Książka autora kultowego ALIENISTY!
Wkrocz do mrocznego świata, w którym nikt nie może czuć się bezpiecznie.
Na głębokiej prowincji stanu Nowy Jork dochodzi do brutalnych morderstw. Mimo prób zatuszowania sprawy okazuje się, że wszystkie ofiary są nastolatkami porzuconymi przez rodziców.
Ekscentryczny samotnik, doktor Trajan Jones, odkrywa, że za morderstwami mogą stać bogaci i wpływowi mieszkańcy Nowego Jorku. Gdy posługując się metodą opracowaną przez znanego z Alienisty doktora Laszlo Kreizlera, zbliża się do rozwiązania zagadki, nad nim i jego współpracownikami zaczynają się zbierać ciemne chmury.
Miasteczko Surrender z ogromną dbałością o szczegół i wymiar psychologiczny ukazuje zaścianek Ameryki i najbardziej bezbronne ofiary świata na uboczu. Precyzyjnie punktuje główne grzechy, których dopuszczają się w swojej pracy organy ścigania.
Wydawnictwo: Rebis
Data wydania: 2018-08-21
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 800
Tytuł oryginału: Surrender, New York
"To, co widzimy, zależy głównie od tego, czego szukamy." John Lubbock
Trzeba wykazać się sporą cierpliwością w śledzeniu scenariusza zdarzeń, narracja w wyjątkowo wolnych rytmach prowadzi czytelnika przez fabułę, przyspieszenie następuje jedynie w sugestywnie odmalowanych scenach sensacyjnych incydentów, a wówczas faktycznie mocno dajemy się wkręcić. W większości mnóstwo szczegółowych opisów, często niewiele wnoszących do akcji, ale w zamian składających się na oryginalny klimat książki. Mnie się podobało, choć niekiedy pragnęłam, aby rozbrzmiewały szybsze i intensywniejsze nuty. Chętnie natomiast wyłapywałam wstawki o historycznych miejscach, wydarzeniach i postaciach. A tym, co najbardziej przebijało się w z rozmachem wykreowanym tle powieści, okazał się rzut z wielu perspektyw na współczesny styl pracy organów ścigania, specjalistów kryminologii, agentów służb wywiadowczych, przedstawicieli polityki społecznej, czy członków systemu prawnego. Wszechobecna niekompetencja, korupcja, pragnienie władzy, tuszowanie świadectw prawdy, mistyfikacja dowodów, oraz podporządkowanie politycznym priorytetom.
Mniej zgrałam się z poczuciem humoru autora, nie przemówił do mnie, choć jestem przekonana, że znajdzie wielu zwolenników. Wątek miłosny przedstawiono w infantylnej i mało realnej odsłonie, wydawał mi się zbędny i psujący radość z przygody czytelniczej. Natomiast z uznaniem przyjęłam różnorodność postaci, ciekawie sportretowanych, interesująco podążało się ich tropem. Doktor Trajan James, psycholog kryminalistyki, i Mike LI, ekspert w dziedzinie śladów kryminalistycznych i dowodów DNA, tworzą zgrany duet w rozwiązywaniu zagadki brutalnych morderstw nastolatków, do jakich dochodzi w zapomnianej przez świat prowincji stanu Nowy Jork. Jednak mroczne tajemnice i ciemne sekrety nie omijają również najludniejszej metropolii w Stanach Zjednoczonych. Przypuszczam, że thriller skorzystałby na wytworzonym napięciu, gdyby wyeliminować powtarzalność długich wywodów, które choć frapujące, to odciągają od głównego nurtu intrygi. Generalnie zapamiętuję przyjemne wrażenia ze spotkania z książką, bardziej odpowiadał mi "Alenista" tego autora, ale i "Miasteczko Surrender" ma szczególną atmosferę.
bookendorfina.pl
"Anioł ciemności" to kontynuacja powieściowego debiutu Caleba Carra, "Alienisty". Stevie Taggert w 1896 roku był członkiem kierowanej przez Laszla Kreizlera...
Przeczytane:2018-08-21, Ocena: 2, Przeczytałam, Mam, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2018 roku,
"Alienistę" (recenzja tutaj) pokochałam. Do dziś uważam, że jest jedną z lepszych książek wydanych w 2018 roku. Serial również jest w porządku. Po takim początku z niecierpliwością czekałam na ciąg dalszy. Właśnie te wielkie oczekiwania sprawiły, że teraz, świeżo po przeczytaniu kolejnej książki Caleba Carra czuję niedosyt i rozczarowanie. Ciężko mi uwierzyć, że autor rewelacyjnego "Alienisty" napisał również tę powieść. Muszę przyznać, że gdyby nie zobowiązanie do napisania rzetelnej recenzji, odłożyłabym tę książkę na półkę. Zagadka fabularna w "Miasteczku Surrender" nie jest ani wciągająca ani skomplikowana. Już w mniej więcej połowie książki miałam wszystko rozpracowane. Niestety w przypadku tej powieści sprawdza się stare powiedzenie, że nawet najwięksi pisarze potrafią pisać śmieci.
W miasteczku Surrender, położonym kilka godzin jazdy od Nowego Jorku, odnalezione zostają okaleczone ciała młodych osób. Okazało się, że ludzie ci popełnili samobójstwo, jednak cała scena upozorowana została na morderstwo. Doktor Trajan Jones, kryminalny profiler i internetowy wykładowca, którego pasją jest Laszlo Kreizler, odkrywa, że za zaimprowizowanymi samobójstwami mogą stać bogaci mieszkańcy Nowego Jorku. Wraz ze swoimi pomocnikami, posługując się opracowaną przez XIX wiecznego doktora metodą, zbliża się do rozwiązania zagadki. Jednak jeszcze nie wie, że im bliżej końca, tym chmury nad jego głową stają się coraz ciemniejsze.
Wiecie za co pokochałam "Alienistę"? Za klimat. XIX wiek, dorożki, wybrukowane ulice, laski i długie płaszcze. Ameryka, która dopiero staje się mocarstwem, raczkująca kryminalistyka, śledztwa oparte na drobiazgowej analizie dowodów, rozmowach ze świadkami. Iście sherlockowski kryminał, który dzięki dbałości o szczegóły i drobiazgowe odwzorowanie epoki, wywarł na mnie duże wrażenie. Sięgając po "Miasteczko Surrender" miałam nadzieję, że autor znowu zabierze mnie w podróż do "przeszłości". Na początku wszystko wskazywało na to, że akcja powieści kolejny raz rozgrywa się w XIX wieku. Byłam mocno zdziwiona kiedy okazało się, że bohaterowie są równie współcześni jak ja czy mój małżonek. Pomyślałam wtedy, że prawdopodobnie nasz protagonista jest 80 letnim staruszkiem z pompatyczną wymową. Jednak i tym razem nie miałam racji. TJ ma około 40 lat i daleko mu do egzaltowanego mędrca. Wtedy naszło mnie przeczucie, że to jedna z tych książek, w których mamy do czynienia z irytującym bohaterem. Cóż zdarza się i tak, lecz jeśli fabuła jest porywająca to nawet denerwujący narrator jej nie zaszkodzi. Niestety. Tutaj nie tylko bohater i jego wymowa grała mi na nerwach. Cała książka była pompatyczna, dialogi bezsensowne, zbyt duża liczba przekleństw sprawiała, że całość wyszła kolokwialnie i groteskowo. Na dokładkę dodam, że rozwój postaci tutaj nie nastąpił, za co paradoksalnie dziękowałam, gdyż domorosłej psychologii miałam tutaj pod dostatkiem.
Książka rozpoczyna się od sporu pomiędzy zwolennikami rozwoju nowoczesnej kryminalistyki oraz policyjnymi psychologami, do których zalicza się nasz bohater. Jest on przekonany, że nowoczesne metody śledcze są niedoskonałe, niepotrzebne i wymagają zbyt dużych nakładów finansowych. Prawdziwi śledczy powinni polegać na sprawdzonych metodach detektywistycznych, modnych już w XIX wieku. Propaguje on pogląd, że nie każda zbrodnia popełniona jest z premedytacją i właśnie na tej tezie opiera swoje dość kontrowersyjne działania. Akcja "Alienisty" rozgrywała się w XIX wieku, sam Laszlo Kreizler był postacią wykształconą, elegancką i traktowaną z szacunkiem przez ówczesne elity intelektualne. Kryminalistyka była w powijakach i każdy próbował czegoś nowego. Dziś, kiedy większość spraw kryminalnych rozwiązywana jest w laboratoriach, spór o skuteczność metod śledczych jest bezsensowny. Przypuszczam, że istnieje on jedynie w głowie autora. Zresztą skąd ta nienawiść do rozwiązań rodem z CSI? Nie ważne przecież jak, ważne żeby działało. Po co się cofać jak można iść do przodu? Przez większą część książki miałam wrażenie, że znajduję się na terenie prywatnej wojenki naszego głównego bohatera. Walczy on z każdym, kto tylko podniesie rękawicę : z nowojorska policją, FBI, zwolennikami forensyki czy ze służbami socjalnymi. Trudno się dziwić, że ta wrodzona nienawiść i malkontenctwo doprowadziły go do ściągnięcia na siebie kłopotów.
"Miasteczko Surrender" to książka, której fabuła jest oparta na zagadce grubymi nićmi szytej. Ofiarami "morderstw" są porzucone, wyrzucone z domów dzieci, których rodzicom znudziło się macierzyństwo. Władze państwowe oraz opieka społeczna, chcąc ukryć ten tragiczny proceder, podrzucają policji trop fikcyjnego, seryjnego mordercy. Jednak zastanawia mnie w jakim celu? Po co ukrywać coś co jest doskonale znane opinii publicznej? Już w 1972 roku powstała organizacja Covenant House, pomagająca nieletnim bezdomnym w Stanach Zjednoczonych. Od tego czasu ludzie Ci stali się prawdziwą epidemią. Panie Carr, mamy rok 2018, nie 1918. Statystyki są nieubłagane, telewizja dociera wszędzie, żyjących na ulicy nieletnich nie da się ukryć. W książce pojawia się również NAMBLA (North American Man/Boy Love Association) postulująca o depenalizację pedofilii. Choć stowarzyszenie to nie ma nic wspólnego z ruchem LGBT autor sugeruje, że polityczne środowiska gejowskie próbują zatuszować zbrodnie popełnione przez NAMBLĘ. Jak dla mnie to stanowczo zbyt wiele. Czy w moje ręce wpadła książka science fiction? Do tego wszystkiego w śledztwo wplątany zostaje nastolatek, który często jest ojcem takich złotych myśli i przemyśleń, że chapeau bas. Gdyby faktycznie w dzisiejszych czasach ten młody chłopak był narażany na takie niebezpieczeństwo jak podczas asystowania naszym kryminologom, to prokurator już by pukał do ich drzwi. Zastanawiający jest również fakt, jak dwójka napiętnowanych przez środowisko zawodowe, internetowych wykładowców była w stanie wyposażyć i utrzymać prawdziwe kryminalistyczne laboratorium. I to w Stanach Zjednoczonych XXI wieku.
Czytając tę książkę czułam się jak bym patrzyła jak schnie farba, tudzież rośnie trawa w miesiącach suszy. Nasi bohaterowie sprawnie otworzyli pokój z ciałem (przenośnia) jednak przejście do następnych drzwi zajęło im ponad sto stron. Owszem każdemu autorowi zdarzają się wpadki (czytaj "Worek kości"Stephena Kinga) dlatego mam nadzieję, że Caleb Carr wróci do formy z czasów "Alienisty". Więcej pokazywania niż mówienia nigdy nie jest dobrym wyjściem. Jestem przekonana, że jak któryś z bohaterów powie "cześć" to czytelnik nie będzie wymagał objaśnienia tej czynności. Choć nie jestem zwolenniczką sugerowania się recenzjami innych to tym razem mi zaufajcie i oszczędźcie sobie rozczarowania. Niestety, "Miasteczko Surrender" jest pozycją, która nie zachwyca.