwiny" to ciekawie napisana powieść zajmująca się naprawdę istotnymi tematami. Teoretycznie to historia życia kobiety, której życie nigdy nie rozpieszczało i która radzi sobie z tym na swój, dość specyficzny, sposób. W praktyce jednak to wartościowy i ważny głos w kwestii związków ale przede wszystkim macierzyństwa. Autorka nie waha się przed poruszaniem tematów, które raczej są omijane w literaturze, niemniej jednak istnieją i stanowią źródło rozważań wielu kobiet. Co ważne, na próżno szukać tu jednego, słusznego stanowiska, bowiem kwestia związane z posiadaniem potomstwa jak i jego wychowywaniem ukazane są tu obiektywnie i bez stronniczości. Powieść wskazuje przed jak trudnymi wyborami stają kobiety i to nie tylko obecnie, bowiem stanowiło to dylemat zarówno poprzednich pokoleń jak i z całą pewnością nie ominie kolejnych. Otrzymamy tu także intrygująco przedstawione relacje rodzinne, przyjacielskie i romantyczne, układające się w zaskakujący sposób. Dzięki bardzo dobrze skonstruowanym postaciom pobocznym z dużym zainteresowaniem śledzimy skomplikowane losy nie tylko głównej bohaterki ale i bliskich jej ludzi. Autorka zgrabnie posługuje się słowem pisanym i pisze barwnie co sprawia, że płynnie i szybko przeprawiamy się przez kolejne strony. To ważny i bardzo obrazowy głos w temacie adopcji, aborcji, nałogów czy szeroko rozumianych problemów psychicznych. Ukazuje jak nieodpowiednie dzieciństwo czy traumatyczne wspomnienia mogą oddziaływać na człowieka przez wiele lat, jeśli nie nawet przez całe dalsze życie. Z całą pewnością nie jest to lekka lektura na wieczór ale intrygujący, dobrze napisany i dający do myślenia debiut.
Czy mieliście kiedyś takie chwile, że chcieliście gdzieś uciec? Że przytłaczało Was miasto, ludzie, którymi się rozczarowaliście? Czy starczyłoby Wam odwagi i determinacji, by zacząć wszystko od nowa? By poszukać tego, czego Wam brak, gdzie indziej?
Naprawdę ciężko było mi polubić główną bohaterkę. Potok wulgarnych i dosadnych słów, jaki wylewa się z ust Malwiny, skutecznie nas od niej odpycha. Ale co ciekawe, to wszystko w jakimś stopniu pasuje do jej osoby. Z niesłabnącym zainteresowaniem śledziłam jej działania, mając nadzieję na jakiś przełom w toku jej rozumowania i zachowania. Gdy coraz lepiej ją poznawałam, zaczęłam nieco innym okiem na nią patrzeć. Kobieta nie miała łatwego życia. Jednak ostatecznie mój stosunek do niej mimo wzystko nie zmienił się.
"Miał wrażenie, że wbrew swojej woli weszła w układy, które do niej nie pasowały. Stworzyła sobie z życia korporację. Musiała uważać na każdy ruch i słowo oraz bez przerwy oglądać się przez ramię, czy żaden nóż nie ruszył w kierunku jej pleców."
Matylda Młocka poruszyła sporo ważnych tematów. I jak na debiut, to uważam, że podejmując się tak trudnych społecznie tematów, poradziła sobie dobrze. Przeczytamy o aborcji, alkoholizmie, toksycznych relacjach, równouprawnieniu kobiet, seksizmie czy rodzinach zastępczych. Widzimy też jak wielki wpływ na człowieka mają przebyte traumy z dzieciństwa, z którymi nie tak łatwo sobie poradzić oraz podjęte decyzje czy popełnione błedy.
"- Jestem jedyną kobietą w tej rodzinie, która zrobiła to, co powinna. Usunęła ciążę. Miałam dość. Nie mogłam być kolejną nosicielką kukułczych jaj."
Malwina ma dwie przyjaciółki, ale strasznie jakaś dziwna była ta ich przyjaźń. Nie będę Wam tu za dużo zdradzać, ale akurat "przyjaźń" w ich przypadku to słowo mocno na wyrost.
Książka zdecydowanie nie należy do tych lekkich, ale mimo to czyta się sprawnie. Ciężar problemów i dramatycznych wydarzeń nieco przełamuje wtoczenie przez autorkę w fabułę niewielkiej garści malowniczego klimatu gór.
