Szczęście pachnie lasem, mokrą trawą i chlebem pieczonym o poranku.
Wiktoria wie, że przemoc domowa jest jak stygmat, który na zawsze chciałoby się ukryć przed światem. Bita i poniżana przez swojego męża, w końcu decyduje się na radykalny krok i ucieka przed swoim oprawcą. W górskiej miejscowości Szczęśliwce, gdzie mieszka jej babcia, powoli odzyskuje spokój i wewnętrzną równowagę. Wkrótce poznaje leśniczego Krzysztofa, który, tak jak ona, próbuje na nowo poukładać sobie życie po bolesnym rozstaniu. I kiedy okazuje się, że tych dwojga zaczyna łączyć coś znacznie więcej niż tylko zamiłowanie do przyrody i długich spacerów po lesie, budzą się duchy przeszłości, o których woleliby na zawsze zapomnieć...
„Szczęście” to poruszająca opowieść o poplątanych rodzinnych losach, skrywanych przez pokolenia tajemnicach i odwadze, która pozwala na przerwanie tragicznego fatum. To również historia o miłości i o tym, że warto na nią czekać, a gdy się pojawi – walczyć o nią do utraty tchu.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2019-03-12
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 241
Język oryginału: polski
Ilustracje:brak
Zaczynając od okładki, naprawdę, ale to naprawdę spodobała mi się. Delikatne, nie jaskrawe kolory, u doły widzimy kobietę w trawie, która być może gdzieś zmierza... Patrząc na tę okładkę wyobrażam sobie lato, wczesną jesień, ciepłe słońce i wolność, lekkość... U góry mamy kawałek drewnianego domu, płot a na nim rozbite dzbanki. Wiele to może oznaczać, ale kojarzy się na pewno z jednym - z motywem wsi. Niebawem matura, więc Droga młodzieży, ta lektura mogłaby się nadać jeśli akurat natrafilibyście na takiż motyw.
Posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed uszkodzeniami mechanicznymi. Na jednym z nich możemy przeczytać słów kilka o samej autorce, a na drugim fragment książki.
Jako, że tekst był przed ostateczną korektą, znalazłam parę błędów, ale zapewne finalne wydanie nie będzie ich posiadało. Strony są kremowe, dzięki czemu nasze oczy nie męczą się zbyt szybko. Czcionka jest duża, odstępy między wersami oraz marginesy zostały zachowane.
Jestem ciekawa i już nie mogę się doczekać finalnego egzemplarza.
Byłam bardzo ciekawa tego, jakim stylem posługuje się debiutująca autorka. Sama należę do grona debiutantów i wiem, jak czasami trudno jest sklecić chociażby jedno zdanie, a gdy kończy się swoją pierwszą powieść to uczuć w nas jest milion i to niekoniecznie pozytywnych... Nie każdy za pierwszym razem zbiera pochwały. Nie każdemu udaje się napisać książkę lekkim piórem, ale jednocześnie tak wciągającym, by czytelnik popadł w sidła autora. Czytając tę książkę wydawało mi się, że ta historia mogłaby ciut mocniej skupić się na paru aspektach, ale o tym za moment. Czyta się szybko, rozdziały nie są długie i niezbyt męczące. Chwilami się może wydawać, że rozdziały są zdecydowanie za długie, ale to tylko dlatego, że jest dużo opisów, niż samych dialogów. Jednak to wcale nie jest nużące, bo ja czytałam niemalże z prędkością światła i te opisy myśli bohaterki absolutnie mi nie przeszkadzały. Powieść lekka i przystępna, bez jakichkolwiek blokad, więc każdy z Was mógłby sięgnąć po dzisiejszą premierę. Po pierwszym spotkaniu z pisarką jestem zadowolona i jak na debiut jest naprawdę dobrze. Nasza główna bohaterka, Wiktoria, jest biedna. To, co ją spotkało w życiu jest przykre i nikomu nigdy bym nie życzyła takiego losu. Nie mogłam poczuć się tak jak ona, bo nigdy nie byłam w podobnej sytuacji, więc tylko mogłam sobie w najmniejszym stopniu wyobrazić to, przez co właśnie przechodzi. Szanuję i podziwiam ją za to, że wyrwała się z rąk oprawcy i uciekła do Szczęśliwiec, ale jak wszyscy dobrze wiemy, nie przed wszystkim jesteśmy w stanie uciec. Denerwowało mnie jej zachowanie względem nowo poznanego Krzysztofa, leśniczego. Zachowywała się jak nie wiem, dziewczynka z gimnazjum. Raz tak, raz siak, irytowało mnie to okropnie i przez to właśnie, nie zapałałam do niej sympatią. Myślałam, że ją zamorduje.
Jest w tej historii wielu bohaterów, których polubicie bardziej, niektórych mniej... Pisarka stworzyła ciekawe postacie, z krwi i kości, które moglibyśmy spotkać w naszym codziennym życiu.
Jedynie, co mogłabym zarzucić początkującej autorce jest to, że nie skupiła się zbytnio na biciu, poniżaniu etc... Można by ten wątek rozwinąć o wiele bardziej, przelać te wszystkie emocje bohaterów na papier tak, by doszły do nas. W tym przypadku mamy marne ochłapy, niestety... Tutaj ten minus, że potraktowała przemoc tak... byle jak. To temat tabu, o którym wciąż będzie głośno i o którym trzeba mówić, że właściwy sposób. Wszystko wskazuje na to, że karma wraca i tutaj też tak jest. Że to, jak postępujemy wraca do nas w późniejszym czasie.
Jednak jest to historia być może oparta na faktach, która komuś mogła się przydarzyć. Mamy też tutaj ukazane to, jak przez kłamstwa, intrygi i ciągłe tajemnice ludzie cierpią, nie są szczęśliwi, a przez brak rozmowy sami wbijają sobie nóż w plecy, co jest przykre, ale niestety prawdziwe. Ludzie w naszych czasach rzadko próbują ze sobą rozmawiać, naprawiać relacje, bo przecież najlepiej jest się kłócić, rozejść, nie odzywać się, a następnie wylewać złość, ból, żale i łzy bo nie próbowali czegoś naprawić.
Mamy tutaj wątek miłości, przeszłości, przyjaźni... Samo życie, o którym przyjemnie jest poczytać w tej książce. Szkoda, że autorka nie zatroszczyła się o najważniejszy wątek w tej historii, ale i tak patrząc na całokształt, jest naprawdę dobrze.
Czytałam tę książkę z wielką ciekawością. Jest to debiut, ale jak wiecie zawsze daję szansę początkującym autorom by sprawdzić jak piszą i o czym. A następnie, jak jestem zadowolona, obserwuję dalsze poczynania autorów... Po tej lekturze wiem, że będę czekać na następną historią Wioletty Gocoł. Troszkę jestem zawiedziona, że nie rozwinęła wątku przemocy bardziej, ale już trudno. Dostałam do ręki kawał ciekawej i interesującej lektury, którą pochłonęłam w parę godzin.
Emocji niestety nie czułam, co jest na minus... Ale na plus zasługuje podjęcie i spróbowanie chociażby napisania o czymś, co ważne. Przez samo zachowanie bohaterów możemy wnioskować, jak postępować, czego nie robić, by nie stała się tragedia. By nie pozwalać sobie na za dużo drugiej osobie, bo wtedy zdobędzie nad nami władzę, a nam, będzie cięzko później uciec.
Akcja ma swoje tempo, które mknie przed siebie - dlatego też czyta się szybko. Nie zaśniecie przed książką na pewno.
Reasumując, polecam wszystkim zainteresowanym dzisiejszą premierę. Wątki podjęte w tej książce są ciekawie napisane, a sam język, jak posługuje się autorka jest interesujący i wciągający. Jestem zadowolona z tej lektury i z pewnością będę śledzić dalsze poczynania autorki. Może ma kilka minusów, o których wspomniałam, ale jak na debiut jest naprawdę dobrze. Wiem, co mówię, bo miałam niestety okazję czytać gorsze pierwsze powieści, a ta jest na poziomie. Polecam. :)
https://czytamdlaprzyjemnosci.blogspot.com/2019/03/23-szczescie-wioletta-goco.html
(...)Każdy z nas ma własną definicję szczęścia. Często uważamy, że inni mają lepiej, bo dopisało im więcej szczęścia. Na dobrą sprawę, rzadko zastanawiamy się nad własnym życiem i doceniamy to co posiadamy. Wydaje się nam to takie oczywiste, że rodzice, małżonkowie czy dzieci wykonują wobec nas gesty, które nam się należą. Dopiero, gdy tych osób zabraknie dociera do nas, że ich miłość wobec nas przejawiała się w zwykłych, prozaicznych czynnościach takich jak przygotowany posiłek, zrobienie prania czy też potrzymanie za rękę, gdy było nam źle. Proza życia nie służy codziennym uniesieniom, tak dobrze nam znanym z okresu narzeczeństwa, ale to nie oznacza, że nie należy dbać o dobre relacje w małżeństwie i rodzinie. Podstawą jest szczera rozmowa o naszych pragnieniach, ale też o tym co nas boli. Nie warto snuć intrygi, szkalować drugą osobę czy też dowartościowywać się cudzą krzywdą. O tym wszystkim przekonali się bohaterowie "Szczęścia" Wioletty Gocoł. Dla Wiktorii impulsem do zmiany swojego życia było kolejne pobicie jej przez męża. Dziewczyna w ostatniej chwili ocknęła się i postanowiła zawalczyć o swoje szczęście. Miała już dosyć bycia popychadłem oraz workiem treningowym dla swojego męża. Dotarło do niej, że żyje w toksycznym związku z człowiekiem, który wyżywa się na niej za nieistniejące przewinienia. Jest to trudne dla osoby maltretowanej, która ma niskie poczucie własnej wartości, aby uwierzyła że poradzi sobie bez męża despoty. W tym może pomóc rodzina lub osoby zaufane, które bez wahania wyciągną pomocną dłoń, aby ofiara przemocy domowej mogła rozpocząć swoje życie na nowo.
"Szczęście" rozpoczyna się właśnie sceną przemocy domowej, która staje się impulsem do zmiany życia przez Wiktorię. Autorka tylko zaakcentowała problem, który być może rozgrywa się w wielu domach. Jednak jej intencją było pokazanie, że z każdej sytuacji można znaleźć wyjście. Czytając książkę będziecie świadkami rodzącej się nowej miłości pomiędzy Wiktorią a Krzysztofem. Nie zabraknie problemów małżeńskich i sposobów jak im zaradzić. Przekonacie się, że intrygi oraz kłamstwa prędzej czy później wyjdą na jaw, ale po drodze zostanie skrzywdzonych wielu ludzi. Obraz wsi Szczęśliwiec, gdzieś u podnóża polskich gór niedaleko Krakowa, jawi się jako sielski widok z obrazka. W myśl nazwy miejscowości wszyscy powinni być szczęśliwi. Ale rzeczywistość weryfikuje ten idylliczny obraz. Na wsi wszyscy się znają, dlatego plotkom i pomówieniom nie ma końca. Najważniejsze jest, aby ufać swoim najbliższym i nie dać się ponieść fantazji zawistnych ludzi.
Pani Wioletta w "Szczęściu" ukazała różne oblicza miłości, bo jak to w życiu bywa nic nie jest proste jakby z pozoru mogło się wydawać. Ważne jest aby nie oceniać po pozorach, a postawić na szczerą rozmowę. Walczyć o swoje szczęście i miłość, co niestety nie jest takie łatwe w obecnych czasach. Ludzie zamiast rozmawiać ze sobą, wolą się unieść honorem i czekać aż druga strona wyciągnie rękę.
Autorka na osłodę czytanej powieści dorzuca nam garść przepisów na przeróżne słodkości. A wiadomo, że przez żołądek do serca najlepiej się trafia, a też nie jeden problem został rozwiązany nad solidną porcją ciasta (...)
Na szczęście nigdy nie jest za późno, ale trzeba o nie zawalczyć. Zdrada, kipiące emocje, nowa rzeczywistość - z tym wszystkim musi sobie poradzić zranione...
Emocjonująca opowieść o miłości, która potrafi uleczyć największy ból i ocalić życie. Odkryj tajemnice jakie skrywa, wydawałoby się, idealna...
Przeczytane:2019-05-08, Ocena: 4, Przeczytałam, Mam, 52 książki 2019, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2019,
Czym jest szczęście? Dla każdego z nas czymś innym. Szczęściem jest być zdrowym. Mieć rodzinę, fajną pracę. Podróżować? Spełniać marzenia? To również zaliczamy do szczęśliwych chwil.
Dziś chciałam Wam zaprezentować książkę Wioletty Gocoł "Szczęście". Znajdziemy w niej różne oblicza tego uczucia, ale również prawdziwe, codzienne życie.
Główną bohaterką jest młoda dziewczyna, która nieszczęśliwie wyszła za mąż. Wraz z małą istotką w brzuchu, ucieka od męża - damskiego boksera i próbuje zaznać spokoju w wiosce, gdzie się wychowała, gdzie ma wspaniałe wspomnienia, gdzie żyje jej babcia.
Czy znajdzie spokój? Tego nie mogę Wam zdradzić. Zobaczy jednak czym jest radość, cierpienie i fałsz.
Książka napisana jest językiem za którym nie przepadam. Jest bardzo prosta w odbiorze, ale czasem można odnieść wrażenie, że pisał ją jakiś uczeń szkoły średniej... Być może to zamysł autorki - nie wiem. Treść jest spójna, chociaż tu też się przyczepię. Czytając odnosiłam wrażenie, że autorce się spieszy. Chce opowiedzieć dużo, dokładnie, ale czas ją goni, co skutkuje krótkimi zdaniami, bardzo skąpo opisanymi dialogami, czy historiami. Momentami aż się przykro czytało. Człowiek nastawia się na ciąg dalszy, a tu szybko, szybko i koniec. Takie streszczenie...
Za plus uważam przepisy! Aż czuć zapach ciasta ze śliwkami, czy sernika mniam :) Z przyjemnością wypróbuję jakiś przepis, mam nadzieję, że wyjdzie mi coś zjadliwego.
Okładka jest dla mnie kolejnym pozytywnym aspektem tej pozycji. Jest przepiękna, sielska, przyciągająca wzrok. Zachęca do czytania, przywołując na myśl wiejską ciszę, starą zabudowę, spokój, oddech, zapachy z babcinej kuchni i bzyczenie pszczół...
Pomimo minusów o których wspominałam, uważam, że w wolnym czasie, dla złapania oddechu, warto przeczytać "Szczęście". Dlaczego? Bo to książka z taką łatwą historią, niezmuszającą do wytężania głowy i myśli. Jeśli ktoś oczywiście lubi od czasu do czasu coś takiego.
Warto ją przeczytać z powodu poruszanych tematów- gorzko-słodki świat, związki, ludzie skrzywdzeni w dzieciństwie z różnych powodów i wpływ na ich obecne życie.
Momentami opowieść przypomina odcinek Dynastii, kiedy wszyscy wszystkich znają i każdy ma ze sobą jakieś powiązania. Rzecz nierealna, ale może z tego powodu czyta się ją tak szybko?
Osobiście lubię czytać od czasu do czasu takie książki. Taki reset dla mózgu, terapia dla skołatanych nerwów. Wrażliwcom nawet łza może skapnąć ;) Pomimo mojego czepialstwa, minusów z jakimi zapoznałam Was na samym początku, oceniam ją dobrze i z przyjemnością polecę, jako historię terapeutyczną - na skołatane nerwy :)