Na widok osoby ledwie trzymającej się na nogachi mamroczącej jakieś niezrozumiałe słowa większość przechodniów myśli: alkoholik albo narkoman - i stara się ominąć ją z daleka. Jednak to, co dla większości jest pijackim bełkotem, bywa rozpaczliwym wołaniem o wezwanie lekarza.
Jak jednak wymagać od przeciętnego człowieka, by wiedział, co to jest miastenia i jak się objawia, skoro często nie wiedzą tego nawet lekarze specjaliści?
Wydawnictwo: My Book
Data wydania: 2014-10-25
Kategoria: Medycyna i zdrowie
ISBN:
Liczba stron: 197
Język oryginału: polski
Książka przedstawia 11 prawdziwych i poruszających historii osób chorujących na miastenię. Ich wspólnym zamiarem było nie tylko opowiedzenie o życiu z...
Przeczytane:2024-02-10, Przeczytałam, Współpraca, 52 książki 2024,
Niezwykle rzadko recenzuję autobiografie, ponieważ uważam, że nie powinnam tego robić, nie znając historii bohatera oraz jego motywacji do jej napisania. Jednak tym razem sytuacja z wielu powodów jest szczególna, więc zrobiłam w tym zakresie wyjątek i tak oto dzielę się z wami moją opinią o publikacji Dagmary Drab pt. „Miastenia i Bumi na klamerkach”.
To historia niezwykła, osobista, intymna i bardzo szczera. Napisana bardzo lekkim, nienachalnym językiem pozbawionym zbędnego wartościowania, tłumaczenia czy oskarżania kogoś za los, z jakim przyszło się tej kobiecie zmierzyć. Autorka dzieli się z czytelnikami najskrytszymi sekretami dotyczącymi nie tylko jej życia, ale też refleksji nad otaczającym ją światem czy ludźmi. Zdradza, jak postrzega rzeczywistość, w której przyszło jej żyć, dorastać i funkcjonować.
Trzeba wiedzieć czytelnikowi, z czym boryka się bohaterka niniejszej autobiografii – miastenia, rzadka i przede wszystkim nieuleczalna choroba, jaka dotknęła kobietę, często przypomina mylące symptomy raczej przypominającej alkoholika czy narkomana niż osobę cierpiącą na jakiekolwiek zaburzenie. Tak działa myślenie człowieka – na skróty. Przerażające i smutne, ale niestety taka jest okrutna prawda. Najczęściej więc ignoruje się takie osoby i nawet nie stara się nimi zainteresować, nie mówiąc już o wezwaniu pomocy lekarskiej. Trudno się jednak dziwić, ponieważ nawet sama medycyna ma ogromną trudność z diagnostyką, więc potrzebna jest naprawdę ogromna wiedza oraz dociekliwość czy chęć pomocy, aby rozpoznać, co tak naprawdę dolega pacjentowi.
„Miastenia i Bumi na klamerkach” opisuje życie zwykłej kobiety, na którą choroba spadła dosłownie jak grom z jasnego nieba – szybko, niespodziewanie i bez jakiegokolwiek, nawet najmniejszego ostrzeżenia. I, mimo że początek tej historii wydał mi się nie do końca interesujący, to ostatecznie uważam za ogromną odwagę mówienie o sobie w takim kształcie, w jakim zrobiła to autorka. Do tego trzeba było odwagi oraz pełnego zrozumienia dla siebie czy otoczenia. Bez tego nie powstałaby z pewnością taka książka. Tragizm sytuacji polega na tym, że z sytuacji Dagmary Drab nie ma wyjścia. Choroba jest i będzie z nią już całe życie. Bez względu na to, czy tego chce czy nie i jak zaciekle zacznie walczyć o siebie. Nie da się jej uniknąć. Uporczywe zaburzenia, które w sposób bezpośrednio wpływają na codzienność, stały się faktem. Dagmara musiała niemal całkowicie zmienić swoje przyzwyczajenia, nawyki oraz tryb życia, w tym też pracy. Można się z tym pogodzić i żyć pełnią życia albo użalać nad okrutnym losem. Autorka wybrała tę pierwszą opcję i stara się funkcjonować w takim stopniu, w jakim pozwala choroba. Nie poddała się wyrokowi. Wręcz przeciwnie stała się bardziej kreatywna, ambitna i dąży do obranego celu z jeszcze większym niż dotąd zaangażowaniem. Z ogromnym poświęceniem pokonuje trudności, przezwyciężając przy tym swoje ograniczenia. Nie daje się podporządkować chorobie – to nie ona tu rządzi, mimo że czasem tak to wygląda.
Dagmara Drab zwraca przy tym uwagę na ogromny ostracyzm społeczny wynikający z jej tzw. inności, braku świadomości a przez to i zrozumienia ze strony ludzi. Tłumaczy, uwrażliwia każdego z nas, jak nie należy w tej sytuacji postępować, ale niczego nie narzuca, nie piętnuje. Nie wylewa żalu, nie krytykuje. Stara się zrozumieć również i tę stronę. Pozwala zrozumieć, jak żyje się z chorobą, co niewątpliwie ma ogromne znaczenie, wnosi coś więcej niż tylko fakt opowiedzenia swojej historii dla poklasku czy nawet podziwu. Nie oczekuje tego, podobnie jak litości. Warto więc, aby tę książkę przeczytali nie tylko sami zainteresowani, czyli chorzy, ale też rodziny oraz ludzie zupełnie niezwiązani z jakąkolwiek chorobą. Autobiografia bowiem to cenna lekcja dla wszystkich.