"Ucieczki Malwiny" to powieść o poszukiwaniu siebie, spokoju i szczęścia. To lektura, w ktorej tematy tabu przestają nimi być. Debiut udany. Polecam!
,,Ucieczki Malwiny".
To odprężająca lektura, po którą można sięgnąć, gdy ma się ochotę na czytelniczy relaks.
Powieść lekka, dla mnie może nawet za bardzo. Dostrzegam w niej plusy i minusy. O tym za chwilę, najpierw co nieco o treści.
Tytułowa Malwina jest młodą, przebojową dziennikarką mieszkającą i pracującą w Warszawie. Od kilku lat jest żoną wziętego prawnika, ale małżeństwo nie jest udane.
Tytułowa bohaterka czuje się niedoceniona, gotuje i sprząta, chociaż tego nie lubi. Rzadko sypia z Piotrem. Wie, że on ją zdradza. I jakoś z tym żyje.
Wyszła za mąż, żeby ...zrobić na złość swojej matce.
Malwa systematycznie spotyka się z dwiema przyjaciółkami na pogaduszkach.
Kobiety rozmawiają o różnych sprawach, ale czy na pewno są przyjaciółkami? Takie pytanie szybko pojawiło się w mojej głowie. A może po prostu ja inaczej rozumiem przyjaźń?...
Pewnego dnia Malwina postanawia zmienić swoje życie. Jej konfrontacja z mężem okazuje się fiaskiem.
Co dalej? Wyjechać w góry? Do pewnej znajomej?
Można, ale czy to dobry wybór?...
Więcej o treści pisać nie będę, żeby nie spojlerować.
Mam mieszane uczucia po lekturze tej powieści. I nie mam zwyczaju wystawiać laurek, dlatego będzie szczerze.
Staram się zawsze widzieć szklankę do połowy pełną, zwłaszcza w przypadku książkowych debiutów, dlatego najpierw plusy.
Matylda Płocka poruszyła w ,,Ucieczkach Malwiny" bardzo ważne problemy - równouprawnienia kobiet, prawa do aborcji, seksizmu...
Pokazała, jak dziś wygląda w praktyce praca w mediach.
Problem w tym - i tu przechodzimy do minusów - że pewne kwestie zostały uproszczone.
Przepracowałam w dziennikarstwie kilka dekad. Wiem, że rzuca się przysłowiowym mięsem w pracy, gdy w redakcji jest tzw. pożar.
Na co dzień jednak tak nie rozmawiamy (znajomi dziennikarze z mojego pokolenia).
Raził mnie ten wulgarny język, chociaż nie jestem mimozą. Podziwiam od lat np. prozę Bukowskiego, Rotha, Hłaski, poezję Bursy, Wojaczka, Ginsberga.
Nie mam nic przeciwko wulgaryzmom, jeśli ich użycie jest uzasadnione.
Tu nie znalazłam takiego uzasadnienia.
Różne fabularne rozwiązana też uznałam za sztampę.
Ostatecznie - przeczytałam, ale jestem rozczarowana.
Może komuś ta książka się spodoba - jeśli tak, to dobrze.
Autorka ma potencjał i życzę jej jak najlepiej. Może następna powieść będzie lepsza.
I jeszcze na PLUS - okładka Mikołaja Piotrowicza (chociaż nie po okładkach oceniam:))
Beata IGIELSKA
Przeczytane:2022-06-06, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, Patronat medialny , Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku,
Malwina to młoda dziennikarka, żona prawnika, która nie uważa swojego małżeństwa za udane. Prawdę powiedziawszy chciałaby się rozwieść, ale nie ma w sobie na tyle odwagi. Rzadko sypia ze swoim mężem, a jakby tego było mało, doskonale wie, że on ją zdradza. Ma dwie przyjaciółki, których relacje są trochę dziwne, jak na przyjaźń.
Kiedy mąż ją w końcu zostawia, ta postanawia wyjechać, bo ucieczka wydaje się jej najlepszym rozwiązaniem.
„Malwina wybuchła histerycznym śmiechem, a potem się zaczęło. Krzyczała, że nie ma ochoty na nudne życie z seksem tak beznadziejnym i sporadycznym, że lepiej było o nim na zawsze zapomnieć. Darła się, że nie zamierza mu gotować, prać, sprzątać i spłacać kredytu za mieszkanie, w którym wcale nie chce jej się mieszkać. Na koniec wykrzyczała, że zamierza żyć, a nie wegetować.”
