Wydawnictwo: Greg
Data wydania: b.d
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 256
I to ma być człowiek, ten kłębek skulony, jak obwarzanek zwinięty? I to w takim miejscu! "Mój ty Boże - pomyślała - ileż się też człowiek musi umordować i namęczyć, zanim zejdzie z tego świata." Stała chwilę, współczująco kiwając głową, wreszcie cofnęła się po cichu i zamknęła drzwi.
Sięgnęłam po tę książkę, mimo że od dawna nie jest już lekturą szkolną, ponieważ zawsze bardzo intrygował mnie ten tytuł. Kojarzył mi się z czymś pięknym i trudnym do odnalezienia. Jak się okazało, dla mnie trudnym do odnalezienia był ład powieści :)
Akcja toczy się w Ostrowcu świętokrzyskim w ciągu trzech dni, ostatnich dni drugiej wojny światowej. Przez całą powieść przeplatają się wątki różnych osób - dwunastu głównych bohaterów i kilkunastu pobocznych, którzy są wspominani "w międzyczasie". Każdy z nich próbował poskładać swoje życie na nowo, wspominając to, jak było przed wojną, co wojna zmieniła, w co należy wierzyć w obecnej rzeczywistości.
Przez tą ilość osób miałam wrażenie, że cały Ostrowiec świętokrzyski to garstka około trzydziestu osób i koniec. Dalej to już tylko Niemcy i Rosja, co nie było dla mnie korzystnym odczuciem. Osobiście, nie podobała mi się też narracja, ponieważ kilkukrotnie gubiłam się w nieopisanych dialogach, mylnie odbierałam znaki interpunkcyjne, gdy bohater niby szeptał, a w jego słowach występował wykrzyknik, świadczący o poniesieniu głosu czy wagi słów.
Sama historia była dość trudna. Najbardziej wstrząsnął mną wątek rodziny Kosseckich, gdzie każdy z członków rodziny zmagał się z własnymi demonami. Było mi strasznie szkoda Pani Alicji, ponieważ tak nagle i brutalnie została pozbawiona ciepła rodzinnego. Jej synowie i mąż odwrócili się od niej bez słowa wyjaśnienia. Potrafiłam wczuć się w jej odczucia i było mi bardzo przykro z jej powodu.
Z drugiej strony musiałam zrobić pauzę w czytaniu, po fragmencie z jaskinią. Mimo, że to "tylko książka", przeraziła mnie bezwzględność Jerzego Szrettera.
No i bohater tragiczny, Maciek Chełmicki. Polubiłam go, mentalnie wspierałam i dopingowałam w jego przemianie, a na końcu łza żalu spłynęła mi po policzku, że wszystkie jego plany legły w gruzach.
Nie potrafię określić jednoznacznie czy powieść podobała mi się czy nie. Miała swoje momenty, że puls mi się podnosił, ale też chwilami odrzucała mnie od siebie. Żałuję, że nie była bardziej oparta na faktach historycznych przez cenzurę. No i bohaterów było dla mnie zbyt wielu, a także te relacje - ten tego zna, ten jest synem tego, a chce zabić tego, ale ten to... Zdecydowanie nie lubię takich zawiłych książek, ponieważ dla lepszego zrozumienia muszę zatrzymywać się, ogarnąć umysłem, kto jest kim, by wrócić do czytania już trochę wytrącona z rytmu.
Mimo wszystko - polecam z samego faktu, że autor napisał książkę, pisząc opowiadanie. Tak bardzo chciał opisać i pokazać powojenną, codzienną rzeczywistość, że opowiadanie rozrosło się do rozmiarów powieści. Dla mnie - szacun :)
Ashes and Diamonds takes us to a provincial town in the spring of 1945. The nation is in the throes of transformation to People's Poland. Communists, socialists...
Notatki na marginesie. Cytaty, które warto znać. Streszczenie....
- Głowa do góry, towarzyszu Podgórski. Robić swoje, dopóki człowiek żyje, to jest ważne!
Więcej