Wydawnictwo: Mag
Data wydania: 2013-07-03
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 408
Ta książka była dla mnie bardzo trudna i chociaż nie wszystko byłam w stanie zrozumieć, to przeczytałam ją od początku do końca. Ostatecznie nie żałuję podjętego wysiłku. Jak tylko przychodził dla mnie moment zwątpienia, już chciałam się poddać, to działo się coś tak intrygującego, że jednak czytałam dalej.
Choć "Ślepowidzenie" reprezentuje gatunek, który jest całkowicie nie dla mnie, w pełni rozumiem wszystkie zachwyty i przyznane wyróżnienia. Ta powieść wydaje mi się w 100% dopieszczona przez autora, nie ma tutaj zbędnych słów ani niepotrzebnych wątków. Niektóre sceny sprawiają, że czytelnikowi mózg wybucha, po czym rozkwita nieznanymi dotąd kwiatami wyobraźni.
Można się nią cieszyć jako całością i można też wycinać i studiować same fragmenty. Doskonale mieszają się tutaj prawda z fikcją, współczesna nauka z wizjami przyszłości. Lektura jest wymagająca, pochłaniająca, niepokojąca. Chciałabym umieć docenić ją bardziej.
Ślepowidzenie to książka wymagająca sporego skupienia, ale warto ją przeczytać – zwłaszcza, jeśli od SF oczekuje się tego, że fantastyka zostanie połączona z przemyśleniami. W tym przypadku to przemyślenia odnośnie natury ludzkiej i tego, czym naprawdę jest (a czym nie) świadomość. I czy na pewno to coś, co cywilizacji pomaga. Warto, bo ten tytuł zostaje w pamięci.
„Ślepowidzenie” to dosyć klasyczna, ale warta przeczytania historia o pierwszym kontakcie, zawierająca elementy historii o duchach. Powieść Wattsa gatunkowo zahacza też o horror. Atmosfera izolacji i zamknięcia w metalowej puszce, dryfującej w nieskończonej próżni kosmicznej, daleko od domu działa na wyobraźnię. Autor dość wyraźnie daje czytelnikowi do zrozumienia, że jeśli coś pójdzie nie tak, to nikt nie zdoła uratować bohaterów, że jeden błąd może doprowadzić do tragedii. Sugeruje czytelnikom, że cały pierwszy kontakt przebiegać będzie w atmosferze klaustrofobii i niepewności, wynikającej z naturalnego lęku przed konfrontacją z nieznanym.
Cały tekst na: http://sfera-dysona.blogspot.com/2018/05/4-peter-watts-slepowidzenie.html
Polub moją stronę na FB: https://www.facebook.com/Sfera-Dysona-181550752566550/
"...opłakiwanie wilka zwyczajnie nie leży w naturze owcy."
Nie jest to łatwo czytając się książka. Początek wydawał mi się żywcem skopiowanym z "Hyperiona" - otóż kilka nieznających się wzajemnie osób wyrusza w misję do odległej części galaktyki i... na tym kończą się podobieństwa.
W książce znalazłam dużo kontrowersyjnych myśli autora, które naprawdę dają do myślenia. Polecam!
Na science fiction znam się tyle co nic. Jedna przeczytana (i to dawno temu) książka z tego gatunku nie czyni ze mnie choćby marnego znawcy tematu. Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie spróbowała się zapuścić w te niezbadane jeszcze przeze mnie tereny. "Ślepowidzenie" stało się moim eksperymentem, dzięki któremu mogłam swobodnie poruszać się po nieznanych obszarach, mogłam go zbadać, poznawać, doświadczać, doznawać, odczuwać, poddawać się biegowi wydarzeń, przebywać w kompletnie mi obcym świecie, a właściwie wszechświecie. Przyznaję, że Watts stworzył dla mnie trudne zadanie, ponieważ jego powieść nie należy do łatwych. To ambitna, wymagająca literatura z solidną dozą nauki, która początkowo była dość... kłopotliwa w odbiorze. Myślę, że dla każdego laika taka by była. Ale... to był tylko chwilowy zgrzyt, bo z czasem umysł niejako przestraja się do tego typu (czyli naukowych) danych, ułatwiając tym samym lekturę.
Mamy rok 2082. Postęp cywilizacyjny jaki dokonał się na Ziemi, tworzy dość ponury obraz. Kontakty międzyludzkie ograniczają się właściwie do niezbędnego minimum. Coraz więcej ludzi przedkłada samotność nad bliskimi relacjami z drugim człowiekiem. Rozwój techniki to nie tylko więcej możliwości i poszerzanie horyzontów. To także degradacja emocji, dystans, wyobcowanie, zamykanie się w swoim własnym świecie - bycie obcym wśród swoich. I tu należy zadać sobie pytanie - a co się stanie, kiedy ludzkość stanie w obliczu spotkania z prawdziwymi Obcymi?
