Wybitna powieść amerykańskiej pisarki gruzińskiego pochodzenia o Amerykanach zafascynowanych ideami komunizmu, którzy osiadają w Rosji Sowieckiej, ze wszystkimi tego konsekwencjami.
Ta trzypokoleniowa saga rodzinna, powieść szpiegowska, romans i filozoficzna bildungsroman w jednym obejmuje dwa kraje, Amerykę i Rosję, oraz trzy epoki - od lat 30. XX wieku, przez okres zimnej wojny, aż do czasów upadku ZSRR i transformacji ustrojowej. Wyróżnia ją epicki rozmach, świetne opisanie realiów życia w dawnym Związku Radzieckim oraz w dzisiejszej Rosji, kunsztowne prowadzenie narracji w kilku planach czasowych, a przede wszystkim dociekliwość w kwestii: co decyduje o naszych ideowych wyborach. Przez recenzentów na Zachodzie powieść Sany Krasikov została okrzyknięta Doktorem Żywago na nasze czasy.
Wydawnictwo: W.A.B.
Data wydania: 2018-03-14
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 608
"Próby uniknięcia pisanego nam losu prowadzą prosto ku przeznaczeniu."
Wspaniała przygoda czytelnicza, doskonale się w niej odnalazłam, zrobiła na mnie spore wrażenie. Zagłębianie się w takie powieści to przyjemność i satysfakcja. Mocno rozbudowana saga, która ujmuje lekką, płynną i sugestywną narracją, realistycznie odmalowanym klimatem rosyjskiej i amerykańskiej historii, złożonymi i zmiennymi relacjami między dwoma supermocarstwami, na płaszczyźnie politycznej, gospodarczej i społecznej. Fabuła obejmuje okres od tysiąc dziewięćset trzydziestego drugiego do dwa tysiące ósmego roku. Podążamy słodką i gorzką ścieżką ludzkich losów, naprzemiennie odkrywamy kierunki przeznaczenia trzech pokoleń, wyłapujemy punkty styczne, powielane pragnienia, marzenia i ambicje, a także różnorodność w spojrzeniu na świat i określaniu własnej tożsamości.
Rosja i Stany Zjednoczone, wspaniale przedstawione zderzenie dwóch światów, odmiennych mentalności, ustroju i postępu. Jedni wodzeni naiwnością, bezkrytycyzmem, infantylnością i idealistycznym podejściem, uciekają z wolnego amerykańskiego kraju do okrutnej i bezdusznej epoki stalinowskiej, a drudzy za wszelką cenę próbują się z niej wydostać, marząc o swobodzie, niezależności i samostanowieniu. Florence, pomimo sprzeciwu rodziców, zastrzeżeń bliskich i przyjaciół, decyduje się podążać za ideowym wyborem, dążeniem do prawdziwej równości społecznej i gorącym romantycznym uczuciem, aż do Magnitogorska. Długo nie potrafiłam jej zrozumieć, dostrzec coś więcej niż egoistyczną postawę, bezrefleksyjne trwanie w młodzieńczych przekonaniach, zupełny brak przewidywania, zwłaszcza w aspekcie moskiewskiego wichru niebezpieczeństwa i w kontraście do szczęśliwych spokojnych nowojorskich wspomnień. A jednak i tak nie mogłam oderwać się od wyśmienicie wykreowanej głównej postaci.
Grzechy przechodzące z pokolenia na pokolenie, desygnujące do takich a nie innych postaw, wspólny mianownik poszukiwań, magnetyczne przyciąganie przez te same lub podobne elementy. Widać to, kiedy spojrzy się na Juliana, syna Florence, i Lennego, jej wnuka. Także ci bohaterowie, choć często się z nimi nie zgadzamy to jednak wydają się wyraziści i przekonujący. Autorka umiejętnie różnicuje narrację w zależności od tego, czy przemawia męski czy żeński głos, uwzględnia doświadczenia, profile i osobowości, wypełnia ich światopoglądem, widzeniem i myślami. Wymownie udaje się przekazać, że wpadając w tryby systemu nie jest praktycznie możliwym wydostać się z niego, ponura rzeczywistość dogania wizje i złudzenia w najmniej spodziewanej odsłonie, kiedy człowiek najbardziej narażony jest na krzywdę, cierpienie, niesprawiedliwość, strach, upokorzenie, niewolniczą uległość i wszechogarniającą obojętność.
Obserwujemy znaczące przekształcenia Stanów Zjednoczonych i transformację ustrojową Rosji. Echa zawieruchy wojennej, wielki kryzys, ruch wyzwolenia kobiet, filtrowanie informacji, nadrzędność celów narodowych nad racjami jednostki, ale też stwarzanie warunków do rozwoju gospodarki, kultury i szkolnictwa. A po drugiej stronie oceanu, stalinowski kult, natarczywa propaganda, wielka czystka, znikanie ludzi, mordowanie przeciwników politycznych, rekwirowanie mienia, kolektywizacja rolnictwa, przerośnięte przemysłowe ambicje, podkradanie zdobyczy rewolucji technicznej. Na tym tle kotłujące się losy zwykłych ludzi, ukazane ze zrozumieniem historycznych uwarunkowań, koniecznością kształtowania własnej tożsamości, wystawianie na próbę siły patriotycznych wartości, ich korelacja z moralnymi aspektami i indywidualnym życiowym biegiem spraw. Powieść zdecydowanie warto uwzględnić w planach czytelniczych.
bookendorfina.pl
Kim była Florence Fein, bohaterka powieści okrzykniętej współczesnym "Doktorem Żywago"? Za co można ją zganić, za co obdarzyć wzgardą i co uznać za niewybaczalne? Co zaś można tłumaczyć idealizmem i miłością, za co rozgrzeszyć, co wytłumaczyć naporem czasu i miejsca jakiemu musiała sprostać by przetrwać? Te pytania Sana Krasikov stara się rozważać, stara się na nie odpowiadać i definiować opinie jej samej, ludzi podobnych Florence, historyków. Dla mnie pozostają one bez odpowiedzi, jak bez odpowiedzi zostanie zawsze zawahanie nad zdecydowaną oceną sumienia, nad rzuceniem kamienia czy też nad bezwarunkowym wybaczaniem i zrozumieniem postępowania. "Sęk w tym, przyjacielu(...), że wszystkich nas krótko trzyma epoka, w której żyjemy. Tyrania naszych czasów."(str.661)
Florence Fein jaką poznajemy, to oszalała z miłości Amerykanka o żydowskich korzeniach. I nie o sam sensu stricte romans tutaj chodzi, choć i on odegrał niezwykle istotną rolę w uporze, który doprowadził do jej szalonego wyjazdu. Tu chodzi o romans z marzeniami, z oślepieniem piękną wizją wolności, nieprawdopodobnymi obietnicami na miarę "szklanych domów" Żeromskiego. Tu serce wyrywa się z powinności i codziennego ograniczenia konwenansami ku samostanowieniu, wyrażaniu prawd i budowaniu ideału, któremu na imię komunizm. "Owszem, mogła zostać i poczekać, aż wszystkie te zmiany się dokonają, mogła obserwować rozpisany na dziesięciolecia marsz ku postępowi. Ale nie miała do tego cierpliwości. Chciała przeskoczyć wszystkie te zakazy i przeszkody, wszystkie uprzedzenia, całą tę poprawność i skoczyć prosto w przyszłość. Właśnie tym był wtedy dla niej Związek Radziecki: miejscem, w którym przyszłość stała się teraźniejszością." (str.651)
Kiedy Florence pędzi na spotkanie z ową utopią o twarzy radzieckiego ideowca, który chwilowo przebywając w Stanach, zdążył porwać jej umysł i serce, nie widzi mijanej prawdy. Omiata z oczu mijaną po drodze biedę, nie ulega strachowi, którym zarażone są już niektóre ze spotykanych osób, nie czuje trudów, smrodu i niewygody miejsc, które okazują się być prawdziwym obliczem zakorzenionych w niej idei. I nawet złamane serce nie jest w stanie spowodować, by postrzegła otaczający ją świat oczami pozbawionymi utopijnych wyobrażeń. Czuje się