Przez stany POPświadomości

Ocena: 4.71 (7 głosów)
Wyrusz z nami w niezwykłą podróż...

Kuba Ćwiek, pisarz, publicysta, scenarzysta teatralny i filmowy, a nade wszystko ogromny miłośnik popkultury, postanowił odbyć nietypową podróż do najsłynniejszych miejsc znanych z ekranu.

Wraz ze swoim tatą i grupą przyjaciół – między innymi dziennikarzem kulturalnym Bartkiem Czartoryskim, reżyserem Patrykiem Jurkiem, blogerem Radkiem Teklakiem i fotografką Agatą „kreską_” Krajewską – przejechał kamperem przez Wschodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych.

Zainspirowani dokumentalnym serialem HBO Sonic Highways ruszyli za ocean, by szukać inspiracji i opowieści między innymi w niedostępnym dla fanów biurze Stephena Kinga, na bagnach Luizjany, gdzie powstawały seriale Detektyw i Czysta krew, w kultowym studiu filmowym Troma, na schodach Rocky’ego w Filadelfii czy w Senoi pod Atlantą, gdzie od kilku lat kręcony jest serial The Walking Dead.

Przez Stany POPświadomości to z jednej strony pełen zabawnych anegdot, udokumentowany fotograficznie zapis trzytygodniowej podróży opowiedziany na cztery głosy, a z drugiej – pełna wspomnień i ciekawostek opowieść o popkulturze i o tym, jaki ma na nas wpływ, czy tego chcemy, czy nie. To wreszcie historia o opowieściach kryjących się za kulisami. O ludziach przypadkiem żyjących w cieniu filmowych dekoracji i celuloidowych duchów. To opowieść o Ameryce, którą… wydaje wam się, że znacie.

Informacje dodatkowe o Przez stany POPświadomości:

Wydawnictwo: Sine Qua Non
Data wydania: 2016-11-09
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN: 978-83-7924-720-2
Liczba stron: 448

więcej

Kup książkę Przez stany POPświadomości

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Przez stany POPświadomości - opinie o książce

Avatar użytkownika - JustMajka
JustMajka
Przeczytane:2019-03-10,

"Przez Stany POPświadomości" to książka opisująca podróż grupy: pisarza, dziennikarza, blogera, reżysera i fotografki (chociaż także kilku innych osób) kamperem przez Stany Zjednoczone śladami popkultury. Są to osoby całkowicie zafascynowane popkulturą, które chcą odnaleźć miejsca z nią związane i poczuć ich klimat. Chcą przejść śladami filmowych bohaterów, poznać świat, w którym powstają ich ulubione książki...

Bez wątpienia przygoda Kuby, Bartka, Radka, Patryka i kreski_ była dla nich wspaniałym przeżyciem. No właśnie, dla nich... Być może nie jestem osobą, dla której ta książka była skierowana. Oglądam mało filmów, nie czytam Kinga... Niby nieistotne? Jednak dało się we znaki. Myślę, że znając te wszystkie konteksty, mając przed oczami filmy, o jakich wspominają bohaterowie - lektura byłaby znacznie przyjemniejsza. Nie zmienia to jednak faktu, że książka ta przybliżyła mi nieco same Stany Zjednoczone. Pozwoliła mi stworzyć sobie ich pewien obraz, nieco inny niż ten, z którym możemy spotkać się na co dzień, nie odwiedzając ich. 

Czytając "Przez Stany POPświadomości" miałam wrażenie, jakby główny autor chciał się pochwalić swoją przygodą. Oczywiście nie ma w tym nic złego. Jednak jego styl, poszczególne zdania... Sprawiały, że w kilku momentach chciałam rzucić telefonem (który stanowił mój czytnik), zostawić tę książkę i więcej do niej nie wracać.

Ćwiek bardzo dużą część książki przeznaczył na przygotowanie do podróży. Część, którą pisał główny autor to około trzystu stron, przy czym ten "wstęp" zajmuje ponad sto - chyba coś nie tak z proporcjami. Sam zresztą o tym wspomina pod koniec opisu przygotowań. Dlaczego tego nie zmienił? Nie wiem. Co jakiś czas, wśród rozdziałów napisanych przez Ćwieka pojawiają się krótsze wstawki od Bartka Czartoryskiego. Zwięzłe uwagi, informacje dodatkowe, bez zbędnych wywodów - czego u Jakuba Ćwieka było zdecydowanie za dużo. 

Po części Ćwieka przychodzi kolej na zdjęcia - i znowu. Dlaczego tu a nie w trakcie? Poznajemy historię podróży od nowa, tym razem w zdjęciach. Czytając wcześniej opisy miejsc, tworzyłam sobie pewne wyobrażenia, które... Ze zdjęciami okazały się mieć naprawdę mało wspólnego. 

Po zdjęciach czas na relację z punktu widzenia Radka Teklaka. I co? Znów historia od początku do końca. Czy nie lepiej byłoby stworzyć wspólnie całość? Czytamy o wydarzeniach, które już poznaliśmy jeszcze raz. Fakt, Radek zwraca uwagę na nieco inne rzeczy, czasem jest w innych miejscach niż Kuba. Ale to mimo wszystko w dużej części to samo. Te same miejsca, te same zdarzenia... Ale muszę powiedzieć, że jeśli miałabym wybrać kto bardziej do mnie przemówił - wybrałabym właśnie Radka. Mniej anegdot (naprawdę wiele było u Kuby zbędnych), mniej lania wody. Treściwie i w lepszym stylu. Po prostu.

Podsumowując, jeśli jesteście zafascynowani popkulturą, ta książka na pewno wam się spodoba. Mam na myśli jej treść, opisy miejsc, do których zwykli turyści nie mają wstępu, bo jeśli chodzi o formę - nie wiem. To samo, jeśli chcecie dowiedzieć się nieco więcej o Stanach. Znajdziecie tu wiele wskazówek, opinii, opisów, bardzo przydatnych, jeśli na przykład chcecie wybrać się tam po raz pierwszy. Jeśli natomiast nie za bardzo interesujecie się popkulturą, wydaje mi się, że nie ma sensu po nią sięgać.

Link do opinii

„Przez Stany PopŚwiadomości” to książka, której autorzy są jednocześnie głównymi bohaterami. Kreska_, Radek, Bartek, Patryk oraz Kuba Ćwiek postanowili wsiąść w kampera i udać się w miejsca, które znane są na przykład z ekranów telewizorów czy książek. Do miejsc, które ich ukształtowały. Niektóre z owych miejsc istnieją nadal, a niektóre zniszczył czas a nawet ludzie. Było tego potwornie dużo i dlatego każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie. Nie przepadacie za zombie? W porządku. Oferta odwiedzonych miejsc jest tak obszerna, że każdy znajdzie coś dla siebie. W dwóch słowach – full wypas!

Warto również wspomnieć, iż książka zawiera liczne zdjęcia, porady, ciekawostki czy sugestie. Relacja z podróży odpowiada na wiele pytań, ale odpowiada przede wszystkim na pytanie: Jak radzi sobie rzeczywistość w zderzeniu z książką, filmem i muzyką.

„Przez Stany PopŚwiadomości” z opisu jak i okładki, obiecuje smakowitą ucztę dla fanów filmów, książek jak i muzyki, jednakże dla mnie było to wiele kilometrów przez dżunglę, by na końcu kupić kefir. I nie wynikało to z braku zainteresowania klasykami, ale z samej treści. Ciężko opisać tę książkę w kilku słowach. Ale jeszcze gorzej czytało mi się sam początek. To trochę tak, jakby ktoś zmieszał mąkę, mak, ziarna pszenicy i kokos, po czym wysypał wszystko na podłogę. Jeden wielki chaos. Autorzy chcieli przekazać zbyt wiele treści naraz i dla mnie to było nie do ogarnięcia. Jakby wszyscy mówili naraz i tylko oni sami byli w temacie. Nie, nie i jeszcze raz nie. Dopiero nieco później zapanował względny porządek, a treść stała się zrozumiała, jednak niesmak pozostał.

Czytałam o rzeczach, które lubię, a nie miałam z tego takiej frajdy, jak się spodziewałam. Czy tak powinno być? Bo bohaterowie bawili się znakomicie. Chwilami miałam wrażenie, że będą sikać ze szczęścia, ale czego ja wymagam? Nie mogę porównywać ich do siebie, bo ja poznawałam te miejsca na kanapie, a oni naprawdę. Niemniej podekscytowanie zbyt często miało wpływ na jakość ich relacji i chyba tu tkwi problem. Nie pomogły nawet zdjęcia. Szkoda, bo naprawdę oczekiwałam wiele. Niestety. Ale nie powiem, dowiedziałam się paru rzeczy, za które powinnam dziękować. Nie zdradzę co, zachowam to dla siebie.

Fani filmów, książek oraz muzyki powinni sięgnąć po tę książkę, bo książka mimo wszystko zawiera sporo ciekawych informacji, które warte są uwagi. Poza tym pisana jest chaotycznie, co bardzo przypomina relacje znajomych, którzy byli i widzieli na żywo. Różnica jest więc zasadnicza, w porównaniu na przykład z przewodnikiem. Nie należy jej skreślać, jeśli jest się fanem „The walking dead”, Kinga czy innych znanych ludzkości wspaniałościom. Świat stworzył je dla człowieka i trzeba z tego korzystać. Bo nic tak nie odpręża jak muzyka, dobry film czy ciekawa książka.

Link do opinii
Avatar użytkownika - NaWidelcu
NaWidelcu
Przeczytane:2018-09-04,

Uwielbiam Jakuba Ćwieka i wręcz przepadam za jego poczuciem humoru. Właśnie dlatego, gdy tylko pojawia się na konwencie, koniecznie muszę się wybrać na jego prelekcję! Nie jest więc dla mnie żadnym zaskoczeniem, że autor kocha popkulturę całym sercem, a co za tym idzie, Stany Zjednoczone. Nie raz słuchałam jego prelekcji na podobne tematy, założyłam więc, że książka również będzie świetna. Tymczasem... hm... nie było tak różowo.

