Lata 70. XX wieku. Kalkuta. Miasto, które zdaje się nie kończyć. Tak samo, jak nie kończą się rozległe dzielnice biedoty toczone przez choroby i nieszczęścia ich mieszkańców. Kalkuta przytłacza i onieśmiela, odrzuca i przyciąga jednocześnie.
Robert Luczak, wysłannik amerykańskiego czasopisma literackiego, udaje się tam wraz z żoną i maleńką córeczką. Jego celem jest pozyskanie praw do publikacji najnowszego poematu jednego z największych indyjskich poetów. Szkopuł w tym, że poeta ów – Das – przepadł bez wieści kilka lat wcześniej i powszechnie uważany jest za zmarłego. Luczak wplątuje się w intrygę, którą zaplanowali czciciele potężnej patronki miasta, krwawej i okrutnej Kali… bogini bólu i zniszczenia, czasu i śmierci, bezlitosnej pani kosmicznego ładu. Luczak stanie oko w oko z tajemnicami, których poznanie sprowadzi najprawdziwszy horror na niego i jego rodzinę.
„Pieśń bogini Kali” to nagrodzona World Fantasy Award za rok 1986 debiutancka powieść Dana Simmonsa („Terror”, „Abominacja”, cykl „Hyperion”) w nowym tłumaczeniu Janusza Ochaba, wzbogacona ilustracjami Macieja Kamudy.
Wydawnictwo: Vesper
Data wydania: 2021-04-14
Kategoria: Horror
ISBN:
Liczba stron: 292
Tytuł oryginału: Song of Kali
Język oryginału: angielski
Tłumaczenie: Janusz Ochab
"Niektóre miejsca są tak złe, że nie powinny istnieć"
Przemierzyłam Indie z plecakiem. Byłam w New Delhi, w Bombaju, do Kalkuty nie dotarłam. Po przeczytaniu przerażającej powieści Dana Simmonsa stwierdzam, że może i dobrze. Odnajduję jednak w niej klimat, którego sama w Indiach doświadczyłam, upału, prawie stuprocentowej wilgotności, wszechobecnego tłoku, brudu, hałasu i biedy. Autor wzbogaca obraz Kalkuty smrodem ścieków, odorem potu, wyczuwalną przemocą i rasizmem. Ale w zaułkach czai się coś więcej, coś mrocznego i zachłannego.
Robert Luczak, na zlecenie amerykańskiego wydawnictwa udaje się do Kalkuty wraz z żoną i maleńką córeczką, by uzyskać prawa do publikacji poematu słynnego i zaginionego przed laty indyjskiego poety. Przyjdzie mu się zmierzyć z wszystkim co Kalkuta ma do zaoferowania, również z hinduskimi demonami, które będą chciały zawładnąć jego duszą.
Każda kolejna strona tchnie mrokiem, klimatem wręcz psychodelicznym, przyprawiającym o ciarki. Chwilami trudno stwierdzić co dzieje się na jawie, a co jest wytworem wyobraźni głównego bohatera, czy efektem jakiś odurzających środków. Złowroga bogini Kali zdaje się wkradać w jego jaźń. Żąda ofiar i bluźnierczych rytuałów, a Kalkuta trzyma go i nie chce wypuścić ze swoich szponów. Indie z każdą kolejną godziną budzą w mężczyźnie coraz większy lęk i odrazę, jednak nie potrafi się od nich uwolnić.
Zakończenie zszokowało mnie bardziej, niż mogłabym tego oczekiwać. Pozostawiło z rozdartą duszą, potwierdzając nieuchronność zdarzeń, które kończą się inaczej, niż byśmy sobie tego życzyli i bezwzględność, bestialstwo ludzkiej natury.
Zapewniam Was, że po przeczytaniu długo jeszcze będzie w Waszym wnętrzu rozbrzmiewać złowroga pieśń bogini Kali, żywiącej się śmiercią i czerpiącej z chaosu.
Po wszystkich bardzo entuzjastycznych opiniach jakie spotkałem liczyłem na coś, co wciśnie mnie w fotel. Niestety książka nie dorównała oczekiwaniom, choć początkowo wydawała się bardzo dobra - ostatecznie wyceniłem ją na 4. Mocne 4.
To było pierwsze moje spotkanie z Danem Simmonsem, choć na pewno nie ostatnie. Już na półce czekają Terror, Abominacja, Hyperion i Edymion. Jeśli to sprosta moim oczekiwaniom - już nieco mniejszym - pewnie do biblioteczki dołączę i pozostałe wydane w Polsce pozycje.
Sama Pieśń... - styl pisania rewelacyjny - taki, jak najbardziej lubię. Płynie się przez opowieść nie męcząc niepotrzebnymi elementami mającymi tylko poszerzyć liczbę stron (to pewnie mnie spotka przy Abominacji). Sama opowieść umiarkowanie wciągająca, bez tego efektu narastania grozy, raczej stałe oczekiwanie na to, co może się zdarzyć. Czytało się to łatwo, ale obawiam się, że treść nie wbije się głęboko w pamięć. Stąd tylko 4.
Disiaj chciałam zaprezentować Wam książkę, która zrobiła na mnie ogromne wrażenie.
Która mnie zauroczyła i zachwyciła.
Której malownicze opisy sprawiły, że nie mogłam się od niej oderwać.
Której okrucieństwa spodziewałam się, ale nie w takiej formie jaką tu dostałam.
Która sprawiła, że nie mogę i nie chcę o niej zapomnieć.
Zabieram Was zatem w podróż do Kalkuty.
Miasta biedoty, chorób i nieszczęść.
Gdzie duszny klimat nie pozwoli Wam oddychać, a uliczny hałas zasnąć.
Gdzie smród miesza się z oparami kadzideł, a nad wszystkim góruje ONA.
Pani bólu i śmierci.
Bogini.
Kali.
Czy dołączysz i zaśpiewasz Pieśń ku jej czci?
Robercie..
Ciebie też woła.
A Ty przybywasz razem ze swoją rodziną: żoną i maleńką córeczką.
Chcesz uzyskać prawa do publikacji najnowszego poematu jednego z naszych największych poetów.
Ale widzisz...
Pan M.Das już od ośmiu lat nie żyje, więc jakże mógł go napisać?
Jeszcze nie wiesz, że odnajdziesz tu odpowiedź na to pytanie.
Nie wiesz, że zaprowadzi Cię ono do piekła.
I nie wiesz, że przyjdzie Ci za to zapłacić najwyższą cenę.
A na razie baw się...i szukaj...
Lata 70-te. Robert Luczak wraz z żoną i córeczką wyrusza do Kalkuty. Jako przedstawiciel amerykańskiego czasopisma literackiego ma pozyskać prawa do publikacji najnowszego poematu największego indyjskiego poety M. Dasa, który został uznany za zmarłego. Czy mu się to uda? Czy odkryje, co tak naprawdę stało się z Dasem?
Robertowi i jego rodzinie przyjdzie się zmierzyć nie tylko z bogatą obcą kulturą, która zachwyca, ale i z mroczniejszą stroną miasta niedostępną dla zwykłego turysty. Robert zostaje wtajemniczony w arkana kultu potężnej, okrutnej bogini bólu i cierpienia - Kali... Czy miasta mogą żyć i być same w sobie nikczemne, mieć potworne oblicze? Czy też to kwestia zamieszkujących je ludzi?
Opis mrocznej, niezwykle przygnębiającej strony miasta, tych wąskich brudnych uliczek, śmierdzących rynsztoków, biedoty gnieżdżącej się w slumsach i osób zmożonych chorobą jest bardzo realistyczny i obrazowy.
To, jaki tutaj niesamowity klimat Simmonsowi udało się stworzyć to prawdziwy majstersztyk! Ta książka wciąga właściwie od pierwszej strony i ciężko się z niej wyplątać. Niepokoi i ma się poczucie nadchodzącego mroku. Duszna, gęsta i mistyczna atmosfera. Ma się tu wrażenie dostąpienia poznania nadprzyrodzonej tajemnicy. W tle rozbrzmiewa pieśń bogini Kali... Raz ją usłyszycie i będzie Wam jej echo dzwonić zawsze i wszędzie...
Ach! Bogini Kali, Bogini Kali, Bogini Kali...
Rewelacyjny debiut Simmonsa, tu już pokazał swój kunszt pisarski. Gorąco polecam!
Miejsca gorsze od pozostałych
Sięgając po książkę Dana Simmonsa nigdy nie wiadomo, czego się po niej spodziewać. Nie wiadomo, czy wylądujemy na skutych lodami wodach Arktyki, w śmiertelnie niebezpiecznych Himalajach, a może na zupełnie innej planecie. Jedno jest pewne – w każdej lokalizacji Simmons jest mistrzem (może z wyjątkiem Abominacji, ale uznaję ją za niefortunny wypadek przy pracy i miejsce akcji w tym przypadku było najmniej winne). Dbałość o szczegóły, o stworzenie wiarygodnego świata również i w przypadku "Pieśni bogini Kali" stoi na najwyższym poziomie.
Kalkuta w powieści Simmonsa jest miejscem odrażającym i przerażającym. Bieda i brud (choć to naprawdę eufemizmy) są przytłaczające i wyzwalają w ludziach wszystko to, co najgorsze. Jeżeli połączymy to z bardzo męczącymi warunkami atmosferycznymi (koszmarny upał i ekstremalna wilgotność) oraz religią, która stopniowo obnaża coraz mroczniejsze oblicze, otrzymujemy lokację, do której żaden człowiek nie udałby się dobrowolnie.
Konstrukcja powieści na wielu płaszczyznach przypomina klasyczny horror, ale są odstępstwa od normy i czasami ciężar historii zostaje przeniesiony na innych bohaterów. Bardzo szybko wsiąka się w tę opowieść i kiedy akcja nabierze już odpowiedniego tempa, przez większość czasu nie zwalnia i nie pozwala czytelnikowi odetchnąć. "Pieśń bogini Kali" zawiera w sobie wszystkie elementy, które mogłyby sprawić, że byłaby to idealna powieść grozy, ale czy rzeczywiście tak się stało?
Do pewnego momentu, faktycznie, wszystko zgrywało się perfekcyjnie – intrygujący bohaterowie, dobre tempo, gęsty klimat i budzące grozę otoczenie. Kiedy historia nabrała tempa, naprawdę trudno było odłożyć ją na później. W chwili, gdy następuje punkt – w moim odczuciu- kulminacyjny, świetnie skonstruowana historia, ekstremalnie zbudowane napięcie zwyczajnie się rozłażą. Zakończenie powieści wygląda tak, jakby autor zmęczył się pisaniem (co w tej sytuacji nawet nie byłoby dziwne) i postanowił jak najszybciej zakończyć to, co z taką misternością zbudował. Wielka szkoda, że do ideału zabrakło tak niewiele, a jednocześnie całkiem sporo.
Debiut Dana Simmonsa był wstępem do znakomitej twórczości i zapowiedzią kolejnych, fantastycznych książek, które wyszły spod jego pióra. Autor pod płaszczykiem powieści grozy stworzył uniwersalną opowieść o tym jak zło rodzi zło, o miejscach, w których skrajne ubóstwo, głód, choroby strząsają ludzi w niebyt lub popychają do najobrzydliwszych czynów. Ale tak naprawdę zło wcale nie jest kwestią lokalizacji, bo mieści się ono pod każdą długością i szerokością geograficzną, w każdym człowieku.
Dan Simmons dwukrotnie zabrał mnie w świat mrozu i grozy. Terror i Abominacja zachwyciły mnie swoją realnością i kreacją świata. Obie głęboko wryły mi się w pamięć. Jak przy lodowych pakach i śnieżnych szczytach wypada duszna i upalna Kalkuta?
Bogini
„Pieśń Bogini Kali” jest debiutem Simmonsa, wydanym w 1985r. Od samego początku akcja nieśpiesznie prze do przodu, wrzucając czytelnika w głąb wydarzeń. I chociaż sama historia nie jest zbytnio zawoalowana, to nieustannie czuć na karku mokry oddech zła. Czytelnik przeczuwa, że w tym kraju brudu i biedoty w końcu wydarzy się coś nie tyle złego, co makabrycznego w skutkach. Upalne, wilgotne powietrze aż tętni od napięcia. Główny bohater zostaje wrzucony w machinę zła, która miele powoli od setek lat, zbierając swe krwawe żniwo. Kto lub co jest wrogiem? A może lepiej zadać pytanie – kto nie jest tutaj bez skazy?
Ogromną rolę w całej historii odgrywa kreacja Kalkuty. Opisy miasta i mieszkańców są tak wyraziste i plastyczne, że czytelnik ma odczucie, że razem z Luczakiem przemierza kolejne brudne i niebezpieczne zaułki. Wśród ludności widoczne są doskonale podziały na klasy i kasty, a w sferze duchowej nadal obowiązują bardzo restrykcyjne i kontrowersyjne dla współczesnego świata wierzenia. Całość podana została w sposób dziwnie przerażający, a jednocześnie satysfakcjonujący dla czytelnika. Gnijące ciała leżące na ulicach, mrok tak gęsty że ciężko jest się w nim poruszać i tajemnicze obrzędy, które emanują duszącym zapachem kadzidła połączonym ze świeżą ludzką krwią. Co jest w tym wszystkim prawdziwe? Ból i nienawiść. Należy również wspomnieć o dopracowanym i klimatycznym wydaniu tej książki od Vespera! Coś pięknego!