na tyle potrzebna, że nic tego poczucia i dumy z niego nie będzie w stanie złamać przez lata. Także cierpienie i niewyobrażalny ból po stratach, po kłamstwach, po dramatycznych wyborach między lojalnością a bezpieczeństwem i ten, po cierpieniach fizycznych, mrozie, brudzie, upokorzeniach. "(...)gdzieś w głębi ducha odczuwała jakąś wstrętna dumę płynącą z wykonywania tej odrażającej pracy. To gwałcenie samej siebie, które od przebudzenia do zaśnięcia napawało ja obrzydzeniem, podtrzymywało w niej jakąś podłą iluzję, że jest bystra i w jakimś sensie wyjątkowa." (str.503)
Pora wracać - uzna nie jeden i nie dwa razy w swoim dojrzalszym, mocno poranionym życiu. Ale tego życia już nie będzie, stanie się niewolnicą kraju, do którego kiedyś pędziła ze wszystkich sił, a który powoli, spoza wszystkich niespełnionych obietnic, tragedii rodzinnych, kłamstw obracających zasługi w zdradę, zacznie wreszcie ukazywać jej swoje prawdziwe oblicze. "Kraj, do którego przyjechała sześć lat wcześniej, tak niegdyś romantyczny i pełen możliwości, na każdym kroku wysyłał jej teraz niebezpieczne sygnały." (str.353). Tamten drugi kraj, zapomniany i wzgardzony, ale jednak ojczysty, też zapomni, rozłoży ręce i okaże się być współwinnym dwupaństwowości, a może jednak bezpaństwowości Florence. "Jesteśmy dla nich nikim. Zbiegami. Zdrajcami. Wyjechaliśmy i nikt nie będzie po nas płakał. gardzą nami, taka jest prawda." (str.483)
W swym życiu, które narrator raz słowami autorki, raz wspomnieniami i opowieściami syna Florence - Juliana, opowie w sposób niezwykle przejmujący i momentami wstrząsający, przyjdzie bohaterce przejść przez wiele odcieni wiary i niewiary, zwątpienia i załamania siłą własnej chęci życia mimo postępków, które długo jeszcze budzić w niej będą wstyd i gniew.
Opowieść o Florence jest dla Sany Krasikov sposobem na jak najbardziej przyswajalny dla współczesnego czytelnika opis działania dwóch państw - wydawałoby się kompletnie różnych, ale jak wynika z opowieści, bardzo mocno ze sobą złączonych. Ten nieuchwytny amerykańsko-radziecki a potem rosyjski węzeł prześladuje nas na każdym kroku. Będzie stanowił o dwojakości życia każdego z przedstawionych pokoleń - samej Florence, jej syna i wnuka.
Znajdziemy go w idealiźmie młodej Florie, jak i w jej późniejszym przedziwnym uleganiu (?) systemowi, jak i w ponurym przerażeniu faktem, że jej ojczyzna wyrzekła się jej i jako Amerykanki i jako Żydówki. Jest też w działaniach jej syna, który kiedyś, mieszkając w Rosji, był tylko Żydem niegodnym doktoratu, a teraz, gdy w związku z pracą często powraca do Moskwy, zderza się z prawdą, której nie sposób zaprzeczyć - że radziecka i rosyjska twarz biznesu, poczucia wyższości i sposobu zdobywania przewagi ideowej czy tej zwykłej - materialnej, bardzo niewiele się różnią. Na trzecim poziomie owej niezwykłej plątaniny dwóch narodów i ich podobieństw tkwi młody Lenny, wnuk Florence, który szukając szczęścia w miłości i interesach w putinowskiej Rosji, zupełnie jeszcze nieświadom swojej przedziwnej "nieprzynależności" pozwala sobie na lekceważenie potencjalnych zagrożeń, na pewność odnalezienia swojego miejsca na ziemi bez prawdziwego jego poznania od wewnątrz.
Wszystkie trzy płaszczyzny prowadzą nas zawsze, ścieżka po ścieżce, wspomnienie po wspomnieniu do życia Florence, do świata jej radości i rozczarowań, opamiętań i ponownych zachłyśnięć. I do ponownego postawienia sobie pytania: ile było w niej woli życia a ile ideologicznego uzależnienia, ile siły a ile poddańczości, ile prawdy a ile samozakłamania? Kim była Florence Fein? A przede wszystkim, czy tytuł "Patrioci" można odnieść do niej? A jeśli nie, to dlaczego? I kto bardziej na owo miano zasługuje? Poszukajcie własnej odpowiedzi. Może zadziwić Was samych.
Bardzo ciekawie przedstawione oddanie się idei i to co może z tego wyniknąć.
"Przekład z angielskiego Michał Kłobukowski Melancholijne opowiadania Sany Krasikov pokazują świat emigrantów zza Żelaznej Kurtyny, którzy...
Idealizm, zdrada i rodzinne sekrety - imponująca powieść obejmująca dwa kraje i trzy epoki, od lat 30. XX wieku po współczesność. W czasach wielkiego...
Przeczytane:2018-04-10, Ocena: 5, Przeczytałam,
Pamiętam lekcje historii, w czasie których nauczycielka opowiadała nam o założeniach komunizmu, jego ideologach i reprezentowanych przez nich głównych nurtach. Jako „rocznik orwellowski” miałam jakieś pojęcie o tym, czym komunizm tak naprawdę jest, jednak z wczesnego dzieciństwa pamiętałam głównie kartki, które ojciec przynosił do domu, a mama wymieniała na co się dało, białego Fiata 126p z bagażnikiem na dachu oraz „Akademię Pana Kleksa” i ukochany „Plastusiowy pamiętnik”. Moje dorastanie to okres przemian, który nastąpił po Okrągłym Stole. Moja dorosłość to już tylko obserwacja pogrążającej się w chaosie sceny politycznej. Z tym większym zainteresowaniem sięgam po lektury, które wnoszą do mojego świata wiedzę na temat przeszłości. Bardzo często piszę o tym, że poznawanie choćby zalążków historii z kart powieści jest dla mnie najlepszym sposobem na zdobywanie wiedzy. Szczególnie interesujące wydają się historie tworzone przez autorów, którzy – wskutek własnej wielokulturowości – pozwalają nam „wyczytać świat”. To przekonanie towarzyszyło mi podczas lektury „Patriotów” Sany Krasikov.
Pisarka urodziła się na Ukrainie (w rodzinie z żydowskimi korzeniami), wychowała w Gruzji, by w końcu – wraz z rodzicami – wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Z tej mieszanki wyszła bardzo dobra historia o dość przewrotnym tytule.
„Patrioci” to trzypokoleniowa saga, której akcja, niczym wahadło, prowadzi nas z jednej epoki do drugiej. Nasza podróż w czasie zaczyna się w latach trzydziestych XX wieku, kiedy to młoda Florence Fein, która buntując się przeciwko amerykańskiemu kapitalizmowi, uwiedziona przez komunizm postanawia wyjechać z Brooklinu do Moskwy w nadziei na lepsze życie w postaci dobrej pracy, wielkiej miłości i całkowitej swobody. Tymczasem okazuje się, że w tym cudownym kraju, jakim miał być Związek Radziecki, nie czeka na nią nic poza ciągłą walką o życie swoje i bliskich. Powrót? Nie ma na to szans. Amerykanka żydowskiego pochodzenia dla stalinowskich władz to cenny łup. W dodatku jako ekspata przez swój ojczysty kraj zostaje uznana za swego rodzaju zdrajcę i, po odebraniu jej amerykańskiego paszportu przez radzieckie władze, nie ma już żadnego dokumentu poświadczającego pochodzenie. Nie mając żadnej perspektywy, zostaje w kraju, wychodzi za mąż i rodzi syna. Wahadło czasu przemierza przez zimną wojnę oraz upadek ZSRR aż do współczesności, kiedy to mały chłopiec z prologu powieści jest już starszym mężczyzną, uznanym pracownikiem przemysłu naftowego. To Julian, syn Florence. Mieszka w Stanach Zjednoczonych i próbuje wyciągnąć z Rosji swojego syna, Lenny’ego, który – pod wpływem nieżyjącej już babci – postanowił robić karierę w znienawidzonym przez ojca kraju. Gdy Julian wyjeżdża do Moskwy w celach służbowych, zostaje uwikłany w sprawę, której ofiarą pada nie kto inny, jak właśnie Lenny.
Ta wielowątkowa historia wciąga od pierwszych stron. Jest w niej wszystko, czego można oczekiwać od dobrej książki. Warunkiem jest pewien dystans i niepoddawanie się iluzji, że to książka historyczna. Moim zdaniem Krasikov stworzyła naprawdę piękną powieść, bardzo aktualną i pełną emocji. Jak mogłoby być inaczej, skoro rzecz dotyczy narodowej tożsamości wśród emigrantów? Jak można by było nazwać tę książkę byle jaką, skoro mamy w niej wszystko – nadzieję, strach, bohaterstwo, odwagę, dobro i zło? Czy można uważać Florence za kobietę jakich wiele? Być może można, kwestia doświadczeń. Dla mnie do końca pozostała zagadką. Próbowałam zrozumieć tę enigmatyczną postać, ale ciągle mi coś umykało, a gdy wydawało się, że już chwytam jakiś ślad – uciekał mi sprzed oczu. Zafascynowanych Wielkim Bratem (skoro już padła wzmianka o Orwellu) było bardzo wielu. Krasikov, tworząc postać Florence, pozwala nam zdecydować, ile warte było to zauroczenie. Przesłuchiwania, aresztowania, gułag – czy to mało? Fein trwa przy swoim. To właśnie próbuje zrozumieć Julian i z tym mierzą się czytelnicy. Podróż mężczyzny do współczesnej Rosji pokazuje nam, jak niewiele zmieniło się w systemie politycznym tego kraju. Pod przykrywką nowoczesności i otwarcia na świat wciąż załatwia się tam sprawy szantażem, zastraszaniem i machlojkami.
Trochę zabrakło mi w tej historii jednej bolesnej prawdy – mając wiedzy o tym, jak wyglądały przesłuchania i jakie obowiązywały metody w „łamaniu” podejrzanych o kolaborację, spotkania Florence z towarzyszem Subotinem wydawały się niemalże potajemną schadzką zakochanych. Tak, wiem, przesadzam. Wszystko po to, by zaznaczyć, jak bardzo ten fakt zaburzał mi odbiór niektórych fragmentów książki. Być może tego typu niedociągnięć jest więcej, moja wiedza na temat stalinowskiej Rosji nie sięga na tyle daleko, bym mogła je zwinnie punktować, jednak – mimo ewentualnych potknięć – uważam tę książkę za jedną z najciekawszych, jakie przeczytałam w tym roku. I choć gabaryty nieco odstraszają, to mogę Wam zagwarantować, że ta powieść jest na tyle porywająca, że dłuższe delektowanie się nią działa tylko i wyłącznie na korzyść. Książki i czytelnika. Polecam.