Tematem książki jest podróż autora oraz jego grupki znajomych przez Stany Zjednoczone. Trasa zaplanowana została wokół punktów w różnym stopniu związanych z popkulturą. I w teorii pomysł brzmi naprawdę nieźle. W praktyce jedna wszystkiego jest... za dużo.

Autor zawsze ma zawsze rację

Na początku (i wiele razy później) Ćwiek uprzedza nas, że książka jest zbyt obszerna, chaotyczna, rozwlekła. Cóż, w pełni się z nim zgadzam! Tak naprawdę ciężko powiedzieć czym są Przez stany POPświadomości. Jak na historię podróży za dużo tutaj osobistych refleksji, jak na opis kluczowych miejsc dla kultury popularnej, za mało opisów, jak na pamiętniczek... a nie, w sumie to pasuje.

Przede wszystkim zabrakło pomysłu. Czytając książkę, miałam wrażenie, że autor pisze, co mu akurat przyjdzie do głowy. W momentach, które uznawałam za dygresje, nagle okazywało się, że to początek kolejnej anegdotki. Brak ładu i składu, a chronologia opowieści często skacze w tył i w przód.

A potem ni z tego, ni z owego otrzymujemy opis rodem z przewodnika National Geographic. Tak, informacja o tym, jak kupować bilety bez wątpienia jest przydatna, ale zupełnie nie gra mi to z ogólną kompozycją, a dokładniej... jej brakiem.

Od szczegółu... do szczegółu

Jedno pozostaje bez zmian, lekka i dowcipna narracja. Nie tak dopracowana, jak w przypadku powieści, ale nadal Ćwiek to Ćwiek. I może to wszystko świetnie by się sprawdziło przy kuflu piwa, jednak spisane w formie całkiem obszernej książki nie wygląda już tak dobrze.

Najbardziej jednak całość zgubiły szczegóły i zupełne zignorowanie kwestii tego, co jest istotne dla czytelnika. Autor na równi rozwodzi się nad posiadłością Kinga, dyskryminacją i spożywaniem przez jednego z towarzyszy niesmacznych hot-dogów. A tych ostatnich kwestii jest niestety najwięcej.

Ciąg dalszy na:

Link do opinii
Avatar użytkownika - mariaderejczyk
mariaderejczyk
Przeczytane:2018-01-15,
Kuba Ćwiek, autor, którego pewnie dobrze znacie, zaprasza nas na niezwykłą wyprawę. Wraz ze swoim ojcem i grupką przyjaciół wyruszył do najsłynniejszych znanych z ekranu miejsc.   Sięgając po tę książkę, nieco obawiałam się tego, że nie będę miała pojęcia, o czym Ćwiek opowiada. Wiecie, jeśli chodzi o literaturę, jestem w miarę na bieżąco. Z filmami i serialami jest gorzej. Często czuję się jaskiniowiec, którego właśnie rozmrożono, gdy znajomi schodzą na związane z nimi tematy. Większości tytułów, o jakich wspominają, kompletnie nic mi nie mówią. W tym przypadku było inaczej. Kojarzyłam wszystko, o czym pisał Ćwiek, co niezmiernie mnie ucieszyło.    Autor opisał swoją wyprawę w zabawny sposób. Roi się tu od anegdot. Moje serca skradła opowieść o próbie zdobycia sukienki Elsy z Krainy Lodu dla córki Kuby Ćwieka. Ojciec obiecał małej Zuzi, że ją dla niej przywiezie. Wydawało mu się, że skoro ta bajka jest na topie, nie powinien mieć z tym większych problemów. Nie wiedział jednak, ile będzie go to kosztowało. Co musiał zrobić? Przekonajcie się sami.   Opowieść Kuby Ćwieka uzupełniają informacje Bartka Czartoryskiego, speca w sprawach dotyczących m.in. zombie. Na końcu znajdują się wspomnienia Radka Teklaka, które rzuciły nieco innego światła na tę wyprawę. Nie mogło obejść się oczywiście bez zdjęć. Autorką większości z nich jest Agata "kreska_" Krajewska, pozostałe wykonano telefonem komórkowym. Podobno miały być gorszej jakości. Ja niczego takiego się nie dopatrzyłam.   Nawet nie macie pojęcia, jak bardzo zazdrościłam uczestnikom tej wyprawy. Z chęcią też bym się wybrała w taką podróż. Chłonęłam z zainteresowaniem wszystko, o czym mówił Kuba Ćwiek. Dzięki niemu czułam się tak, jakbym faktycznie znalazła się w Ameryce.   Ta książka to gratka dla fanów twórczości Jakuba Ćwieka. Dzięki niej poznacie bliżej autora i dowiecie się, co mu w duszy gra. Przekonacie się, co było inspiracją, by zaczął pisać. Dowiecie się, jakich pisarzy ceni najbardziej i za co.   Pokochałam tę niezwykłą ekipę całym sercem. Zwłaszcza Ojczenasz zdobył moją sympatię. Patrząc na jego zdjęcia, parskałam raz po raz śmiechem. Taki ojciec dzieciom i dziadek wnukom to skarb. Jeśli cenicie sobie pisarski styl Jakuba Ćwieka, sięgnijcie po tę książkę. Ona pozwoli Wam nieco inaczej na niego spojrzeć. Kto wie, może zainspirujecie się i sami postanowicie wybrać się w podróż po szlakach bliskiej Waszemu sercu kultury?
Link do opinii