Podsumowanie
Dan Simmons i jego „Pieśń bogini Kali” to powieść niebagatelna i klimatyczna. Stanowi wartość nie tylko na polu kulturowym pozwalając nam choć trochę doświadczyć tej duchoty Kalkuty i zapoznać się z tamtejszymi wierzeniami, ale także zawiera w sobie ponadczasowe motywy. „Pieśń bogini Kali” to nic innego niż ponadczasowa walka dobra ze złem, prawości z gwałtem i głęboko zakorzenionej nienawiści i wszechobecnego rozboju. Jest głośno, brudno i brutalnie. Ale oprócz tych negatywnych wydźwięków są także pozytywy, które choć cichsze to nieustannie dają nadzieję, że nie wszystko jeszcze stracone.
Kontynuacja Endymiona... Od upadku Hegemonii większością planet rządzi Kościół katolicki wraz z tajemną organizacją Pax. Okazuje się, jednak, że nowej...
W obliczu zbliżającej się nieuchronnie międzygalaktycznej wojny na planetę Hyperion przybywa siedmioro pielgrzymów: Kapłan, Żołnierz, Uczony, Poeta, Kapitan...
Przeczytane:2023-08-20, Ocena: 5, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2023 roku, 52 książki 2023,
Indie ubiegłego wieku. Wraz ze swoją egzotyką i kolorytem, z kastami i hinduizmem, z pięknem pod którym czai się bieda i występek, zawsze wywoływały u mnie niepokój zmieszany z zachwytem. To uczucie podobne do chodzenia ciemnymi uliczkami Nowego Jorku, samej, po zmroku, ale z dodatkiem przypraw w postaci upiornego upału i pory monsunowej. Tych Indii, tych opisanych w książce prawdopodobnie już nie ma. Czas Kali minął, jej śpiew nie rozbrzmiewa. Ale czy na pewno?
Robert Luczak piszący dla małego czasopisma dostaje zlecenie odnalezienia innego twórcy, pochodzącego z Indii poety M. Dasa. Luczak udaje się wraz ze swoją żoną i małą córeczką do Kalkuty, gdzie czeka go nie tylko jet-lag, ale także szok kulturowy. Zaraz po przybyciu ma zaszczyt obejrzeć Kalkutę od jej mrocznej strony, wypełnionej biedą i brudem. Jednak to nic w porównaniu do niebezpieczeństwa, na które się narazi próbując odnaleźć Dasa. Ocierając się o kult bogini Kali, ociera się o kościste kolana śmierci.
"Pieśń bogini Kali" to książka smakowicie mroczna. Nawet nie przez brutalność, krew czy rytuały i obrzędy. Mrok mieszka na uliczkach Kalkuty, panosząc się pośród wygłodniałych dzieci bez przyszłości, pośród udających się do pracy w szarych obskórnych fabrykach członków niższych kast. W kolorach wypełniających ruchliwe arterie ulic, przez które przesuwa się masa ludzi - bo te kolory tylko maskują noc. Dan Simmons genialnie oddał ten mrok i tę noc. Czułam lepką atmosferę Kalkuty, zdominowaną przez deszcz i podskórne poczucie niebezpieczeństwa. Czułam, jakbym przeniosła się do innego świata, gdzie krwawy kult prastarej bogini jest nie bardziej niemożliwy od słońca prażącego zatłoczone miasto.
Jednak oczywiście - jest tu brutalność, krew i rytuały. Jest zagadka odnalezienie poety Dasa, która plącze się z każdym rozdziałem coraz bardziej. Są plany w planach, realizowane przez mroczną religię. Wszystko to, wraz z otoczką grozy wynikającą z charakterystyki samej Kalkuty, tworzy niesamowity nastrój, który sprawia, że do książki ciągnie jakby była namagnesowana.
Nie jest to oczywiście powieść idealna. Czuć, że autor dopiero próbuje swoich sił, że rozwija pisarskie skrzydła, że ma jeszcze więcej do powiedzenia - ale na to przyjdzie jeszcze czas. Jednak Simmons od początku błyskotliwie tka swoją sieć, snując opowieść podobną do wyjątkowo mrocznej, egzotycznej baśni, ujmując Indie w postać - jak to ujęła bardzo trafnie jedna z bohaterek - nie zupełnie przeciwstawnych zbiorów, ale całkiem odmiennej geometrii.
Zdaję sobie sprawę, że książka to debiut i Dan Simmons ma na swoim koncie prawdopodobnie jeszcze lepsze powieści. Jednak "Pieśń bogini Kali" wpisała się niezwykle umiejętnie w moje osobiste zainteresowania, w moje pasje. Jeśli tak samo uwielbiasz wręcz namacalny mrok, który przykleja się ciebie w czasie czytania - z pewnością tak jak ja, usłyszysz pieśń Kali - trudno ją po prostu będzie zignorować. I trudno będzie przed nią uciec.