Bestsellerowa trylogia Colleen Hoover
Przepiękne i ciepłe opowieści o miłosnych perypetiach Layken Cohen i Willa Coopera. Oboje wcześnie stracili rodziców i teraz muszą poradzić sobie wychowaniem rodzeństwa. Wygląda na to, że są dla siebie stworzeni, jednak los postawi przed nimi wiele trudnych sytuacji i wiele trudnych wyborów. Czy wreszcie uda im się być razem bez żadnych przeszkód i bez bolesnych tajemnic?
Wydawnictwo: Ya!
Data wydania: 2018-02-15
Kategoria: Dla młodzieży
ISBN:
Liczba stron: 282
Drugi tom losów Lake i Willa .
Will już nie jest nauczycielem, więc nic nie stoi na przeszkodzie by mogli być razem. Są ze sobą , kochają się , jednak nadal są pewne ograniczenia tzn tytułowa "nieprzekraczalna granica". Do czego ona się odnosi ? Złożyli obietnicę Julii, ale jaką nie zdradzę. Starają się z niej wywiązać i nie jest to łatwe .
Dwójka młodych ludzi zbyt wcześnie musi dźwigać bagaż odpowiedzialności . Oboje starają się podołać wychowaniu braci. Oczywiście nie jest to łatwe. Studiują i razem wychowują chłopców , sądzę , że dobrze , choć oni nie zawsze są tego pewni. I nie zawsze też wiedzą jakie podjąć kroki wychowawcze przez co bywały bardzo zabawne momenty .
W tym tomie pojawiają się nowe bohaterki dodające mu barw i humoru. Nie tylko chłopcy zyskają nową przyjaciółkę. Kristen jest po prostu jedyna w swoim rodzaju :)
Gdy wydaje się, że będzie już tylko lepiej, pojawia się była dziewczyna Willa, o czym on postanawia nie mówić Laken. Do czego to doprowadzi ?
Niewątpliwie i w tym tomie nie zabraknie wzruszeń i momentów , w którym będziemy bać się o naszych bohaterów , łezka nie raz w oku się zakręciła .
Ten tom nie jest ani lepszy ani gorszy od poprzedniego, równie mocno mnie zachwycił i wciągnął.
Polecam
Pamiętam, jak czytałam dopiero pierwszą część tej trylogii, czyli Pułapkę uczuć. Zachwyciłam się tą książką totalnie, wydała mi się takim lekiem na całe zło świata. W końcu sięgnęłam po kolejny tom, który okazał się... No właśnie. Jaki on był?
O bohaterach nie będę się za bardzo rozpisywać, ponieważ zrobiłam to przy okazji recenzji Pułapki uczuć. Jedyną rzeczą, o jakiej chciałabym wspomnieć to zmiana, jaka zaszła w Layken i Willu. Nie była to może spektakularna zmiana na lepsze czy gorsze, ale tu zobaczyłam, jak stali się dojrzalsi. Zarówno on, jak i ona stali się doroślejsi, a dzięki temu ich uczucia jeszcze bardziej się wzmocniły.
Ta historia była o wiele ciekawsza i zdecydowanie bardziej wciągająca. Tutaj już od początku byłam ciekawa, jak potoczą się dalej ich losy, no i jak autorka to wszystko rozwiąże. Na śmierć bym zapomniała!
Przecież tutaj Colleen Hoover wprowadziła nowych bohaterów, a bardziej: bohaterki. Kiersten to sympatyczna, choć trochę przemądrzała dziewczynka, która dosyć szybko wpada w oko młodszemu bratu Layken. Ja wiem, to jeszcze dzieci, ale miłość to miłość, czyż nie? Od razu polubiłam tę bohaterkę, za jej cięty język no i ogromną pewność siebie.
Pojawia się tutaj również mama dziewczynki, Sherry. Kobieta urocza, przesympatyczna, niosąca ukojenie bez względu na porę, chociaż te jej specyfiki to trochę podejrzane... Ją również bardzo polubiłam, głównie ze względu na to, jak bardzo chciała pomóc choć trochę Layken i Willowi. Już sam fakt, że ma ochotę pomóc, mnie wzruszył.
Jest to moja kolejna tak chaotyczna recenzja, ale to wszystko wina emocji. To, co wyprawia ze mną Colleen przechodzi ludzkie pojęcie. Po raz kolejny miałam do czynienia ze słodko-gorzką historią, pełną zwrotów akcji, która łamie serce, a następnie je skleja. Ta historia jest tak piękna, tak urocza, a zarazem tak prosta, że brakuje mi słów. Te wszystkie cytaty, które tu znalazłam, są cudowne i gdybym tylko mogła, wytapetowałabym sobie nimi cały pokój. Może kiedyś...
Jeżeli spodobała Wam się poprzednia część, to nawet się nie wahajcie. Koniecznie sięgnijcie po tom drugi, który jest jeszcze lepszy. Ja pochłonęłam tę książkę w kilka godzin, więc myślę, że i Wy dacie radę. Jeszcze raz bardzo polecam.
Po przeczytaniu „Maybe Someday” z dystansem podchodziłam do następnych książek Colleen Hoover. Mimo to postanowiłam sięgnąć po "Slammed", które okazało się dla mnie miłym zaskoczeniem. Choć historia opierała się na znanym schemacie uczennica-nauczyciel to wciągnęła mnie od samego początku aż do końca, dlatego też od razu sięgnęłam po kontynuację historii Willa i Lake. Tym razem historia Willa i Lake została przedstawiona z perspektywy Willa w formie dziennika, przez co początkowo miałam drobne problemy, aby przyzwyczaić się do tej zmiany. Jednak ostatecznie był to ciekawy zabieg, który pozwolił mi spojrzeć na wszystko z innej perspektywy i poczuć siłę uczucia, którym chłopak obdarzy Lake.
Will i Lake
Wydarzenia w „Nieprzekraczalnej granicy” rozpoczynają się kilka miesięcy po śmierci Julii. Lake stała się jedynym opiekunem swojego młodszego brata, skończyła naukę w liceum i rozpoczęła studia. Wydaje się, że już nic nie stoi na przeszkodzie do szczęśliwego życia Lake z Willem. Jednak to dopiero początek ich wspólnej drogi, na której pojawią się problemy, którym razem będą musieli stawić czoło oraz... Vaughn – dawna miłość Willa, a podobno stara miłość nie rdzewieje.
W nowej roli
Główni bohaterowie przeszli już wiele. Musieli pogodzić się ze śmiercią najbliższych osób, a teraz przyszło im zostać rodzicami dla swojego młodszego rodzeństwa, stać się odpowiedzialnymi i dojrzałymi ludźmi mimo młodego wieku. W nowej roli jaką przyszło im pełnić, nie przestawali być także ich starszym rodzeństwem, a do niektórych sytuacji podchodzili z humorem co sprawiało, że historia nie była sztywna. Uczucie Will i Lake w pierwszej części emanowało niemal z każdej karty historii, a w „Nieprzekraczalnej granicy” niestety tego nie odczułam. Zabrakło mi tych romantycznych uniesień. Rozumiem, że Will i Lake złożyli pewną obietnicę, której zamierzali dotrzymać, jednak przełożyło się to na całą historię. Za to zakończenie, choć nie należało do oryginalnych, bardzo mi się spodobało, czytałam je z zapartym tchem i chłonęłam ich miłość, szczęście, ból oraz tęsknotę.
Bohaterowie
W książce nie zabrakło Eddie i Gavina, oraz doprowadzających czytelnika do śmiechu Kela i Cauldera, lecz pojawiły się także nowe postaci, jak Kiersten i jej mama. Postać Kiersten od razu skojarzyła mi się z Zosią z Rodzinki.pl, gdyż tak samo jak ona, była dość rozgadana i trochę przemądrzała, ale zawsze potrafiła zaoferować swoją pomoc. Mimo to stanowiła ciekawą postać. Autorka wprowadziła do fabuły także najlepszego przyjaciela Willa Reeca i jego byłą dziewczynę Vaughn. Jako, że Vaughn została wspomniana jeszcze w „Slammed” jej pojawienie wcale mnie nie zaskoczyło, za to Reeca już tak. Chłopak pojawił się nagle, dosłownie znikąd a Colleen Hoover w dość skąpy sposób przedstawiła go czytelnikowi jako najlepszego przyjaciela, który wrócił z wojska i nic ciekawego nie wniósł do tej historii.
Uczucie wystawione na próbę
Uczucie Willa i Lake pojawiło się nagle, co zdecydowanie zaskoczyło mnie w „Slammed”. Teraz los wystawił ich na próbę. Lake nie polubiłam już w pierwszym tomie a w tym moja niechęć do niej zdecydowanie się pogłębiła. Dziewczyna była kapryśna, ale w tej części przeszła samą siebie. Rozumiałam, że Will popełnił błąd, ale Lake nie pozwoliła mu niczego wytłumaczyć, miewała wahania nastroju i zachowywała się niezwykle dziecinnie. Tak, jak w pierwszym tomie nie była w stanie zaakceptować sytuacji swojej matki i z nią porozmawiać, tak teraz wolała zamknąć się w domu i unikać Willa. Zaczęła kwestionować wszystko co między nimi było, ich związek i wspólną przyjaźń. Starania Willa momentami były zabawne i podobało mi się to, jak stara się odzyskać swoją ukochaną. Nie chciał stracić wyłącznie Lake, ale bał się, że w ten sposób straci także Kela, z którym łączyła go szczególna więź.
Podsumowanie
„Nieprzekraczalna granica” to dobra kontynuacja „Slammed”, która pozwala czytelnikowi spojrzeć na niezwykłe uczucie i niełatwe życie tych młodych bohaterów oczami Willa. Historia opowiada nie tylko o romantycznej miłości, która czasem zostaje wystawiona na próbę, ale także o sile przyjaźni i więzi rodzinnych. Do postaci Lake nadal się nie przekonałam, ale za to pozostałych bohaterów darzę sympatią. W historii nie zabrakło także humoru i poezji, która zachwyciła mnie w pierwszym tomie.
http://www.mowmikate.pl/2018/04/uczucie-wystawione-na-probe-colleen.html
Myśleli, że strata rodziców i obowiązek zajmowania się młodszym rodzeństwem to wystarczające kłopoty i teraz wszystko pójdzie jak z górki. Will i Layken sądzili, że są dla siebie stworzeni, ale przeznaczenie ma to w nosie i sprawia, że ich miłość zostanie wystawiona na jeszcze jedną poważną próbę. Czy jej podołają? Czy miłość zwycięży? Czy uda im się przekroczyć nieprzekraczalną granice?
Jak wiecie, pierwszy tom pomimo swej cukierkowości, od której aż zęby mogły zacząć boleć, podobała mi się. Ten tom już trochę mniej, a mówię dlaczego.
"Czasami w życiu zdarzają się rzeczy, których nie planujemy. Wszystko, co możesz teraz zrobić, to pogodzić się z tym i zacząć układać nowy plan."
Tutaj poznajemy dalsze losy bohaterów i kolejne problemy, z którymi muszą się zmierzyć. I tutaj pojawia się mój problem, gdyż gdyby główna bohaterka naprawdę tak kochała i ufała swojej "miłości życia", uwierzyłaby w jego wersję i zapomniała o sprawie. Jednak nie, Layken przez większość książki zachowywała się jak rozkapryszona gówniara i robiła awantury o nic. Nie rozumiałam kompletnie jej postępowania i nie dziwiłam się Willowi, że nie wiedział co ma robić, bo ja chyba też na jego miejscu byłabym w kropce.
Co do bohaterów, to jak wspominałam Layken niezmiernie mnie irytowała swoim zachowaniem. Robiła wiele idiotycznych rzeczy. Robiła wyrzuty o nic, ciągle kłóciła, fochała, zachowywała jak mały złodziejaszek i po prostu mnie denerwowała. Will w sumie też nie był dużo lepszy, ale przynajmniej się starał. Jednak jego misterny plan bardzo mi się spodobał :D
Co mogę powiedzieć, książkę czyta się błyskawicznie. Nawet nie zauważyłam, że skończyłam książkę i chciałam od razu zabrać się za kolejny tom. Historia wciąga od początku i mimo denerwującej Layken trudno się od niej oderwać. Autorka umie grać po najczulszych strunach każdego człowieka i powodować, że czytelnikowi chce się płakać nad losem bohaterów. Ciężko było mi opanować łzy, zwłaszcza na końcówce, ale musiałam, bo byłam w miejscu publicznym :D
Jeżeli przeczytaliście Pułapkę uczuć to koniecznie sięgnijcie po drugi tom. Wiele rzeczy się w nim wyjaśnia i dowiadujemy się więcej o przeszłości Willa. Moim zdaniem ten tom jest ciut gorszy od pierwszego, ale i tak warto go przeczytać.
Dzisiaj przyszedł czas na recenzje już drugiego tomu z serii „Pułapka uczuć”, a dlaczego piszę już? Ponieważ jak na razie ta seria wciągnęła mnie tak bardzo, że jeden tom czytam zaledwie jeden dzień. Trzeba to przyznać autorce, że potrafi swoim pisaniem zatrzymać przy sobie czytelnika i nie dopuścić do tego, żeby odłożył jej książkę choćby na chwilkę. Co z jednej strony jest bardzo dobre, gdyż książki są wciągające i ciekawe dzięki czemu nie nudzimy się przy ich czytaniu, jednak z drugiej strony przez to, że nie potrafimy zrobić sobie przerwy bo tak nas historia wciągnęła, to czytamy ją szybko i bardzo szybko musimy się żegnać z nowo poznanymi bohaterami. Jednak bez zbędnego pisania, zabierzmy się do tego co najbardziej was interesuje a mianowicie „Point of retreat”. Przyznam się szczerze, że obawiałam się drugiego tomu i miałam ku temu dość dobre powody, ale o tym może za chwilkę. Jak wiecie z recenzji „Slammed”, książka ogromnie mi się podobała i moim zdaniem autorka mogłaby na pierwszym tomie zakończyć historię o losach Willa i Lake. Obawiałam się, że pociągnięcie tej historii sprawi, że autorka zakopie się w wątkach, które nie zawsze dobrze wypadają a już na pewno nie w młodzieżówkach.
" Gdybym był stolarzem, zrobiłbym ci okno do mojej duszy.Ale zostawiłbym je zamknięte,
więc za każdym razem, gdy próbowałabyś przez nie zajrzeć…
widziałabyś tylko swoje odbicie.
Widziałabyś, że moja dusza
jest odbiciem ciebie... "
Layken i Willa łączy więcej niż typowe młode pary. Mają za sobą podobne doświadczenia, podobne potrzeby. Oboje stracili rodziców i muszą poradzić sobie z wychowaniem młodszego rodzeństwa. Wygląda na to, że są dla siebie stworzeni. Ich związek rozpada się jednak, gdy na drodze Willa pojawia się jego dawna miłość Vaughn. Chłopak utrzymuje z nią kontakt, chociaż wie, że Layken może mu nie wybaczyć kłamstw. Czasami dwoje ludzi musi się rozstać, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo siebie potrzebują. Czy Willowi uda się naprawić to, co zniszczył, zanim rozstaną się z Layken na zawsze i już nigdy więcej nie zobaczą?
Jak można się było spodziewać, początek książki to opis jak to Will i Lake są szczęśliwi, niestety matka Lake już nie żyję i razem musieli podjąć opiekę nad dwójką rozbrykanych młodzieńców, dochodzą też studia i całkowita samodzielność, a jeszcze pomiędzy tym trzeba znaleźć miejsce na miłość i czas dla tej drugiej osoby. Dzięki pomocy przyjaciół i sąsiadów Lake i Will są szczęśliwi i zakochani, jednak na ich drodze niepostrzeżenie staję przeszłość Willa. I właśnie tego najbardziej się obawiałam, że autorka będzie chciała rozdzielić tą dwójkę i posłużyła się Vaughn, byłą dziewczyną Willa, która kiedyś sprawiła mu największy zawód jaki mogła sprawić ukochana osoba. Zostawiła go w chwili, w której najbardziej jej potrzebował. Layken bojąc się czy uczucia Willa są prawdziwe, postanawia na chwilę odpocząć od wszystkich uczuć i dać czas Willowi na przemyślenie jego uczuć.
Nie jestem osobą, która do przesady lubi romantyzm. Lubię kiedy jest, ale w odpowiedniej ilości, natomiast nie cierpię, kiedy jest tego romantyzmu za dużo i właśnie dlatego obawiałam się tego tomu. Czułam, że autorka może przesadzić z uczuciami i romantycznymi emocjami, kiedy to Will będzie starał się o powrót Lake. Na szczęście tak nie było. Oczywiście były momenty kiedy to „rzygałam tęczą”, ale autorka bardzo dobrze poprowadziła cały ten wątek rozłąki, rozpaczy i starania się Willa. Książkę czyta się przyjemnie i szybko, naprawdę bardzo szybko, ale już przyzwyczaiłam się do tego, że autorka ma taki styl pisania. Jednak szczerze powiedziawszy to pierwszy tom bardziej przypadł mi do gustu, chociaż „Point of retreat” nic nie brakuję, to jednak historia poznania się Willa i Lake podbiła moje serce i myślę, że już żadna część jej nie pobije, choćby nie wiem jak genialna była. Co najważniejsze trzeba powiedzieć, że drugi tom napisany jest z perspektywy Willa i bardzo dobrze, że autorka postanowiła tak zrobić, dzięki temu poznajemy tego bohatera jeszcze lepiej i wydaję mi się, że gdyby drugi tom został napisany z perspektywy Lake to nie byłaby ona taka ciekawa.
" Miłość jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. Niestety, jest także jedną z tych, które najtrudniej utrzymać, i jedną z tych, które najłatwiej utracić. "
Myślę, że nie ma co się więcej rozwodzić nad tą częścią. Jest do dobra kontynuacja, na szczęście nie przesłodzona i nie przekombinowana. Jest to książka dla młodzieży, więc nie spodziewajcie się spektakularnej fabuły i tego, że nie będziecie się spodziewać ciągu dalszego bo to nie jest ten gatunek. Autorka bardzo dobrze kreuje bohaterów i fabułę, ale jeżeli ktoś czai się na genialny romans, czy nieschematyczną lekturę to seria „Pułapki uczuć” ewidentnie nie jest dla was. Ja zabieram się za tom trzeci a wy dajcie mi znać czy już poznaliście historię Willa i Lake ? Czy może dopiero czaicie się na własne egzemplarze ?
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2018/03/151-colleen-hoover-point-of-retreat.html
Panie i Panowie! Stała się rzecz niebywała!
Nie od dziś wiadomo, że uwielbiam twórczość Colleen Hoover i każdą jej książkę biorę „w ciemno”, mając przy tym stuprocentową pewność, że się nie zawiodę. Większość jej historii obdarzyłam najwyższą oceną i do dziś wspominam je z ogromnym sentymentem.
Nie sądziłam, że dożyję takiego dnia, w którym będę musiała otwarcie przyznać, że jestem rozczarowana jakąkolwiek pozycją od tej autorki.
A tak właśnie było w przypadku „Point of retreat” („Nieprzekraczalna granica”), czyli II tomu serii „Slammed”.
Layken i Willa łączy więcej niż typowe młode pary. Mają za sobą podobne doświadczenia, podobne potrzeby. Oboje stracili rodziców i muszą poradzić sobie z wychowaniem młodszego rodzeństwa.
Wygląda na to, że są dla siebie stworzeni. Ich związek rozpada się jednak, gdy na drodze Willa pojawia się jego dawna miłość Vaughn. Chłopak utrzymuje z nią kontakt, chociaż wie, że Layken może mu nie wybaczyć kłamstw.
Czasami dwoje ludzi musi się rozstać, by zdać sobie sprawę z tego, jak bardzo siebie potrzebują. Czy Willowi uda się naprawić to, co zniszczył, zanim rozstaną się z Layken na zawsze i już nigdy więcej nie zobaczą?
Na samym początku, muszę wyrzucić z siebie pewną dość istotną informację, a mianowicie …
Połowa tej książki to jedna wielka PORAŻKA. Wynudziłam się jak nigdy, modląc się o jakąkolwiek akcję.
Uff! Powiedziałam to.
A teraz tak zupełnie na poważnie.
Przez połowę książki nic się nie dzieje. Nic a nic. Jest tylko takie przeciąganie typowo nastolatkowej dramy. Konflikt między Layken a Will’em i ich ostateczne zerwanie (to żaden spojler, TO się ciągnie przez całą książkę) były nietrafione i strasznie … niedojrzałe? Co chwila musiałam powracać do pierwszej strony, by upewnić się, że w rękach trzymam książkę mojej ulubionej autorki. Ta historia była zbyt typowa, schematyczna, pozbawiona tego „czegoś” co uwielbiam w książkach Hoover.
Czytając „Point od retreat” nasuwała mi się ciągle ta sama myśl: „To wszystko już było”. Nawet jeśli gdzieś w połowie historii pojawiła się we mnie iskierka nadziei, że ta książka jest jeszcze do uratowania, to jednak ostateczny finał zrujnował me marzenia. Wszystko działo się zbyt szybko, tak jakby autorka pisała to zakończenie na czas. Nasuwa się w takim razie pytanie: Dlaczego tak długo ciągnęła ten początek?
To, czego mi brakowało w tej części to slamy. W poprzedniej części, autorka potrafiła dużą część historii opowiedzieć właśnie za pomocą tych charakterystycznych wierszy. W „Point of retreat” one występują, ale w dużym ograniczeniu.
Jeśli w I tomie zachwycałam się wykreowanymi bohaterami, tak w przypadku II części nie mogę wybaczyć autorce tego, że zrobiła z Layken głupiutką, naiwną i pełną buzujących hormonów nastolatkę. Jej zachowanie wołało o pomstę do nieba, uwierzcie mi. Z kolei zaś Will w moich oczach stał się zupełnym pantoflarzem.
Na dzień dzisiejszy, z ręką na sercu mogę przyznać, że kontynuacja historii Layken i Will’a była zbędna. Uważam, że pierwszy tom sam w sobie by się obronił i z pewnością zostawiłby bardziej pozytywne wspomnienia bez swojej kontynuacji.