STANY, ACH  TE STANY…

Wyobraźcie sobie, ze ktoś proponuje wam podróż za granicę. Ale nie jest to byle jaka podróż.  Jej szlak wiedzie przez miejsca z waszych ukochanych filmów, przez sceny, które znacie na pamięć kadr po kadrze, przez miasta, w których dzieje się akcja książek, które czytaliście do zdarcia stron i oczu… Kto za was nie chciałby przeżyć takiej atrakcji?! Pytanie jest retoryczne, odpowiedź tylko jedna – każdy by się na to pisał… Taka podróż zrodziła się w pełnej pomysłów głowie Jakuba Ćwieka. Razem ze swoją ekipą – blogerem Radkiem Teklakiem, fotografką Agatą Krajewską, dziennikarzem Bartkiem Czartoryskim, reżyserem Patrykiem Jurkiem i własnym, rodzonym ojcem (zwanym czule Ojczenaszem) ruszył w podróż śladami swoich fascynacji. Jej efektem jest książka „Przez stany POPświadomości”.

Moi znajomi już to wiedzą, resztę czuję się w obowiązku poinformować: jestem pożeraczem, przeżuwaczen, a czasem wypluwaczem tak zwanej popkultury. Przez te ileś tam dziesiątek lat życia nagromadziłam sporo filmów, komiksów i książek, które uważam za kultowe. I zabawna sprawa – kilka z nich znalazło się na „liście marzeń” radosnej ekipy Ćwieka. Lektura tej książki staje się radośniejsza, jeśli czytacie te same książki, wielbicie te same seriale albo po raz setny oglądacie ten a nie inny film (i co z tego, że znacie dialogi na pamięć?! ). Nie będę wyszczególniać tu wszystkich miejsc, w których jedli, pili drinki i cykali sweet focie, ale o kilku wspomnieć wypada, bo to miejsca kultowe po trzykroć. Po pierwsze: schody. Jak schody to koniecznie te z „Egzorcysty” i te z filadelfijskiego muzeum, na które wbiegał Rocky Balboa. (Dygresja taka: mój świr na punkcie schodów powinien chyba być jakoś specjalistycznie zbadany. Schody i mosty, mój prywatny bzik). Po drugie: wizyta w biurze samego Stephena Kinga i spacer śladami postaci z „To” (przyznaję – zazdrość  zżerała mnie przez cały rozdział, a nawet podgryza mnie teraz, kiedy to piszę). Po trzecie: Nowy Jork, miasto wydawałoby się filmowo zgrane do cna; gdzie nie spojrzysz, coś ci się kojarzy, jakaś scena przypomina, jakiś dialog czy choćby mignięcie żółtej taksówki… Zainteresowani? Nie dziwię się.

Każdy, kto jakąkolwiek książkę Ćwieka przeczytał wie, czego się może spodziewać. Tym, którzy nie czytali wyjaśniam: jest po męsku, ale zabawnie. „Przez stany POPświadomości” (wydawnictwo SQN, 2017) jest naszpikowane anegdotami jak lumpeks bawełną w dzień dostawy. Jedna zabawna sytuacja goni drugą, a wszystko to przeplatane niezliczonymi dygresjami, wtrąceniami i różnymi „zbaczam z tematu”. Pewnie dlatego zostałam tak wielką entuzjastką tej książki – ja też za często zaplątuję się w dygresje i zjeżdżam z tematu na ścieżynki poboczności. Do tego dostajemy w pakiecie całkiem sporą dawkę zdjęć dokumentujących całą tę radosną wycieczkę. Chociaż… Trzeba wspomnieć, że nie zawsze jest radośnie, nie zawsze świeci słońce i nie takie te Stany cool. Widać jak na dłoni, że zderzenie filmowej rzeczywistości z realem nie zawsze wychodzi na plus. Kiedy zaczynałam czytać wydawało mi się, że będzie to hołd złożony Ameryce- stolicy popkultury. Tymczasem okazało się, że w miarę czytania nieco ten pomnik odbrązawiamy, a miejsca dla nas kultowe wcale takowymi nie są dla „lokalsów”.  Czy uwierzycie, że w Providence studenci nie wiedzą kim był H. P. Lovecraft?!  A przecież pisarz, znany dziwak, prawie się z miejsca swego urodzenia nie ruszał! A w Baltimore niszczeje dom, w którym mieszkał E. A. Poe. Mało tego: widzimy drożyznę, niesmaczne jedzenie, sterty śmieci,  ludzi bez pracy i nadziei. To u nich też?! Też.  I tylko ludzie zupełnie inni: uśmiechnięci, pomocni, życzliwi. Można? Chyba można…

Podsumowując i nie odpływając w meandry dygresji: każdy zjadacz popkultury powinien tę książkę przeczytać. A potem zazdrościć, że komuś zamarzyła się taka wycieczka i co więcej, udała. To jak pielgrzymka po miejscach świętych dla każdego kinomana ( względnie czytacza albo oglądacza seriali). Czytajcie, zazdrośćcie, a jak już przeczytacie, stwórzcie sobie swoją listę miejsc świętych. Ja mam właśnie taki zamiar. I tak, oczywiście, będą na niej schody. I mosty.

 

Link do opinii
Avatar użytkownika - Wioleta14
Wioleta14
Przeczytane:2017-09-08, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,

Jakub Ćwiek to pisarz, publicysta, scenarzysta teatralny i filmowy znany m. in. z pozycji takich jak "Chłopcy", "Grimm City. Wilk!" czy cykl "Kłamcy". Jest wielkim miłośnikiem popkultury, dlatego wraz z ojcem i grupą znajomych, w których skład wchodzi reżyser Patryk Jurek, bloger Radek Teklak, dziennikarz kulturalny Bartek Czartoryski i Agata "kreską_" Krajewska, postanowił odbyć dość nietypową trzytygodniową podróż do miejsc znanych nam z ekranu telewizora. Zainspirowani dokumentalnym serialem HBO "Sonic Highways" przejechali kamperem przez Wschodnie Wybrzeże Stanów Zjednoczonych!   Mimo, że już wiele razy słyszałam o twórczości Jakuba Ćwieka to jednak "Przez stany POPświadomości" jest pierwszą pozycją tego autora jaką miałam okazję przeczytać.  Już na samym początku byłam bardzo zdziwiona tym,  w jaki sposób autor ją napisał. Wbrew pozorom nie jest to typowa książka podróżnicza, ponieważ Ćwiek nie skupia całej uwagi na opisywaniu widzianych miejsc, lecz przedstawia nam swoje wrażenia z podróży.   Książka jest pisana jakby w formie dziennika i wbrew moim przypuszczeniom w cale nie rozpoczyna się wyjazdem. Na początku poznajemy  okoliczności w jakich powstał pomysł podróży, później proces planowania "wycieczki życia", zbierania osób (które cały czas wnosiły inne pomysły i chciały zobaczyć coraz to nowe miejsca) czy ustalania trasy. Przyznam, że czytając byłam trochę zawiedziona tym, że samo planowanie zajęło aż prawie 1/3 opowieści.    Muszę za to przyznać plusa za sposób pisania autora. Mimo, że pisał trochę chaotycznie, ponieważ często przeskakiwał w czasie i wplatał różnorodne sceny z życia to jednak bardzo spodobał mi się jego styl pisania. Język jakim się posługuje jest naturalny i zrozumiały. Nie znajdziemy tutaj zbędnie upiększonych wypowiedzi. Większość tekstu jest napisana przez Jakuba Ćwieka, ale bardzo cieszę się, że znalazło się także miejsce na wstawki Bartka Czartoryskiego i Radka Teklaka. Patryk Jurek i Agata Krajewska także mieli udział w tworzeniu tej książki, ponieważ wzbogacili ją o ciekawe fotografie, które możemy podziwiać pod koniec. Myślę, że był to bardzo dobry pomysł, ponieważ urozmaiciło to zawartość pozycji.     "Film to historia, a nie szpanerskie efekty."   Bardzo cieszy mnie fakt, że w książce nie brakuje humoru. Jakub Ćwiek nie tylko opowiada nam o widzianych miejscach, ale także wplata zabawne sceny z życia co sprawia, że czyta się nie tylko z zaciekawieniem, ale także z uśmiechem na twarzy.    Czytając tę książkę mamy wrażenie jakbyśmy razem z bohaterami znajdowali się na planie serialu  "The Walking Dead", lub siedzieli w fotelu, który należy do Stephena Kinga. Przyznam, że po ukończeniu lektury poczułam małe ukłucie zazdrości, ponieważ też chciałam znaleźć się w tych wszystkich wspaniałych miejscach.    Podsumowując "Przez stany POPświadomości" to ciekawa, pełna zabawnych anegdot, wspomnień i ciekawostek opowieść o popkulturze. Mimo, że książka ma kilka wad to i tak jestem z niej bardzo zadowolona. Szczególnie polecam polskim fanom amerykańskiej kultury. 
Link do opinii
Avatar użytkownika - Sachmet981
Sachmet981
Przeczytane:2017-02-09, Ocena: 6, Przeczytałam, 52 książki 2017,
Cały projekt śledziłam mniej lub bardziej na bieżąco, książki nie kupowałam bo była zapowiedzianym prezentem. Po przeczytaniu jedyne czego chcę to zwiedzić Stany białym kamperem. Książka napisana z humorem charakterystycznym dla Jakuba Ćwieka, zostawia niedosyt, pragnenie więcej i parę spraw do przemyślenia. Zdjęcia oddają klimat doskonale. Chyba stanie się moją ulubioną, do której będę wracać za często by było to normalne.
Link do opinii
Avatar użytkownika - joannaz
joannaz
Przeczytane:2016-11-30, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,
Chyba nie przesadzę mówiąc, że kiedy zobaczyłam tę książkę w księgarni, w moich oczach pojawiła się żądza mordu i natychmiastowa chęć zakupienia jej. Stany Zjednoczone, filmy, seriale, muzyka i do tego książki, a to wszystko dorzucone do popkulturowej mieszanki, którą funduje nam Kuba Ćwiek wraz ze swoją ekipą. To właśnie w tym momencie, Przez stany POPświadomości trafiły na moją listę Muszę przeczytać, koniecznie! Grupa przyjaciół wybiera się w kilkutygodniową podróż po Stanach Zjednoczonych śladami kultowych miejsc i postaci. Co w tym takiego nadzwyczajnego? Nic, jeśli nie dodamy, że owa ekipa to kamper pełen profesjonalnych fotografów, operatorów, blogerów, pisarzy, speców od promocji/produkcji i tak dalej. A jakby tego było mało, wszyscy, dosłownie wszyscy, są jednymi z największych nerdów/maniaków, jak sami się określają, w Polsce. Randka z Kingiem w jego prywatnym biurze, o którym wie mało kto? Poproszę. Trening śladami Rocky'ego triumfalnie wznoszącego pięść na szczycie schodów? Jak najbardziej. Ujrzenie na własne oczy kultowych miejsc uwiecznionych w niezliczonych utworach, powieściach, serialach i filmach? Oczywiście. Dorzućmy do tego stołowanie się w kinowych knajpach, przypadkowych wielokulturowych barach czy nawet obskurnych stacjach benzynowych. Dodatkowo, zakupy w wielkich Walmartach, które w swoich czeluściach kryją wszystkie wspaniałości dla prawdziwych fano-maniaków (czyt. wszystko o czym można tylko zamarzyć). Jakby nie wystarczyło, to dodajmy miliony cudownych zdjęć i nagrań, dla upamiętnienia wszystkich odwiedzonych miejsc i spotkanym ludzi i sław. Czego można chcieć więcej? Chyba jedynie czasu, na zwiedzanie kolejnych kultowych lokalizacji. Podróżując przez kilka stanów i spełniając swoje marzenia, Kuba Ćwiek wraz ze swoją ekipą tworzą książkę/poradnik/pamiętnik, który odkrywa wszystkie sekrety Ameryki. Prowadzą nas przez historię nie tylko tego kraju, ale całej jego kultury. Opisując filmy, seriale i utwory muzyczne, tworzone przez największe światowe sławy, wytyczają nam, miłośnikom bajecznego USA, popkulturową drogę. Drogę do poznania i zrozumienia tego kraju, jego mieszkańców, historii i tradycji. Burząc wszelkie stereotypy, Kuba Ćwiek pokazuje, że Stany Zjednoczone to też zwykłe państwo, na co dzień zmagające się z ogromną liczbą przestępstw i niesprawiedliwości. Ameryka to nie tylko markowe sklepy, Starbucksy, wieżowce i Hollywood. Jest to przede wszystkim jedna z największych metropolii na świecie kryjąca w sobie tajemnice, które każdy musi odkryć po swojemu. Przypominam sobie, że czytając pierwsze rozdziały byłam jednocześnie zaskoczona i troszeczkę zniesmaczona. Już wyjaśniam dlaczego. W świecie, w którym poprawna polszczyzna zanika w błyskawicznym tempie, a coraz więcej z nas zaczyna przyswajać sobie tzw. Ponglish (kombinacja Polish i English), mogłam liczyć na to, że przynajmniej książki mnie nie zawiodą. A tu nagle cios prosto między oczy - Przez stany POPświadomości i pamiętny Kuba Ćwiek, który całą podróż relacjonuje potocznym językiem. Nie byłam w stanie przeboleć tego przez kilkanaście pierwszych stron, jednak kiedy książka wciągnęła mnie na tyle, że przestałam czepiać się szczegółów i zaczęłam śledzić przebieg wszystkich wydarzeń, zdałam sobie sprawę, że to właśnie język czyni tę książkę wyjątkową. Nie jest to kolejny wychuchany reportaż, w którym autorzy opisują tylko to co najlepsze. Jest to soczysta podróż przez wzloty i upadki opisana słowami, z którymi spotykamy się na co dzień. Pomimo, że chronologicznie często pojawiają się duże zawirowania a szanowny pan Kuba czasem kpi z czytelnika prosto w oczy, za nic w świecie nie potrafiłabym skrytykować tej książki. Jasne, zdarzają się literówki, brak interpunkcji, zamęt i kilka innych potknięć, jednak prawdziwość tej historii przebija wszystko. Polecam tę książkę każdemu, kto ma ochotę na podróż po Stanach Zjednoczonych, której nigdy nie doświadczy w taki sposób. Wszystkim, którzy mają czas i chęć na stworzenie kilku nowych list z serii muszę obejrzeć/przeczytać/posłuchać itd. I w końcu tym, którzy w szarej codzienności i wiecznie zabieganym życiu potrzebują czegoś, co poprawi im humor, zaciekawi do granic możliwości i oderwie ich od wszystkich swoich problemów.
Link do opinii
Avatar użytkownika - WybebeszamyBooks
WybebeszamyBooks
Przeczytane:2016-11-19, Ocena: 6, Przeczytałam, Mam,
Stories behind the stories. (...) Badamy dzikie plemiona żyjące na pograniczu rzeczywistości i fikcji. Słowa niby proste i zrozumiałe, ale wielu z Was spyta: ale o co chodzi? Otóż, by odpowiednio wprowadzić w klimat i nakreślić temat, muszę posłużyć się pewną definicją. Nerd - pochodzące z języka angielskiego określenie osoby pasjonującej się naukami ścisłymi, informatyką, grami komputerowymi itp., często kosztem nieprzystosowania do życia społecznego, niezdolności utrzymywania stosunków towarzyskich lub niedbałości o formę fizyczną. źródło: www.miejski.pl Nie znalazłam bardziej satysfakcjonującego opisu, dlatego postanowiłam się wtrącić. Ekipa, która podróżuje przez stany POPświadomości składa się, jak sami przyznają, z nerdów. Są grupą indywidualistów, którzy wyruszyli w podróż za swoimi najdzikszymi pasjami. Chcieli spełnić marzenia, zwiedzić USA, a jednocześnie rozwinąć słowa z przytoczonego cytatu. Ich celem było zgłębienie popkultury jako czynnika kształtującego osobowość ludzką. Badali, czy faktycznie za historiami, które poznajemy w książkach, filmach i serialach, kryją się opowieści napędzające. Będące paliwem dla wyobraźni twórców. Wciąż na nowo kreujące świat. Zainteresował mnie ten temat. Byłam ciekawa jak grupka miłujących się w serialach i książkach nerdów poradzi sobie z zagadnieniem. Oczy jednak zwróciłam na dużo bardziej grząski grunt, na którym stało sobie i schło pytanie. Czy możemy spojrzeń na Amerykę bez popkulturowych okularów? Otwarty umysł, brak uprzedzeń, wydarcie swojej duszy z popkulturowych szponów. To w ogóle możliwe? Zadawałam sobie to pytanie i aż do końca książki na nie nie odpowiedziałam. Autorzy nie podążali "typowym" turystycznym szlakiem. Wybrali ścieżkę iście nerdowską. Zobaczyli prawdziwą, może wciąż trochę pozostającą w cieniu, twarz Ameryki. Wypadałoby powiedzieć, że rozpięli swój umysł pomiędzy popkulturowymi marzeniami a postawioną hipotezą. Próbowali odpowiedzieć na pytanie. Mieć możliwość zbadania amerykańskiego ciastka i zjedzenia amerykańskiego ciastka. Trochę je nadgryźli i wielu mogłoby powiedzieć, że to czyni wyniki eksperymentu niewiarygodnymi. A JEDNAK! Zrobili to nieświadomie, ale w pewnym sensie dopełnili swojej idei. Jak?, spytacie. Chcieli iść wytyczoną ścieżką, ale w pewnej chwili porwał ich nurt podekscytowania i prawdziwej, fanowskiej fascynacji. Tu nie było udawania, nie było ścisłych planów. Były marzenia, a gdzieś między przechadzaniem się wśród grobów, a popijaniem świecących drinków, mimowolnie odkrywali historie. Ludzi, miejsc i opowieści. Nie tylko zatracili się w popkulturze, ale w pewnym momencie trzymali się jej tak mocno, że rozdarli kurtynę i zerknęli na prawdziwą Amerykę. Tym samym odpowiedzieli na pytanie. Można zobaczyć USA prawdziwym, ale tylko przez ułamek sekundy. Mgnienie. Mrugnięcie. Rozmazana migawka. Nie ma już "Ameryki jednolitej". Jest Ameryka tworzona przez różne nacje, jest ta, którą lepi popkultura i obraz, który kreujemy w swojej głowie. Otrząśnięcie się z tych czynników jest czymś wyjątkowym i prawie niewykonalnym. Zostało to, w pewnym stopniu, przy odpowiednio uważnej lekturze, uchwycone na stronach tej książki. PO(P)DRÓŻ Po przewróceniu ostatniej strony, zdałam sobie sprawę, że faktycznie podróżowałam "Przez stany POPświadomości". Z humorem, licznymi anegdotkami, wtrąceniami i badaniami. Polubiłam tę dziką bandę. Oni naprawdę zatracili się, a przynajmniej odniosłam takie wrażenie, w poszukiwaniu swoich dziecięcych i dorosłych inspiracji. Nie mówię, że zawsze przyświecała im dobra passa, ale z każdego kilometra wynieśli jakieś przemyślenia i myślę, że w pewnym, być może dużym, jeśli miałabym oceniać, stopniu odpowiedzieli sobie na zadawane pytania. Stories behind the stories - od tej pory ma to dla mnie nowe, popkulturowe znaczenie. Myślałam, że gdzieś się zagubili, a ja razem z nimi, ale okazuje się, że po prostu tak ma