Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
Data wydania: 2011-06-12
Kategoria: Literatura piękna
ISBN:
Liczba stron: 350
Motyl to przepiękna książka, poruszająca, wspaniała i bardzo ważna. Nie da się o niej zapomnieć… chyba. Mam niebywałą okazję czytać tę powieść w tej chwili, po raz drugi. Pierwszy czytałam, gdy byłam w wieku zbliżonym do bohaterki Motyla, Alice Howland. Od momentu, gdy zobaczyłam film, cudowny zresztą, Alice do końca mojego życia będzie miała twarz Julianne Moore.
Alice jest kobietą spełnioną. Ma wspaniałego męża, odnoszącego sukcesy naukowca i trójkę świetnych, dorosłych już dzieci. Jest profesorem na Harvardzie, gdzie wykłada psychologię i jest uwielbiana przez studentów. Jest też autorytetem i ekspertem światowej sławy w dziedzinie lingwistyki. Można by pomyśleć, że Alice ma wszystko. Sukcesy w pracy, szczęśliwą rodzinę. Czy faktycznie wszystko czego dotknie zamienia się w złoto? Dość szybko przyjdzie jej się przekonać, że życie jest bardzo brutalne, a los może sobie z nas zadrwić w najmniej spodziewanym momencie.
Choroby są zdradliwe i pojawiają się bez zapowiedzi, najczęściej wtedy, kiedy się tego wcale nie spodziewamy. Alice to aktywna kobieta, pracująca na co dzień głową oraz korzystająca w różnych aktywności fizycznych. Okazuje się, że nawet ją jest w stanie dopaść paskudztwo. Alice zauważa u siebie trudności z koncentracją, utraty orientacji i coraz częstsze problemy z pamięcią. Niby nic kłopotliwego, ale jednak. Jak każdy z nas na początku tłumaczy to zmęczeniem i stresem, lecz diagnoza lekarska nie pozostawia miejsca na żadne wątpliwości – Alzheimer o wczesnym początku. I to w wieku pięćdziesięciu lat, gdy można jeszcze żyć pełną piersią i odnosić niemałe sukcesy. Gdy można się cieszyć wnukami, później wolnym na emeryturze i jakoś fajnie zorganizować sobie czas. Niestety nie takie plany są dla Alice. Owszem, ona również musi przeorganizować swoje życie, ale całkiem inaczej. Musi wszystko podporządkować chorobie, która jest podstępna i chyba większość z nas wie, jak postępuje i jak się kończy. Tutaj nie może być dobrego scenariusza.
Motyl i historia Alice są mi bardzo bliskie. Kiedyś nie były, ale od jakiegoś czasu żyję z dwójką osób, które mają zdiagnozowaną chorobę Alzeimera. Jednak los oszczędził im jednego nieszczęścia – nie zapadli na nią w wieku bohaterki książki. Nie mogę, niestety, napisać tego o sobie. Bo mnie los nie oszczędza. Ci, którzy mają w swojej rodzinie lub w gronie swoich znajomych osoby chore, wiedzą co mam na myśli. Nie jest łatwo żyć z takimi osobami. Straszne jest obserwowanie, jak z dnia na dzień, po kawałku, coraz bardziej tracą – siebie. Wszystko im się miesza, nie pamiętają podstawowych pojęć, nazw rzeczy czy przedmiotów. Nawet to, co do tej pory wykonywali z zamkniętymi oczami teraz sprawia im ogromną trudność. A to, co dzieje się w ich głowach – tego nie da się opowiedzieć ani ogarnąć.
Czytałam powieść Genovy, w której oddała głos głównej bohaterce. Czytałam wzruszona, poruszona, przejęta. Byłam przerażona. Wkurzałam się, trzymałam kciuki, płakałam. Tyle emocji, tyle frustracji i beznadziei. Tak było za pierwszym razem. Teraz podeszłam do tego zupełnie inaczej, bo już wiem, co to oznacza. Wiem, jak to jest być blisko kogoś, kto nie wie… Gdy nie potrafi odpowiedzieć na proste pytania, nie wie gdzie mieszka, ani kiedy się urodził. Nazwanie bułki, fasolki, długopisu czy radia przysparza niemałych problemów. Powinnam się cieszyć, że jeszcze nas poznają. Pytanie tylko – jak długo?
Motyl to debiut Lisy Genovy i o ile dobrze „odrobiłam pracę domową” wydany własnym sumptem. Świetny debiut, od którego rozpoczęła się pisarska kariera doktor nauk neurologicznych na Uniwersytecie Harvarda. To opowieść bardzo ciekawa i taka, obok której nie można przejść obojętnie. Sądzę, że nawet jeśli nie interesujecie się tematem chorób w literaturze to ta książka do was trafi, bo nie tylko o to tutaj chodzi. To zdecydowanie coś więcej. Ale sami musicie się o tym przekonać.
Powieść o sednie człowieczeństwa i o heroicznej walce o zachowanie godności w obliczu nieuleczalnej choroby.
Polecam gorąco.
Alice Howland to 50-letnia profesor na Harvardzie. Kobieta uprawia jogging, cieszy się z życia i jest spełniona. Niestety zaczyna tracić pamięć. Diagnoza Alzheimer we wczesnym stadium jest dla niej wyrokiem. Kobieta zauważa, że bliscy zaczynają za nią decydować. Próbuje bronić się przed chorobą i tworzy w swoim komputerze folder o nazwie "Motyl".
Jak Alice poradzi sobie z chorobą?
"Motyl" to urzekająca historia która pokazuje z czym muszą zmierzyć się osoby chorujące na Alzheimera oraz ich bliscy. Przekonacie się jak nieuleczalna choroba niszczy pamięć i powoduje, że człowiek traci swoją tożsamość. Na dodatek dochodzi do tego, że chory nie rozpoznaje siebie w lustrze, a objawy neurlogiczne oraz zaburzenia psychiczne sprawiają, że chory nie potrafi wykonać najprostszych czynności.
Autorka potrafi poruszyć serce czytelnika dostarczając mnóstwo emocji. Szykujcie chusteczki.
Moim zdaniem o dobrze, że powstają takie książki, które uświadamiają czytelnika i uwrażliwiają nas na potrzeby innych osób.
Po przeczytaniu tej książki wpadłam w zadumę i refleksję.
Jeśli macie w swoim gronie starsze bliskie Wam osoby dbajcie o nich i obdarzcie ich opieką.
Warto przeczytać!
A może oglądaliście film na podstawie tej książki pt. "Motyl Still Alice" z Julianne Moore?
Dajcie znać.
Polecam!
BRUNETTE BOOKS
„ Motyl „ to książka wyjątkowa, poruszająca bardzo trudny temat. Opowiada o strasznej chorobie, która odbiera człowiekowi tożsamość, uzależnia od bliskich. To historia o powolnym umieraniu i heroicznej walce o zachowanie godności i istocie człowieczeństwa.
Powieść mnie nie urzekła stylem, bo jej siła nie tkwi, bowiem, w formie, ale w treści. Autorce udało się prostym, rzeczowym językiem przedstawić chorobę alzheimera w możliwie najbardziej wiarygodny sposób, bo z punktu widzenia chorego. Lektura uświadomiła mi, jak trudno przyjąć do świadomości, że ta choroba staje się wyrokiem, pochłania niezależność i sprawia, że bliscy albo potraktują cię z miłością lub z przymusu staną się twoimi opiekunami.
Moja mama chorowała długie lata na SM, które przykuło ją do wózka i uzależniło od opieki bliskich, nie mniej jednak ten rodzaj choroby nie odebrał jej sprawności umysłowej. Nawet nie próbuję sobie wyobrazić jak to jest przyglądać się ukochanej osobie, która w istocie odchodzi na długie lata przed swoją fizyczną śmiercią. Alzheimer wyniszcza umysł, powoduje powolne umieranie osobowości, tego, co kształtowało całe nasze życie, by w końcu umarły wszelkie wspomnienia o tych, którym dało się życie i się kochało. Głównej bohaterce trudno zaakceptować fakt, iż zachorowała, a jeszcze bardziej drażni ją to, że wielu ludzi, słysząc o diagnozie, zaczyna inaczej na nią patrzeć. Wypracowany przez lata szacunek ustępuje współczuciu. Bardzo często znajomi, przyjaciele odsuwają się nie chcąc przyjąć do wiadomości, że oto zdrowa, aktywna zawodowo osoba staje się z dnia na dzień kimś w pewnym sensie obcym. Przerażające, ale do bólu prawdziwe, że nikt nie chce obcować z nieszczęściem, chorobą a najbliżsi muszą się z tym niestety zmierzyć. Ile w rzeczywistości osób ma taką rodzinę, która potrafi stawić czoła tej chorobie i trwać przy najbliższej osobie? Tak naprawdę ludzie boją się przeszkód, trudów codziennej opieki, jednak w książce Alice ma wsparcie rodziny- męża, dzieci, a szczególnie najmłodszej córki. I ten fakt ma w książce pozytywny wydźwięk, niesie ze sobą ziarnko nadziei, ale także moim zdaniem zmusza także do refleksji – jak ja bym postąpiła?
„ Motyl „ to nie jest łatwa książka, wzbudziła we mnie mnóstwo emocji, wywarła ogromne wrażenie i nie pozwoli o sobie zapomnieć. Zdaję sobie sprawę, że zamysł autorki przedstawienia w taki sposób tej historii, jest fikcją literacką, ale popartą solidną wiedzą medyczną oraz własnymi obserwacjami autorki ( jej babcia chorowała na alzheimera), pozwoliła mi zrozumieć, czym dokładnie jest ta choroba. Świetnie opisała powolne pogrążanie się w chorobie, pierwsze symptomy i dalej stopniowy jej rozwój. Przyczepiłabym się troszeczkę do narracji, gdyż opowieść przedstawiona jest z punktu widzenia pacjenta, ale jednak pisana w trzeciej osobie.
Przeraża mnie fakt, że żartuje się z tej choroby, usprawiedliwiając swoje zapominalstwo. Byłam w trakcie lektury „ Motyla „, gdy jedna z moich koleżanek z pracy użyła alzheimera w żartach, jako wytłumaczenie swojego roztargnienia. Myślę, że była zdziwiona siłą mojej reakcji, ale to słowo przecież jest wyrokiem, tragedią dla wielu chorych i ich bliskich.
Książki chyba nie muszę polecać, bo powieść jest znana, została także zekranizowana. Frustracja Alice zostaje znakomicie uwiarygodniona przez wspaniałą kreację Julianne Moore na miarę Oskara.
„ Brakuje mi wykonywania czynności bez trudu. Brakuje mi uczestniczenia w teraźniejszości. Brakuje mi bycia potrzebną. Tęsknię za moim życiem i za moją rodziną. Kochałam swoją rodzinę i swoje życie. „
Doktor Alice Howland wykłada na Harvardzie psychologię kognitywną. Nauczanie to jej prawdziwa pasja, a dzielenie się wiedzą ze studentami sprawia jej wielką przyjemność. Z dużą chęcią uczestniczy w różnego rodzaju badaniach i konferencjach, uwielbia podróżować. Howland odnosi sukcesy także w życiu prywatnym- mąż naukowiec i troje dzieci to kolejny powód do dumy. Alice kocha swoje życie i pozycję, którą jej ono zapewnia. Bardzo subtelnie, niemal niedostrzegalnie coś zaczyna się jednak zmieniać. Perfekcyjna w każdym calu, nagle zaczyna zapominać o drobiazgach, mylić się, pozwala sobie na utratę kontroli. Pewnego dnia, zupełnie niespodziewanie, zapada wyrok. 50-letnia wykształcona, inteligenta i szczęśliwa kobieta ma Alzheimera.
Początek powieści to pierwsze sygnały, delikatne ostrzeżenia, zwiastujące ciszę przed burzą. Zapomniane słowo? Może się zdarzyć każdemu! Przeoczone zadanie? A któż z nas jest nieomylny. Uczucie dezorientacji? Dotyczyło chyba każdego z nas. Rzadko jednak zakładamy z góry najgorsze. Jeszcze rzadziej jesteśmy na nie przygotowani. Alice brała pod uwagę stres i przemęczenie, w najgorszym przypadku przyznałaby się do menopauzy. Ale Alzheimer? Przecież ta choroba dotyczy starszych ludzi, nie realizujących się, dojrzałych kobiet. Fala emocji, wśród których dominuje niepewność, zaprzeczenie, strach, determinuje życie doktor Howland.
„Wiem, czego szukam, jednak mój mózg nie potrafi do tego dotrzeć. To zupełnie tak, jakbyś chciała się napić wody, jednak Twoja ręka nie chciała podnieść szklanki. Prosisz ją ładnie, wygrażasz, jednak ta ani drgnie. W końcu udaje ci się ją wprawić w ruch, jednak zamiast szklanki chwytasz solniczkę lub przewracasz szklankę i rozlewasz wodę po całym stole. Zdarza się również, że zanim uda ci się zmusić rękę, by chwyciła za szklankę i podniosła ją do twoich ust, pragnienie ustępuje. Chwila potrzeby przeminęła”.
Autorka wprowadza nas w skomplikowany i niepokojący świat osoby chorej na tą niewdzięczną chorobę. Pokazuje kolejne dni wypełnione nierówną walką, pełne niepokoju, pretensji i pytań bez odpowiedzi. Alice szybko przekonuje się, jakie to straszne uczucie być dla samego siebie największym wrogiem, kimś, komu nagle nie można już ufać, kimś tak bardzo obcym. Jej życie nieodwracalnie się zmienia, traci wszystko, na co sobie przez lata zapracowała. Czym sobie na to zasłużyła? Przecież nie była przygotowana. Przygotowani nie byli także jej bliscy, dla których choroba kobiety okazała się prawdziwym ciosem.
W moim najbliższym otoczeniu nigdy nie znajdowała się osoba chorująca na to potworne schorzenie. Cała moja wiedza, a raczej jej strzępki pochodziły z prasy, Internetu, czy drugiej ręki. Myślałam, że po prostu się zapomina, ale nie miałam pojęcia, że to prawdziwie upokarzający spektakl. Tracąc pamięć, traci się o wiele więcej. Nie masz wspomnień, nie kojarzysz bliskich, zapominasz drogę do domu, czy układ swojego mieszkania. Każdy kolejny miesiąc choroby Alice obnażał jej słabości i pomyłki, których z czasem było coraz więcej. Trudności piętrzyły się w zaskakującym tempie, a choroba agresywnie zaczynała zaznaczać swoje terytoria. Mówią, że zdrowy nigdy nie zrozumie chorego i jest w tym zaskakująco dużo prawdy. Przyjaciele doktor Howland szybko przestali być jej bliscy, zachowując się tak, jakby poprzez obcowanie z nią mogli się zarazić. Nierozsądne i przykre, prawda?
„Poczują ulgę, że mnie tam nie będzie. Jestem różowym słoniem z waty cukrowej w składzie porcelany. Wszystkich wprawiam w zakłopotanie. Zamieniam kolację w szalony występ cyrkowy, w którym wszyscy żonglują współczuciem, wymuszonymi uśmiechami oraz drinkami i talerzami”.
Autorka pokazała rozwój Alzheimera z perspektywy chorującej, nie zapomniała jednak o pokazaniu trudności i komplikacji, na które narażeni są bliscy. W takiej sytuacji często zostają zmuszeni do wysiłku ponad swoje siły, do poświęcenia czegoś, na co nie byli przygotowani. Do zatracenia siebie w obronie ukochanej osoby. Nie ma w tym wszystkim miejsca na sprawiedliwość i możliwości zastanowienia się.
Historia doktor Howland bardzo mną wstrząsnęła, jednocześnie będąc cennym źródłem informacji o tej chorobie. Emocje wylewają się z kolejnych kartek, a książka przyciąga do siebie w magnetyczny sposób. To naprawdę wspaniała powieść, z którą każdy czytelnik w miarę możliwości, powinien się zapoznać.
Choroba Alzheimera (AD) – najczęstsza postać otępienia, nieuleczalna i postępująca choroba neurodegeneracyjna, prowadząca do śmierci pacjenta. We wczesnych stadiach najczęstszym objawem jest trudność w przypominaniu sobie niedawnych zdarzeń. W przypadku podejrzenia diagnoza stawiana jest dzięki testom oceniającym zachowanie i zdolności kognitywne, a następnie często jest wykonywane neuroobrazowanie, o ile istnieje taka możliwość. Z postępem choroby pojawić się mogą takie objawy, jak splątanie, drażliwość, agresja, wahania nastroju, trudności językowe, utrata pamięci długotrwałej.*
Alice Howland, wykładowca akademicki, matka trojga dzieci, żona, kobieta w okresie pokwitania nagle zaczyna dostrzegać niepokojące zaniki pamięci. Najpierw daty, wydarzenia, zadania dnia codziennego.
Bohaterka początkowo bagatelizuje niepokojące objawy. Wmawia sobie oraz szuka potwierdzenia, że winę za nie ponosi jej kobieca przypadłość, czyli menopauza.
Dopiero, kiedy podczas jej ukochanego joggingu popada w panikę, gdy uświadamia sobie, że nie wie gdzie się znajduje, i którędy do domu, postanawia iść do lekarza. Standardowe badania nie wykazują niczego nietypowego. Dopiero specjalistyczne badania neurologiczne diagnozują to, czego kobieta bała się najbardziej. Wraz z mężem słyszą wyrok- alzheimer, w początkowej fazie.
Alice bije się z myślami. Przecież to niemożliwe. Ona, profesor, zajmująca się językiem, przekazem werbalnym myśli, prowadząca zdrowy tryb ma alzheimera? Dlaczego? Jak to możliwe? Co powie dzieciom? Kiedy zacznie być zależna od męża? I w końcu kiedy nadejdzie kres jej życia? Alice przygotowuje listę 5 pytań i jeśli się zdarzy, że nie będzie w stanie na nie odpowiedzieć ma zrobić coś, co tylko ona wie.
"Motyl" stał się dla mnie lekturą-objawieniem. Piszę tę recenzję już na spokojnie. Łzy wyschły. Rytm serca wrócił do normy. Emocje opadły. lecz nie zachwyt. Piękna lektura, choć nie ma nic uroczego w powolnym umieraniu. Umieraniu naszego JA, osobowości, tego, co przez całe życie staraliśmy się kształtować, by w końcu umarły wspomnienia tych, którym daliśmy życie, kochaliśmy, przyjaźniliśmy się itp.
Alzheimer budzi lęk. I tak się dzieje w przypadku bliskich Alice. Dwoje najstarszych dzieci robi testy genetyczne, czy w przyszłości przyjdzie im podzielić los matki. Choroba nie daje szans jednemu z nich. Ból Alice oraz świadomość, że skazała swoje dzieci na zagubienie, życie w ciągłym strachu potęguje się z każdym dniem. A każdy dzień obnaża, jak szybko i jak mocno choroba zaczyna ingerować w spokojne do tej pory życie tej rodziny.
Lisa Genova wykreowała bohaterów- indywidualistów. Zdolnych, mądrych życiowo , lecz w obliczu śmiertelnej choroby na chwilkę stają w miejscu. Świat nieruchomieje. Neurony zaczynają szaleć, a kończyny zaczynają być giętkie od paniki.
Lecz nie tylko choroba głównej postaci staje się wątkiem przewodnim. Alice ma z dwójką dzieci bardzo dobre relacje. Oboje poszli w ślady rodziców. Prace naukowe, ambitne osiągnięcia. Jedynie najmłodsza, jakby chciała się wydostać ze schematu rodziny. Ona pragnie być aktorką. Alice się przeciw temu buntuje, nie wspiera, nie rozumie. Przeciwnie John, mąż Alice. On najmłodszą ze swych pociech wspiera. Chcę, by ta podążała swoją ścieżką.
To ta relacja, między Alice i córką będzie najbardziej nieodżałowana. Czy kobiety wyjaśnią sobie wszystko? Czy dojdzie do konsensusu, zanim nadejdzie śmierć?
Wiecie dlaczego ta lektura budzi w czytelnikach tyle emocji? Myślę, że ci, którzy ją czytali podobnie jak ja spojrzeli na swoje dzieci, partnerów i zadali sobie w duchu pytanie "A gdyby?". I nawet teraz, gdy patrzę na córkę obok, to łza kręci się w oku.
Świadomość odchodzenia jest niewyobrażalna. Nie wierzę tym, którzy w obliczu śmierci upierają się w twierdzeniu "Ja się z tym pogodziłem".
Bo czyż można pogodzić się z przedwczesnym, bezsensownym odejściem? Czy życie nie powinno trwać i trwać? Nie powinno nas cieszyć, nawet wówczas, gdy coś nie idzie po naszej myśli?
"Motyl" jako książka uczy czytelnika pokory. Wzrusza, zastanawia, uświadamia. I chyba taki zamiar miała autorka. O tej pozycji się nie zapomina. A przynajmniej nie powinno się nigdy zapomnieć o jej przekazie.
Aha. Na dowód fenomenu tej lektury niech świadczy fakt, ze przeczytałam ją w ciągu jednej nocy.
Każdy z nas przeczytał w życiu wiele książek. Niektóre z nich zapomnieliśmy na chwilę po zakończeniu lektury, inne były na tyle udane, że pozostały w naszej pamięci na nieco dużej. Raz na jakiś czas zdarza się również książka, która wywiera na czytelniku tak ogromne wrażenie, że jeszcze na długo po zakończeniu lektury będzie on powracał do niej myślami, a każdy taki powrót będzie dla niego bardzo emocjonalny. Właśnie do tej kategorii należy niewątpliwie „Motyl”. Książka, która wyciska na nas głębokie piętno, nie tylko ze względu na piękną fabułę, ale również dlatego, że podobna historia może kiedyś dotknąć każdego z nas...
Główną bohaterką jest pięćdziesięcioletnia Alice Howald, którą śmiało możemy nazwać kobietą sukcesu. Alice jest specjalistką w dziedzinie lingwistyki, której umiejętności są znane i cenione na całym świecie. Wykłada psychologię kognitywną na Harwardzie, regularnie pisze artykuły dla specjalistycznej prasy, często proszona jest o przygotowanie przemówienia na renomowane spotkania. Również jej życie prywatne można uznać za niezwykle udane, ma kochającego męża, wspaniałe dzieci, czego można chcieć więcej? W idealnym życiu Alice pojawia się jednak drobna rysa. Kobieta zauważa, że coraz częściej zdarza jej się o czymś zapomnieć, doświadcza uczucia dezorientacji, miewa krótkotrwałe napady paniki. Początkowo wszystkie te symptomy próbuje tłumaczyć sobie przepracowaniem i brakiem wystarczającej ilości snu, ewentualnie menopauzą, gdy jednak zaczynają się nasilać, postanawia zasięgnąć opinii specjalisty. Jego diagnoza brzmi niczym wyrok i w pewnym sensie jest nim naprawdę. U Alice zostaje zdiagnozowany Alzheimer we wczesnym stadium. Co to oznacza? Każdego dnia będzie obserwowała, jak umiera jej błyskotliwy umysł. Będzie musiała znaleźć sposoby, by pomimo choroby, nadal prowadzić aktywne życie. Będzie musiała poinformować o chorobie rodzinę, ponieważ już niedługo będzie od niej coraz bardziej zależna. Co gorsza, być może już niedługo przestanie rozpoznawać twarze tak drogiej jej osób... Nowa sytuacja jest co najmniej obezwładniająca, świadomość tego, co nieuchronne wprost paraliżuje. Będąc świadoma tego, że już w wkrótce może utracić swoją tożsamość, Alice przygotowuje dla siebie instrukcję działania na wypadek, gdyby choroba poznbawiła ją najbardziej podstawowych wspomnień. Zapisana w komputerze pod nazwą „Motyl” cierpliwie czeka na chwilę, gdy błyskotliwa Alice odejdzie na dobre...
Choć od lektury książki minęło dobrych parę dni, myśl o niej nadal nieco mnie paraliżuje. Choroba Alzheimera z reguły kojarzy się z osobami w bardzo zaawansowanym wieku, które i tak są już zależne od pomocy drugiego człowieka. Świadomość, że może się z nią zmagać również niezwykle inteligentna, aktywna zawodowo osoba jest co najmniej wstrząsająca. Co prawda istnieją już sposoby, by uchronić przed chorobą potomstwo osoby, która nosi w sobie zalążek choroby, jednak w jak wielu przypadkach Alzheimer zostaje zdiagnozowany zbyt późno, bądź w ogóle? Osoby w każdym wieku zachęca się do wykonywania różnego rodzaju prac umysłowych, dzięki czemu mamy cieszyć się dobrą pamięcią aż do późnej starości. Niestety Alzheimer zdaje się kpić z naszych wysiłków, jemu niestraszne jest wysokie IQ czy też jakiekolwiek stopnie naukowe. Choroba wykryta we wczesnym stadium jest dla chorego podwójnym obciążeniem. Człowiek nie tylko musi pogodzić się z faktem, że doświadcza choroby, przed którą na dobrą sprawę nie może się obronić, ale również staje się świadkiem obumierania własnego mózgu, utraty własnej tożsamości. Jak straszne musi być uczucie, gdy człowiek czuje się jeszcze w pełni sprawny a mimo to słyszy od lekaża słowa: "Możesz nie być wiarygodnym źródłem informacji o samej sobie"?
Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jak Lisa Genova podeszła do niezwykle trudnego tematu. Z jednej strony napisała niezwykle poruszającą i wciągającą historię, z drugiej zdołała „przemycić” bardzo wiele fachowych informacji, dotyczących Alzheimera. Na kolejnych stronach powieści będziemy obserwowali coraz bardziej zaawansowane stadium choroby i konsekwencje, jakie ze sobą niesie. Pisarka nie ograniczyła się jedynie do postaci samej Alice. Pokazała również całe spektrum reakcji osób w otoczeniu kobiety. Sąsiedzi dość szybko zaczynają postrzegać ją jako wariatkę. W gruncie rzeczy trudno im się dziwić, skoro Alice jest w stanie pojawić się w ich domach i zachowywać tak, jakby należały do niej. Rodzina kobiety jest w stanie dostrzec o wiele więcej, bez trudu rozpoznaje jej lepsze momenty, jak i chwile totalnego zagubienia. Co jednak szczególnie ciekawe, każde z jej dzieci ma inne wyobrażenie na temat choroby i tego, w jaki sposób pomagać matce. Jedna osoba jest zdania, że tylko regularne ćwiczenia pamięci będą w stanie w jakimś stopniu zachamować rozwój Alzheimera, inna, że chora powinna po prostu zdać się na najbliższych, którzy zadbają, by nie stała się jej krzywda, jeszcze inna próbuje zorganizować jej „pomoce”, jak np. lista z terminami w telefonie, tak by chora mogła w każdej chwili sprawdzić, czy aby przypadkiem nie jest z kimś umówiona. Jeszcze ciekawiej przedstawia się męża Alice. Mężczyzna stoi przed perspektywą objęcia lukratywnego stanowiska, które niestety wiąże się z przeprowadzką. Czy wolno mu oderwać żonę od wszystkiego, co było jej bliskie, nawet jeśli być może już w krótce przestanie cokolwiek rozpoznawać?
"Motyl" to książka tak wyjątkowa, że nie jestem w stanie wytknąć jej jakichkolwiek wad. Autorka wykazała się niezwykłym wyczuciem i kompetencją, nakreśliła historię, która wywołuje szereg głębokich doznań. Niezwykle wszechstronny opis pozwala czytelnikowi lepiej zrozumieć niezwykle złożoną chorobę, jaką jest Alzheimer. Co więcej, uświadamia nam, że osoby nią dotknięte, choć coraz bardziej bezradne, nie chcą być sporwadzane do poziomu przedmiotów, którymi jedynie się steruje. Ich życie drastycznie się zmienia, jednak nie oznacza to, że bezczynna wegetacja w domu jest dla nich jedynym rozwiązaniem. One również potrzebują kontaktów z innymi osobami, szeregu rozrywek, różnorodnych wrażeń, nawet jeżeli już po kilku godzinach miałyby zapomnieć, że w ogóle w nich uczestniczyły. Życie z osobą dotkniętą Alzheimerem to ogromne wyzwanie, jednak nie oznacza jedynie poświęceń. Bywa, że choroba staje się bodźcem, by stara, rodzinna więź na nowo odżyła. Niejedna osoba może nagle uświadomić sobie, że chora stała się jej o wiele bliższa, niż w czasie, gdy była zupełnie zdrowa.
"Motyl" to przepiękna opowieść, która nie tylko na długo zapada w pamięć, ale również zmienia nasze spojrzenie na świat. Z powieściami równie przejmującymi i wartościowymi czytelnik nie spotyka się każdego dnia, tym goręcej zachęcam do jej przeczytania.
Wyobraź sobie taką sytuację...
Kolega obiecał, że coś ci pożyczy. Najwyraźniej o tym zapomniał. Sięgasz więc po telefon, wybierasz numer, czekasz na sygnał. Po drugiej stronie odzywa się znajomy głos. Witasz się uprzejmie i przechodzisz do sprawy. Miał ci pożyczyć tą, no... Maszynę taką... Tą co ją trzyma w garażu obok samochodu i skrzynek z narzędziami. Jest czerwona i robi dużo hałasu. U ciebie też taka była, ale zepsuła się jakiś czas temu i jakoś nie było kiedy oddać ją do naprawy, a tymczasem trawnik sięga już do połowy łydki. Więc chcesz pożyczyć to czerwone, hałaśliwe. Tylko jak to się nazywało?
Lub taką... Ciszę przerywa dzwonek. Podchodzisz do drzwi, zerkasz przez wizjer. Widzisz jakąś kobietę. Przez chwilę się wahasz, ale otwierasz. Na Twój widok kobieta się rozpromienia, rzuca ci na szyję, całuje w obydwa policzki. Potem cię odsuwa, zdejmuje płaszcz i buty. Płaszcz ląduje na wieszaku, buty układa równiutko obok twoich. Zostawia w przedpokoju torebkę i wędruje do łazienki. Myje ręce po czym ciągnie cię do kuchni. Usta jej się nie zamykają. Szczęśliwa opowiada ci o swoim dniu w pracy. Dostała awans. Patrzysz na nią zdumiona. Kim jest ta kobieta? To pytanie w końcu wyrywa się z twoich ust. W jej oczach już nie widać szczęścia. Zastępuje je niedowierzanie, a potem strach. Doktor Alice Howland, bohaterka Motyla Lisy Genovy jest wybitnym wykładowcą psychologii na Harvardzie. Przez ponad dwadzieścia pięć lat, jej błyskotliwa kariera przyczyniła się do znacznego rozwoju psycholingwistyki. Jest pionierem i wciąż wiodącym naukowcem, badającym interdyscyplinarne i zintegrowane podejście do mechanizmów językowych. Krótko rzecz ujmując, Alice to spełniona kobieta sukcesu. Jej mąż John również pracuje na uczelni, odnosząc świetne wyniki w swojej dziedzinie. Mają trójkę dzieci. Anna robi karierę w wielkiej korporacji prawniczej, Tom jest na trzecim roku medycyny i planuje zostać kardiochirurgiem, a najmłodsza córka Lydia rzuciła studia, swoją przyszłość widząc w aktorstwie (co spotyka się z brakiem zrozumienia u matki, dla której dobre wykształcenie jest kluczem do sukcesu). Kłopoty Alice zaczęły się niepostrzeżenie. W końcu każdemu może się zdarzyć zostawić w restauracji telefon czy zapomnieć o dotrzymaniu jakiegoś terminu. Ileż to razy mieliśmy na końcu języka jakieś słowo, którego za nic w świecie nie mogliśmy odgrzebać z pamięci. Pięćdziesięcioletnia doktor Howland tłumaczyła ten stan zmęczeniem, stresem, menopauzą. Ale jak wytłumaczyć stresem zapomnianą drogę do domu? Jak usprawiedliwić zmęczeniem to, że dobrze znaną osobę bierze się podczas rozmowy za kogoś zupełnie innego? Alzheimer. Potworna choroba. Wyrok, którego nie można odwołać. Żadnych apelacji. Żadnego targowania. Bez kruczków prawnych i możliwości złagodzenia wyroku. Można przez chwilę grać na zwłokę, ale wynik zawsze jest ten sam. 1. Jaki mamy miesiąc? 2. Gdzie mieszkasz? 3. Gdzie znajduje się twój gabinet? 4. Kiedy urodziła się Anna? 5. Ile masz dzieci? To były pytania kontrolne, na które Alice co jakiś czas próbowała odpowiadać. Gdyby pojawiły się trudności z udzieleniem odpowiedzi, kobieta miała otworzyć w komputerze folder "Motyl" i zastosować się do znalezionych w nim instrukcji. Taki sposób doktor Howland znalazła na wypadek, gdyby postępująca choroba odebrała jej umiejętność myślenia. Instrukcje miały jej pomóc w walce o swoją godność. Zawartość folderu jest bardzo wymowna. Chorej Alice do głowy przychodziły różne myśli. Żałowała, że nie chorowała na raka. W jednej chwili zamieniłaby Alzheimera na raka. Wstyd jej było, że tak właśnie czuła, i z całą pewnością targowanie się w tej kwestii było bezcelowe, jednak i tak pozwoliłaby sobie na te fantazje. Mając raka, mogłaby z nim walczyć. Mogłaby poddać się operacji albo chemioterapii. Istniała szansa, że może wygrać. Jej rodzina oraz społeczność uniwersytecka - wszyscy wspieraliby ją oraz uznali jej walkę za szlachetną. I nawet gdyby ostatecznie poległa w tej walce, mogłaby spojrzeć im porozumiewawczo w oczy i pożegnać się, zanim odejdzie. Choroba Alzheimera była zupełnie inną bestią. Nie istniała żadna broń, którą można by ją było pokonać. (...) Podczas gdy łysa głowa i różowa wstążka były postrzegane jako oznaka odwagi i nadziei, jej ograniczone słownictwo i zanikająca pamięć postrzegana jako zaburzenia psychiczne i niepoczytalność. Stosunek zdrowych do cierpiących na Alzheimera bywa różny. Strach, niechęć, współczucie, każą trzymać się od chorych z daleka. Alzheimer zmienia człowieka nie do poznania. Chory stopniowo zapomina dobrze mu znane słowa, twarze, miejsce. Nie wie jak zawiązać buty, umyć zęby, założyć sweter. Zdarzają mu się jednak przebłyski pamięci i wtedy przychodzi świadomość tego, jak upokarzająca jest ta choroba, jak bardzo dla człowieka trudna i ile cierpień przyniesie zanim nadejdzie jego koniec. Motyl jest świetnie napisaną, trudną tematycznie i emocjonalnie książką o chorobie, która zabierając pamięć odbiera godność, a w efekcie także życie. Obsadzenie chorej na Alzheimera Alice w roli narratora jest zabiegiem genialnym, gdyż pozwala z większą mocą wczuć się w sytuację osoby dotkniętej chorobą. Powieść Genovy jest przejmująca, boleśnie prawdziwa. Autorka wchodzi w umysł Alice, bardzo wiarygodnie kreśląc postać inteligentnej, oczytanej kobiety, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością. Strach, dezorientacja, wstyd towarzyszą bohaterce i udzielają się czytelnikowi. Wierzę, że dzięki tej książce do wielu ludzi dotrze jak ciężka jest choroba Alzheimera, jak trudna dla tych, których dotyka, ale i dla bliskich, którym przyjdzie się zmierzyć z jej konsekwencjami. Genova równie dobrze jak postać Alice, wykreowała też pozostałych bohaterów, którzy w obliczu choroby przyjmują różne postawy. Oczami wyobraźni widzę siebie jako marudną staruszkę, w fotelu, z kotem na kolanach, okularach o grubych szkłach na nosie, z książką w rękach. Narzekam na ból pleców, stawów, na reumatyzm, nocą zęby przechowuję w szklance i przygłucha każę sobie wszystko powtarzać wielokrotnie, a w ślimaczym tempie przechodząc przez jednię, wstrzymuję ruch na długie minuty. Przeraża mnie myśl, że ta część życia mogłaby mnie ominąć, że skazana na dobrą wolę innych samotnie czekałabym na swój koniec. Bo przecież człowiek z Alzheimerem to człowiek samotny. Każda twarz jest dla niego obca. Mówią, że człowiek zawsze umiera w samotności, lecz o ileż ta samotność jest znośniejsza, gdy rozpoznaje się ukochaną dłoń, ściskaną w tych ostatnich minutach."Motyl" to poruszająca historia o Alice Howland,która z dnia na dzień zaczyna uświadamiać sobie,że ma zaniki pamięci.Diagnoza jest wstrząsająca-Alzheimer.To potworna choroba i wyrok, którego nie można odwołać.
Chorej Alice do głowy przychodziły różne myśli. Żałowała, że nie chorowała na raka. W jednej chwili zamieniłaby Alzheimera na raka,bo mając raka, mogłaby z nim walczyć. Mogłaby poddać się operacji albo chemioterapii.Alice stara się żyć normalnie ale świadomość, że niebawem straci swoją tożsamość jest druzgocąca..
"Motyl" to emocjonalnie książką o chorobie, która zabierając pamięć odbiera godność, a w efekcie także życie. Powieść Genovy jest przejmująca, boleśnie prawdziwa. Autorka wchodzi w umysł Alice, bardzo wiarygodnie kreśląc postać inteligentnej, oczytanej kobiety, która stopniowo traci kontakt z rzeczywistością. Strach, dezorientacja, wstyd towarzyszą bohaterce i udzielają się czytelnikowi. Wierzę, że dzięki tej książce do wielu ludzi dotrze jak ciężka jest choroba Alzheimera, jak trudna dla tych, których dotyka, ale i dla bliskich, którym przyjdzie się zmierzyć z jej konsekwencjami.
„Lewa strona życia” to kolejna na polskim rynku i długo wyczekiwana powieść Lisy Genovy, autorki bestsellera „Motyl”. Po raz kolejny...
FASCYNUJĄCA ANALIZA TEGO, JAK PAMIĘTAMY I DLACZEGO ZAPOMINAMY. Czy kiedykolwiek poczułeś falę paniki, nie mogąc przypomnieć sobie nazwiska aktora...