NAJSMUTNIEJSZA KSIĄŻKA BOOKTOKA
PROBLEM Z CZASEM POLEGA NA TYM, ŻE TYLKO NAM SIĘ WYDAJE, ŻE GO MAMY.
Emery miała jednego wroga: czas. Nie oczekiwała wiele. Chciała żyć jak wszyscy dookoła: kochać i być kochaną, śmiać się, płakać i martwić się drobnostkami. Gdy się dowiedziała, że cierpi na tę samą chorobę, na którą zmarła jej siostra, nie było już sensu marzyć - planowanie jest luksusem, na który nie wszystkich stać.
Kiedy przeprowadziła się do domu ojca i poznała Kaidena, pojawiły się w niej uczucia, o których istnieniu już zapomniała. Pod osłoną rozłożystego platanu, gdzie spędzali razem czas, Emery znowu zaczęła głęboko oddychać. Uwielbiała ich długie rozmowy. Czuła się bezpiecznie w jego silnych ramionach. I cieszyła się każdym kolejnym dniem, w którym Kaiden nie wiedział o jej chorobie.
Ale czas nie chciał się dla nich zatrzymać.
B. Celeste urodziła się i wychowała w północnej części stanu Nowy Jork, gdzie nadal mieszka ze swoim kocim pomocnikiem Oliverem ,,Ollie" Queenem. Jej miłość do pisania zaczęła się od poezji, potem zainteresowały ją opowiadania, nowele i powieści. Jest autorką 12 powieści i uwielbia spotykać się ze swoimi czytelnikami.
Czytając tę książkę, wypłakałam chyba wszystkie łzy.
,,Ta historia jest niezwykła. Emery na zawsze pozostanie w moim sercu.Jej siła i odwaga nie mają sobie równych. A Kaiden - o Boże! - to prawdziwy przyjaciel.Bratnia dusza.Musieli się odnaleźć.Ich miłość jest jedyna w swoim rodzaju. Czytając tę książkę, wypłakałam chyba wszystkie łzy".
Jacqueline
,,Książki z najsmutniejszymi zakończeniami są najlepsze, budzą tak wiele emocji! Nie zawsze życie toczy się zgodnie z planem, niezależnie od tego, jak bardzo się staramy".
Xanthi patera
,,B. Celeste jest w 100% stworzona do pisania. ,,Pod drzewem sykomory" to jedno z najbardziej unikalnych, inspirujących i prawdziwych spojrzeń na świat chorób niewidocznych gołym okiem. Czytając, dałam się porwać emocjom. I choć niektóre są przytłaczające, to na koniec mogę powiedzieć, że ta książka jest po prostu słodka".
Jessica
,,Czy mogę przyznać tej książce milion gwiazdek? Podoba mi się, że Autorka tak bardzo angażuje się w swoją opowieść. Mam wrażenie, że czuję jej opinie na temat książek, ludzi, chorób... To nie jest książka, o której można łatwo opowiedzieć. To książka, którą trzeba przeczytać, żeby to wszystko poczuć. To książka, którą powinien przeczytać każdy. Czuję głęboki smutek, ale jestem ogromnie wdzięczna za to arcydzieło".
Gallianne Goural
#enemiestolovers #tearjerker #smalltownromance #newadult #sadbooks
#slowburnromance #tiktokmademereadit #uglycryromance #badboyxgoodgirl
Wydawnictwo: Znak
Data wydania: 2024-03-13
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 360
[Książka z prywatnej biblioteczki]
Jak to jest codziennie budzić się z myślą, że ten właśnie dzień może być ostatnim? Jak wiele trzeba mieć w sobie siły i odwagi, by mimo wszystko walczyć?
Sytuacja głównej bohaterki jest ogromnie przejmująca. Smutna, wstrząsająca i okrutna. To co zesłał jej los jest niewyobrażalnie kolosalnym doświadczeniem także dla najbliższych.
Autorka z precyzją pokazuje krok po kroku zmagania z konsekwencjami choroby Emery. Szokuje, nie koloryzuje i bardzo mocno osadza powieść w realiach.
Jednocześnie obok problematyki choroby mamy także taką zwykłą codzienność bohaterów i prywatne batalie najbliższych Emery. To wszystko fajnie się uzupełniało. Dopełniało w jedną spójną całość.
Nie zabrakło emocji. Z całej dostępnej palety. Ta książka fascynuje i przejmuje. Wzrusza i jednocześnie daje otuchę oraz nadzieję. Zdecydowanie jest warta uwagi.
Ale rozkręcony medialny szum o niej nie do końca spełnił moje oczekiwania względem treści. To czego się spodziewałam dość sporo rozbiegło się z moimi odczuciami. Historia była smutna, to fakt, ale nie wyciągnęła ze mnie ani jednej kropli łzy. Nawet na finiszu zabrakło efektu wow a szkoda. A potencjał był ogromny. Przekaz powieści i sama historia chwyta za serducho ale zabrakło mi kropki nad "i". Mimo wszystko uważam, że śmiało można ją czytać, do czego zachęcam, bo moja subiektywna opinia nie koniecznie musi się zgadzać z waszymi, za co mocno trzymam kciuki.
Polecam
Czasami bywa tak, że nawet najgorętsze polecenia danych książek nie stanowią dla mnie tak dobrej podstawy do tego, by poznać dany tytuł. Częściej jednak przeczytanie kilku pozytywnych opinii z rzędu stanowi dla mnie wystarczający powód do tego, żeby konkretną książkę przeczytać — nie inaczej było w przypadku Pod drzewem sykomory. Przyznaję, że miałam co do tej książki lekkie obawy, ponieważ bałam się tego, że ta powieść będzie dla mnie za bardzo bolesna. No cóż... za bardzo się nie pomyliłam. Więcej na jej temat poniżej.
Największym wrogiem Emery był czas. Dziewczyna nie oczekiwała od życia wiele, tylko ciut więcej czasu. Pragnęła korzystać z życia tak samo intensywnie, jak jej rówieśnicy. Kiedy okazało się, że cierpi na tę samą chorobę, która pozbawiła jej siostrę życia — Emery porzuciła swoje marzenia i wszelkie plany. Po przeprowadzce do domu swojego ojca poznaje Kaidena, który okazuje się dla niej lekiem na całe zło. Dziewczyna ponownie zaczęła oddychać i poniekąd odzyskała nadzieję na lepsze jutro. Szczerze polubiła ich długie rozmowy i poczuła przy nim bezpieczeństwo... ale czas uparcie nie chciał się zatrzymać, nawet na sekundę.
Zaczynając lekturę tej powieści, już przy pierwszych kilku stronach odczuwałam ogromny ból. Może brzmi to trochę na wyrost, ale naprawdę — sam początek sprawił, że z jednej strony pragnęłam z miejsca poznać dalszy ciąg tej historii, ale z drugiej... bardzo się tego obawiałam. Autorka zdecydowanie lubi znęcać się nad czytelnikiem, dając mu złudną nadzieję, która szybko zamienia się w coś, czego nawet nie potrafię opisać słowami.
Główna bohaterka, Emery, bardzo, ale to bardzo mocno chwyciła mnie za serce. Złapała mnie w swoje sidła i nie pozwoliła odwrócić wzroku od swojej historii, aż do ostatniej strony. Było w tej postaci coś takiego, co mnie okrutnie zauroczyło, ale i jednocześnie przyprawiało o ból. Uważam tę bohaterkę za bardzo dobrze wykreowaną i co ważniejsze — całkiem realistyczną, z czego bardzo się cieszę. Autorka dołożyła wszelkich starań, by tak się właśnie stało i ja to doceniam.
Fabuła powieści opiera się na poruszanym przez B. Celeste temacie choroby. Nie chciałabym zdradzać, cóż to za choroba, ale wiedzieć trzeba, że nie jest to takie byle co, a problem, z którym zmaga się pewna grupa osób i która potrafi prawdziwie utrudnić funkcjonowanie. Przyznam, że wcześniej nie spotkałam się z poruszeniem tematu tej choroby w żadnej z powieści, jakie przyszło mi czytać, ale cieszę się, że ten pierwszy raz nastąpił. Autorka przedstawiła ten temat w sposób ciekawy i naprawdę poruszający.
Pióro B. Celeste oceniam na ocenę bardzo dobrą i przyznaję, że książkę pochłonęłam w tempie ekspresowym. Kolejne rozdziały zadawały mi coraz więcej bólu, ale i rozjaśniały poniekąd sytuację głównej bohaterki. No i cóż... powiedzieć, że całkowicie przepadłam i rozsypałam się podczas czytania tej pozycji, to jak nie powiedzieć absolutnie nic. Łzy zostały wylane i to całkiem sporo, czego się nie wstydzę. Tak, ta książka to zdecydowanie wyciskacz łez.
Pod drzewem sykomory to pozycja, która zachwyciła mnie nie tylko samą historią, ale i tym, jak zostały przedstawione poszczególne sytuacje – bez koloryzowania, za to z dużą dozą realnego życia, za co jestem niesamowicie wdzięczna autorce. Cieszę się, że mogłam poznać tę książkę i wiem już, że to zdecydowanie jedna z najlepszych powieści tego roku (choć mamy dopiero początek kwietnia). Jeżeli z ciekawością sięgacie po powieści poruszające trudne tematy, to zdecydowanie polecam Wam właśnie ten tytuł.
Są takie książki, które wgryzają się w duszę.
Są takie książki, które poruszają najgłębsze zakamarki serca.
Są takie książki, które odmieniają życie.
Są takie książki, po których nie można po prostu przejść do porządku dziennego.
Są takie książki, które zostają w sercu na zawsze...
Dziś nie będę zadawała pytania na początku.
Dziś, ze względu na ogromny podziw i szacunek dla tej historii spróbuję, choć to niemożliwe, oddać wszystkie uczucia jakie towarzyszyły mi podczas czytania "Pod drzewem Sykomory"....
Chociaż... nie. Chyba nie umiem...albo po prostu nie da się opisać tych uczuć prostymi słowami....I chyba nie będę próbowała nawet.
Tą książkę trzeba przeżyć. Trzeba ją przeczytać.
Historia opowiada o chorej na toczeń rumieniowaty Emery, której marzeniem jest po po prostu normalnie żyć, bez bólu. Życie tej 19 letniej dziewczyny nie oszczędza właściwie od samego początku. Kiedy chorująca na tą samą chorobę Jo, jej siostra bliźniaczka, umiera z powodu powikłań tocznia w wieku 10 lat, Emery próbuje żyć dalej, pomimo wszystko. Załamanie psychiczne mamy, przepełnionej żalem po utracie córki, przysłania kobiecie wszystko - a w tym również obecność chorej Emery.
Dziewczyna postanawia przeprowadzić się do ojca, który wiele lat wcześniej odszedł.
W nowym domu, mieszka też Kaiden....
Książka jest przede wszystkim świadectwem miłości-miłości we wszystkich jej odsłonach. Pokazuje trudy rodzinnych relacji w obliczu ogromnej tragedii. A także różne oblicza radzenia sobie z traumatyczną sytuacją
"Pod drzewem Sykomory", jest również świadectwem
tęsknoty. Tej tęsknoty - najgorszej z możliwych- za kimś, kto już nie wróci. Powieść traktuje też o przeżywaniu straty ukochanej i najbliższej osoby, ale także jak trudno nauczyć się żyć bez kogoś, kto był naszym "zawsze".
Autorka w sposób głęboko wnikliwy przedstawia żałobę, oraz konsekwencje jakie może przynieść nieprzepracowany smutek. Ponadto, pozwala spojrzeć na świat z perspektywy osoby przewlekle chorej,ale także jej najbliższych.
Piszę tą recenzję od tygodnia, ale nie potrafię ubrać w słowa ogrom emocji jakie ta historia wniosła w moje życie.
TA KSIĄŻKA MNIE ZACHWYCIŁA.
TA KSIĄŻKA DOTARŁA DO NAJGŁĘBSZYCH ZAKAMARKÓW MOJEGO SERCA.
Jest bezdyskusyjnie znakomita, poruszająca i urzekająca, a przy tym wszystkim boleśnie realistyczna.
Pokazuje jak wielkim darem jest życie... I ile szczęścia mają Ci, którym dane jest, naprawdę je przeżyć. Skłania do refleksji. Uczy pokory. Pozostawia pustkę, ale też niewspółmierny zachwyt.
Kończąc "Pod drzewem sykomory" schowałam płyn do płukania tkanin do lodówki,zaraz po tym jak dolałam go sobie do kawy- zamiast mleka... czy trzeba dodać coś jeszcze ?
Emery to dziewiętnastolatka, która walczy z tą samą przewlekłą chorobą, na którą dziesięć lat temu zmarła jej siostra bliźniaczka. Dziewczyna przeprowadza się do ojca i jego nowej rodziny. Ma żal do niego, że zostawił ją, jej siostrę i mamę, kiedy najbardziej go potrzebowały. Emery nie może odnaleźć się w nowym domu, a nie pomaga jej w tym obecność przyrodniego brata – oschłego i gburowatego Kaidena. Chłopak jednak zaczyna otaczać Em płaszczem bezpieczeństwa i troski.
Chyba dawno nie czytałam książki, która byłaby do tego stopnia utaplana w basenie rozgoryczenia, tęsknoty i zgaszenia.“Pod drzewem sykomory” reklamowana jako najsmutniejsza powieść booktoka, faktycznie taką jest książką. Od pierwszych stron wypełniona przeszywającym smutkiem, żalem, pewnym rodzajem samotności, bólem.
Emery bardzo tęskni za swoją siostrą. Rozpamiętuje każdy spędzony z nią moment. Widziała, jak Lo cierpiała i teraz jest przygotowana na ten sam ból. Zna swoją chorobę od podszewki. Zna ją z perspektywy osoby drugiej oraz z autopsji. Wie, że jej obecny stan nie wróży niczego dobrego, ale stara się żyć najlepiej jak może. Zamknięta w bańce własnego cierpienia, wśród ukochanych książek i towarzystwa Kaidena.
Z kart tej książki sączą się litry niespełnionych marzeń, wypadają tony straconych nadziei, kilogramy marazmu, dłużą się kilometry niezrealizowanych planów i błyszczy jedna iskierka krótkiego szczęścia.
Jeśli jednak odłożę na bok aspekty emocjonalne i wezmę na tapet te literackie, to były momenty, które nieco mi się dłużyły, miałam wrażenie, że momentami fabuła była trochę na siłę rozciągnięta, a opisy uczuć i przeżyć głównej bohaterki zataczały błędne koło i w takim zapętleniu traktowały o tym samym.
To nie zmienia jednak faktu, że ”Pod drzewem sykomory” to bardzo trudna książka. Temat choroby został w niej obnażony do swojej brutalnej prawdy. Spojrzałam na ten tekst też nieco inaczej po przeczytaniu słów od autorki i zrozumiałam, dlaczego przelała na papier tyle smutku.
To powinna być lektura, po którą sięgnie każdy, ponieważ każdy powinien mieć świadomość, że są w życiu aspekty, przed którymi nie ma ucieczki.
_
Książka dla fanów motywów enemies to lovers, ugly cry romance, sad books.
„Pod drzewem sykomory” to powieść, która z pewnością zasługuje na swoje miano, jednej z najsmutniejszych 🍂🍁. Autorka, B. Celeste, opowiada nam w niej historię Emery, która jest młodą dziewczyną, zmagającą się z nieuleczalną chorobą, a jej największym wrogiem, w tej nierównej walce, staje się czas. To historia o pragnieniu życia pełnego miłości, śmiechu i zwyczajnej codzienności, które dla wielu są oczywiste, ale dla Emery stają się luksusem.
Główna bohaterka przeprowadza się do domu ojca, gdzie poznaje Kaidena. Od tej pory jej życie zaczyna nabierać nowych barw. Ich relacja, rozwijająca się pod rozłożystą sykomorą, staje się dla niej źródłem, emocji, siły i bezpieczeństwa. Kaiden, choć na pierwszy rzut oka, może się wydawać typowym bad boyem, okazuje się być poranionym chłopakiem, który jak Emery, szuka zrozumienia i bliskości.
Autorka z niezwykłą wrażliwości oddaje emocje i relację bohaterów oraz ich walkę z czasem i chorobą. Powieść ta jest głęboko ludzka i prawdziwa, ukazując, że czasami nasze największe szczęście, tkwi w tych małych i codziennych chwilach. Porusza trudne tematy, takie jak choroba, samotność i śmierć, co sprawia, że pozostawia ślad w sercu na dłużej.
„Pod drzewem sykomory” to książka, która wymaga odwagi do zmierzenia się z emocjami, które są tak intensywne, że wydają się wręcz namacalne. To historia, która uczy by cenić i łapać każdą chwilę. Sprowadza na ziemię, pokazując kruchość i nieprzewidywalność ludzkiego życia, a także przypomina, że prawdziwa siła tkwi w umiejętności cieszenia się z tego, co mamy tu i teraz. Polecam ją wszystkim, którzy nie boją się łez i lubią książki skłaniające do refleksji 🥹🍂🍁.
Dziękuję za zaufanie i egzemplarz do recenzji od wydawnictwa @znakjednymslowem @wydawnictwoznakpl (współpraca reklamowa) 🩷.
Pod drzewem sykomory książka, którą oznaczona jako #uglycryromance dla mnie okazała się ciekawą historią, ale niekoniecznie doprowadzająca do łez.
Myślę, że mogę powiedzieć, że postać Emery była doskonale wykreowana. Autorka stworzyła bohaterkę, która nie użala się nad swoim losem. Em zaakceptowała swoje życie i właściwie starała się być "normalną" dziewczyną. Była silna i odważna, ale też cicha i spokojna.
Sposób, w jaki była ukazana jej choroba, bardzo do mnie przemówił. Właściwie chyba pierwszy raz czytałam książkę z takim podejściem do wątku choroby. Autorka nie ubierała tego w piękne słowa. Przedstawiła cierpienie Emery w obrazowy, surowy sposób, jednocześnie nie było to przytłaczające dla czytelnika."
Bo Kaiden jest... Kaidenem. Moim Kaidenem. Osobą, której potrzebuje w życiu (...)
Nikt nie może się z nim równać.
Nikt nie będzie miał na to szans."
Kaidren to skryty, zamknięty w sobie chłopak. Nosi w sobie wiele bólu i smutku. Pod maską żartów i szkolnej popularności zakrywał to, co naprawdę go trapiło. Na początku trochę inaczej wyobrażałam sobie tego bohatera, ale ta wersja bardzo mi się spodobała.
"Kocham cię, Myszo"
Ta dwójka okazywała sobie wiele wsparcia. Byli przyjaciółmi. Może nie nazwałbym tej relacji #slowburn ale zdecydowania była bardzo naturalna. Kaiden był bardzo opiekuńczy, chociaż nie zawsze było to widać na pierwszy rzut oka. Traktował Em jak każdą inną osobę. Nie postrzegał jej jako chorej dziewczyny.
Autorka też świetnie pokazała problemy, jakie występowały w rodzinie Em. Śmierci siostry, brak wsparcia, depresja, rozpad rodziny. To wszystko było na drugim planie, jednak ani trochę nie było pomięte w całej historii.
A sykamora... Drzewo na fioletowej polanie, które wiele znaczyło dla tej dwójki. Było ich miejscem ucieczki. Miejscem, gdzie nie mieli żadnych zmartwień. Gdzie mogli pomilczeć i pomyśleć. Jednak to nie wszystko, nie mogę więcej zdradzić by niespojlerowac.
Książka niestety nie sprawiła, że się wzruszyłam. Czegoś zabrakło. Żałuję, że nie mamy tutaj #dualpov. Chciałabym poznać jego punkt widzenia w wielu momentach książki. Myślę, że to znacząco wpłynęłoby na mój odbiór. Zabrakło mi też więcej emocji w kulminacyjnym momencie. Kaidena i pozostałych "w tekście" i "po". Myślę, że ten fragment został za szybko pociągnięty i zakończony.
Mimo tych małych wad uważam książkę, za dobrą. Pod drzewem sykomory to pewnością historia cudownej przyjaźni, pierwszej miłości. Styl autorki jest lekki, wciągający. Wiele razy łapałam się na tym, że przez strony dosłownie płynęłam. Tak więc polecam Wam?
Kupując "Pod drzewem Sykamory" liczyłam na sporą dawkę wzruszających emocji i takie też dostałam.Jedynym minusem jest to,że lektura ta jest ciut podobna do ksiązki Tillie Cole-"Tysiąc pocałunków".Mamy tu w obu przypadkach chora nastolatkę,gdzie ból i walka o życie toczy się na stronicach lektury.Jest równiez młody chłopak,który z początkiem znajomości niby nic do siebie nie czują ale później" są jednością",by za chwile się pożegnać..
Sposób jednak w jaki autorka przedstawiła tą historię wynagradza czytelnikowi wszystko.Książka porusza temat,z którym każdy z nas może się spotkać.Ciężka choroba,ból,cierpienie,niezabliźnione rany,miłośc w obliczu śmierci....mało?Tak,jest tego więcej a przekazane to w taki sposób,że serce się ściska,a łzy same się potoczą.Bo to ksiązka niezwykle realistyczna i poruszająca.
Emery zaczyna chorować na chorobę,na która umiera jej siostra bliźniaczka Lo.Matka dziewczynki nie może poradzić sobie z utrata jednej z córek dlatego,Emery przeprowadza się do swojego ojca,który ma nową rodzinę i pasierba Kaidena.Kiedy tych dwoje nastolatków wreszcie dogaduje się ze sobą,dziewczyna poznaje uczucia o których nigdy tak naprawdę nie marzyła..
Ta książka złamała moje serce i nie da się o niej zapomnieć,poniewaz jest tak prawdziwa ,tak realistyczna ,że brak mi słów aby wyrazić co tak faktycznie siedzi mi na sercu..
Najsmutniejsza powieść booktoka, którą wiele osób się zachwycała, a mnie kusiła. I choć miałam świadomość jak się skończy to i tak tliła się we mnie nadzieja, że może będzie inaczej. Również liczyłam, że nieuronię łzy, ale te się polały.
Książka opowiada o bólu po stracie siostry, skomplikowanych relacjach rodzinnych, ale przede wszystkim o Emery, która mierzy się z śmiertelną chorobą. Silna i waleczna, a jednocześnie ma w sobie taką dziecinną bezbronność, sprawia że ją od razu polubiłam.
Na początku nie polubiłam Kaidena, ale z czasem zdobył moją sympatię. Sam mierzył się z swoim bólem, ale jednocześnie na swój sposób chronił Emery.
Gdy ochłonęłam po przeczytaniu uderzył mnie fakt, że Emery z czasem zaczęła trochę bagatelizować objawy choroby, które zaczęły się pojawiać. Wiem, że to fikcja literacka, ale trochę mnie to zdenerwowało, bo przywiązuje się do bohaterów, o których czytam.
Warto przeczytać.
Jak zmienia się relacja matki z córką, u której wykryto chorobę przewlekłą? Jak zmienia się świat, gdy odchodzi na zawsze siostra, a po pewnym czasie okazuje się, że choruje się na to samo? Skąd brać siły do walki i życia, gdy zawodzą najbliżsi, bo sami nie potrafią sobie poradzić?
Celeste B. nakreśliła odurzającą historię, jaka gra na najczulszych strunach wrażliwości, trafia do najmroczniejszych zakamarków ludzkiego serca i funduje nieopisane tortury emocjonalne, które z każdą kolejną stroną miażdżą jeszcze mocniej! To jeden z tych dotykających duszy rollercoasterów, obok którego nikt nie będzie w stanie przejść obojętnie. I choć zaintrygowany i poruszony do granic czytający pragnie z jednej strony jak najprędzej dotrzeć do finału, to jednak lawina skrajnych emocji wymaga co pewien czas ukojenia, na dodatek świadomość, jak wielki ból może zadać zakończenie, nakazuje zwolnić i delektować się chwilami, gdzie prym wiodą miłość oraz nadzieja.
Kreacje bohaterów wypadły doskonale! Tak dosadnie i trafnie opisane zostały wszelkie rozterki i lęki postaci, że nie sposób ich nie pokochać i nie kibicować im całym sercem. Każdy z nich został boleśnie doświadczony przez los, bagaż doświadczeń stał się dla nich prawdziwym piętnem. I choć czytelnik doskonale zdaje sobie sprawę, że Emery i Kaidena łączy coś wyjątkowego, to jednak ma też bolesną świadomość, że miłość, nawet ta potężna, nie zawsze jest w stanie wszystko uleczyć.
"Pod drzewem sykomory" jest niezwykłą, nostalgiczną, przejmującą historią o niesprawiedliwym, okrutnym losie, ale to przede wszystkim dotykająca najczulszej struny opowieść o prawdziwej miłości, która nie zawsze ma szansę na przybranie pożądanej formy i o czasie, którego jedni nie doceniają, inni natomiast mają zbyt mało.
Boleśnie prawdziwa, przeszywająca na wskroś, mistrzowsko ukazująca gorycz życia, od jakiej nie ma ucieczki. Dawno żadna lektura nie wywołała we mnie tak wielu, skrajnych, obezwładniających uczuć. Począwszy od niedowierzania i współczucia, poprzez rozdzierający strach i otumaniający gniew, aż do przeszywającego smutku, prowadzącego do potoku gorzkich łez. Polecam całym ?
Współpraca reklamowa z @wydawnictwoznakpl
"Pod drzewem Sykomory" B. Celeste
5/5 ?
,,- Moim zdaniem książki z najsmutniejszym zakończeniem są najlepsze, bo coś dzięki nim czujemy. Nie zawsze czeka nas ,,i żyli długo i szczęśliwie", choć ciężko na to pracujemy."
No ja to chyba poczułam aż za dużo..
Dostałam depresji.
Dałam tej książce pięć gwiazdek.. z tym, że ja nigdy już jej nie przeczytam. Nie zrobię sobie tego po raz drugi.
Ilość bólu, smutku, jaki odczułam podczas czytania mnie dosłownie przytłoczył. Musiałam co kilkanaście stron odkładać książkę, żeby złapać oddech, uspokoić emocje i wziąć się w garść.
Ja nadal cierpię, kiedy piszę tę recenzję.
Z drugiej strony to doskonały dowód na to, jak świetnie autorka oddała klimat tej książki. Jak bardzo wdarła się do mojej duszy, rozrywając moje serce, depcząc je i sprawiając, że za każdym razem jak tylko pomyślę o tej książce mam szklanki w oczach.
Niby wiedziałam na co się pisze, decydując się na zostanie recenzentką tej książki, ale moje serce nie było gotowe na aż tak emocjonalny rozpiernicz.
Na samym początku dowiadujemy się, że siostra bliźniaczka głównej bohaterki nie żyje. Zmarła na toczeń..
Na to samo, co zdiagnozowali u Emery kilka lat później.
Od samego początku książka jest przesiąknięta bólem - w końcu nasza bohaterka mierzy się ze stratą jednej z najważniejszych osób w swoim życiu.
Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że jej matka nie potrafi patrzeć na nią, nie okazując przy tym swojego cierpienia.
Emery widzi ból w oczach matki i nie jest w stanie tego znieść, dlatego przeprowadza się do ojca.
Ojca, z którym nie łączą jej zażyłe relacje.
A tam poznaje Kaidena..
Ta opowieść boli. Boli, łamie serce, rozrywa je na miliard kawałeczków, przeżuwa, wypluwa i..
I chciałabym powiedzieć, że później je skleiła, ale musiałabym skłamać.
Czy uśmiechałam się podczas czytania?
Czasem. Ale często był to też taki uśmiech przez łzy.
Emery to ucieleśnienie siły. Mimo choroby jest taka.. taka.. pełna życia. Pełna chęci do życia.
Jest mi bardzo przykro, że życie tak ją poturbowało..
Życie jest niesprawiedliwe.
Historia Kaidena również sprawiła, że poczułam ogrom sympatii do tego bohatera. A to jego "myszo" zostanie mi w głowie na bardzo długo.
Myślę, że każda osoba, która przeżyła śmierć bardzo bliskiej osoby wyleje morze łez na tej książce.
I myślę, że właśnie dlatego też sama tak przeżyłam tę historię.
To jedna z piękniejszych książek, jakie miałam okazję czytać.
Piękna i bolesna.
I właśnie ze względu na ilość łez, z którymi przyszło mi się mierzyć przez tą pozycję, prawdopodobnie nigdy już jej nie przeczytam.
Chociaż kto wie, może przyjdzie dzień, że zapragnę do niej wrócić ?
Ponownie się rozkleiłam przez pisanie tej recenzji. To książka warta poznania, ale tylko jeśli macie mocne nerwy.
,,- To jak z bliźniakami? Wyczuwałaś jej ból?
Nagle trudno mi oddychać.
- Nie.
Nie przestaje głaskać mojej ręki.
- Choruję na to samo, Kaiden.
Jego dłoń zamiera."