Zainspirowana brytyjskim folklorem i mitologią, niesamowita historia o przyjaźni wykraczającej poza czas
Amerykańska nastolatka Jenny przeprowadza się z matką oraz ojczymem na angielską prowincję. Z początku nie interesuje się nowym otoczeniem, ale wkrótce odkrywa obecność innej, tajemniczej mieszkanki jej starego domu - ducha imieniem Tamsin. Tamsin od trzystu lat nawiedzała rezydencję, uwięziona przez dawną traumę oraz straszliwe zło, którego imienia nie mogą wypowiedzieć nawet inne magiczne stworzenia zamieszkujące okolicę. Jeśli Jenny pragnie pomóc nowej przyjaciółce, musi się zanurzyć w świat mroku głębiej niż ktokolwiek od stuleci i stawić czoło niebezpieczeństwu, które na zawsze zmieni jej życie.
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024-07-16
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 408
Tytuł oryginału: Tamsin
Pewne książki bywają wyjątkowe z całkowicie różnych powodów niż zazwyczaj się mówi. Nie są ani fabularnie skomplikowane, ani akcja nie goni na łeb na szyję, ani nie wzbudzają rollercoastera emocji, a jednak wpada się w ich wir. Są jak grząskie piaski; im bardziej się ruszasz, im dalej brniesz przez treści, tym cię mocniej wciągają i nie chcą puścić. Czujesz się, jakbyś tonął. I co najlepsze - wcale nie zamierzasz uciekać, ba, ty wręcz pragniesz, by te piaski cię pochłonęły. Całego. Doszczętnie. Na zawsze.
Identycznie czułam się podczas lektury "Tamsin" Petera S. Beagle'a. Książka już od pierwszych stron płynie niezwykle spokojnie, prawie leniwie, a jednak z pazurem. Historia opowiadana jest z perspektywy Jennifer - nastoletniej Amerykanki, której rozwiedziona dawno matka poznaje faceta, Evana, bierze ślub i zamierza przeprowadzić się z nim do Dorset, hrabstwa w południowej Anglii. Jenny w ogóle się ten pomysł nie podoba, ale bądźmy szczerzy, jest nastolatką, ergo ma niewiele do gadania.
W dość zawrotnym tempie przenoszą się do niezwykłej Rezydencji w prowincjonalnym miasteczku, gdzie zamieszkują razem z Evanem oraz jego dwoma synami, Tonym i Julianem. Nowa rodzina, nowi przyjaciele, nowe miejsce, kraj i zwyczaje - wszystko to sprawia, że Jenny czuje się zagubiona i samotna.
Na szczęście samotność nie trwa długo, ponieważ pewnej nocy poznaje najpierw kotkę, nadzwyczajną towarzyszkę swojego kota o jakże twórczym imieniu Pan Kot. A potem poznaje właścicielkę owej kotki. Tamsin.
I nic nie byłoby w tym dziwnego, gdyby Tamsin nie była duchem, a jej osoba nie żyła w Rezydencji ponad 300 lat temu...
Sięgając po "Tamsin" Petera S. Beagle'a, po opisie spodziewałam się książki przepełnionej grozą, niepewnością i ciągle towarzyszącemu czytaniu napięciu. Oczekiwałam lekkiego horroru, który parokrotnie przyspieszyłby bicie mojego serca. Nic z tego. Okazało się, że dostałam coś o wiele lepszego. Leniwie snującą się opowieść o dorastaniu, o poznawaniu samej siebie, o odkrywaniu przyjaźni w pełnym tego słowa znaczeniu. Historię, w której każdy rozdział delikatnie poruszał moją duszę, jakby autor grał na niej jak na instrumencie, czasami uderzając w jedną, a później w drugą strunę. Książkę, w jakiej typowa akcja dzieje się raptem pod koniec, a jednak nie da rady się od niej oderwać.
Największym atutem powieści, poza cudownym prowadzeniem narracji przez Jenny, jej rzeczowym i jednocześnie emocjonalnym przedstawieniem pewnych epizodów ze swojego życia, było zdecydowanie wprowadzenie dobrego ducha z tragiczną przeszłością. Tamsin to bohaterka okryta całunem tajemnic. Czytelnik poznaje ją coraz bardziej z każdą stroną, a mimo to ciągle ma wrażenie, że dalej nic nie wie, a Tamsin jest zaledwie dziwnym wytworem wyobraźni, czymś nieistniejącym. Złudzeniem. Przytaczane życie Tamsin, to, jak Jenny powoli odkrywa całą prawdę o niej i jej śmierci, w pewnej chwili staje się wręcz uzależniające. Każdy szczegół wciąga się jak kolejne kreski narkotyku, coraz chętniej i śmielej, pragnie się tylko więcej i więcej.
Na uwagę zasługuje również miejsce akcji. Dorset to hrabstwo w Anglii, w którym stare legendy i klechdy nadal zdają się obowiązywać. To świat, gdzie takie wymysły jak boggarty, pooki, billy-blindy czy dęboludy ciągle istnieją. Było to niezwykle intrygującym uzupełnieniem książki, ponieważ wprowadzało do fabuły ten szczególny rodzaj magii, który ja wręcz uwielbiam.
W kilku słowach podsumowania: "Tamsin" to książka niezwykła. Powieść obyczajowa z elementami fantasy, która spodoba się naprawdę wielu osobom, nawet tym stroniącym od fantastyki. Nadnaturalne zjawiska ani przez sekundę nie przytłaczają, są raczej świeżym, zachwycającym dodatkiem sprawiającym, że historia ostatecznie staje się wyjątkowa. Autor stworzył wielobarwne, interesujące postacie i ulokował je w doskonale wybranym miejscu. Historia porywa, zaciekawia, nie pozwala uciekać myślom gdzieś indziej i wielokrotnie wywołuje ciarki. Momentami wprowadza tajemniczy klimat, a powolne budowanie napięcia oraz stopniowe poznawanie przeszłości Tamsin to supersmaczne wisienki na torcie. Polecam!
Nastoletnia Jenny nie jest zachwycona, gdy dowiaduje się, że jej mamą zdecydowała się ponownie wyjść za mąż i wraz z nowym mężem Evanem oraz jego dwoma synami Tonym i Julianem przeprowadzić się z USA do miasteczka Dorset leżącego w Wielkiej Brytanii.
Początkowo dziewczyna próbuje przekonać swego tatę do przejęcia opieki nad nią.
Finalnie jednak obie panie wraz z nową rodziną przenoszą się do niezwykłej wiekowej Rezydencji.
Nasza bohaterka nawet w snach nie przewidziała tego, co rzeczywiście jej się przydarzyło.
Okazuje się bowiem, że przybrany brat nie chce wchodzić do niektórych pomieszczeń, w kuchni nieustannie panuje ziąb a w innych pokojach rozlegają się szepty i śmiechy...
Wkrótce Jennifer za sprawą swego kota poznaje dawnych lokatorów domostwa kotkę oraz jej właścicielkę Tamsin.
I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie to, że obie są duchami .
Na dodatek na przyjaciółki czyha niebezpieczeństwo w postaci Dzikiego Gonu oraz Tego Drugiego.
Czy uda im się zwyciężyć i zawalczyć o swoje życie I miłość?
Klimat tej powieści mnie oczarował wywołując grozę i dreszczyk emocji , akcja wciąga pomimo niespiesznego zdawałoby się tempa a autor umiejętnie bawi się słowem prowadząc nas przez bardzo interesującą fabułę ?
Przeczytane:2024-09-15, Ocena: 4, Przeczytałam, 52 książki 2024, 26 książek 2024, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2020 roku,
Tamsin" to powieść napisana oczami Jenny z perspektywy upływu czasu. Opisuje ona w swojej książce wydarzenia, które miały miejsce 6 lat wstecz (tak mamy tutaj książkę w książce). Na początku jest to historia, która obrazuje przede wszystkim zranioną dziewczynę, która nie pogodziła się ze świadomością, że mieszka tylko z mamą, bez ojca. To typ postaci, który mimo starań tego dobrego, troszczącego się rodzica, nie docenia tego co ma, chowając w sobie urazę do rozstania obojgu. Młodej Jenny z jednej strony jest mi szkoda, reprezentuje grupę dzieci, które są odpychane przez rówieśników ze względu na nieatrakcyjny czy po prostu "inny" wygląd, ale z drugiej strony nie stara się z tym nic zrobić, tylko utożsamia się ze swoim losem. Okej, wiadomo że ciężko jest wyjść ze swojej strefy "komfortu" o ile tak ją można nazwać, ale z drugiej strony nie podobało mi się, że to, że jest tak traktowana, przekłada na innych ludzi i widzi w nich same wady, wręcz momentami wyśmiewa w swoich monologach. Od razu negatywnie nastawia się wobec innych, nie dając im szansy na poznanie. Jej traktowanie Evana również do mnie nie przemawia, miły facet, z którym szczęśliwa jest jej mama, a ona z dumą oznajmia, że z przyjemnością robiła im na złość. Wiem, że podyktowane jest to brakiem akceptacji rozstania rodziców, a sama Jenny jest bardzo młodą dziewczyną o ciężkim charakterze, ale z drugiej strony jej własny ojciec gardzi nią, nie chce jej u siebie w mieszkaniu, okłamuje, traktuje o wiele gorzej niż Evan, bo skupia się na swojej karierze muzycznej, a mimo wszystko Jenny nie docenia tego jaką miłością obdarowuje ją jej własna matka oraz jak bardzo wyrozumiały jest dla niej jej partner Evan. Wiem, że podyktowane jest to urazą oraz żalem i świetne, że autor pokazuje, jak czują się dzieci osób, które się rozstają, ale mimo wszystko trochę kłuje w oczy aż tak podłe zachowanie wobec innych, dobrych osób, bo jednak Tony czy Julian nie atakują nikogo, chociaż są w identycznej sytuacji. Na szczęście jest to tylko początek historii i następnie pojawia się ogromną zmiana. Ta "druga" Jenny jest już zdecydowanie fajniejsza i widać w niej ogromną zmianę, na tyle, że da się ją polubić. Zmiana otoczenia wpłynęła na nią pozytywnie. I tutaj przyznać muszę, że autor świetnie pokazał, jakie znaczenie ma powiedzenie "Z kim przystajesz tym się stajesz". Po przeprowadzce do Dorset główna bohaterka normalnieje, zaczyna doceniać swoją rodzinę, zawiera zdrową przyjaźń z Meeną, przestaje rozczulać się nad sobą i nie prowadzi smutnych monologów.
Przez pierwsze strony książki odbywamy podróż wraz z Jenny, Sally, Evanem, Julianem oraz Tonym do nowego miejsca, w którym mieszkają razem, a mianowicie na farmę, która wybudowana była wiele lat temu i ma bogatą historię. Autor pokazuje nam tutaj, jak trudne są zmiany szczególnie dla dzieci i ile skrajnych emocji towarzyszy im przy tym.
Pierwsze około 60 stron powieści było szczerze mówiąc bez porywu, monologi i moment przeprowadzki nie wnosiły tutaj nic ciekawego oprócz kaprysów głównej bohaterki, ale gdy Jenny wraz ze swoją nową rodziną znalazła się na farmie, wówczas powieść nabrała nieco tempa i zaczęła się rozkręcać na dobre. W tym momencie zaczęłam mieć wrażenie, że autor zaczął pisać bardziej dojrzale, jakby momentalnie Jenny dorosła i czytanie stało się o wiele bardziej przyjemne, gdy zmieniło się jej zachowanie. A więc tak, śmiało stwierdzam, że pierwsze 60 stron to dość oporna lektura, przyznaję to szczerze. Dziecinne zachowania Jenny, monologi, podróż, sprawiły że zaczęłam myśleć, iż będzie to naprawdę kiepska lektura. Jednak po tych stronach książka robi dosłownie 180 stopni i zaczyna się prawdziwa akcja. Kolejne strony to tylko masa dobrej akcji, pełnej dreszczyku emocji, a także jeżących włos na głowie opisów i scen. Muszę przyznać, że Peter S. Beagle potrafi zbudować napięcie. Opisy odgłosów i dźwięków wydobywających się ze starej posiadłości potrafią wywołać gęsią skórkę. Dość mocno buduje napięcie, jako czytelnik czekałam jak na szpilkach na to, co się wydarzy i nie mogłam przewidzieć obrotu spraw. Sam dom na farmie budzi jednocześnie strach, ale także ciekawość, dwa piętra, jedno zamknięte i tajemnicze pokoje. Kluczową rolę w całej fabułę odgrywają właśnie tajemnice.
Odkrywanie posiadłości wraz z Jenny jest niesamowicie ciekawe, szczególnie gdy dociera na drugie piętro. Podobają mi się wątki fantastyczne jak postać boggarda, pooki czy temat Dzikiego Gonu, które sprawiają, że książka nie przybiera aż tak przeraźliwego tonu i nie odbieram jej jako powieści paranormalnej, chociaż głównym jej motywem są duchy. Postać Tamsin oraz cała historia z nią związanej jest niesamowita. Wątki przenoszenia się w przeszłość i poznawanie tamtejszych wydarzeń są bardzo ciekawe, a mieszanie dawnych czasów z teraźniejszością, to zdecydowanie świetny i interesujący zabieg. Na duży plus zasługuje również nawiązanie do historii, dzięki której fabuła staje się jeszcze bardziej ciekawa.
Wątek, który zdecydowanie nie podoba mi się, to motyw wprowadzenia palenia trawki przez Jenny. Ma ona tylko trzynaście lat, a popala skręty w szkolnej toalecie. Wspominane jest również, że zażywa narkotyki. Najgorsze jest pokazanie, że jej matka ma świadomość, że córka ma zaćpanych kolegów, jednak nic z tym nie robi i jawnie przyzwala na takie zachowania oraz towarzystwo. Odnoszę wrażenie, że Sally z racji rozstania z ojcem Jenny zgadza się na wszystko, jest łagodna jak baranek, bez względu na to co się dzieje, bo przecież ta jej córeczka jest taka poszkodowana. Mam świadomość, że takie scenariusze mają miejsce w codziennym życiu, ale nie lubię takich tematów w powieściach, tym bardziej jeśli główna bohaterka jest jeszcze dzieckiem. Na szczęście jest to motyw początkowy, który miał za zadanie pokazanie, ile zmienia zmiana towarzystwa.
Książka jest powieścią napisaną w formie tworzenia książki przez Jenny, w której opisuje swoją historię życia związaną z posiadłością oraz Tamsin. Na początku ciężko było mi przyzwyczaić się do takiej formy i momentami zastanawiałam się o co chodzi, gdy wpadały wstawki "moja przyjaciółka mówi mi, że powinnam napisać", a później jak gdyby nigdy nic opisywane są wydarzenia, generalnie niezbyt dobrze oddzielone jest opisywanie wydarzeń od przemyśleń Jenny. Samo pióro autora, który ma tendencję do dość długich opisów, na początku również było ciężkie do przyjęcia. Zdecydowanie wolę powieści, w których twórca skupia się na ważnych wątkach i nie rozwleka niepotrzebnie mało znaczących scen czy opisów. Można jednak do tego wszystkiego przywyknąć i czytanie staje się przyjemne, choć niewątpliwie jest to nieco inaczej napisana książka, co w zasadzie ją wyróżnia wśród wielu i sprawia, że ma swój wyjątkowy klimat. Genialne są zdecydowanie wstawki o Tamsin i nagłe rozmyślanie, że nie, to nie teraz, za chwilę o niej opowiem. Wówczas wzbudzane jest zaciekawienie jej postacią oraz intryguje myśl o wydarzeniach, które Jenny chce przekazać. Przyznać muszę, że umiejętne budowanie napięcia oraz interesująca fabuła sprawiają, że książka zdecydowanie zyskuje na wartości, a drobne niedociągnięcia czy minusy osobiście wybaczyłam. Wciągnęłam się w historię dość mocno, na tyle, że gdy do niej usiadłam i już się zadomowiłam, to pochłonęłam połowę od razu. Książka jest niewątpliwie ciekawa i oryginalna. Połączenie wątków paranormalnych z elementami fantastyki oraz osadzenie akcji na starej farmie to naprawdę świetny pomysł i idealne połączenie. Dlatego też serdecznie polecam i zachęcam do sięgnięcia po powieść, historia o losach Jenny i Tamsin jest bardzo ciekawa i nietuzinkowa.