Nie igra się z postępem

Ocena: 4.75 (4 głosów)

Kolejny album ze znanego na całym świecie cyklu o Smerfach autorstwa słynnego twórcy Peyo, a następnie jego kontynuatorów. 

Papa Smerf znów wybiera się w jedną ze swych dalekich podróży, choć powinien już wiedzieć, że zawsze, gdy go nie ma, beztroskie niebieskie skrzaty wpadają w kłopoty. Pewnego dnia Śpioch prosi Pracusia o wynalezienie czegoś, co pozwoliłoby mu pomagać przyjaciołom, ale jednocześnie się nie męczyć. Już następnego dnia jest gotowa maszyna idealna dla Śpiocha. Widząc to, kolejne Smerfy zamawiają u Pracusia urządzenia mające im ułatwić codzienną pracę. Tak do wioski pośrodku lasu wkracza POSTĘP. Jednak zachłyśnięcie się wynalazkami nie wpływa zbawiennie na charakter Smerfów, a efekty okażą się opłakane dla ich małej społeczności! Czy znajdzie się ktoś, kto zdoła opanować ogarniające mieszkańców wioski szaleństwo dążenia do nowoczesności i wygody?

Komiksowe Smerfy zostały powołane do życia pod koniec lat 50. XX wieku przez belgijskiego rysownika Pierre'a Culliforda (1928-1992), używającego pseudonimu Peyo. Już kilka lat później stały się tak popularne, że Peyo otworzył własne studio filmowe. Dziś zarówno filmy animowane, jak i kolejne komiksy o niebieskich skrzatach tworzą współpracownicy oraz następcy Peyo, w tym jego syn Thierry.

Informacje dodatkowe o Nie igra się z postępem:

Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2016-01-27
Kategoria: Komiksy
ISBN: 9788328116153
Liczba stron: 48

więcej

Kup książkę Nie igra się z postępem

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Nie igra się z postępem - opinie o książce

Każdy czasem chciałby, żeby co się zrobiło samo, żeby ktoś nas wyręczył w jakiejś pracy. Ja na przykłada często tak mam. Marzę, by ktoś za mnie pozmywał, zrobił mi śniadanie, napisał za mnie referat, posprzątał albo nakarmił stado moich świnek morskich. Najczęściej muszę sama zwlec się z łóżka czy fotela i wypełnić swoje nudne i męczące obowiązki: pędzić na uczelnię, gdy budzik wyrywa mnie z pięknego snu albo otworzyć drzwi nieproszonemu gościowi, gdy akurat powieść wciągnęła mnie bez reszty. Przydałby się jakiś służący. Właśnie się dowiedziałam, że smerfy też tak mają. Zaczęło się dość niewinnie, mojego ulubieńca smerfa Śpiocha zainspirowały nakręcane zabawki smerfiątek i poprosił smerfa Pracusia, by wykonał mu nakręcany pojazd, dzięki któremu nie musiałby się przemęczać przy pracy. W pojeździe nawalały trochę hamulce, a Śpioch zasypiał podczas jazdy, ale pomysł spodobał się innym smerfom. W wiosce jak grzyby po deszczu zaczęły wyrastać pojazdy i różnego rodzaju maszyny przyspieszające pracę tak, by smerfy mogły dłużej odpoczywać. Ale to wciąż było mało. Małe niebieskie stworki były coraz bardziej leniwe i coraz to nowe pomysły im przychodziły do głowy jak by tu jeszcze więcej leniuchować. Papy Smerfa nie było w wiosce, a jedyny smerf, któremu się ten cały postęp nie podobał - smerf Farmer - wyprowadził się już dawno z wioski, więc nie było komu powstrzymać wyobraźnię małych leniuchów. To wszystko doprowadziło do... buntu maszyn, ale jak to wszystko wyglądało doczytacie sobie sami. Komiks oczywiście bardzo mi się podobał przede wszystkim dlatego, że jest o smerfach: są one tak niebieskie jak tylko niebieskie mogą być, a to mój ulubiony kolor. Żartuję, uwielbiam je z wielu powodów, ale komiks ma też inne zalety: jest zabawny, ma wciągająca fabułę i wydany jest estetycznie. Mam tylko jedno zastrzeżenie: pojawia się tam scena, w której jeden ze smerfów postanawia podglądać Smerfetkę podczas kąpieli, by być pierwszym smerfem, który widział ją nago. Są też sceny, gdy Smerfetka paraduje w skąpym bikini przed rozkochanymi smerfami, albo gdy smerfy zazdroszczą robotowi smarującemu plecy Smerfetki olejkiem do opalania. Mnie to nie przeszkadza, ale w końcu jest to książeczka da dzieci i nie każdy rodzic chciałby takie wątki pojawiały się w lekturze ich podopiecznych. Oczywiście nie jestem za cenzurą, a smerfy zawsze podkochiwały się w końcu w Smerfetce, może nawet były jakieś ostrzejsze aluzje w kreskówce, których nie pamiętam. Przyznaję też, że nie mam dzieci, więc może patrzę na to z nieodpowiedniej strony. Sami oceńcie. To w sumie bardzo fajna historia.

Link do opinii
Avatar użytkownika - testolandia
testolandia
Przeczytane:2016-04-10, Ocena: 6, Przeczytałam, Synek czyta,
Tym razem Smerfy przekonają się, że życie bywa czasem przewrotne i nie zawsze to co nowoczesne jest dobre. Wszystko zaczyna się w dniu, w którym niebieskie ludziki postanowiły się więcej ... nie męczyć. Pracuś korzystając ze swoich zdolności tworzy przeróżne maszyny, które wyręczają Smerfy w ich codziennych obowiązkach. We wiosce aż roi się od maszyn, a że nasi mali bohaterowie nie znają umiaru, to wpadają w ogromne tarapaty. Papa Smerf ląduje w więzieniu, a pozostałe Smerfy staja się ... nie zdradzę. Przeczytajcie sami. Na 48 stronach znajdziemy mnóstwo akcji, humorystyczne rysunki i teksty. Komiks wydany jest bardzo ładnie. Rysunki są żywe, kolorowe i nawiązujące do wersji animowanej. Czcionka, jak na komiks, jest duża i wyraźna.
Link do opinii
Avatar użytkownika - wkp
wkp
Przeczytane:2016-02-19, Ocena: 5, Przeczytałem,
NIE IGRAJ ZE SMERFAMI Twórcy Smerfów, Peyo, od dawna nie ma już wśród nas, ale jego małe, niebieskie dzieci wciąż mają się doskonale. Kolejne komiksy z ich przygodami ukazują się nieprzerwanie, a dzięki Egmontowi możemy cieszyć się właśnie czwartym tomem kontynuacji stworzonej przez spadkobierców zmarłego mistrza. Tym razem Smerfy dopada całkowite rozleniwienie. A wszystko za sprawą wynalazku Pracusia dla najmłodszych smerfiątek - nakręcanych zabawek. Jego pomysł przeszczepia się szybko na inny grunt, każdy ze Smerfów chce więcej udogodnień, ale w końcu nawet największe usprawnienia ułatwiające codzienne życie i obowiązki przestają wystarczać. Pracuś konstruuje więc roboty mające całkowicie wyręczyć Smerfy we wszystkim, jednak pojawiają się konflikty a w końcu także i poważniejsze problemy. Czyżby naszych małych, sympatycznych niebieskich bohaterów czekał bunt... drewnianych maszyn? Czytanie ,,Smerfów" to jak zawsze przyjemność, ale przecież nie tylko. Każdy z komiksów o ich przygodach (czy też każdy z odcinków serialu, na którym sam się wychowałem, a który należał do czołówki moich ulubieńców tamtego okresu) niesie ze sobą przecież wartość dydaktyczną, a dla starszych - nutę satyry. I tak jest też, oczywiście, i tym razem. Jakby więcej pojawiło się za to humoru. W żartach zaś znalazło się także miejsce dla dowcipów dla nieco starszych odbiorców, jak choćby scena, w której jeden ze Smerfów podejmuje się próby podejrzenia biorącej prysznic Smerfetki. Oczywiście scena ta podana jest w bardzo łagodnej formie, odpowiedniej dla każdego wieku. Najmocniejszą stroną nowych albumów o przygodach Smerfów jest jednak grafika. Rysunki Ludo Boreckiego i Pascala Garraya są identyczne z tymi, do jakich przyzwyczaił nas przez lata sam Peyo. Ta sama kreska, takie samo kadrowanie, identyczny wygląd postaci i tła, miękkie linie, stonowany, klasyczny kolor... Dla oka to prawdziwa przyjemność, nie tylko gdy ma się jednocyfrową liczbą lat. Fanom humorystycznego komiksu, tym, którzy wychowali się na Smerfach a także tym, którzy mają w sobie po prostu coś z dziecka, polecam. Recenzja opublikowana także na moim blogu http://ksiazkarnia.blog.pl/2016/02/19/smerfy-nie-igra-sie-z-postepem-ludo-borecki-thierry-culliford-i-inni/
Link do opinii
Avatar użytkownika - Shi4
Shi4
Przeczytane:2016-02-16, Ocena: 4, Przeczytałam, Komiksy, Mam,
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Katar duszy
Joanna Bartoń
Katar duszy
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Klubowe dziewczyny 2
Ewa Hansen ;
Klubowe dziewczyny 2
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Wstydu za grosz
Zuzanna Orlińska
Wstydu za grosz
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy