Wydawnictwo: inne
Data wydania: b.d
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 400
Z książką tą po raz pierwszy spotkałam się w składzie taniej książki. Było to pierwsze wydanie, to w białej okładce, która, szczerze mówiąc, wcale mnie nie zachwyciła. Ale jak to mówią: nie oceniaj… i tak dalej. Więc sięgnęłam, przeczytałam opis i nie, nie kupiłam. Odłożyłam, stwierdziłam wówczas, że to nie to. Potem znalazłam tę książkę w bibliotece, w dziale horrorów, i stwierdziłam, że dam jej szansę. I wiecie co? Nie zawiodłam się.
Powieść „Ruiny” zaczyna się sielankowo. Dwie pary zaprzyjaźnionych młodych Amerykanów: Stacy i Eric oraz Amy i Jeff, spędzają wakacje w Meksyku. Słońce, plaża, beztroska i nowe przyjaźnie. I to właśnie jeden z nowych przyjaciół, Niemiec Mathias, opowiada bohaterom o swym zaginionym bracie Heinrichu, pokazując im list i szkic tajemniczej mapki. Spragnieni nowych wrażeń, postanawiają pomóc Mathiasowi odnaleźć Heinricha. Do wyprawy ochoczo dołącza także Pablo, jeden z trójki nowopoznanych Greków.
No i mamy szóstkę bohaterów i perspektywę przygody w meksykańskiej dżungli. Lecz kiedy docierają na miejsce, okazuje się, że wcale nie będzie tak miło i przyjemnie, jak sobie wyobrażali. Jeden mały incydent powoduje, że zostają otoczeni przez Majów i zapędzeni na wzgórze, porośnięte tajemniczą winoroślą – piękną, morderczą… i inteligentną. Wówczas rozpoczyna się mrożąca krew w żyłach walka o przetrwanie.
Moje odczucia w trakcie lektury były mieszane. Raz przewracałam kartki szybko, śledząc losy bohaterów z zapartym tchem, lecz zdarzały mi się także momenty, że nie skupiałam się zbytnio na fabule, a na tym, co mnie irytowało. A co mnie irytowało? Bohaterowie. Owszem, niby zróżnicowane charaktery i różne sposoby radzenia sobie z sytuacją, która ich spotkała, lecz mimo wszystko nie potrafiłam się z nimi zżyć i współczuć im. Może gdyby narracja skupiła się na jednym lub dwóch głównych bohaterach, moglibyśmy poznać ich lepiej i wykrzesać z siebie więcej empatii.
Druga rzecz to opisy – momentami zbyt dosadne, wręcz odrażające. Ale co ja się czepiam, to w końcu jest horror i tak ma być.
Teraz plusy. Wartka akcja, cały czas się coś dzieje, bohaterowie nie mogą zaznać spokoju nawet nocą. Do końca nie wiadomo, kto przeżyje, i cały czas czeka się, aż przybędzie ktoś, kto uratuje bohaterów z opresji. Książka przystępna, czyta się łatwo i szybko. Zakończenie dobre, acz mogłoby być nieco bardziej pozytywne, brakowało mi też wyjaśnienia tajemnicy winorośli. Ogółem polecam, książka wciąga i jest naprawdę dobra.
Kiedy na półki sklepowe trafiła powieść Scotta Smitha Ruiny, momentalnie zrobiło się o niej głośno, niemalże od razu otrzymała tytuł najlepszego horroru ostatniego dziesięciolecia.
Głównych bohaterów, dwie zaprzyjaźnione pary, spotykamy w Meksyku na wakacjach. Poznają tam Niemca, który namawia Amerykanów, aby pomogli mu odnaleźć brata, który udał się na wykopaliska archeologiczne do dżungli. Wraz z nowo poznanym Grekiem, grupa wyrusza na poszukiwania. Nie zdają sobie sprawy, że wchodząc do dżungli popełniają najgorszy błąd w swoim życiu...
Największą zaletą tej książki jest to, że rzeczywiście ciężko oderwać się od czytania. Akcja wciąga, czytelnik ma wrażenie, że uczestniczy w wydarzeniach.
Szybkie czytanie książki jest spowodowane wywołaniem ciekawości u czytelnika, odkrywaniem kolejnych epizodów. Scott Smith posługuje się dobrym stylem, wie kiedy akcję przyspieszyć, używa prostych zdań i przytrzymuje w niepewności. Pozwolił sobie na wiarygodne opisy, które przyprawiają o dreszczyk. Scena, kiedy jeden z bohaterów okalecza się, przecinając nożem skórę na klatce piersiowej w celu usunięcia rośliny, która się tam zagnieździła, wywołuje obrzydzenie i jednocześnie przerażenie. Realizm potęguje strach.
