W jednej ręce puszka z jasnym pełnym, w drugiej różaniec, w ustach papieros, w radiu Aerosmith. Trzy dziewczyny, które czują coś do siebie, jadą rozpadającym się oplem przez Polskę powiatową. Jedna opowiada pozostałym o swoim życiu: o pierwszej szkole, pierwszej przyjaźni i pierwszej miłości. Duchologiczna wyprawa do lat dziewięćdziesiątych i dwutysięcznych, którą podejmuje narratorka tej powieści drogi, okazuje się w istocie przenikliwą analizą klasowo-płciowej tożsamości i próbą opisu homoerotycznego pragnienia: najpierw całkowicie tłumionego przez heteronormę, potem wyrażanego w drobnych gestach i pocałunkach, wreszcie - jawnie wypowiedzianego w samochodowej podróży. Jej geograficznym celem jest Radom, ale egzystencjalnym - transgresja, afirmacja i ekstatyczne doświadczenie wolności. Jedziemy starym, białym, przeżartym korozją oplem przez wiejskie drogi na Radom. Jest sierpień, ulice są puste od upału i święta. Na moim opalonym ramieniu perli się pot. Ze mną w samochodzie siedzą dwie kobiety, które kocham, i nie chcę, żeby ten dzień się kończył. Włosy Doroty, dawno niemyte, kręcą się jej nad uszami. Nos wysokiej dziewczyny, który widzę, kiedy się odwracam, jest spalony słońcem. Przez brudne szyby wpada do auta złociste, nabrzmiałe światło. Słuchamy kasety. Wciąż jest rano, ale powietrze już zgęstniało i wszystko pachnie rozkładem. Dziś są moje urodziny, właśnie skończyłam trzydzieści lat. Sierpień jest początkiem i końcem mojego roku liturgicznego, narodzeniem, śmiercią, zmartwychwstaniem, wszystkim naraz. Posłuchajcie, posłuchajcie opowieści o przystankach, od wtedy do teraz, stamtąd dotąd, do Radomia i z powrotem.
Wydawnictwo: inne
Data wydania: 2022-08-24
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 200
Przeczytane:2023-06-09, Ocena: 5, Przeczytałam,
Ani nie wychowywałam się w latach 90-tych, nie jestem osobą nieheteronormatywną, ani nie dotknęła mnie trauma transformacji. Jest jednak w tej książce coś takiego, że każdy może w niej odnaleźć kawałek siebie. Ja odnalazłam przede wszystkim niszczącą siłę katolickiego wychowania opartego na poczuciu winy i wstydu. Z wywiadu z Olgą Górską dowiedziałam się, co mnie dość mocno ubawiło, że zaproponowany przez nią tytuł książki to było właśnie "Katolickie wychowanie". A modlitwa: ,,Nie wierzę w Boga, Ojca Wszechmogącego, Stworzyciela Nieba i Ziemi, ani w Jezusa Chrystusa..." jest tylko złudnym wyzwoleniem, bo trudno tak całkiem odciąć się od tego kulturowego i wychowawczego dziedzictwa.
Nie, nie czytałam powieści z wypiekami na twarzy, ale dane mi było chociaż trochę zrozumieć, jak zagubiona była ta dziewczynka, która czuła, że jest inna, a nawet nie potrafiła tego nazwać, bo w języku nie funkcjonowało słowo ,,lesbijka", nikt o tym nie rozmawiał, one po prostu w tym świecie nie istniały, a pojęcia homofobii jeszcze prawie nikt nie znał. I ta dojmująca samotność. Teraz takie dziewczynki mogą usłyszeć: ,,Nigdy nie będziesz szła sama".