Granica między snem a rzeczywistością jest bardzo cienka. Czy wiesz, w którym miejscu przebiega?
Adrian prowadzi życie przeciętnego nastolatka: chodzi do szkoły, spędza czas przed komputerem, opiekuje się siostrą. Wkrótce jednak wszystko się zmieni: przeznaczenie chłopaka na zawsze poplącze ścieżki jego życia i postawi przed nim wyzwania, których nie byłby w stanie sobie nawet wyobrazić...
Gdy za sprawą elfa Rameya chłopak przenosi się do magicznej krainy, staje oko w oko z rodzinną tajemnicą i wszystkimi jej konsekwencjami. Wygląda na to, że jest kimś zupełnie innym, niż do tej pory mu się wydawało. Czekają go liczne walki, podróże i niebezpieczne intrygi, które zaważą na jego przyszłości. Czy w tym nowym, obcym mu świecie będzie umiał odróżnić przyjaciół od wrogów, a dobro od zła?
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2023-03-30
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN:
Liczba stron: 294
Język oryginału: polski
Jak każda książka "Minaris" ma swoje plusy ale także minusy. Początek był bardzo ciekawy bo samo przeniesienie się do innego świata, podczas wypadku samochodowego przez portal było świetne. Akcja działa się bardzo szybko. Mam wrażenie, że może nawet zbyt szybko. Czytając książkę, która teleportuje bohaterów i czytelnika w inny świat, liczyłam na to że będzie on trochę bardziej przedstawiony. Chodzi mi głównie o opisy. Pierwszy i Drugi świat Minaris różnił się tylko rasami stworzeń, które zamieszkiwały tereny. Mogłyby być bardziej zróżnicowane wizualnie. Bardzo pomogły mi Mapy na końcu książki, bo nazw miast i krain geograficznych było dosyć sporo.
Co do bohaterów, to z jednej strony cieszę się, że tak szybko radzili sobie z kłopotami, ale z drugiej strony, przychodziło im to zbyt łatwo i sprawnie. Również nauka władania mieczem. Przy każdych tarapatach chłopcy z niemagicznego świata od razu świetnie radzili sobie w walce, od niedawna trzymając miecz w ręku... Trochę przyczepiła bym się do Adriana. Jak na swój wiek był bardzo ale to bardzo dojrzały! Czasami wspominał że tęskni za siostrą, ale chyba był zbyt pochłonięty wydarzeniami w magicznym świecie, żebym mogła mu uwierzyć na słowo 😜 Ciekawą rasą byli Dragonici. Mam nadzieję, że w następnej części będzie o nich trochę więcej. Polubiłam Rameya, był troskliwy i mądry. Do tego był dobrym łucznikiem (jak Legolas).
Przez książkę się autentycznie płynęło. Język był prosty, i rozdziały nie były długie. Bardzo przyjemnie mi się czytało i nie czułam ile czasu wędrowałam z drużyną złożoną z ludzi, elfów i smoków. Obrazki były śliczne i interesujące. Sama książka jest przepięknie wydana i można się zakochać w okładce.
Jestem ciekawa następnej części bo liczę, że jeszcze lepiej poznam świat Minaris i bohaterowie mnie zaskoczą.
Podsumowując książka mi się podobała, ale są pewne elementy na które trzeba przymknąć oko, lecz nie każdy to zrobi. Wydaję mi się, że księga pierwsza miała nas dopiero wprowadzić w ten Świat i zaznajomić z postaciami. Moim zdaniem, dobrze, że Pani Maria od razu nie zdradza nam nic o Trzecim i Czwartym Świecie. Przez to jestem zwyczajnie ciekawa jak one wyglądają i kto tam mieszka. Czego tak naprawdę można się po nich spodziewać?
Gdy zacząłem czytać książkę pod tytułem „Minaris. Syn Oriona księga I”, przynajmniej na początku, odniosłem wrażenie, że Autorka inspirowała się Warcraftem. No wiecie, walka wszystkich ze wszystkimi, podróże między światami… Pomyślałem – super, fajna gra, super film, to książka pewnie też będzie warta sięgnięcia. W książce znajdziemy gobliny, elfy, magię, podróże między światami. I to naprawdę był fajny pomysł. Z początku nawet mi się podobało, bo wydawało mi się, że nic nie jest oczywiste, a fabuła zdaje się zmierzać do jakiegoś konkretnego celu… Jednak im dłużej czytałem, tylko bardziej czułem rozczarowanie. I to z kilku powodów.
Po pierwsze – nie rozumiem zabiegu naprzemiennego stosowania nazewnictwa w języku polskim i angielskim. Albo jeden język, albo drugi. W przeciwnym razie obraz literacki staje się nieco komiczny, ale w tym mniej pozytywnym sensie. Dziwnym wydaje się również informowanie, co gorsza pobieżnie, o różnych sprawach, które, moim zdaniem, nie całkiem wiążą się z fabułą. Znajdziecie w niej dziesiątki nazw, które nic nie mówią. Gdyby jeszcze można było doczekać się szerszego rozwinięcia, książka zdecydowanie zyskałaby na wartości. Wtedy te puste terminy zyskałyby mocy, powabu, nadając lekturze swoistej magii. A tego, niestety, zabrakło. Jakoś przeżyłbym już nawet dziesiątki przypisów, ale pod warunkiem, że dowiedziałbym się więcej.
Po drugie – postacie zdają się całkowicie płaskie, zupełnie jakby nie miały uczuć. Nic ich nie dziwi, a jeśli już coś takiego się wydarzy, odnosi się wrażenie, że tak zrobili, bo zwyczajnie tak wypadało. Tak, jakby ktoś czytał poradnik kurtuazyjnego zachowania. Co więcej od razu stają się herosami. Zyskują zdolności, które w normalnych okolicznościach trzeba byłoby zdobywać latami. To bardzo zły zabieg, bo ograbia czytelnika z możliwości zżycia się ze swymi bohaterami. Ich ewolucja, zmagania się ze zmęczeniem, zniechęceniem, porażkami, to coś, co wzbudza w nas głębsze przywiązanie. To coś, co pozwala nam nawiązać nić sympatii, a czasem i przyjaźni na kolejne lata. Tutaj tego zabrakło. Mikołaj, który w mig opanował arkana fechtunku, zdaje się być herosem ponad herosami. Nawet w bajkach Disneya trzeba trochę się wysilić, aby coś osiągnąć. Zaś w „Minaris” wystarczy być Mikołajem i już.
Po trzecie – w tekście znajdują się powtórzenia tych samych zwrotów, czasem jest zmieniony tylko szyk… Konwersacje nie są głębokie, tak jakby rozmowy prowadzono z konieczności, z musu. Reakcje bohaterów, i to nie tylko tych głównych, są… nijakie. Żyją bo muszą, myślą, bo tak wypada, czują bo nie mają wyboru. Nic więcej. Co gorsza, wszystko to opisane jest naprawdę lakonicznie.
Po czwarte – akcja chyba nie jest do końca przemyślana. Główni aktorzy książki pędzą gdzieś, nie bardzo wiedząc gdzie, a ich przewodnicy wydają się równie mocno zagubieni. Co więcej, co kilka stron bohaterowie rozmawiają o pytaniach. To już jest dosyć dziwne i nie potrafię sobie logicznie wytłumaczyć po co rozmawiać o czymś takim. Gdyby to były wewnętrzne rozterki, to OK. Ale tutaj wszyscy pytają jeden drugiego co mają robić, bo nikt nic nie wie. Niby jest jakaś przepowiednia, i jest ona nawet logiczna, w miarę spójna. Jednak kłopot pojawia się, gdy okazuje się, że bohaterowie trzymają się jej tak mocno, tak dosłownie, że zdają się być nią sparaliżowani. Nie są samodzielni, nie ma w nich choćby iskry własnych wątpliwości, przemyśleń czy chęci do działania. Działają, bo tak chciała przepowiednia. Wszystko z góry wiadomo, wszystko przewidziano, to po co się wysilać. Totalny fatalizm.
Z przykrością muszę przyznać, że odczuwam ogromny niedosyt i rozczarowanie. Liczyłem na dawkę emocji w świecie fantasy. Mam wrażenie, że Autorka zmarnowała mój czas. Tak, wiem, znowu się czepiam. Być może książka ta nie jest skierowana do starszego czytelnika. Jednak wychowałem się na powieściach Sapkowskiego, Martina, nawet Lema, gdzie działo się szybko, gdzie była wartka, emocjonująca akcja. Nawet w momentach, gdy nic się w ich książkach nie działo, było ciekawiej niż w świecie „Minaris”. Przykro mi, ale nie trafiła ona do mnie, nie przekonała do siebie.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
Adrian jest typowym nastolatkiem... podobno, bo tak naprawdę niewiele o nim wiemy. W jednej scenie przerywa grę na komputerze, żeby pocieszyć swoją siostrę, której tęskno do utraconych rodziców (ojciec zmarł 3 lata temu, matka jeszcze wcześniej), w kolejnej jest już w innym świecie razem ze swoim przyjacielem Mikołajem. Rozmawia z elfami, walczy z goblinami, momentalnie opanowuje walkę mieczem. Dziwi się tym dziwom chyba tylko z grzeczności, bo chodzi z miejsca na miejsce, jak wymaga tego fabuła, i opowiada wszystkim wszystko, co ich ominęło, żeby mieć pewność, że są na bieżąco.
Chyba już się domyślacie, że "Minaris" mnie zawiodło. Liczyłam na fajną fantastyczną przygodę, a dostałam ciasto, które z jednej strony jest spalone, a drugiej niedopieczone. Ciężko mi nawet w tej chwili wymyśleć jakiś element, który mi się w tej powieści podobał. Świat przedstawiony składa się, nomen omen, z kilku światów. Czytelnik od początku jest bombardowany wiadomościami, które ciężko spamiętać. Bohaterowie są od stóp do czubków głów papierowi, zachowują się jak marionetki. Nie ma się z kim utożsamić, nie ma komu kibicować. Nie reagują na to, co się wokół nich dzieje, a przynajmniej nie robią tego wiarygodnie.
Najpierw byłam trochę skołowana, ale z czasem stawałam się coraz bardziej znudzona i zirytowana. Dlaczego on o to teraz pyta, a nie dopytuje o tamto? Dlaczego bohaterowie raz używają polskich nazw miejsc, a raz angielskich? Jakim prawem to się teraz dzieje? Czemu po raz kolejny widzę błąd w tekście? Czy mogłabym w tej chwili poświęcać czas na coś ciekawszego? Tylko na ostatnie pytanie znałam odpowiedź...
Nie wiem, może ta pozycja jest kierowana do młodszego czytelnika, którego nie będzie to wszystko drażnić. Tylko znam mnóstwo innych, lepszych jakościowo książek z fantastyki młodzieżowej, w których można się zatopić na wiele godzin, więc "Minarisu" i tak bym nie poleciła. Wymęczyła mnie ta lektura. Szkoda, bo naprawdę miałam ochotę na przygodę.
Książka z Klubu Recenzenta serwisu nakanapie.pl
W przestrzeni naszych doznań istnieje miejsce, gdzie otwiera się drzwi do nieuchwytnego świata snu, gdzie rzeczywistość splata się z fantazją. Tam, w subtelnej granicy między jawą a marzeniem, tkwi tajemnica, której istnienie odczuwamy w migawkach snów, gdzie wyobraźnia wplata się w szaty codzienności. To miejsce, gdzie rzeczywistość płynie w strumieniu fantastycznych wizji, a sny oplatają nas rzeczywistością niezwykłą, tworząc labirynt emocji i doświadczeń, gdzie czas i przestrzeń ulegają zamianie w niezwykłą symfonię naszych myśli.
W słowach autorki tkwi magia odsłonięcia tajemniczych analogii pomiędzy światem rzeczywistym a fantastycznym. Jej pióro maluje nam obrazy, w których oba te światy tkwią w zawiłych nićmi losu, splatając się w sieć analogii i symetrii. Poprzez tę równość reguł i podobieństwa praw, ukazuje nam ona niezwykłą potęgę ludzkiej istoty - zdolność kreowania własnego życia.
Wymownie przekonuje nas, że granice naszych dokonań, czy to w świecie realnym, czy w strefie fantastycznej, są ograniczone jedynie przez horyzonty naszych marzeń oraz determinację w dążeniu do nich. Ta mocna narracja zdaje się wskazywać, że fundamenty naszych osiągnięć są wyprowadzone z naszej wewnętrznej siły, z naszych pragnień, motywacji i postaw.
W narracji tej historii istnieje subtelna uwaga - szybkość, z jaką główny bohater pokonuje przeszkody, może budzić pewne zastrzeżenia. To jakbyśmy śledzili taniec w przestrzeni, gdzie nawet najtrudniejsze wyzwania stają się jedynie momentami przejściowymi, bez wyczuwalnego trudu czy głębszych emocjonalnych konsekwencji.
To opowieść o niezwykłym świecie, gdzie wyobraźnia łączy się z rzeczywistością, tworząc uniwersum, które przenika nasze marzenia i pragnienia. Tajemnice splatają się z zaklęciami, wplatając magię w tkankę rzeczywistości, tworząc kosmiczną symfonię niezgłębionych zagadek i niewyobrażalnych cudów. To zapis odkryć, które prowadzą ku granicom ludzkiego poznania, oferując niezliczone możliwości wyobraźni i emocji, a wszystko to wplecione w magiczny płaszcz literackiego świata, gotowego przyjąć każdego, kto odważy się wkroczyć w jego niezbadane krainy.
? ,,Minaris księga 1 Syn Oriona" to pierwsza część serii o światach Minaris. Maria Garbień wraz z wydawnictwem Novae Res zapraszają nas do niezwykłego świata fantastyki. Ostrzegam, ciężko się z niego uwolnić.
? Jak każda książka, ma plusy, ma też minusy. Całość bardzo mi się podobała. Książka wciąga i czyta się ją szybko. Jeżeli chodzi o szybkość to właśnie akcja rozwija się w zastraszająco szybkim tempie. Rzadko kiedy żałuję, że książka nie jest dłuższa. Tutaj właśnie tak było. Adrian, przeciętny nastolatek wraz ze swoim przyjacielem Mikołajem trafiają do pierwszego świata Minaris za pośrednictwem elfa Rameya. Wątek ciekawy, jednak zaskoczyło mnie to jak szybko przystosowują się oni do nowej rzeczywistości i scalają się z tym światem. Dochodzi tutaj jeszcze wątek rodzinny, który moim zdaniem powinien być bardziej rozbudowany.
? Fantastyka młodzieżowa ma być lekka i przyjemna w odbiorze. Uważam, że fani fantastyki odnajdą się w tym świecie, jednak nie podejdzie ona każdej osobie, szczególnie takiej, która przygodę z fantastyką dopiero rozpoczyna. Musicie być gotowi na szybką akcję i rozwój fabuły. Nie ukrywam czasami sama się gubiłam, jednak czy to źle? Myślę, że nie. Świat jest bardzo rozbudowany i to mi się podoba. Nie ma spłycania tematów, może poza tym początkiem, który był dla mnie bardzo nieoczywisty. W książce pojawiają się elfy, gobliny, motyw wędrówki, smoki, magiczne moce i motyw przyjaźni, czyli coś co bardzo lubię.
? Czy sięgnę po następną część? Tak! Zdecydowanie! Jestem bardzo ciekawa jak będzie wyglądać wojna ostateczna. Czekam też na pokazanie więcej świata, który jest rozbudowany z wielką pasją. Widać, że autorka włożyła w to całe serce. Co do wydania, czcionka jest duża przez co książkę czyta się jeszcze szybciej. Mapa jest przepiękna, ale to nie jedyne ilustrację jakie się w książce pojawiają, bo jest ich o wiele więcej, w dodatku nadają książce niezwykłego klimatu.
[współpraca recenzencka z wydawnictwem Novae Res]
Przeczytane:2023-06-13, Ocena: 4, Przeczytałem, Mam,
Wielu z was wie, że zaczytuje się w fantastyce od zawsze i dość często po nią sięgam. Tym razem nie było inaczej. Znowu skusił mnie opis i pomyślałam, że to może być coś ciekawego. Na pewno ta książka będzie idealna dla młodszych osób, nastolatków, bo o ile mi się podobało to nie zachwyciło mnie jakoś specjalnie. Minaris to luźna książka do poczytania sobie w wolnej chwili. Na myśl po przeczytaniu kilku scen przychodzą opowiadania czytane na blogach. Język tekstu jest wręcz swojski i prosty, dialogi też są luźno prowadzone i wygląda to tak jakbyście prowadzili konwersacje z kolegą. Zdecydowanie widać, że język tekstu jest skierowany do najmłodszych.
Bohaterem jest Adrian, zwyczajny 16 latek wychowujący się w rodzinie zastępczej z siostrą.Ich rodzice nie żyją, a sprawa jest dość świeża by chłopak nadal tęsknił za ojcem. Odszedł 3 lata temu pozostawiając pustkę oraz dzieci. chłopak do dzisiaj za nim tęskni. Do tego tak jak jego siostra czuje, że tu nie pasuje.Pewnego dnia jadąc do szkoły razem z kolegą ulegają wypadkowi i budzą się w interesującej krainie Minaris. Wciągnął ich do tego świata Elf Ramey.
I tu się na moment zatrzymajmy, bo o to chłopak dostaje się do nowego miejsca i od razu z marszu oznajmia mu, że ma poprowadzić lud do wojny z goblinami. Ma do tego zjednoczyć królestwa i jest synem gościa, który stąd pochodził, a duch jego ojca błąka się po Minaris. Wiem, że fantastyka rządzi się swoimi prawami, ale powinien być zagubiony na początku i zadawać dużo pytań. Nie mówiąc o tym, że nastolatek ma prowadzić lud do wojny. Tu logiki zabrakło, a fabuła za szybko się toczy. Nie powiem, opisy otoczenia są całkiem ciekawe, a świat przedstawiony jest interesujący. Do tego mamy gadające smoki. Jak ja kocham ten element fantastyki i na pewno dużo wnosi. Zwłaszcza, że jest tu wspomniane, że żeby porozumiewać się ze smokami trzeba złapać z nimi więź, trochę się wysilić. Zdecydowanie dość przyjemnie się czytało, a nawet dość szybko, bo mi w sumie zajęło to dzień. Z takim językiem to nie trudno o szybkie czytanie. Skierowane jest na pewno do nastolatków, w związku z czym by się nie nudzili musi się coś dziać. Humor jest, trochę bawiły mnie te dialogi, jak i akcja. Coś tam się dzieje więc nie nudziłam się, a tym bardziej ciekawił mnie wątek jego ojca. Zastanawiam mnie także czy do nich dołączy kiedyś jego siostra, to na razie pierwsza część więc nic nie jest przesądzone.
Jeśli chcecie poczytać coś swobodnego to polecam, książka nie ma efektu „wow” ale nie jest mierna. Warto ją poczytać jeśli lubicie takie klimaty. Mnie jako dorosłego czytelnika nie powaliło, ale polecam dla waszych dzieci. Z pewnością książka ma ładne ilustracje, więc jest na czym zawiesić oko. Książka jest tak na poziomie średnim i nie porwała ale sięgnę po 2 tom. Jak dla mnie 6/10.