wyglądać dzika, nieokiełznana podróż za czymś prawie nieuchwytnym. Tak wygląda zdobywanie marzeń i spisywanie nowych, wyjątkowych historii. "PRZEZ STANY POPŚWIADOMOŚCI" - POZYCJA DLA WSZYSTKICH? Pytanie równie trudne jak poprzednie. Pierwszy warunek? Trzeba lubić i cenić ćwiekowy humor, który ja wprost uwielbiam. Nawet nie wiecie, ile razy czytając, chichrałam się pod nosem. Druga sprawa to poukładany chaos. Wszystko ma swoje, dziwne, ale niezaprzeczalne miejsce. Trzeba mieć otwarty umysł, by poradzić sobie z anegdotami i wielowątkowym tokiem myślenia, ale wierzcie mi, to popłaca. Czytanie to czysta przyjemność.
Link do opinii
Avatar użytkownika - wkp
wkp
Przeczytane:2016-11-16, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
AMERYKA POPULARNA W filmie Woody'ego Allena z 1985 roku zatytułowanym ,,Purpurowa róża z Kairu" bohater schodzi z kinowego ekranu by wyznać miłość młodej kelnerce siedzącej na widowni. W najnowszej książce Ćwieka sytuacja zostaje odwrócona - oto grupa zapaleńców kochających amerykańską popkulturę wyrusza w podróż śladami tego, co widzieli na filmach albo o czym czytali w książkach i komiksach. Wyrusza sam w głąb tego, co ich ukształtowało i nieprzerwanie fascynuje. I chociaż nie znoszę Ćwieka, muszę powiedzieć, że ,,Przez stany POPświadomości" to znakomita książka, po którą sięgnąć powinien każdy, kto wychował się na kinie i literaturze lat 80 i 90 ubiegłego stulecia, oraz wszyscy fascynaci amerykańskiej (pop)kultury. Znany pisarz, Jakub Ćwiek, dziennikarz Bartek Czartoryski, reżyser Patryk Jurek, bloger Radek Teklak i fotografka kreska_ (Agata Krajewska) wyruszają w niezwykła podróż. Amerykańska kultura - ta zwykła, jak i popularna - wpłynęła na nich, zmieniła coś. Chłonęli jej wytwory przez lata, czerpali inspiracje, poznawali, zachwycali się. Ale głównie przez srebrny ekran i słowa znanych autorów. Teraz przybywają do Stanów Zjednoczonych, żeby na własne oczy zobaczyć wszystkie te miejsca. Wejść po schodach, na których ćwiczył Rocky, stanąć pod sklepem, gdzie Jay i Cichy Bob handlowali narkotykami, odwiedzić biuro Stephena Kinga czy plan serialu ,,The Walking Dead - Żywe trupy". W ich podróży filmy Tromy splatają się z losami Edgara Alana Poego, a portret prawdziwej Ameryki nierozwieralnie łączy się z tym wypromowanym przez różne wytwory popkultury. Ćwiek i reszta wyruszają kamperem przez Wschodnie Wybrzeże, relacjonując nam swoją wyprawę z humorem, lekkością i pazurem. Nie lubię Ćwieka i jego twórczości. Autor ten nie trafia do mnie i tyle, chociaż potrafi pisać. Jego pomysły bowiem mnie nie przekonują, a rozwiązania fabularne i poruszane tematy zwyczajnie nużą. Dlaczego więc sięgnąłem po ,,Stany..."? Z ciekawości, która wzięła górę nad wątpliwościami - i za sprawą faktu, że Ćwiek nie napisał powieści, a jedynie relację. Książkę podróżniczą nie dla miłośników zagranicznych wojaży, a dla kochających kino i literaturę. Czy jakiś miłośnik tych dwóch mediów mógłby się oprzeć podobnej pozycji? Osobiście bardzo się cieszę, że po nią sięgnąłem. Chociaż w tekście czuć Ćwieka, jakiego znam z powieści, jego (i nie tylko) relacja wciąga, urzeka i ciekawi. I wywołuje uczucie zazdrości. Może nie dlatego, że widzieli to wszystko, ale dlatego że mieli okazję zajrzeć do miejsc niedostępnych zwykłym zwiedzającym, a nawet spotkać pewną postać z filmu (i tu się nasuwa pytanie, jak uwielbiając ,,Sprzedawców" można nie pamiętać faceta z kluczami?!). Na dodatek dla miłośników samego Ćwieka także znalazło się kilka ciekawostek - jak choćby to jaki film sprawił, że zaczął pisać. W skrócie: znakomita rzecz. Dlatego sięgnijcie koniecznie. Naprawdę warto. Szczególnie, że przy okazji to po prostu bardzo dobra pozycja ukazująca prawdziwą stronę Ameryki, którą znamy przede wszystkim z fikcji. Polecam gorąco. Recenzja opublikowana na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2016/11/16/przez-stany-popswiadomosci-jakub-cwiek-oraz-bartek-czartoryski-patryk-jurek-radek-teklak-agata-kreska_-krajewska/
Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy