Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: 2016-07-12
Kategoria: Literatura faktu, reportaż
ISBN:
Liczba stron: 424
Za każdym razem, kiedy czytam książki poruszające temat Korei Północnej, nie mogę wyjść z szoku. Każdy kolejny tytuł o tej tematyce zadziwia mnie coraz bardziej i coraz mocniej dołuje. Dlaczego sytuacje polityczne i życiowe nie mogą być podobne we wszystkich państwach? Dlaczego zwykli obywatele muszą cierpieć przez fanaberie jednego wodza?
Książka Pod jednym niebem Josepha Kima jest przede wszystkim o dorastaniu. Ale nie o takim zwykłym dorastaniu, o pierwszych miłościach i kaprysach młodości. Maczek miał niewątpliwego pecha, gdyż musiał zmagać się z wielkim głodem. Musiał obserwować, jak moralność obywateli Korei Północnej zanika i tworzy się pewna przestępczość.
„Pod koniec lat 90. moralność po prostu tam nie istniała. Mój ojciec był wysoce moralnym człowiekiem, ale co moralnego jest w przyglądaniu się, jak twoje własne dzieci chodzą głodne?”
Na początku myślałam, że to będzie książka o odzyskanej wolności, o tym, jak autor książki chciał się wydostać ze swojej strasznej ojczyzny. Ale nie, a przynajmniej nie do końca. W Pod jednym niebem mamy przede wszystkim opisany owy głód i szukanie jedzenia, a nawet walkę o przetrwanie. To nie jest prosta książka, to raczej tytuł, który w pewien sposób dołuje czytelnika i przytłacza podjętym tematem. Jednak w trakcie lektury, można podziwiać tego małego chłopca, później nastolatka rozbójnika, który znalazł w sobie wiele siły, aby wydostać się z Korei. Nie miał okazji poznać normalnego życia, szczęścia rodzinnego. Niby poruszył kwestie tego, jak żyli z rodzicami i siostrą przed głodem, jednak był wtedy bardzo mały. I czy można właśnie takim wspomnieniom w pełni zawierzyć?
„Czemu nasze życie tak bardzo się zmieniło? Czemu nie mogliśmy się przyjaźnić?
Ale życie Kim Ila nie zmieniło się wcale, uświadomiłem sobie z goryczą. W tamtej chwili nienawidziłem świata za to, co stało się ze mną i moją rodziną.”
Joseph Kim stworzył bardzo poruszającą opowieść o swoim dorastaniu. Pomimo tego, że jest to historia autentyczna autora, to ma się wrażenie, że czyta się coś nieco lżejszego, bo właśnie takim lekkim stylem całość została napisana. Czyta się to dobrze i szybko, gdyż narracja jest dobrze poprowadzona, a jeden rozdział zachęca do natychmiastowego przeczytania kolejnego. Od lektury ciężko się oderwać.
Osobiście bardzo lubię czytać o Korei Północnej i z chęcią sięgam po literaturę faktu. Jednak za każdym razem myślę sobie, że to ogromna tragedia, iż w ogóle taka literatura musiała powstać, że takie historie naprawdę miały (i mają nadal!) miejsce. Joseph Kim (Maczek) miał pewne szczęście i się wydostał z piekła, jednak wiele musiał poświęcić dla swojej wolności. Nie będę Wam zdradzać nic więcej, bo po prostu warto przeczytać Pod jednym niebem. Polecam serdecznie!
Walczył przez wiele lat. O pieniądze, jedzenie, lepsze jutro. Nie pragnął wiele, szczytem jego marzeń było napełnienie żołądka i uśmiech na twarzy najbliższych. Próbował zrozumieć swój kraj i dopasować się do panujących warunków. Zgadzał się na życie w nędzy i godził z nieszczęściami, które spadały na jego barki. Pewnego dnia zrozumiał, że dłużej już nie może. Postanowił uciec do Chin.
