Ranx. Wydanie zbiorcze

Ocena: 5 (1 głosów)

Ranxerox to legendarny antybohater europejskiego komiksowego undergroundu. Bezwzględny cyborg zbudowany z części zepsutych kserokopiarek, torujący sobie drogę przez wyniszczony świat przyszłości przy pomocy pięści i kopniaków. Nie cofnie się przez niczym, by ochronić ukochaną Lubnę. Ranxa stworzyło dwóch włoskich artystów – Stefano Tamburini i Tanino Liberatore – a jego pierwsze przygody ukazały się w roku 1978 we współtworzonym przez nich czasopiśmie „Cannibale”. Publiczność anglojęzyczna poznała go pięć lat później, gdy komiksy z Ranxem zaczęły pojawiać się w słynnym magazynie „Heavy Metal”. Dłużej czekali na niego polscy czytelnicy, bo dopiero w 1994 roku ukazał się zeszyt „Ranxerox w Nowym Jorku”. Było to pirackie wydanie zaledwie małego fragmentu opowieści o Ranxie. Teraz – po 22 latach – ukazuje się w końcu kompletna edycja tej komiksowej dystopii. Komiks tylko dla dorosłych! Ranxerox to punkowa, futurystyczna wersja potwora Frankensteina. Richard Corben Włoch Tanino Liberatore to napędzany kwasem syn Richarda Corbena. Guillermo del Toro

Informacje dodatkowe o Ranx. Wydanie zbiorcze:

Wydawnictwo: Kultura gniewu
Data wydania: 2016-10-10
Kategoria: Komiksy
ISBN: 978-83-64858-43-7
Liczba stron: 184

więcej

Kup książkę Ranx. Wydanie zbiorcze

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Ranx. Wydanie zbiorcze - opinie o książce

Avatar użytkownika - wkp
wkp
Przeczytane:2016-10-18, Ocena: 5, Przeczytałem,
EUROPEJSKI LOBO W końcu jest. Po prawie czterdziestu latach od swojego debiutu, wtedy jeszcze w czarnobiałej formie, pojawia się na naszym rynku on. Ranx to samiec alfa wszystkich samców alfa. Brutalny. Kochający kobiety – a przynajmniej konkretne części ich ciała. Silny. Nieustępliwy. Taki, jak kultowy komiks o jego przygodach, którego wszystkie części zebrano w jednym, konkretnie prezentującym się tomie. Rzym, rok 1988. Podzielone na poziomy miasto nie należy do najprzyjemniejszych miejsc. Poza poziomem trzydziestym rozciąga się tylko pełne zbrodni i chaosu getto – miejsce, które już wkrótce stanie się swoistym domem Ranxa. Kim jest osobnik o tym dziwacznym imieniu? Wydawałoby się, że samolubnym degeneratem jakich mało. Wyglądem przypominający nieco małpę, uwielbia używki, a w okaleczaniu i zabijaniu znajduje niemało przyjemności. Do tego jego namiętną kochanką jest zaledwie dwunastoletnia (choć nie mniej niż on temperamentna, także pod względem wulgarności) Lubna, z którą łączą go specyficzne relacje. W rzeczywistości jednak Ranx nie jest człowiekiem, a androidem zbudowanym przez delinkwestudenta poszukiwanego z udział w spisku sprzed dwóch lat. Kiedy więc pewnego dnia jego elektroniczny mózg zostaje uszkodzony, a jego „ojciec” ginie, zanim może go naprawić, a rozstrojony Ranx staje się jeszcze gorszą maszyną do zabijania… „Ranx”, jak widzicie, to komiks pod wieloma względami podobny do kultowego „Lobo”. Jeśli jednak zestawić oba dzieła, różnice widać już na pierwszy rzut oka. Podobieństwo bohaterów i fabuła, która będąc pretekstem do kolejnych szokujących sekwencji zawierających w sobie jednak coś więcej, to właściwie jedyne, co je łączy. Przygody morderczego androida są o wiele brutalniejsze, odważniejsze, skandalizujące, nie brak w nich seksu – i to takiego, który ociera się o pedofilię, zważywszy na wiek „ukochanej” tytułowego antybohatera – ani wulgarnego języka. Wszystko jest zatem mocne, także pod względem graficznym, ale wcale nie tak puste, jak można by się było spodziewać. Bo „Ranx”, jak każda dobra opowieść cyberpunkowa – a właściwie każda dobra fantastyka – komentuje sprawy społeczne, zmagając się na swój brutalny sposób z normami i nakazami. Co jednak najbardziej zachwyca w przypadku tego albumu to przepiękne rysunki. A właściwie nie tyle rysunki, ile kolor, który został nałożony wręcz po mistrzowsku. To on dodaje im hiperrealizmu i niezwykłego, retrofuturystycznego, brudnego klimatu, znajdującego się na skrzyżowaniu kreski Katsuhiro Otomo i Dona Lawrence’a. I choć czasem poszczególne kadry potrafią być bardzo brutalne, oglądanie całości to wielka przyjemność. Szczególnie, że edytorsko album został wydany po prostu rewelacyjnie. Konkluzja będzie więc oczywista – polecam. Wprawdzie nie każdy czytelnik odnajdzie się w tym nagromadzeniu przemocy, brudu i seksu, ale warto jest spojrzeć głębiej i przekonać się, co leży pod krwawą powierzchownością. Jeśli nie boicie się podobnych zawartości, sięgnijcie. Recenzja opublikowana na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2016/10/18/ranx-wydanie-zbiorcze-stefano-tamburini-alain-chabat-jean-luc-fromental-tanino-liberatore/
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Kalendarz adwentowy
Marta Jednachowska; Jolanta Kosowska
 Kalendarz adwentowy
Grzechy Południa
Agata Suchocka ;
Grzechy Południa
Stasiek, jeszcze chwilkę
Małgorzata Zielaskiewicz
Stasiek, jeszcze chwilkę
Biedna Mała C.
Elżbieta Juszczak
Biedna Mała C.
Sues Dei
Jakub Ćwiek ;
Sues Dei
Rodzinne bezdroża
Monika Chodorowska
Rodzinne bezdroża
Zagubiony w mroku
Urszula Gajdowska ;
Zagubiony w mroku
Jeszcze nie wszystko stracone
Paulina Wiśniewska ;
Jeszcze nie wszystko stracone
Zmiana klimatu
Karina Kozikowska-Ulmanen
Zmiana klimatu
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy