To co obok jest panoramą społeczną współczesnej Polski. Zgodnie z tytułem, Waldemar Bawołek ukazał spektrum naszej rzeczywistości, przepełnione refleksją nad dolą tych, którzy w świecie pełnym rzekomych możliwości, walczą o utrzymanie się na poziomie socjalnego minimum. Autor nie skupia się jednak na opisie jednej grupy społecznej. Pisze o tych i dla tych, którzy zastanawiają się nad istotą pracy, poświęcenia i miłości; o ich rozczarowaniach, o antynomiach świadomości i przeciwieństwach, na których opiera się ludzka egzystencja. Ale To co obok jest nie tylko dowodem społecznej wrażliwości Waldemara Bawołka. Jest również dowodem umiejętności konstruowania klarownej narracji i szczególnej zdolności subtelnego i konsekwentnego obrazowania. Ujawnia się ono w opisach rzeczywistości, w których realizm drga niespokojnie pomiędzy oniryzmem i grą intertekstualną, wybucha wulgaryzmami i sięga granic najczystszego absurdu, przejawiającego się choćby w losach bohaterów – między innymi intelektualistów erudytów znajdujących zatrudnienie jedynie w ekipach remontowych lub emerytów odwołujących się do wiecznie żywej dla nich idei budowy Nowej Huty. Wszystko to wzmacnia charakter książki. Będąc literackim kolażem, To co obok jest więc przede wszystkim doskonałą powieścią obyczajową.
Informacje dodatkowe o To co obok:
Wydawnictwo: Forma
Data wydania: 2014 (data przybliżona)
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
978-83-60881-09-5
Liczba stron: 114
Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Przeczytane:2015-04-09, Przeczytałem,
Rzadko zdarza mi się sięgać po prozę, w której autor z największym pietyzmem dba o formę, nieco zaniedbując przy tym całą resztę elementów. To co obok Waldemara Bawołka przypomniało mi, dlaczego nie jest to szczyt moich czytelniczych preferencji. Dla osób, które w literaturze szukają przede wszystkim artyzmu, to lektura bardzo dobra, napisana starannie i oryginalnie. Bawołkowi udało się wymieszać prostotę z unikalnością. Z jednej strony autor buduje czytelne, niemal banalne zdania. Z drugiej, łączy je ze sobą na swój własny sposób. Stąd dostajemy do rąk książkę, w której gęsto od znakomicie dobranych słów. Prawie nie ma w niej dialogów, zresztą - sposób prowadzenia narracji ich nie wymaga. Zdecydowanie właśnie narracja jest w To co obok najbardziej interesująca. Przywodzi na myśl strumień świadomości, brnie w oniryzm. Wydarzenia nie wynikają tu z ciągu przyczynowo-skutkowego, następują po sobie pozornie przypadkowo, a przejścia między nimi są płynne. Ciekawy zabieg, chociaż doprowadził do tego, że w prozie Bawołka gubi się częstokroć sens. Pozostaje artystyczna dziwaczność. Szkoda, bo tam, gdzie autor postawił na zwiększenie czytelności kosztem oniryzmu i absurdu, widać że jakiś sens w To co obok jednak jest. Dwa środkowe rozdziały różnią się bardzo mocno od początkowego i końcowego. W nich Bawołek porzucił narrację pierwszoosobową i chociaż próżno szukać tu linearnej logiki, jaśniej została określona tematyka. Nie jest tak, że ów pierwszy i ostatni rozdział, wrzucające czytelnika w wir gładkich przejść między zdarzeniami, są zupełnie sensu i tematyki pozbawione. Autor podrzuca zdania-klucze, pomagające w interpretacji, ale całość tonie w przeroście formy nad treścią. Śledzimy senne przenikanie bohatera-narratora między scenami. Niektóre coś wnoszą, próbują ubierać w symbole, w większości jednak są pozbawione znaczenia. A przynajmniej znaczenia, którego faktycznie warto dociekać. Trudno bowiem uznać, żeby To co obok wnosiło świeże spojrzenie na cokolwiek, emocjonalny ładunek czy chociaż stanowiło przyczynek refleksji. Niby mamy obiecaną w opisie społeczną panoramę, ale autor cały czas ślizga się po powierzchni. Pokazuje nam obrazy i uatrakcyjnia swoją mało unikalną perspektywę wymyślną formą. Są książki napisane jaśniej, a wnoszące więcej. Wysiłek, włożony w układanie interpretacyjnych puzzli, które podsunął czytelnikowi Bawołek, niekoniecznie jest wart swojej ceny. W To co obok sposób narracji rządzi wszystkim, odrealnia tworzony obraz, a najbardziej cierpi na tym obraz ludzi. Zlani w jeden tłum, ograniczeni do imion i ról, orbitują wokół narratora. Pomagają go dookreślić, kiedy jest to wymagane, znikają, gdy ma być tylko lustrem odbijającym rzeczywistość. Czasem pozwalają na rzut oka w społeczeństwo, ale tak jak w przypadku całego otoczenia, tu także autor prześlizgnął się po powierzchni. Czytelnik wraz z nim. Bardzo brakowało mi w To co obok jakiegoś wyrazistego elementu, bo autor ze wszystkim obszedł się łagodnie, w efekcie tworząc prozę dość nijaką. Nie zabłysnął frazą, chociaż przykuwa uwagę starannością języka. Nie zaoferował silnych emocji, namysłu, świeżego spojrzenia na jakikolwiek temat. Tylko zabawę w odnajdywanie sensu.