Zakończenie jest niezbyt udane. Wpływa to znacząco na wartość książki. Dla niektórych osób pozostawienie na końcu książki niedomówienia, zastosowanie otwartej budowy, może okazać się plusem, ale wydaje mi się, że nie w tym przypadku. Chciałem, aby autor wyjaśnił mi wiele kwestii dotyczących miejsca, gdzie znaleźli się główni bohaterowie. Niestety, bez odpowiedzi. Musiałem pogodzić się z faktem, że nie postawił jednoznacznej puenty.
Ruiny Scott Smith
Jeden z najlepszych dżunglowych horrorów ever - mój ulubiony!
Dżungla. Majowie. Tajemniczy szczyt. Przerażająca winorośl. Ale serio - PRZERAŻAJĄCA.
Czterech amerykańskich turystów - Eric, jego dziewczyna Stacy, jej najlepsza przyjaciółka Amy i chłopak Amy, Jeff, student medycyny - spędzają wakacje w Meksyku. Zaprzyjaźniają się z niemieckim turystą o imieniu Mathias i grupą Greków.
Mathias przekonuje wszystkich, aby towarzyszyli mu w poszukiwaniach brata Heinricha, który zaginął, szukając swojej dziewczyny, którą poznał przy wykopaliskach archeologicznych.
Szóstka znajomych udaje się na Yucatan w poszukiwaniu Heinricha.
Kierowca pick-upa, który zabiera ich na obrzeża dżungli, mówi jednej z dziewczyn, że miejsce, do którego jedą, nie jest dobre, ale nie chce powiedzieć nic więcej...
Grupa pobliżu wioski Majów odkrywa ukrytą ścieżkę prowadzącą do dużego wzgórza, pokrytego winoroślą i otoczonego gołą, pozbawioną roślinności ziemią. Ignorując ostrzeżenia młodego chłopca, który podążył za nimi do wioski, wchodzą na wzgórze...
I tu zaczyna się PRAWDZIWY KOSZMAR!
Ekranizacja tez daje radę;)
POLECAM!
MOJA OCENA: 9/10
Zdecydowanie najsłabsza przeczytana przeze mnie książka wydawnictwa Vesper. I myślę, że to bardzo poważny komplement, bo to była nadal całkiem dobra pozycja. Zwykle czytam w tempie 100 stron dziennie, chyba, że coś mnie wciągnie i tu tak właśnie było. od 200 ostatnich stron, czyli połowę książki pochłonąłem w jeden dzień.
Dlaczego najsłabsza? Bo wszystkie inne wciągały mnie bardziej. Natomiast tu było nie było mocnego uderzenia na początek, raczej spokojne i dość wolne wprowadzenie, a pod sam koniec akcja wręcz pędziła na złamanie karku. I samo zakończenie - sam takie bym napisał, więc nie zaskoczyło ani trochę, ale zupełnie mnie usatysfakcjonowało.
Tak więc to dobry horror, ale bliżej mu oceny bardzo dobrej niż dostatecznej.
A co do Vespera - dostarczyli mi tak dużo dobrej, bardzo dobrej i doskonałej lektury, że zaryzykowałem i kupiłem nawet ich westerny. Ale czy było warto zobaczę w przyszłości...
Szukacie idealnej grozy na gorące lato? Mam tu coś, co Wam wspaniale zmrozi krew w żyłach.
Meksykańska plaża, beztroskie wylegiwanie się na plaży. Brzmi cudownie, prawda? Szóstka młodych lekkoduchów znudzona brakiem przygód w życiu postanawia wyruszyć w głąb meksykańskiej dżungli celem znalezienia brata jednego z nich, który przepadł z ekspedycją archeologiczną.
Po przygotowaniu się na lekką i przyjemną wyprawę, tylko z ręcznie wyrysowaną mapą pod pachą bohaterowie wyruszają w podróż. Jak to w grozie bywa oczywiście ignorują ostrzeżenia jakie rzucają im po drodze Majowie, tylko uparcie prą do celu. Nie spodziewają się jednak, jak szybko przyjdzie im zapłacić za ignorancję.
Dość szybko znajdują ruiny, ale członków wykopalisk już nie ma, dosłownie jakby rozpłynęli się w powietrzu. Jakby tego było mało rozwścieczeni tubylcy nie pozwalają im opuścić terenu, sprawiając że nasi bohaterowie utknęli w koszmarnej pułapce.
Niesamowity klimat! To przerażające poczucie osaczenia i klaustrofobii. Milczący tubylcy, dziwne dźwięki i te wszędobylskie, osobliwe winorośla. W powietrzu czuć ten upał i woń zgnilizny zmieszaną z oparami tequili.
Dawno nic mnie tak nie wciągnęło, wręcz nie mogłam się od niej oderwać. Do tego napisana została bardzo plastycznym i sugestywnym językiem, na tyle, że prawie czułam bezsilność i ogarniającą beznadzieję bohaterów w miarę rozwoju sytuacji.
Bohaterowie często i gęsto podejmowali niewiarygodnie głupie decyzje, co prowadziło ich do jeszcze większego cierpienia. Byli też pełni wad, wzbudzający skrajne emocje przez co wydawali się jeszcze bardziej wiarygodni.
Autor pokazuje nam, że uwięzienie w dżungli, zdanie się na podstępną matkę naturę i walka o życie wydobywa z ludzi to, co najgorsze. Momentami książka staje się obrzydliwa i brutalna.
Sięgnijcie i przekonajcie się sami, czy po straszliwych przeżyciach, braku widoku na świeże pożywienie dalej można zachować ludzkie odruchy? Czy da się nie patrzeć na ludzi jak na jedzenie?
"Ruiny" są fascynującym stadium zachowań ludzkich, przywodzi na myśl "Władcę much" Goldinga.
Po tej książce dwa razy się zastanowicie zanim pójdziecie w nieznane Wam miejsce.
Makabryczny, przerażający i ekscytujący survival horror. Gorąco polecam miłośnikom horroru.
Dwie zaprzyjaźnione pary Amerykanów, Jeff i Amy, Eric i Stacy, spędzają wakacje w Meksyku. Słońce, plaża, beztroskie flirty, nowe przyjaźnie... Kiedy poznany...
Przeczytane:2024-08-25, Ocena: 6, Przeczytałem, 52 książki 2024,
"Ruiny" Scotta Smitha wydane przez wydawnictwo Vesper jawiły mi się jako typowy horror: grupa młodych ludzi odciętych od świata- na pewno narobią głupot i wpakują się w tarapaty. Muszę przyznać, że powieść okazała się niesztampowa i bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła!
Poznajemy tu dwie pary młodych Amerykanów cieszących się wakacjami na plaży. Spotykają innych młodych ludzi, w tym paru Greków i jednego Niemca, imprezują i świetnie się bawią. Kiedy Niemiec zwierza im się, że jego młodszy brat wybrał się z nową dziewczyną do ruin w dżungli i słuch po nim zaginął, nasza czwórka wraz z jednym Grekiem (który nie mówi w ich języku, ale i tak jest bardzo zabawny) postanawiają pomóc nowemu koledze i ruszyć z nim w misję poszukiwawczą. O dziwo stosunkowo szybko odnajdują wzgórze oznaczone na mapie przez młodego Niemca, ale wtedy otaczają je uzbrojeni Majowie, którzy bronią im wyjścia z tego terenu. Na wzgórzu nasi poszukiwacze odkrywają opuszcone namioty, głęboki szyb kopalni i całe zwoje pięknego bluszczu. Wygląda dziwnie, ale nic nie zapowiada koszmaru jaki ich tu czeka. Również ciężkie obrażenia jakie odnosi dwójka bohaterów nie przygotowują ich na najgorsze. Otóż bluszcz oprócz tego, że piękny jest inteligentny, krwiożerczy i bardzo głodny. Nic dziwnego, że nie ma tu żywych istot, a kopczyki porośnięte kwiatami okazują się nie być usypane z ziemi. Kiedy nasi bohaterowie obmyślają plan jak przeżyć w tej sytuacji okazuje się, że bluszcz umie wynajdywać ich najgłębiej skrywane słabości i wykorzystywać je by złamać ich psychikę
Mimo, że od pewnego czasu brak mi cierpliwości do horrorów, gdyż wymyślne strachy mnie już nie straszą, tu byłam zachwycona. Autor najpierw wykreował realistyczne postaci, pozwolił nam je dobrze poznać i zrozumieć, oddając kolejne rozdziały poszczególnym osobom. Nikt z nich nie jest idealny, każdy ma swoje słabości. W obliczu zagrożenia tracą głowę, a jednak próbują sobie pomagać. I gdy w ten całkowicie realistyczny świat krwiożerczy bluszcz wplata swe macki zamiast westchnąć nad fantazją autora, naprawdę odczułam zgrozę i przewracałam strony w silnym napięciu. Poczucie beznadziei dręczyło mnie jak i bohaterów. Jestem przekonana, że wspomnienie tej książki zostanie ze mną na długo