Jest rok 2028. Na tratwach ratunkowych materializuje się grupa sześciuset przypadkowych – jak się początkowo wydaje – rozbitków. Zostali oni prewencyjnie skazani na piętnaście lat wygnania, ponieważ mogliby wywołać na Ziemi powstanie przeciwko rządowi. Zaopatrzeni w trumny z ekwipunkiem przybijają do brzegu nieznanej planety. W trakcie walki o władzę, zasoby i miłość okazuje się, że dzika planeta jest jedyną nadzieją dla reszty ludzkości. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2016-04-12
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 584
Witajcie w to wtorkowe popołudnie! Pogoda robi nam niezłe psikusy, co nie? U mnie na przykład w niedziele padał grad, a wczoraj grzało słońce. No nie zrozumiesz. W najgorszej sytuacji są osoby, które wychodzą na cały dzień z domu, bo naprawdę trudno wyczuć, jak się ubrać. Z rana pizga jak w kieleckim, po południu słońce, a wieczorem deszcz. Zupełnie jak z innej planety. A skoro już przy obcych światach jesteśmy – dzisiaj chciałabym wam opowiedzieć o „Skazanych na siebie” duetu Prończuk i Gontowicz-Kapica. Już od dawna marzyłam o porządnym science-fiction w kobiecym wykonaniu. Kiedy dodać do tego jeszcze, że to nasze rodaczki – piękniej być nie mogło. Czy bajka trwała do końca czy podczas lektury zmieniła się w koszmar? Zapraszam
Niestety o autorkach nic nie wiemy. Na stronie wydawnictwa również nie ukazały się notki biograficzne. Pozostaje nam czekać
Jest rok 2028. Na tratwach ratunkowych materializuje się grupa sześciuset przypadkowych – jak się początkowo wydaje – rozbitków. Zostali oni prewencyjnie skazani na piętnaście lat wygnania, ponieważ mogliby wywołać na Ziemi powstanie przeciwko rządowi. Zaopatrzeni w trumny z ekwipunkiem przybijają do brzegu nieznanej planety. W trakcie walki o władzę, zasoby i miłość okazuje się, że dzika planeta jest jedyną nadzieją dla reszty ludzkości. Rozpoczyna się wyścig z czasem.
O mój Boże, nie wiem nawet, od czego zacząć. Napiłam się trochę wody i muszę to przyznać. To pierwszy raz, gdzie nie byłam w stanie dokończyć czytania egzemplarza recenzenckiego. Chciałabym nie dyskryminować autorek ze względu na płeć, ale kobiece science-fiction w takim wydaniu, jakie zaprezentowały, to zło w najczystszej postaci. Wylazło wszystko to, dlaczego faceci jednak lepiej sobie radzą w gatunku. Cała powieść to wielki chaos. Postaci jest tak wiele, że czytelnik [i trochę mam wrażenie autorki] nie ogarniał sytuacji. Trudno jest mieć dobry pomysł na każdą z nich i przedstawić ją w sposób realistyczny i trójwymiarowy. Tu „Skazani na siebie” polegli pierwszy raz. Kolejny upadek – kompletny brak wiedzy o przetrwaniu. To, co zostało tu przedstawione, ma w sobie więcej z fiction niż science. Ogrzewanie podłogowe w jaskiniach? Budowa traktora z części zniszczonej satelity? Większej głupoty nie słyszałam. Przykro mi, ale następnym razem przydałby się większy research przed rozpoczęciem prac nad powieścią. Czuć, że temat przerósł autora – ten gatunek to naprawdę trudny i wymagający debiut. Wkradło się niesamowicie dużo nieścisłości. Sam koncept jest niemądry i nielogiczny. „Hej! Jest jedyna planeta, którą możemy osiedlić albo jesteśmy w dupie, bo Ziemia umiera. Wyślijmy tam osoby zagrażające bezpieczeństwu narodowemu. Co może pójść nie tak?” Moim zdaniem, posyła się w takie miejsce najlepszych ze swoich dziedzin – chemików, biologów, fizyków, rolników, architektów i żołnierzy. Nie przypadkowe osoby – nie tędy droga. Tak przy okazji, to niesamowite, że gdzieś we wszechświecie znalazła się planeta, która jest identyczna, co nasza swojska Ziemia. Te same gatunki zwierząt, roślin, klimat, pokrycie terenu. Ewolucja zrobiła niezłego psikusa, skoro tak dokładnie odwzorowała ziemskie warunki, a nie pojawił się na niej homo sapiens. Ciekawe, co nie? Powiem wam, jakie są szanse na taką sytuacje – bliskie zeru. Owszem, planety ze zbliżonymi warunkami do naszych istnieją, ale nigdy nie będą identyczne. O samych postaciach wiemy niewiele, jedynie Nicole daje się poznać lepiej. Trudno mi nazwać książkę, którą próbowałam przeczytać. Trochę postmodernizm, ale też science-fiction. W sumie nie wiadomo, jak to do końca określić. Najbliżej mu do nieudanego fantasy. Nie polecam lektury – jeśli kolejne tomy będą tak oderwane od rzeczywistości, co pierwszy, szkoda czasu. Nie wiem, czy to najgorsze science-fiction, jakie kiedykolwiek czytałam, ale na pewno najgorsze, jakie czytałam przez ostatnie kilka lat.
Nie polecam, jeśli macie coś innego do czytania. Niesamowicie nieudany debiut.
„Płynęli tak jeszcze trzynaście dni w trakcie których ustalała się hierarchia. Betsy okrzyknięto bohaterką, jednak to Nicole zdawała się zarządzać grupą. Wyglądała nadal strasznie po zmasakrowaniu przez pszczoły, gdyż blizny na jej ciele i twarzy wcale się nie goiły. Może dzięki temu uważano ją za bardziej doświadczoną i słuchano jej. Natomiast sama Nicole czuła się coraz dziwniej. Nikomu nie powiedziała, że jej zmysły wyostrzyły się i w jakiś magiczny sposób uzyskała rewelacyjną kondycję ciała. Musiała wręcz ukrywać brak zmęczenia przed innymi członkami wyprawy. Zmiany przypisywała pokąsaniu przez pszczoły. Ponadto już na plaży okazało się, że planeta ma zbawienny wpływ na zdrowie przybyłych ludzi. Osoby, które na Ziemi potrzebowały okularów lub słabo słyszały, tutaj zdawały się być uzdrowione, to samo dotyczyło osób z alergiami, astmą, chorobami układu pokarmowego lub zakaźnymi. Niektórzy uważali, że zostali uleczeni z nowotworów czy urazów kręgosłupa. W tym względzie planeta rzeczywiście dawała szansę na drugie życie.”
Przeczytane:2016-07-17, Ocena: 2, Przeczytałam, 52 książki 2016, Mam,