Zaczęło się od Świetlików, czyli wielu tysięcy sond rozsianych wokół całej naszej planety. Szybko stało się jasne, że zanim samoistnie spłonęły, najpierw zrobiły zdjęcie. Cały świat przyłapany in flagranti na panoramicznej, kombinowanej stop-klatce. Kto je wysłał i dlaczego? Należało to sprawdzić, dlatego w przestrzeń kosmiczną został wysłany statek "Tezeusz" z dość hmm... osobliwą załogą, wśród której znalazł się wampir. Jednak niech nie zwodzi Was pierwsze skojarzenie z postaciami znanymi nam z młodzieżowych powieści. Istnienie tego wampira ma swoje naukowe podłoże. Watts tak to opisuje: "Bo wampiry wróciły - ożywione voodoo paleogenetyki, poskładane do kupy ze śmieciowych genów, skamieniałego szpiku kostnego, zanurzonego w krwi socjopatów i wysoko funkcjonujących autystyków". Przyjemniaczek, prawda? A tak się jeszcze ciekawie składa, że to on właśnie dowodzi misją. Na pokładzie "Tezeusza" znajduje się m.in. także Siri Keeton, pozbawiony połowy mózgu obserwator i jednocześnie nasz narrator, dzięki któremu możemy poznać cały przebieg wyprawy.
"Ślepowidzenie" daje nam pewne wyobrażenie o pierwszym kontakcie z Obcym. Nie jest to oczywiście nowatorski pomysł, gdyż takich "pierwszych kontaktów" mieliśmy już sporo czy to w literaturze, czy w filmie. Jednak Obcy wg Wattsa w niczym nie przypomina znanych nam form inteligentnych (lub wręcz przeciwnie) potworów lubujących się w ludzkim mięsie bądź humanoidalnych postaci z dużymi głowami czy tym podobnych tworów. Tu spotkała mnie niespodzianka, bo wizja autora jest trochę inna i przy tym niezwykle interesująca. Przyznaję się, kupiłam tę wersję w całości, bez zbędnych pytań. W tym wszystkim nie należy jednak stracić z oczu istoty powieści. Nie jest nią tak naprawdę kontakt z Obcymi. Jest on tylko pretekstem do zajrzenia w głąb psychiki człowieka, zastanowienia się nad działaniem ludzkiej świadomości, bo czyż to nie właśnie ona lubi płatać nam różne figle? I czymże jest owe tytułowe ślepowidzenie?
Powieść Wattsa to intelektualne wyzwanie, któremu należy poświęcić wiele uwagi. Zmusza do przemyśleń nad wieloma ważnymi kwestiami, przy tym jest w jakiś sposób niepokojąca, gdyż wydaje się, że przebieg wydarzeń wcale nie jest taki niemożliwy. Wiarygodne naukowe podstawy teorii wysuwanych przez autora nie wzięły się znikąd. Mają one solidne podstawy w istniejących rzeczywiście publikacjach naukowych.
Dla kogo jest ta powieść? Przede wszystkim dla wielbicieli science fiction - to jasne. Ale polecam też ją tym wszystkim, którzy nie boją się czytelniczych wyzwań.
"Watts zbytnio komplikuje i wszystko co oferuje to ciągłe poszukiwanie, mieszanie szyków, wyzwania i czasem przeszywające uczucie ciekawości"
Książka o kontakcie, ale czy tylko z obcą cywilizacją?
Bogowie, jak mnie ta książka wymęczyła. Z jednej strony naprawdę doceniam przygotowanie autora i miks jego szalonych idei, wywiedzionych z setek badań i opracowań naukowych (wyjaśnienia na końcu są naprawdę ciekawe, a ja nie mogę się doczekać, aż zabiorę się za jakąś książkę Josepha LeDoux), a z drugiej zżymam się, że musiał wszystkie te świetne pomysły ubrać w taką a nie inną narrację, widzianą oczami takiej a nie innej istoty, jaką jest Siri Keeton. No ja wiem, taki był zamysł. Ale straszliwie trudno jest się przez to wszystko przebić, by wyłuskać te naprawdę ciekawe rzeczy spomiędzy nudnawego bełkotu syntetyka. A i tak nie wszystko zrozumiałam.
Krótko mówiąc, jest to lektura bardzo dobra, ale nie dla każdego. No i doprawdy nie wiem, czy kiedykolwiek zdecyduję się sięgnąć po "Echopraksję"...
Losy cywilizacji spoczywają na barkach jej wyrzutków. Kiedy trzeba kogoś do obsługi elektrowni położonych trzy kilometry pod powierzchnią Pacyfiku,...
Jak zorganizować bunt na pokładzie, kiedy budzą cię z hibernacji na parę dni co milion lat? Jak konspirować, gdy garstka potencjalnych sojuszników...