Historia mojego rodzinnego miasta jest niezwykle barwna dziejowo. Głównie za sprawą swojego położenia na granicy państw. Od czasu pierwszej osady w XI wieku, Nysa była w granicach Polski, Czech, Prus, Niemiec, i po II wojnie światowej znowu w Polsce, powracając w jej granice po około 600 latach. Obecnie mieszkańcy miasta to w przeważającej części przesiedleńcy ze wschodu (głównie z terenów obecnej Ukrainy) i ich potomkowie.
Powikłane dzieje miasta daje się zauważyć m.in. na przykładzie wieku XV, gdy Nysa przynależy do Czech już od około 100 lat, a mieszkańcami są Polacy (dla tuziemców nie miała znaczenia granica państwa, ale ich język i tradycje) oraz ... Niemcy - głównie bogaci kupcy zasiadający nawet z tego względu w radzie miasta.
O takim właśnie okresie opowiadają trzy teksty zawarte w książce p.t. ,,Tryptyk nyski", które są dłuższymi opowiadaniami. Nysa była wtedy stolicą Księstwa Nyskiego we władaniu biskupstwa wrocławskiego.
,,Jakubowy tum" mówi o budowie na miejscu starej zniszczonej świątyni nowego wielkiego kościoła (dziś zwanego katedrą, choć nią nie jest), będącego do dnia dzisiejszego wizytówką miasta oraz o najeździe husytów na Nysę.
,,Gniazdo niemczyzny" opowiada o straceniu opolskiego księcia Mikołaja II za nakazem księcia-biskupa Jana Rotha, bawarczyka, który przymuszał mieszkańców do nauki języka niemieckiego.
,,Srebrne wota" to historia o kolejnym biskupie Janie Thurzo, który potrafił zyskać szacunek Polaków (pomimo swojego przeogromnego bogactwa), bowiem pomimo tego, że był z pochodzenia Węgrem, to rozmawiał z ludem w języku polskim.
Każde opowiadanie porusza ważny temat narodowościowy oraz pokazuje życie mieszkańców miasta i okolicznych wsi, a także w pewnym stopniu motywy decyzji politycznych.
Autorka Wanda Pawlik włożyła niesamowitą ilość pracy w poznanie historii miasta, odnalezienie starych, w tym niemieckojęzycznych dokumentów, odtworzenie topografii miasta, odkrycie nazwisk mieszkańców (co nie było łatwe, gdyż pisane były one w dokumentach i na nagrobkach i w trzech różnych wersjach językowych), dotarcie do informacji tak szczegółowych, jak sposób doprowadzania wody do mieszkań w tamtym czasie. Książka dodatkowo została napisana językiem staropolskim. Wielki szacunek dla Wandy Pawlik za tak dopracowane dzieło, tym bardziej, iż nie była ona rodowitą nysanką, a zamieszkała w mieście w latach pięćdziesiątych mając lat 26. Była nauczycielką języka polskiego w jednej ze szkół średnich oraz inicjowała i angażowała się w działalność kulturalną miasta.
Pomimo wyżej wymienionych pozytywów książki, ,,Tryptyk nyski" nie czyta się dla samej fabuły, która nie jest porywająca, jednak ciekawa swymi walorami poznawczo-historycznymi. Mnogość postaci, głównie książąt i wielkich okolicznych panów z biskupstwa wrocławskiego, relacji pomiędzy nimi, rozgrywającej się polityki, przy języku w nadmiarze obfitującym w nieużywane dziś słowa (jak w tytułach opowiadań) i starodawny sposób wypowiadania się bohaterów, powodowało utrudnienie w pełnym zrozumieniu treści. Z tego powodu moja ocena jest obniżona.
,,Tryptyk nyski" to książka dla pasjonatów historii Śląska, Księstwa Nyskiego oraz samego miasta i jego okolic.
Przeczytane:2013-10-26, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2013,