Nasza główna bohaterka Malwina, to kobieta szalona, ale niezwykle wulgarna. Tak naprawdę ciężko było mi ją polubić, gdyż czasem jej zachowania były dla mnie niezrozumiałe. I choć wulgaryzmów jest tutaj dla mnie zdecydowanie za dużo, to w jakimś stopniu pasowały mi do naszej postaci. Malwina to też postać, która często jest niezdecydowana i zachwiana emocjonalnie. Niby udaje kobietę pozbawioną emocji, ale w głębi duszy siedzą w niej schowane emocje. Być może boi się je pokazać światu.
Ucieczka. Ile razy wydawało wam się, że jedynym słusznym rozwiązaniem z danych kłopotów jest właśnie ucieczka? Uciec, zostawić w tyle wszystko i zacząć od nowa. Jakież to znane, prawda? Ale czy faktycznie ucieczka jest właściwym wyborem? Czy można uciekać za demonami przeszłości? Czasem się po prostu nie da, gdyż one dopadają nas w najmniej spodziewanym momencie. Bywa tak, że trzeba im stawić czoła i dopiero wtedy można odetchnąć z ulgą.
Matylda Młocka w swoim debiucie porusza wiele ważnych społecznie tematów, takich jak aborcja, alkoholizm, rodzina zastępcza, równouprawnienie kobiet czy też seksizm. Tematy, które dla wielu są tabu, a nie powinno tak być, bo o tym powinno się mówić głośno. Nie każdy potrafi sobie poradzić z przebytą traumą z przeszłości, czasem potrzebuje do tego pomocy. Nasza bohaterka nie miała łatwego dzieciństwa, a przebyte wydarzenia sprawiły, że nie chciała mieć własnych dzieci. Pragnęła być za wszelką cenę wolną kobietą. Los jednak ma to do siebie, że nie zawsze daje nam to czego chcemy, o czym przekonała się Malwina.
Podoba mi się styl autorki, gdyż książkę czytało się bardzo dobrze. Niezła kreacja bohaterów, ich różnorodność, zachwiania emocjonalne, to wszystko zostało dobrze przedstawione. Jak dla mnie ciut za dużo tych wulgaryzmów. Samej bohaterki jakoś szczególnie nie polubiłam. Najpierw kompletnie nie rozumiałam jej podejścia do pewnych spraw, ale im dalej brnęłam w powieść tym bardziej próbowałam ją zrozumieć chociaż w maleńkim stopniu. I poniekąd mi się to udało. Matylda Młocka zdecydowanie ma w sobie potencjał, więc jestem ciekawa jak rozwinie się jej pisarstwo dalej.
Aborcja to temat rzeka o którym można by rozmawiać godzinami. Cieszę się, że autorka podjęła właśnie m.in. taki temat. Są kobiety na świecie, które nie chcą mieć dzieci z własnego wyboru i w takich przypadkach nie popieram aborcji. Bo jeśli ktoś uprawia seks to powinien też się liczyć z jego konsekwencjami. Nie rozumiem i nigdy nie zrozumiem też kobiet, które byłyby w stanie poddać się aborcji, tylko i wyłącznie dlatego, że nie chcą dzieci, a już zaszły w ciążę.
Alkoholizm w rodzinie też nie przynosi niczego dobrego, a zwłaszcza dobrego przykładu dla dzieci.
Każdy z nas ma w sobie jakąś historię, która oddziałuje na naszą teraźniejszość czy przyszłość. Są historie, które pomimo naszych chęci nie chcą wyparować z naszej głowy i pozostają tam już na zawsze.
„Malwina, Alicja i Łucja dogadywały się od kilku lat. Bywało deszczowo i burzowo, czasami zdarzał się nawet grad, ale pasowało im to. Różniło je wiele rzeczy, a jeszcze więcej łączyło. Po pierwsze wszystkie miały silne przekonanie, że zarabiają za mało.”
Co do przyjaźni przedstawionej w tej powieści mam mieszane uczucia. Niby przyjaciółki, ale czy faktycznie tak się zachowywały? Czy przyjaźń powinna tchórzyć i chować „głowę w piasek”? Czy przyjaźń nie powinna polegać na wzajemnym wspieraniu i pomaganiu bez względu na wszystko?
"Ucieczki Malwiny" to historia kobiety o poszukiwaniu samej siebie i swojego miejsca na ziemi. Nie jest to lekka i przyjemna historia, ale taka która skłania do własnych przemyśleń. Zachęcam do przeczytania.