Niestety, powiedzmy sobie to otwarcie: „Point of retreat” to niewypał.
Podsumowując, II tom cyklu „Slammed” okazał się być klęską. To rozczarowanie jest zupełnie dla mnie nowym uczuciem, biorąc pod uwagę moją miłość do twórczości pani Hoover. Mam nadzieję, że w III (ostatnim) tomie jakoś się wybroni i zrekompensuje mi jakoś ten nieszczęsny drugi tom.
Moja ocena: 6/10
,,Miłość jest najpiękniejszą rzeczą na świecie. Niestety, jest także jedną z tych, które najtrudniej utrzymać, i jedną z tych, które najłatwiej utracić."
Czym bardziej poznaje twórczość autorki, tym bardziej rozumiem jej fenomen. Każda z jej książek to przesycona emocjami historia, która nie jest usłana różaną drogą, idealną pod każdym calem, ale jest wyboista, krętą jak na życiową drogę przystało. Może dlatego, tak bardzo rozumiemy przekaz zawarty w tych powieściach, gdyż każdy z nas mógłby zastąpić miejsce głównych bohaterów, bo w swojej ludzkości nie różnią się niczym od nas samych.
O pierwszej części można powiedzieć, że była świetna. Więc co zatem powiedzieć o drugiej? Fenomenalna? Zaskakująca?
Tak z pewnością możemy uznać ją za zaskakującą pod względem fabuły. Autorka postanowiła dołożyć naszym bohaterom przeżyć i ciężarów jakie na swoich barkach będą dźwigać i z jakimi przyjdzie im walczyć, ale po każdej burzy wychodzi słońce, więc tak samo postaci w książce. Muszę przejść przez ciernie, aby dotrzeć do gwiazd.
,,Gdybym był stolarzem, zrobiłbym ci okno do mojej duszy. Ale zostawiłbym je zamknięte, więc za każdym razem, gdy próbowałabyś przez nie zajrzeć... widziałabyś tylko swoje odbicie. Widziałabyś, że moja dusza jest odbiciem ciebie..."
Pióro autorki jest bardzo lekkie, co przekłada się na czytanie, bo przez książkę się dosłownie płynie, w towarzystwie ogromnego wachlarzu emocji. Na jesienne wieczory z pewnością będzie odpowiednią lekturą.
Happy end powinien sprawić, że wszelkie trudności już na zawsze odejdą w zapomnienia, a dalsza droga upłynie w miłości i szczęściu. Niestety życie toczy się dalej i ma w zanadrzu wiele niespodzianek. A miłość, choćby była najsilniejsza z możliwych, wystawiona na próby trudne i łamiące serca, może ich nie przetrwać. W końcu każdy człowiek ma ograniczony zasób sił na zmaganie się z przeciwnościami losu.
Layken i Will funkcjonują wspólnie jak dobrze naoliwiona maszyna. Gdy ponownie ich spotykamy ich sytuacja nie uległa większej zmianie. Nadal są szaleńczo w sobie zakochani, nadal są sąsiadami i nadal robią co w ich mocy, by jak najlepiej zająć się swoimi braćmi. Jednak nie można zapomnieć o tym, że pomimo całej odpowiedzialności jaką cechują się te postaci, to wciąż bardzo młode osoby, które muszą dźwigać bagaż większy niż niejeden człowiek w ciągu całego swojego istnienia. Ich miłość dla otoczenia wydaje się być wręcz idealna, niezachwiana, bajkowa i godna podziwu. Lecz to co widzą inni nie zawsze jest odzwierciedleniem uczuć kłębiących się w głównych zainteresowanych. Czy uda im się przetrwać kolejne burze, które szykuje dla nich nie mający żadnych skrupułów i współczucia los?"Point of retreat" to wspaniałe poprowadzenie dalszych losów znanych już czytelnikom postaci. Zastrzegam, że nie wydaje mi się możliwe, by cieszyć się lekturą i zrozumieniem relacji Lake i Willa bez znajomości poprzedniego tomu. Co istotne, nie jest to tylko opowieść o pięknej, młodej aczkolwiek niebywale dojrzałej miłości. To także historia prawdziwych i szczerych przyjaźni, które okazują się nieopisanie ważne, zwłaszcza w trudnych momentach zawirowań. Autorka w znakomity sposób ukazuje nam siłę wsparcia i nawet niewielkich gestów. Udowadnia na przykładzie wykreowanych postaci, że rodzina nie zawsze musi być stworzona z więzów krwi, bowiem taka z wyboru może być najlepszą rzeczą, jaka spotyka człowieka. Miłość w końcu objawia się w różnych relacjach i nie tylko te romantyczne zasługują na uwagę. To także przypomnienie o tolerancji na innych, o przygotowaniu się na to, że życie niejeden raz nas zaskoczy, a plany nie zawsze będą miały okazję się wypełnić. Poruszony zostaje tu jakże istotny wątek dotyczący prześladowania słabszych, wynikający z ich odmiennej od standardowej, przyjętej przez otoczenie, postawy. Ujmuje także kształt relacji Willa i Lake. Ani na chwilę nie jesteśmy w stanie zwątpić w siłę ich uczucia, które wyrażają nie tylko poprzez słowa, które są odzwierciedleniem ich uczuć ale także gesty, nawet te najdrobniejsze. Co ważne, Autorka nie stawia jako priorytetu relacji cielesnej między bohaterami, co stanowi ciekawe i całkiem świeże podejście do kreacji związku w literaturze romantycznej, nawet dotyczącej młodszych osób. I bardzo mnie cieszy, że próbuje pokazać, że nie powinno to stanowić fundamentu związku, bowiem dużo ważniejsze są zaufanie, bezgraniczne wsparcie, bezinteresowna pomoc oraz zwykła obecność na każdym kroku. Należy jeszcze wspomnieć o genialnych bohaterach pobocznych, którzy także zawłaszczają sobie kawałek naszego serca, a każda z ich historii jest ważna i w zupełności angażuje. Wszelkie wydarzenia jakich jesteśmy świadkiem są realistyczne i niosą między wierszami ważne, życiowe przesłania, między innymi o tym, jak istotną jest w życiu człowieka miłość i jak ważnym jest, by korzystać z niej, gdy jest nam dana, bowiem nic w życiu nie jest podane na złotej tacy na zawsze. Dodatkowo narracja prowadzona jedynie z perspektywy Willa dodaje świeżości całej powieści, a okazjonalne slamy oraz fragmenty przemyśleń mężczyzny oraz cytaty znajdujące swoje zastosowanie w codzienności, stanowią wisienkę na torcie tej jakże dopracowanej powieści. Fani Hoover ale i miłośnicy emocjonalnych, romantycznych książek koniecznie muszą mieć tę serię na półce.
Te naładowane emocjami powieści nie pozwalają się delektować swoją lekturą, ponieważ gdy już się zacznie czytać, nie ma sposobu, żeby się od nich oderwać. Gdybym miała opisać tę trylogię jednym zdaniem, powiedziałabym że są to książki mądre, wzruszające i szalenie wciągające, które można jedynie polecać!
http://www.posredniczka-ksiazek.pl/2018/03/colleen-hoover-slammed-recenzja-serii.html
"Czasami dwoje ludzi musi się rozstać, by zdać sobie sprawę z tego jak bardzo siebie potrzebują". ( jak bardzo nie są już sobie potrzebni - to już moje zdanie?)
~Layken po śmierci matki, przy wsparciu przyjaciół, jak i Willla próbuje się pozbierać, aby jakoś stanąć na nogi.
Bezpowrotna strata bliskiej osoby, plus natłok obowiązków oraz odpowiedzialność za drugiego człowieka to dużo za dużo, jak dla tak młodej osoby, która powinna cieszyć się beztroską i czerpać z życia pełnymi garściami.
Ona i Will to dwójka młodych ludzi pokiereszowanych przez los, dwójka nastolatków po traumatycznych przejściach, zmagająca się z demonami przeszłości, która natychmiast musi dorosnąć bez oglądania się na przeszłość.
Para pomimo tragicznych wydarzeń wykazuje się niezwykłą siłą, nie poddaje się, walczy o namiastkę normalności dla siebie jak i swojego jedynego rodzeństwa.
Niestety życie lubi drwić z nas w najmniej spodziewanych momentach więc chwilowy spokój nie trawa zbyt długo, a pewnego dnia zwykłą "szarą codzienność" burzy jedno małe kłamstwo, sekret, który staje się lawiną kolejnych niezależnych po sobie wydarzeń.
Czy Layken wybaczy Willowi? Czy Will zdoła odzyskać Layken?
~"POINT OF RETREAT" to kontynuacja debiutanckiej serii SLAMMED, która zabiera nas do nastoletniego świata Layken i Willa, gdzie jako bierny widz po raz drugi śledzimy trudną, szarą codzienność naszych bohaterów.
~Autorka już od samego początku swej historii ponownie nie oszczędza naszych postaci rzucając im pod nogi nieustającą falą problemów w którym głównym prowodyrem w przypływie źle podjętych decyzji staje się sam - Will.
Od tego momentu przez nieustające przeciwności losu, ich związek, uczucia oraz zaufanie zostaje wystawione na ogromną prośbę. Czy wyjdą z tego cało? Na pewno warto nadrobić poprzednią część, aby móc delektować się dalszym scenariuszem z życia młodej popełniającej błędy tak my pary.
~ Gwarantuje wam, że i tym razem pomimo troszkę monotonnego początku, naszej złości na Willa nie zabraknie emocjonujących, rozczulających momentów, które wywołują szybsze bicie naszego serca, momentami nawet uśmiech.
~Jeśli szukacie czegoś lekkiego, ckliwego, niewymagającego, z zaskakującymi zwrotami akcji a jednocześnie idealnego na jeden wieczór to nie mogliście trafić lepiej! Polecam J.K
Każde zakończenie może być początkiem. „It Starts with Us” rozpoczyna się w momencie, w którym pozostawił nas emocjonujący epilog „It...
- Nie zamierzałam kończyć tych wakacji ze złamanym sercem. Samson przechyla głowę i przygląda mi się bacznie. - Nie martw się. Serce nie kość,...
Przeczytane:2022-10-15, Ocena: 5, Przeczytałem,
Layken i Will zdołali pokonać przeszkody, które stawały na drodze ich miłości, udowadniając tym samym, że są sobie przeznaczeni. Przed nimi życie nietypowe jak na młodych ludzi, ale wiedzą, że wspólnie poradzą sobie ze wszystkim.
Niespodziewanie Will spotyka swoją miłość z przeszłości, co wystawi jego związek z Layken na próbę. Gdy fundamenty uczucia zostają zagrożone, Will i Layken muszą zdecydować, czy chcą razem walczyć o przyszłość, czy też wycofać się z powrotem w samotność i ból serca.
„Czasami dwie osoby muszą się rozstać, aby uświadomić sobie, jak bardzo się nawzajem potrzebują”.
Czy Will zdoła udowodnić Layken, że jego miłość do niej jest prawdziwa?
To moje kolejne spotkanie z twórczością autorki, za mną prawie wszystkie jej książki i za każdym razem Colleen potrafi wywołać we mnie ogrom emocji, dlatego też bez zastanowienia sięgam po każdą jej powieść! Bardzo lubię stylistykę i język jakim posługuje się autorka. Mam wrażenie, że jej książki po prostu czytają się same i naprawdę nie można się od nich oderwać, tak również było w przypadku "Point of retreat", które jest kontynuacją "Slammed" opowiadającej dalsze losy Willa i Layken. Tym razem autorka przedstawia historię bohaterów oczami Willa, co pozwoliło mi w końcu lepiej poznać tego mężczyznę, dowiedzieć się co czuje, myśli, w tym samym lepiej zrozumieć jego postępowanie i dezycje. Było to swego rodzaju urozmaiceniem, ponieważ w "Slammed" autorka oddała głos głównej bohaterce. Mogłoby się wydawać, że teraz wszystko jest na najlepszej drodze do szczęścia i spokoju w życiu bohaterów, niestety już od pierwszych chwil autorka postanowiła rzucić kilka kłód pod nogi Willa i Layken, tym razem chodzi o zatajenie przez mężczyznę kilku istotnych faktów, które znacząco wpływają na obecne życie bohaterów. To niewyobrażalne, że dwójka tak młodych ludzi doświadczyła już tak wiele bólu, cierpienia i niesprawiedliwości i jestem naprawdę pod wrażeniem ich determinacji, siły oraz odwagi. Wydarzenia mające obecnie miejsce w życiu bohaterów dostarczają natłoku skrajnych emocji, które podczas czytania mocno udzielają się czytelnikowi, ja chłonęłam wszystko całą sobą i bardzo przeżywałam wszystkie ważne momenty. Muszę oczywiście znów wspomnieć o slamach, które poraz kolejny uderzyły w najczulsze struny mojego serca. Myślałam, że niczym autorka już mnie tutaj nie zaskoczy, jednak bardzo się myliłam... To jak zdecydowała się poprowadzić losy Willa i Layken całkowicie mną wstrząsało, wywołało całą lawinę doznań, udowadniając tym samym, że prawdziwa miłość jest w stanie pokonać wszelkie przeciwności, które staną na jej drodze. Jestem oczarowana tą serią, tą książką i z jednej strony nie mogę się doczekać zakończenia historii bohaterów, a z drugiej nie chce się z nimi rozstawać. Polecam! Moja ocena 9/10.