Niemota. Święta Dziewica. Lodówa... Eleonore zna doskonale te wszystkie wyzwiska. Stara się puszczać je mimo uszu... a raczej stara się nie okazywać, że robią na niej wrażenie. Bo tak naprawdę wolałaby po prostu zniknąć. Może wtedy nie musiałaby słuchać tych wszystkich obelg, które spadają na nią pomimo... a może właśnie dlatego, że stara się być przezroczysta. Nie zawsze tak było. Nieśmiałość Elie to nie przyczyna, ale skutek traumatycznych przejść sprzed kilku lat. Ostatnie, na co dziewczyna ma ochotę, to słuchać głupich uwag pod swoim adresem. Bo wszystkie trafiają ją prosto w serce.
Podczas gdy Eleonore ćwiczy stawanie się niewidzialną dla otoczenia, podstępem w jej łaski usiłuje wkraść się Jason, nowy uczeń jej szkoły. Chłopak pokazuje przy tym wszystkie swoje twarze - od tandetnego flirciarza, przez mistrza ironii, aż po oblicze, które robi na Elie największe wrażenie. Okazuje się, że pod maską zawadiaki i podrywacza Jason skrywa też niezwykłą umiejętność bycia... przyjacielem. A właśnie za tym Elie najbardziej tęskni: za przyjacielem, który odszedł, zostawiając ją samą sobie w najgorszym możliwym momencie, gdy pewnego popołudnia jej życie roztrzaskało się w drobny mak. Ale czy nowa, szalona znajomość na pewno wróży coś dobrego? Gdy Eleonore nie potrafi już zapanować nad mętlikiem w głowie, przeszłość ponownie daje o sobie znać, a sprawy zaczynają toczyć się w niespodziewany sposób.
Oto historia przejmująca, smutna, ale niepozbawiona szczęśliwego zakończenia, która da ci nadzieję, jeśli ją straciłaś, i pozwoli uwierzyć w to, że wszystko może mieć swój happy end. Poruszający debiut nastoletniej belgijskiej autorki.
Wydawnictwo: Feeria
Data wydania: 2018-10-03
Kategoria: Dla młodzieży
Kategoria wiekowa: 15-18 lat
ISBN:
Liczba stron: 456
Tytuł oryginału: Timide
Język oryginału: francuski
Tłumaczenie: Natalia Wiśniewska
Jestem bardzo zaskoczona , że książka napisana została przez młodą pisarkę i że to jest jej debiut. Czytając nie ma się takiego wrażenia, no może z jednym wyjątkiem, wtedy gdy główna bohaterka naprawdę wykazuje cechy naiwnej i głupiutkiej dziewczynki. Dorosła pisarka tak by chyba wszystkiego nie ujęła.
Mimo to , książkę czyta się szybko , jest bardzo przyjemna i zajmująca. a to jedno "ale" niezbyt rzutuje na ogólną ocenę.
Przeczytane:2018-10-03, Ocena: 5, Przeczytałam, Posiadam, - 2018 -, | demoniczne-ksiazki.blogspot.com |, Egzemplarz recenzencki, Zrecenzowane, Ulubione,
Chociaż przez większość czasu zgrywam pewną siebie i swoich słów kobietę, którą czasami dość trudno przegadać podczas dyskusji, to jednak niewielu zdaje sobie sprawę z tego, że pod tą fasadą skrywa się ktoś zupełnie inny. Ktoś, kto pomimo swojej słynnej gadatliwości, niestety obawia się powiedzenia czegoś tak głupiego, że głowa mała! Ktoś, kto nawet w towarzystwie znanych i lubianych osób boi się być w centrum uwagi i potrafi czuć się nieswojo, i niejednokrotnie ma ochotę uciec przed ich spojrzeniami. Dlatego też nie byłam w stanie przejść obojętnie obok „Nieśmiałej”. Podskórnie czułam, iż ta książka jest stworzona z myślą o mnie. Tylko jak potoczyła się ta moja nowa „znajomość”?
„ZOSTAW MNIE W SPOKOJU!” – POMYŚLAŁA, A JEJ USTA NADAL POZOSTAWAŁY NIERUCHOME, NIESKORE WYPUŚCIĆ TYCH SŁÓW NA ZEWNĄTRZ.
Teoretycznie zdawałam sobie sprawę z tego, co może mnie czekać podczas lektury „Nieśmiałej”. Ba, czułam się tak, jakbym umiała kontrolować całą tę historię, gdzie nikt i nic nie będzie w stanie mnie zaskoczyć. Z jednej strony to dość bolesna myśl, gdyż przewidywalność zdarzeń sprawia, iż człowiek powoli traci wiarę na niespodzianki, ale z drugiej, po zapoznaniu z opisem, doprawdy nie spodziewałam się niczego innego. Ot, co – kolejna młodzieżówka poruszająca wątek szarej myszki, którą – jakimś cudem – zainteresował się niegrzeczny chłoptaś i sprawia wrażenie szczerze zainteresowanego jej osobą. Jednakże w najśmielszych snach nie przypuszczałam, że ta pozornie banalna otoczka będzie miała drugie dno, a nagromadzone pomiędzy słowami emocje uderzą we mnie aż z taką precyzją!
Sarah Morant przygotowała tuziny fabularnych petard, których syczenie robiło się coraz głośniejsze wraz z każdą kolejną przeczytaną stroną, a każdy ich wystrzał zapierał dech w piersi lub prowokował do wyciśnięcia z oczu hektolitrów łez. Ale ja – jak to ja – zaczynałam obawiać się, czy autorka nie zapędzi się w kozi róg z rzucaniem Eleonore kłód pod nogi, co by zaowocowało stworzeniem najbardziej pokrzywdzonej nastolatki w literaturze. Na szczęście (chociaż w tym przypadku to potwornie brzmi) smutne chwile, pełne bolesnych i kłujących serce wspomnień, pozwalały odpychać się na bok pozytywnym akcentom, rozwiewającym ciemne chmury znad głowy głównej bohaterki. Pojawienie się Jasona w życiu Ellie okazało się zbawienne, wręcz oczyszczało atmosferę. Do czasu, aż nie przyszło coś znacznie więcej – powrót syna marnotrawnego, znaczy się najlepszego przyjaciela dziewczyny oraz nieuniknione, czyli problemy miłosne. Zapewne już się domyślacie, iż ponownie mierzyłam się z trójkątem miłosnym, lecz tym razem było zupełnie inaczej. Owszem, w pewnym momencie wydawało mi się, iż panna Morant gubi swój romantyczny rytm, przeobrażając przenikające przez rozdziały miłosne aromaty w smród kiczu, serwowanego w co drugim filmie dla romantyczek (bez urazy, panie!), ale w porę uratowała sytuację. Udało jej się uchylić fabularne okna, pozbywając się tych przykrych zapachów, a mnie uspokajając. Jednakże zakończenie ani odrobinę mnie nie zaskoczyło. Co więcej, spodziewałam się takiego obrotu spraw i... podobało mi się to. Tak, podobało mi się rozwiązanie, jakie zastosowała autorka i nawet nie wyobrażam sobie, aby to potoczyło się zupełnie innym torem. Fakt, tym samym trąci przez ten element nieco utartymi przez lata schematami, jednak ostatnio przyrzekłam sobie jedno: Nie wymagaj zbyt wiele od książek, które są pisane z myślą o innej grupie wiekowej! Jesteś już za stara, by móc w pełni rozkoszować się ich magią!
WYRÓŻNIASZ SIĘ W TŁUMIE? NIE MASZ PRAWA! MUSISZ TO ZMIENIĆ ALBO NIE DAMY CI ŻYĆ!
Chociaż doskonale zdaję sobie sprawę z tego, iż Eleonore jest jedynie fikcyjną postacią, która odżywa tylko wtedy, gdy czytam lub o niej myślę, to jednak nie jestem w stanie pozbyć się wrażenia, jakby poniekąd była... moją pokrewną duszą. Tak samo, jak ona starałam się nie wyróżniać w tłumie i tłumić chęć wybuchnięcia płaczem przed wszystkimi tymi, którzy uprzykrzali mi życie, robiąc sobie żarty z mojego wyglądu czy zachowania. Dopiero w domu, w otoczeniu najbliższych, prawie oddychała z nieskrywaną ulgą. Prawie, ponieważ nawet tam przyjmowała rolę głowy rodziny, starając się zasklepić rany, jakie zadał im los. Przez cały ten czas nie mogła być do końca sobą. I choć Ellie miała u swego boku przebojową przyjaciółkę, Kinae, to jednak dopiero pojawienie się Jasona zupełnie odmieniło jej życie. To właśnie ten dumny, przypominający rasowego podrywacza nastolatek zdołał wydobyć dziewczynę z jej skorupy, pozwalając jej na nowo zobaczyć promienie Słońca. Tym samym kreacja Eleonore nabierała nowych barw, a ja poznawałam ją na nowo. Odkrywałam dotąd skrywane przez nią sekrety oraz zachowania, które – choć nieraz wydawały mi się dziwne, bo przyzwyczaiłam się do nieśmiałej Ellie – dobitnie uświadamiały jedno: „Nie rodzimy się nieśmiali”!
A co się tyczy naszych panów, czyli pewnego siebie Jasona oraz nieco wycofanego przyjaciela głównej bohaterki, Tylera... Chociaż obaj popełniali wiele błędów oraz w jakimś stopniu działali mi na nerwy, to jednak kreacja buntownika bardziej do mnie trafiała. Nasz przebojowy macho – pomimo drobnych wad – kupił mnie swoim poczuciem humoru oraz umiejętnością wyciągania wniosków z przytrafiających mu się porażek. Natomiast Tyler... chociaż również wiele wniósł do życia Eleonore i stanowił dla niej podporę, to wydawał mi się bardziej... nachalny. I – moim zdaniem – perfidny. Gdybym była na miejscu dziewczyny, to z miejsca bym mu powiedziała, co tak naprawdę myślę o nim oraz popełnionym przez niego czynie, nie zważając nawet na to, iż mogę go przez to skrzywdzić. Ale cóż... Ellie to Ellie – dla niej przyjaciele to świętość i próba skrzywdzenia ich mogłaby złamać jej serce.
Tak samo nie przemawiała do mnie sama Kinae, która niespecjalnie kwapiła się do tego, aby spędzać więcej czasu ze swoją przyjaciółką. Nie chodzi mi o to, by trzymała ją za rączkę i opowiadała, że wszystko będzie dobrze, bo nie o to chodzi. Ale jeżeli ma się chłopaka, to wypadałoby dzielić wolny czas tak, aby żadne z nich nie ucierpiało. Przecież on też potrzebuje troszkę czasu dla siebie. No cóż... Jak widać, są priorytety i prioryteciki.Za to brata Eleonore, Kyle'a, pokochałam całym sercem za jego dziecięcą dojrzałość przejawiającą się tym, że również pragnął wspierać rodzinę ramieniem, nie pozwalając jej przy tym upaść i się rozbić w drobny mak. Tylko czy był w stanie temu podołać? Tego już wam nie zdradzę, bo byście mnie wybatożyli!
AUTORKO, POWIEDZ MI PROSZĘ... SKĄD CZERPAŁAŚ INSPIRACJĘ?
Wiecie, że dotąd ciężko jest mi uwierzyć w to, że tak młoda osoba, jaką jest Sarah Morant, napisała tak dojrzałą i prawdziwą książkę, ukazującą wiele życiowych prawd? A kiedy jeszcze dołożymy do tego lekkie pióro, spod którego słowa przypominają fale, które porywają nas w coraz to głębsze zakamarki książki. Jestem wprost oczarowana jej kunsztem pisarskim, jednak na największe brawa zasługuje poruszony w „Nieśmiałej” wątek szufladkowania. Autorka dobitnie uświadamia młodych ludzi, iż powierzchowne ocenianie innych może spowodować wiele niekomfortowych, nieprzyjaznych do szpiku kości sytuacji. Bo łatwo jest nam śmiać się z tych, którzy w jakimś stopniu wyróżniają się na tle pozostałych, lecz pamiętajmy – pozory mylą. Wystarczyłoby porzucić narzucone uprzedzenia i chcieć dać tym ludziom szansę na to, by przedstawili swoją „wersję zdarzeń”. Kto wie, może wtedy okazałoby się, że ta pulchna nastolatka wcale nie żywi się samymi tłustymi potrawami, lecz z powodu choroby przyjmuje lekarstwa zwiększające jej masę, a odstawienie ich spowoduje przykre konsekwencje. Może wtedy wyszłoby na jaw, iż ten przemykający korytarzami niczym cień cichy chłopak jest workiem treningowym ojczyma, który poprzez bicie go wyładowuje swoje frustracje. A może ta starsza kobieta, odziana w brudne ubrania, nie jest bezdomną alkoholiczką, tylko została oszukana przez rodzinę, przez co wylądowała na bruku. Nie osądzajmy nikogo z góry, bo przyjdzie czas, że i my zostaniemy osądzeni. A karma bywa su...per nieprzyjemna...
Podsumowując, oczekując lekkiej, niewymagającej wielkiego skupienia lektury, otrzymałam poruszającą historię, która bez wątpienia trafi do wielu nastoletnich (i nie tylko) serc swoją szczerością. Dlatego też, jeżeli potrzebujecie „nawilżyć” oczy łzami, to „Nieśmiała” będzie stanowić idealną wymówkę w kwestii tych słonych kropel. No i, rzecz jasna, jest warta poświęcenia jej uwagi!
Wciąga lepiej niż taśmy schodów ruchomych rozwiązane sznurówki!