Z pewnością każdy z nas co nieco słyszał o życiu w Korei Północnej. Zatrważające warunki, naciski ze strony przywódców, nieograniczona władza systemu, bieda, problemy ze zdobyciem pożywienia. Ciężko dodać coś więcej. „Pod jednym niebem” to kolejna publikacja osoby, której udało się opuścić kraj w poszukiwaniu lepszego jutra, jednak w mojej opinii dużo bardziej zatrważająca, brutalna i ściskająca za serce.
„Głód wrócił do naszego domostwa, a był niczym zwierzę, które urosło i nabrało sił. Zaczął nas pożerać”.
„Głód to poniżenie. Ale głód to także zło”.
Ani przez chwilę nie spodziewałam się historii lekkiej czy optymistycznej. Sam fakt, że tło dla książkowych wydarzeń stanowi Korea Północna, narzucał pewne oczywiste skojarzenia. Życie ludzi w innych kulturach oraz historie prawdziwe to tematy, po które sięgam chętnie i często, ale ta książka wywarła na mnie tak wielkie wrażenie, że następnym razem dwa razy się zastanowię.
Kim bardzo szczerze, bezpośrednio i z wszystkimi możliwymi szczegółami opowiada o piekle, jakie zgotowało mu jego Państwo. Ta historia przepełniona jest bólem, udręką i głodem. Mimo że została napisana lekko, czyta się ją z wielkim trudem.
Kolejny raz na usta ciśnie mi się ponadczasowe pytanie- jak ludzie ludziom mogli zgotować taki los?
Z opowieści wyłania się niezwykły młody mężczyzna, którego codzienność zmusza do podejmowania coraz gorszych decyzji. Na oczach czytelnika stacza się na samo dno, nie mając pewności, czy dostanie szansę, by się od niego odbić. Fakt, że wszystkie wydarzenia miały miejsce naprawdę, odebrał mi nadzieję i wiarę w ludzi. Po części odebrałam to bardzo osobiście, choć nie wierzę, że ktokolwiek mógłby poznać tę historię zachowując chłód, obojętność i dystans.
„Nie porzuciliśmy nadziei ani jej nie straciliśmy. Trzymaliśmy się jej kurczowo z całych sił. Brakowało za to tych kilku cząstek tlenu, w którym płomyk nadziei mógłby się palić”.
„Pod jednym niebem” to gorzka pigułka, pstryczek w nos oraz lekcja pokory w jednym. To okrutny i bolesny miks wwiercający się w nasz umysł i niepozwalający o sobie zapomnieć. Niezwykle trudno przejść nad tymi faktami do porządku dziennego.
Kim wzbudził moją sympatię. Nie oceniałam go, bowiem nie wiem, jak sama zachowałabym się na jego miejscu. Przyznam jednak, że jego determinacja i wola przetrwania bardzo mi zaimponowały i skłoniły do wielu refleksji. Po tej lekturze człowiek zaczyna inaczej postrzegać swoje życie oraz doceniać wszystko, co otrzymał. Każdy drobiazg okazuje się niezwykle cenny, nawet zwyczajny kawałek chleba…
Wielokrotnie podczas czytania szkliły mi się oczy. Czułam się bezsilna, a w jakiś dziwny sposób nawet bezduszna, zupełnie tak, jakbym mogła czy powinna coś zrobić, jakoś pomóc. Emocje zalewały mnie z każdej strony, hojnie wylewając się z książkowych kartek. I choć miałam wielką chęć przestać czytać, nie mogłam tego zrobić. Historia Kima działała na mnie jak magnes.
„Nawet jeśli życie zrobiło z ciebie przestępcę, możesz być wierny sobie”.
To jedna z tych powieści, o których nie sposób zapomnieć. Nie można po jej odłożeniu wstać następnego dnia do pracy i udawać, że nic takiego się nie stało. Wręcz przeciwnie. Dzieje się przez cały czas.
„Można tęsknić nawet za więzieniem, o ile znajdują się w nim ludzie i miejsca, które się kocha”.
Przeczytane:2016-12-12, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam,