Czym jest dom — pyta autor tej przenikliwej książki, próbującej opisać to, co jest udziałem coraz większych rzesz ludzi: wykorzenienia i życia „od nowa” gdzie indziej. Czy zbiór codziennych czynności i przyzwyczajeń to to samo, co własne miejsce?
Wydawnictwo: Warszawska Firma Wydawnicza
Data wydania: 2021-01-17
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 71
Język oryginału: polski
Przeczytane:2021-02-23, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, 26 książek 2021, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2021,
Dzieci często opowiadają o tym, co według nich będzie w przyszłości. Wymyślają wymarzone zawody, mówią o rodzinie, którą będą miały, o tym, co chcą zobaczyć, co chcą stworzyć. Ich przyszła rzeczywistość, o której marzą, jest barwna, pewna przygód i tego niezachwianego poczucia, że będzie dokładnie tak, jak w tej chwili mówią. Bez krzty zastanowienia i zwątpienia wierzą, że wszystko, co zaplanują, pewnego dnia stanie się naprawdę. Nie zniechęca ich nawet to, że często zmieniają swoje plany i za każdym razem są tak samo zaangażowane. Jest w tym rodzaj piękna. Według starego powiedzenia "jeśli chcesz rozśmieszyć Pana Boga, opowiedz mu o swoich panach", powinniśmy wyznaczać życie. Jednak wtedy co by nam pozostało? Możemy żyć z przekonaniem, że nic nie pójdzie po naszej myśli, ale możemy też wierzyć, tak właśnie jak dzieci, że uda nam się i gdzieś dojdziemy. Nieraz i nie dwa idąc za marzeniami, dochodziło się gdzie indziej, po to tylko, by zdać sobie sprawę, że to lepsze miejsce. Czy nasze życie nie jest drogą krętą i niosącą więcej niespodziewanego niż spodziewanego?
Przed nami historia młodej kobiety, która zaplanowała sobie życie i szła krok za krokiem według planów... Do czasu... Do czasu aż rzeczywistość okazała się inna niż mogła przypuszczać. Do czasu aż jej plany okazały się nieprzystosowane do prawdziwych pragnień. Do czasu aż w życiu powiało rozczarowaniem... Czy da się uchronić przed smutną i nie dającą spełnienia rzeczywistością?
Pewnie wszyscy mieliśmy podobnie – okładka książki aż krzyczy swoją barwą i w pierwszych chwili zabiera całą uwagę czytelnika. Wydaje mi się, że to dobrze. W końcu jeśli okładka zdobędzie zaciekawienie, to jest duża szansa, że ktoś sięgnie i po treść. A przynajmniej tak było w moim przypadku. Nie miałam zbyt dużych oczekiwań co do "Rzeczywistości", ale bez wątpienia chciałam sprawdzić, co niesie ze sobą ta historia.
Tytuł "Rzeczywistość" oddaje całą fabułę w sposób wprost idealny. To powieść właśnie o rzeczywistości, którą widzimy codziennie i być może sami jesteśmy jej autorami. Z jednej strony to chwalebny pomysł przedstawić to, co jest normą. Jednak z drugiej strony duża część czytelników uwielbia literaturę, ponieważ chce właśnie od tego realnego świata uciec. Gdy czytam jakąkolwiek powieść, chcę dostać albo jakąś przygodę, albo wgłębić się w otchłanie tematyki poważnej i otwierającej oczy. W przypadku tej książki nie dostałam ani tego, ani tego. Cały pomysł jest mocno przewidywalny, nie niesie ze sobą żadnego zaskoczenie, co razem jest po prostu nudne.
Całą sytuację mógłby uratować styl pisarki autora, jednak ku mojej rozpaczy jest to aspekt, który jeszcze bardziej pogrąża całość. Dla mnie jest to przeciętne, szkolne wypracowanie. Zbyt niedopracowane, zbyt chaotyczne i zbyt pisane na siłę, by poza koniecznością przeczytania go, w jakikolwiek sposób docenić historię. Momentami miałam wrażenie, że jakaś zdesperowana koleżanka, która nie ma komu się wygadać, opowiada mi szybko i nieskładnie swoje życie. Bez większej refleksji – byleby tylko pokazać, że ona też coś przeżyła i też ma problemy. Taki styl czasami ma swoje zalety i wprowadza niesamowity klimat opowieści, ale tutaj tworzy to relację wprost toksyczną.
W całej historii tak naprawdę mamy tylko jeden główny wątek, a pozostałe poboczne wątki są tak bardzo niedopracowane, że tylko udają, że istnieją. Pojawiają się za pomocą jednego, czy dwóch zdań i nie wprowadzają nic więcej do fabuły. A szkoda, bo głęboko wierzę, że ich rozbudowanie miało duży potencjał. W ostatecznym rozrachunku pod względem fabularnym ta książka jest dla mnie o niczym. A to wrażenie potęgują jeszcze nienaturalne dialogi. Nie umiem sobie wyobrazić, jak przedstawione rozmowy mogłyby się odbyć w prawdziwym życiu.
Wydaje mi się, że rozumiem, co chciał przedstawić autor i sama koncepcja ma sens. Dla mnie miała to być wizja brutalności codziennych chwil. Ukazanie, że każdego z nas może spotkać zwykłe rozczarowanie życiem i w pewnym momencie nawet szczęśliwe chwile mogą stać się zbyt monotonne, by czerpać z nich radość. Jednak przy odpowiednich decyzjach i elastycznym podejściu jest nadzieja na zmianę i nastanie lepszych dni. Ten przekaz przemawia do mnie i daje iskierkę radości. Dlatego mocno żałuję, że zostało to niedopracowane.
Przydałoby się też parę słów o bohaterach... I ten aspekt jest dla mnie równie problematyczny, jak styl autora. Dlaczego? Bo brakuje jakiejkolwiek kreacji bohaterów. Nie ma tu żadnej szansy na to, by przywiązać się do nich, czy nawet utożsamiać. Co dla mnie jest karygodne, ponieważ jest wiele osób, które przeżyły podobną historię i nawet znam ich osobiście. To powinna być szansa na odnalezienie swojej literackiej, bratniej duszy. Ale jak to zrobić przy tak złym wykreowaniu postaci? Jeśli miałabym powiedzieć cokolwiek o głównej bohaterce, czyli Natalii, to dla mnie jest to taka ofiara losu i to w taki nieuzasadniony sposób. To nie jest jakiś splot trudnych dla niej wydarzeń, czy po prostu jakaś cecha charakteru... Tego się nie da określić.
"Rzeczywistość" jako książka mocno mnie zawiodła i nie przyniosła ani rozrywki, ani wzruszenia, ani jakichkolwiek emocji poza znudzeniem. Jestem przekonana, że zapomnę o niej szybko. Jeśli bardzo lubicie literaturę obyczajową, to być może znajdziecie w niej więcej wartościowych treści niż ja, ale na pewno nie nastawiajcie się na nic dobrego.