Porównywany do Władcy Pierścieni monumentalny cykl fantasy, który pokochało ponad 40 milionów czytelników na całym świecie
Rand al'Thor prowadzi polityczne i militarne działania, mające na celu zjednoczenie rozdrobnionych królestw i odnowienie sojuszy na czas Ostatniej Bitwy. Kiedy on za wszelką cenę próbuje powstrzymać pochód Seanchan na północ i dąży do czasowego przynajmniej zawieszenia broni z najeźdźcami, jego przyjaciele i sojusznicy z przerażeniem obserwują Cień, którego źródłem wydaje się być samo serce Smoka Odrodzonego.Z kolei Egwene al'Vere, Zasiadająca na Tronie Amyrlin, zostaje uwięziona w Białej Wieży, a potem wydana na łaskę i niełaskę tyrańskich kaprysów jej władczyni. Od cierpliwej walki Egwene zależy nie tylko los Aes Sedai, i ale także całego świata.Wielkimi krokami zbliża się bowiem Tarmon Gai'don, Ostatnia Bitwa. A ludzkość wciąż nie jest na nią gotowa...
,,Jedna z najlepszych książek w całym cyklu. Szybkie tempo akcji przybliża nas coraz bardziej do finałowego starcia, emocje rosną z każdą kolejną stroną!".
Fantasyliterature.com
KOŁO CZASU TOM XII
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Data wydania: 2024-04-23
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 1008
Tytuł oryginału: The Gathering Storm
POMRUKI KOŃCA
Jest dwunasty - z czternastu - tom ,,Koła czasu". Moment smutny, bo raz, że finał, dwa, że już po śmierci autora i przez kogoś innego pociągnięte to dalej. A tym kimś innym jest akurat Brandon Sanderson, którego fanem niestety nie jestem. Ale tu naprawdę daje radę, zmienia nieco to wszystko, pozostając wierny i dobrze mu to wychodzi. A jak będzie dalej, czas pokaże. Acz lektura na letnie dni to w sam raz, bo co jest fajniejszego na wakacje, jak nie albo dobry horror, albo dobre, epickie fantasy będące, jak ta podróż w nieznane, wyprawa, na której się zmęczymy, ale przede wszystkim będzie nam fajnie? No a ,,Pomruki burzy" zaliczają się do tej drugiej grupy właśnie i dobrze tak doczekać się wznowienia na lato.
Jak wiadomo Ostatnia Bitwa nadciąga, Rand al'Thor robi więc wszystko i na wielu polach by się do tego przygotować. Jednocześnie musi zmagać się z tym, co tkwi w nim samym. A tymczasem Egwene al'Vere musi zmierzyć się z tym, co przygotował dla niej los...
https://ksiazkarniablog.blogspot.com/2024/05/pomruki-burzy-robert-jordan-brandon.html
Świetliści Rycerze muszą znów powstać. W końcu wypowiedziano starożytne przysięgi, spreny powracają. Ludzie szukają tego, co zostało utracone....
Alcatraz dociera wreszcie do Nalhalli. Chłopak jest wstrząśnięty, gdy przekonuje się, że jest tam naprawdę legendą. Niestety w Wolnych Królestwach...
Przeczytane:2024-07-31, Ocena: 5, Przeczytałam,
Wciąż nie potrafię uwierzyć, że przeczytałam już dwunasty tom serii Koło czasu, tym bardziej, że to najgrubsza i najdłuższa seria jaka przeczytałam. Zabrałam się za ten tom gdzieś w połowie lipca. Z oczywistych względów ma czytanie każdego tomu potrzeba naprawdę sporo czasu, gdyż mało, że książka ma przeszło tysiąc stron, to jeszcze wydana jest mniejszym drukiem ciaśniej osadzonym. Słowo wstępne mnie trochę wzruszyło, gdyż to tutaj dowiadujemy się, że serię dokończy pisać najbardziej zagorzały fan autora czyli Brandon Sanderson. Oczywiście nie zmieniał fabuły, kierował się szczegółowymi notatkami zmarłego już właściciela historii, jednak pozwolił sobie opowiedzieć ją na swój sposób. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy podczas czytania, to cudowne opisy, które nie były duszne i nie przedłużały się w nieskończoność. Oczywiście nadal zajmują większą część książki, ale są wyważone, dokładne nie tylko pod względem wyglądu, ale i jakby uczucia, bez względu na to czy opisywał człowieka, czy naturę, lub konkretne krzaki. Co postać, to zastanawia się nad tym, co ma przed oczami. Snuje powolne myśli, ocenia swoje możliwości i gdyba co by się stało, gdyby to czy tamto. Co mnie tu zaskoczyło, to zmiana postaci. Ich charaktery uległy polepszeniu, jakby zwierciadło odbiło sobie ich minusy na plusy i odwrotnie. Nawet rozmawiając ze sobą, są ciekawi uczuć innych ludzi, jakby oczekiwali potwierdzenia, że nie skrzywdzili kogoś przez nieuwagę. Wcześniej porównania bywały bardzo rozległe, przyrównywane do starszego słownictwa. Teraz jest ono bardziej współczesne, jakby cała opowieść zyskała dwadzieścia lat mniej. Nie dostrzegłam tutaj również przedłużających się osobnych historii o każdej napotykanej na drodze postaci. Są przedstawieni, owszem, ale z bardziej obecnej perspektywy, więc wielowątkowość powieści znaczenie się zmniejszyła. To oczywiście na plus, bo nie ulegamy rozstrojowi wydarzeń. Jeśli już doszło tutaj do starcia, to byliśmy skupieni tylko na nim, a nie na opisach padających strzał, czy innych rzeczy niewiele mających wspólnego z bitwą. I choć czytając wiemy, że to jest ta seria, którą uwielbiamy, to jednak czuć, że coś się zmieniło. Więcej wędrówek i starć, a dużo mniej ukazanych scen pobocznych i postaci ukazujących się tylko na chwilę. Może to głupie, ale podczas czytania czułam, że tamtego autora już nie ma. Postacie pozostały, bitwa goni bitwę, władczyni pokazuje pazurki, a niecierpliwość kolejnych wydarzeń ogromnie wciąga, jednak czegoś tu brakuje. To pierwszy z innego rodzaju tej samej historii, więc czekam na następny tom, by zobaczyć, czy będzie podobny, czy jedynie moje wrażenie się tylko zmieniło. Jednak nadal niesamowicie ją polecam!