Pewnego wrześniowego wieczoru w 1785 roku kupiec Jonah Hancock słyszy niecierpliwe pukanie do drzwi. W progu stoi jeden z jego najlepszych kapitanów, klnąc, plując i nerwowo przestępując z nogi na nogę. Statek pana Hancocka przepadł. Ale kapitan przywiózł kupcowi coś, co swoją wartością przewyższa okręt… Wyłowiony z morskich odmętów niepospolity stwór, bez wątpienia jest… najprawdziwszą syreną!
Kiedy plotka roznosi się po okolicznych dokach, kawiarniach i lupanarach, wszyscy chcą zobaczyć cudo pana Hancocka. Pojawienie się syrenki – małej, złej i bez wątpienia martwej, odmienia życie starego armatora, który wprost z portowych zaułków trafia na salony. Wizja znacznych korzyści materialnych jest pokusą, której nie należy się zbyt długo opierać, więc kupiec zgadza się wypożyczyć cudowną poczwarę do najsławniejszego domu rozpusty w Londynie. W tym luksusowym przybytku czeka na pana Hancocka o wiele więcej syren. Znacznie groźniejszych i bardziej ponętnych niż jego morski stwór – gotowych dać mu szczęście, o którym marzy, lub zhańbić go i przywieść do zguby… A już na pewno sprowadzić jego życie na zupełnie nowy i bardzo nieoczekiwany kurs…
Wydawnictwo: Albatros
Data wydania: 2019-01-31
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 512
Tytuł oryginału: The Mermaid and mrs Hancock
Tłumaczenie: Anna Dobrzańska
Muszę przyznać, że długo przymierzałam się do tej książki. Ciężko mi powiedzieć co mnie odstraszało. Czy to była kwestia objętości, tematyki czy też nieznane mi nazwisko autorki. Kim jest tajemnicza pisarka?
Imogen Hermes Gowar jest byłą już pracownicą jednej z galerii sztuki w British Museum. Właśnie jeden z wystawionych tak eksponatów skłonił ją do napisania „Syreny i Pani Hancock”.
Jak wyobrażamy sobie syrenę? Według wszelkich podań, legend jest to niesamowita istota, pół-kobieta, pół-ryba żyjąca w bezkresnych wodach. Swym przepięknym głosem zwodziła marynarzy, którzy spotkania z nimi opłacali utratą życia lub zmysłów. Ale czy to tylko legendy? Około 1822 roku, rybacy wyłowili z przybrzeżnych wód wyspy Fidżi dziwny połów – człowieka-rybę. Istota ta – na pół humanoid - na pół ryba, już wtedy zainteresowała dziennikarską społeczność i stała się przedmiotem handlu na czarnym rynku. Wielokrotnie zmieniła właściciela, potem ją wystawiały różne muzea. To ostatnie, w którym Syrena się znalazła, w zagadkowych okolicznościach spłonęło, a znalezisko znikło. Po kilkudziesięciu latach – równie zagadkowo – zostało odnalezione. Istota ta jest obecnie wystawiona w Muzeum Archeologii i Etnologii Uniwersytetu Harvarda w Massachusetts, w USA.
Bohaterem niniejszej powieści jest poczciwy kupiec Jonah Hancock, który dorobił się na handlu morskim. Pewnego wrześniowego wieczoru w 1785 roku otrzymuje niepokojącą wiadomość od jednego ze swoich zaufanych kapitanów. Statek z cennym towarem przepadł ale w zamian kapitan przywiózł coś jeszcze cenniejszego. Wyłowionego z morskich odmętów dziwnego stwora, który bez wątpienia jest… najprawdziwszą syreną!
Kiedy plotka roznosi się po okolicznych dokach, kawiarniach i lupanarach, wszyscy chcą zobaczyć syrenę pana Hancocka. A on bardzo chce na tym cudzie zarobić. I podejmuje decyzję, która odmieni jego życie na zawsze.
Na kartach powieści śledzimy losy dwóch osób, których drogi w normalnej sytuacji nigdy by się nie skrzyżowały. Jednym z tych bohaterów jest już wspomniany Jonah Hancock. Poczciwina, bezdzietny wdowiec, lekko nieogarnięty. Nad jego życiem codziennym czuwa przysłana przez zapobiegliwą matkę nastoletnia siostrzenica, która ma nadzieję na schedę po bogatym wuju. Przez nieoczekiwane zdarzenie zostaje wrzucony w środowisko, którego nie zna, i w którym czuje się nieszczęśliwy. A do tego ulega nieszczęsnej obsesji wobec pewnej kobiety. Jest gotów spełnić jej każdą zachciankę. Nawet tą niemożliwą do spełnienia.
Angelica Neal jest kurtyzaną, która najlepsze lata ma już za sobą. Chociaż nadal uważana jest za piękną kobietę. Przyzwyczajona do olbrzymich luksusów, po śmierci opiekuna zostaje z niczym. Egocentryczna kobieta, skupiona tylko i wyłącznie na sobie nie umie odnaleźć się w nowej sytuacji. Zdesperowana decyduje się oddać przysługę dawnej opiekunce i sutenerce. Jej zadaniem jest zaopiekować się panem Hancockiem. I to w każdym tego słowa znaczeniu. Okazuje się, że ten człowiek z innego świata całkowicie odmienia jej życie.
Przez całą powieść przewija się jeden wątek – dążenia do celu za wszelką cenę. Bez oglądania się na innych. Nieważne ile osób przy tym się skrzywdzi. Jednak szybko okazuje się, ze osiągnięty cel może nie spełnić oczekiwań. I wtedy dopiero przychodzi czas rozliczenia. Czy poświecenie warte jest rezultatu. Jonah Hancock osiągnął swój cel. Jednak przyniósł mu on smutek i rozgoryczenie. Ale przyniósł coś jeszcze. Nie chcę zdradzać zakończenia, które daje dużo do myślenia.
Książka nie jest łatwa w odbiorze. Ale czyta się ją bardzo dobrze. Jest bardzo klimatyczna, doskonale oddaje obraz tamtych lat. Każdy z bohaterów jest bardzo żywy, targany emocjami. Każdy z nich wnosi coś do całości. Nawet ci, zupełnie epizodyczni. Mam wrażenie, że pisarka każdy szczegół dopracowywała z ogromną starannością. Tu nic nie jest zostawione samo sobie. Aż się nie chce wierzyć, ze to debiut pisarski. Z niecierpliwością czekam na kolejne powieści Imogen Hermes Gowar. A książkę „Syrena i Pani Hancock” polecam naprawdę wszystkim.
Musze na koniec jeszcze coś przyznać. Dawno nie miałam w ręku tak pięknego wydania. Wydawnictwo Albatros postarało się. Twarda oprawa, przepiękna obwoluta. Po prostu cudo.
Imogen Hermes Gowar studiowała archeologię, antropologię i historię sztuki. Swoją przygodę z literaturą rozpoczęła od krótkich opowiadań zainspirowanych eksponatami z muzeum, w którym pracowała. Dzięki stypendium Malcolma Bradbury'ego zaczęła studiować kreatywne pisanie. Zdobyła Curtis Brown Prize za rozprawę naukową, która potem przeistoczyła się w debiutancką powieść pt. Syrena i pani Hancock. Książka ta natychmiast została nominowana do kilku ważnych nagród.
Czy ktoś nie słyszał o syrenach, pięknych istotach, pół-kobietach pół-rybach, wabiących urzekającym śpiewem żeglarzy? Na pewno nie. Ale zapomnijcie o tych uwodzicielskich istotach, które znacie z baśni i legend. Syrena stworzona przez Imogen Hermes Gowar, nie ma cudownego głosu, ani imponującego ogona, za to jest mała, brzydka i... martwa.
Londyn, rok 1785. Owdowiały kupiec, Jonah Hancock wchodzi w posiadanie martwej syreny. Syrena zapewnia mu szybki i przytłaczający awans społeczny. Każdy chciałby na własne oczy zobaczyć to dziwo, nie bacząc na koszty. W ten sposób Hancock znalazł sposób na łatwy i szybki zarobek. Wyraża nawet zgodę na wypożyczenie syreny stręczycielce pani Chappell. Razem z panem Hancockiem zaglądamy – nie, nie tylko zaglądamy, wchodzimy z butami do innego świata, fascynującego i zepsutego jednocześnie. To tutaj poznaje jedną z dziewczyn pani Chappell, ponętną Angelikę.
W prozie Gowar oglądamy zderzenie dwóch różnych i jakże odmiennych Londynów. Jeden to Londyn bogaty, pełen blichtru, wymyślnych strojów i ekskluzywnych kurtyzan. Drugi to Londyn niepojętej biedy i śmierdzących rynsztoków. Autorka bez pośpiechu zabiera nas na wycieczkę po tym tętniącym życiem mieście. Jako czytelniczka poczułam się dopieszczona do granic przyzwoitości. Dałam się uwieść i porwać do tego osiemnastowiecznego miasta, gdzie historia i magia się przenikają.
Nie bez powodu powieść tę niektórzy porównują do prozy Dickensa czy Austen. Właśnie skończyłam Dumę i uprzedzenie i muszę przyznać, że Gowar wiernie oddała klimat tamtych czasów. Aż wierzyć się nie chce, że Syrena i pani Hancock jest powieścią współczesną. Nie spodziewałam się, że jeszcze ktoś będzie obecnie umiał w taki sposób pisać i w taki sposób porywać czytelnika.
Na pochwałę zasługuje dbałość o najdrobniejsze szczegóły. Szczegółowe opisy, które nie pozostawiają zbyt wiele miejsca wyobraźni, ale oddają klimat epoki doskonale. Jestem pewna, że debiut Imogen Hermes Gowar wpisze się świetnie w gust osób, które hołdują angielskiej literaturze klasycznej. Przyznam, że mnie ogromnie się podobała. To jest taka książka, do której na pewno niejednokrotnie powrócę i za każdym razem wywoła we mnie silne wrażenia.
Ukłon w stronę wydawnictwa za przepiękną szatę graficzną i bardzo staranne wykonanie książki. Nie można się do niczego przyczepić, a okładka (zdecydowanie) będzie konkurowała do miana najładniejszej okładki roku [Czy jest taki plebiscyt? Jeśli nie to trzeba taki zrobić, koniecznie].
Mam nadzieję, że was zachęciłam. Powieść Imogen Hermes Gowar warta jest każdej pochwały. Dlatego nie traćcie czasu i spróbujcie wejść do świata, gdzie jest bogato i biednie; melancholijnie i wesoło; gdzie pobrzmiewa czasami syreni śpiew(?). Nie marnujcie ani chwili, bo może się tak wydarzyć, że tchnięta magią syrena zniknie odmętach historii.
Akcja powieści Imogen Hermes Gowar pt. „Syrena i Pani Hancock” rozgrywa się w XVIII-wiecznej Anglii. Mimo, iż tytułowa syrena nie jest główną bohaterką, to jednak wszystko, co dzieje się w książce kręci się wokół niej. I zdecydowanie nie przypomina postaci ze znanej wszystkim „Małej syrenki” Walta Disneya. To szkaradne i złe stworzenie.
.
.
„Syrena i Pani Hancock” opisuje losy młodej, pięknej i cenionej w swoim fachu kurtyzanie – Angelice Neal, która po śmierci swojego opiekuna – księcia, wraca na salony po kilku latach nieobecności. W tym czasie kupiec Jonah Hancock otrzymuje od swojego przyjaciela niezwykłą przesyłkę, dzięki której szybko się bogaci. Niespodzianką okazuje się najprawdziwsza syrena. Wkrótce potem mężczyzna wynajmuje ją kuplerce – Pani Chappell, która na jego cześć wydaje przyjęcie, a właściwie urządza istną orgię... Wtedy Pan Hancock poznaje Angelicę i od pory nie może przestać o niej myśleć. Kobieta życzy sobie, aby podarował jej syrenę. Czy uda mu się spełnić złożoną obietnicę i jakie będą ewentualne konsekwencje?
.
.
Autorka miała bardzo ciekawy pomysł na fabułę, a przez kolejne rozdziały leniwie sobie płynęłam. Pochłonęłam ją naprawdę szybko, gdyż jest napisana tak lekkim językiem, że strony w zasadzie same się przewracają. Nie ma tu co prawda wartkiej akcji z wielkimi zwrotami, ale według mnie nie przeszkadza to wcale w czerpaniu przyjemności z lektury. Świat stworzony w tej powieści tętni życiem i jest przedstawiony w najdrobniejszych szczegółach. Mamy wrażenie, że spacerujemy po angielskich ulicach, zaglądamy do kawiarni, czy cukierni i oglądamy te wszystkie pyszności, o których mowa w książce. Zaciekawiły mnie również opisy działania domu rozpusty i funkcjonowania gospodarstwa domowego, a także zasady bywania w towarzystwie, gdzie bardzo ważna była uroda kobiety.
Jeżeli lubicie elementy mitów i baśni, to ta powieść powinna się Wam spodobać. Ja przeczytałam ją z wielką przyjemnością i mimo, iż tempo akcji nie powaliło mnie na kolana, to nie zawiodłam się i miło spędziłam z nią czas.
Macie czasem tak, że jakaś książka prześladuje was i pojawia się dosłownie wszędzie, gdzie się ruszycie, przyciągając wzrok i kusząc? I najpierw myślicie: „ee, to nie dla mnie”, ale im częściej ją widzicie, tym bardziej chcecie się przekonać, czy na pewno? Ja tak miałam z powieścią pod tytułem „Syrena i Pani Hancock”. Zaatakowała mnie na Instagramie, potem w księgarni, potem na półce u mojej znajomej, w autobusie, wreszcie znów na Instagramie. No i uległam – kupiłam, przeczytałam i… no tak, w sumie mogę teraz powiedzieć, że to nie dla mnie, ale nie żałuję, że po nią sięgnęłam.
Wielki plus za piękną okładkę - to ona mnie tak przyciągała, a trzymanie jej w rękach jest prawdziwą przyjemnością.
Fabuła jest dość złożona. Mamy tutaj historię kurtyzany: piękna Angelica zostaje właśnie bez swojego protektora, który umarł, zostawiając ją bez zabezpieczenia majątkowego. Musi więc wrócić na salony i znów zyskać opiekuna – ale teraz jest jej trudniej, bo jednocześnie nie ma zamiaru wracać do domu uciech, w którym była własnością rajfurki i we wszystkim od niej zależała. Angelica nie jest dla mnie ciekawą postacią – jej sposób bycia mnie drażni, a sposób myślenia ma mało wspólnego z logiką. Bo czym różni się bycie zależną od rajfurki od bycia zależną od utrzymującego ją mężczyzny? Tylko liczbą mężczyzn, których trzeba obsługiwać… Angelica uważa jednak tę drugą opcję za „wolność i niezależność”.
Jest też bohater ciekawy: choć na pozór wydaje się nudny i bezbarwny. Tym bohaterem jest pan Hancock, poczciwy, uczciwy, cichy spokojny wdowiec, który wciąż przeżywa śmierć swego dziecka i który żyje sobie skromnie, choć jest dość bogaty. I to właśnie w jego życie wkracza pewnego dnia syrena – jeden z kapitanów pływających na należącym do Hancocka statku, kupuje to stworzenie, sprzedając statek. Pan Hancock początkowo się gniewa i martwi, ale potem uznaje, że na prezentowaniu tej istoty można zarobić. I tak właśnie się dzieje – za sprawą syreny, pan Hancock wkracza w świat, który do tej pory był mu zupełnie obcy, a mianowicie: do domu uciech, bo to tutaj właśnie organizowany jest głośny pokaz dziwacznego stworzenia. I w ten właśnie sposób Angelica i pan Hancock poznają się – a to poznanie zmieni na zawsze życie ich obojga.
Tytułowej syreny nie jest w tej książce zbyt wiele – a szkoda. A jednak odgrywa ona bardzo ważną rolę i stanowi bardzo piękny symbol. Dla mnie także Angelica jest taką właśnie syreną – wyrwaną ze swojego świata, schwytaną w niewolę, i prowadzącą do zguby mężczyzn…
Napisałam na początku, że przekonałam się, że to książka nie dla mnie – i to prawda. Wolę kryminały, z wartką akcją, zbrodnią i błyskotliwym detektywem. Ale jednak świat zaprezentowany przez autorkę w tej powieści w pewnym stopniu mnie zauroczył – i choć nie pochłonął mnie bez reszty, to także nie czułam się znudzona i nie miałam pokusy, żeby zostawić tę lekturę. Było w niej kilka elementów, które spodobały mi się bardzo: właśnie klimat, obraz XVIII-wiecznego miasteczka, no i oryginalny pomysł na fabułę. W powieści poruszona jest też ważna kwestia: mamy tu smutny obraz kobiet, które w tamtym czasie właściwie nie miały możliwości realizować swoich pragnień. Ich jedyną szansą było wyjście za mąż za kogoś, kto pozwoli im rozwijać swoje pasje i zainteresowania. Zamążpójście była właściwie jedyną opcją – inaczej kobieta musiałaby sama się utrzymać, a jak niby mogła to zrobić? To wszystko sprawia, że nie żałuję poświęcenia czasu na tę powieść. Żałuję tylko, że autorka nie pokusiła się o jakąś głębię, tylko tak wszystko w pewnym monecie spłyciła i uprościła.
Na okładce widziałam obietnicę, że powieść spodoba się miłośnikom Sarah Waters – i z tym zgodzić się nie mogę. Jedyne podobieństwo to fakt, że akcja rozgrywa się w dawnych czasach. Sarah Waters porusza się jednak po zupełnie innej płaszczyźnie, jej świat nie jest czarno-biały, ma wiele odcieni, nie boi się prowokacji, u niej nie ma miejsca na naiwność i sentymentalizm – a niestety, w pewnym momencie powieść Gowar idzie właśnie w tę stronę, i już tam zostaje. Waters nie pisze bajek – a „Syrena i pani Hancock” jest właśnie bajką – bajką dla dorosłych, ale przepełnioną naiwnością, a już zakończenie… Sami się przekonajcie.
Komu może spodobać się ta książka? Miłośnikom Dickensa i Austen może tak, a na pewno tym, którzy lubią klimat dawnych epok – autorka z pewnością dużo się napracowała nad materiałami źródłowymi, bo świat przez nią opisany jest bardzo realistyczny i to jest mocna strona tej powieści.
Podsumowując: bardzo oryginalny pomysł na książkę, rozwiniecie nieco rozczarowujące – ale historia ciekawa i na pewno warto po nią sięgnąć. Zwykle te najgłośniejsze i szeroko reklamowane powieści okazują się bezbarwne – a w tym przypadku tak nie jest. To piękna opowieść, choć czegoś w niej brakuje – jednak mimo wszystko warto przeczytać.
W swojej powieści autor przenosi nas do XVIII wiecznej Anglii. Pan Hancock jest około 40-letnim wdowcem, zajmującym się handlem. Sprzedaje towary, które z nieznanych miejsc dostarcza mu załoga jego prywatnego statku. Prowadzi życie skromne i uporządkowane. Pewnego dnia, niespodziewanie traci swój okręt ale kapitan statku przywozi mu coś znacznie cenniejszego, prawdziwą, choć martwą syrenę. Wieści o dziwnym stworzeniu bardzo szybko roznoszą się po miasteczku. Pan Hancock widząc zainteresowanie jakim cieszy się jego nowy nabytek wśród mieszkańców Londynu, postanawia zrobić na tym interes. Wchodzi w spółkę z właścicielką domu publicznego i wypożycza swoją syrenę na specjalne pokazy. Podczas jednego z przedstawień, poznaje kurtyzanę Angelikę Neal i zakochuje się w niej, niestety bez wzajemności. Angelika nie jest kobietą dla spokojnego, skromnego kupca. Lubi wygodne życie, wydaje pieniądze ponad stan. Jest egoistyczna, rozkapryszona i wyrachowana. Stawia panu Hancockowi coraz to nowe, wręcz niemożliwe do zrealizowania zadania, którym zakochany wdowiec stara się podołać. Celem jego życia staje się uszczęśliwienie swojej wybranki.
Powieść ,,Syrena i pani Hancock" czytałam z ogromną przyjemnością. Napisana jest językiem barwnym i plastycznym. Postacie, również te drugoplanowe są wielowymiarowe. Przechodzą niespodziewane przemiany a ich losy toczą się w naprawdę zaskakującym kierunku. Książka ta bardzo przypomina mi dzieła klasyki angielskiej. Bohaterowie pod wpływem zmiennych kolei życia, przewartościowują cały swój świat. Wiele dramatycznych wydarzeń prowadzi do pozytywnego zakończenia, w którym docenione zostaje życie zgodne z wartościami. Kończy się swego rodzaju morałem. Jest to naprawdę powieść godna polecenia.
Lepsza niż sądziłam. Jedna scena obrzydliwa w domu rozpusty. Poza tym naprawdę wciągająca.
Zamiast swojego statku, Pan Hancock otrzymuje syrenę. Jest to tak niecodzienne zjawisko, że nie wie co o tym myśleć, ani co z nią zrobić. Aby zrekompensować straty, wystawia ją na pokaz. Wkrótce nikt nie mówi o niczym innym. Każdy chce zobaczyć syrenę na własne oczy. To tylko początek zmian w życiu Pana Hancocka, niebawem otrzymuje atrakcyjną ofertę od pewnej stręczycielki.....
Kupiec Jonah Hancock staje się posiadaczem martwego stworzenia, które prawdopodobnie jest syreną. Chcąc zarobić wystawia ją na pokaz. Podczas jednej z wystaw staje się świadkiem druzgoczących scen, przez co postanawia sprzedać stwora. Na drodze Hancocka staje luksusowa kurtyzana, która godzi się z nim porozmawiać, jeżeli złapie dla niej syrenę. Czy ta znajomość nie doprowadzi do zguby kupca? Rzeczywistość Anglii z końca XVIII wieku. Różnice społeczne, walka o majątek, rozpusta, pragnienie niemożliwego.
„Syrena i Pani Hancock” bez wątpienia zachwyci wszystkich miłośników angielskiej literatury klasycznej. Jeśli jesteście fanami prozy Charlesa Dickensa, Jane Austen lub Elizabeth Gaskell, historyczna, społeczno-obyczajowa powieść autorstwa Imogen Hermes Gowar powinna szczególnie przypaść Wam do gustu – mnie szalenie się spodobała.
Cała historia rozpoczyna się we wrześniu 1785 roku w Anglii. Czterdziestopięcioletni kupiec Jonah Hancock z niecierpliwością oczekuje na jakąkolwiek informację o swoim statku i ładunku, od którego zależy jego byt oraz przyszłość jego najbliższej rodziny. Zdziwienie i niepokój bohatera nie mają granic, kiedy zamiast upragnionych wiadomości w jego domu pojawia się kapitan jednostki wraz z niezwykłym pakunkiem, o którego zawartości będzie wkrótce mówił cały Londyn.
Mniej więcej w tym samym czasie, kiedy pan Hancock oczekuje wieści o Kalliope, sławna kurtyzana Angelica Neal zastanawia się, jakie podjąć działania, by zapewnić sobie wygodne życie po śmierci bogatego opiekuna, który nie zabezpieczył jej w swoim testamencie.
W normalnych okolicznościach ścieżki pana Hancocka i Angeliki zapewne nigdy by się nie przecięły. Uczciwy kupiec i zmysłowa prostytutka nie mają ze sobą nic wspólnego i teoretycznie nie powinny połączyć ich jakiekolwiek bliższe relacje, mimo to zrządzenie losu - a raczej pewne niezwykłe, morskie stworzenie - doprowadza do ich spotkania. Spotkania, które znacząco wpłynie na losy obojga, choć niekoniecznie w sposób, którego oczekiwałby czytelnik.
„Syrena i Pani Hancock” to współczesny utwór, który moim zdaniem stylem narracji rewelacyjnie nawiązuje do XVIII wiecznych, angielskich powieści. Imogen Hermes Gowar stworzyła subtelną, wolno rozwijającą się historię o życiu prostego kupca oraz ekskluzywnej kurtyzany, w której wiele miejsca poświęciła na przedstawienie sytuacji opuszczonych kobiet zmuszonych przez okoliczności do uprawiania nierządu. W trakcie lektury czytelnik śledzi nie tylko perypetie próbującej utrzymać się na powierzchni Angeliki, ale również jej młodziutkich koleżanek pracujących w ekskluzywnym domu uciech. „Syrena i pani Hancock” to w dużej mierze właśnie przejmująca opowieść poruszająca problematykę handlu kobietami oraz ich ciałem w XVIII wiecznej Anglii
Czy polecam tę powieść? Zdecydowanie tak! Uważajcie jednak i nie dajcie się zwieść tytułowi - „Syrena i Pani Hancock” nie jest romantyczną powieścią fantastyczną, w której fabuła koncentruje się na historii pięknej syreny z legend. W książce pojawia się to niezwykłe, morskie stworzenie, ale jego rola jest epizodyczna i niezbyt znacząca. „Syrena i Pani Hancock” to przede wszystkim świetnie napisana, poruszająca powieść historyczna - idealna propozycja dla każdego fana klasycznej literatury angielskiej.
Przeczytane:2019-12-29,
Osiemnastowieczny kupiec, pan Hancock, jest człowiekiem bardzo zgorzkniałym. Mimo upływu lat wciąż nie umie się pogodzić ze śmiercią ukochanej żony oraz malutkiego syna. Pewnego dnia słyszy pukanie do drzwi. To kapitan Kalliope - jednego z jego statków. Musiał sprzedać łajbę, ale w zamian przywiózł panu Hancockowi coś niezwykłego. Wyłowioną z morza małą, martwą syrenę. Nie przypomina niczym pięknych kobiet z legend, które wabiły marynarzy głosami. Wręcz przeciwnie - straszne z niej szkaradzieństwo. Jednak jako osobliwość przyciąga miejscowych, którzy płacą za możliwość zobaczenia dziwadła. Sława syreny dociera do właścicielki domu publicznego. Proponuje panu Hancockowi wypożyczenie syreny za spore pieniądze i urządza nieprzyzwoite przedstawienia ze swoimi prostytutkami w roli syren. Nie mija czas wypożyczenia, a syrena znów trafia w ręce kupca. Czy morskie dziwne stworzenie odmieni jego życie tylko finansowo, czy także da szczęście osobiste?
Świat przedstawiony w powieści jest okrutny. Stręczycielki, które nie wahają się przyuczać do zawodu prostytutki nawet własnych córek. Ludzie z różnymi deformacjami pokazywani w gabinetach osobliwości. Wstrząsająca scena samosądu na właścicielce domu publicznego. Dziesiątki prostytutek na ulicach i liczni mężczyźni lubiący korzystać z ich usług. Zepsuty, smutny świat.
dr Kalina Beluch