Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu

Ocena: 6 (2 głosów)

Raport o zabójczym układzie

Pracownicy pogotowia, przedsiębiorcy pogrzebowi i systemowa zbrodnia

 

Zaczęło się od anonimu. Kartka A4. ,,Zestawienie zakładów pogrzebowych, które za łapówki przejęły prosektoria w łódzkich szpitalach". Tomasz Patora wraz z dwoma innymi dziennikarzami rozpoczął śledztwo, które wkrótce ujawniło jedną z największych afer w historii III RP. Handel informacjami o zgonach, opóźnianie wyjazdów karetek pogotowia, chaos w dystrybucji niebezpiecznych leków i wreszcie - coraz więcej przypadków zaskakujących śmierci. Kilka miesięcy po tym, jak dostarczono anonim do redakcji, sprawą ,,łowców skór" żył cały kraj, a organy ścigania wszczęły dochodzenie.

 

Dziś, po ponad dwudziestu latach, Patora wraca do sprawy. Przedstawia nieznane dotychczas dokumenty i relacje świadków. Szczegółowo analizuje materiały i krok po kroku ujawnia sieć wzajemnych powiązań, by odpowiedzieć na pytanie kluczowe: jak doszło do tego, że śmierć stała się cenniejsza od życia?

 

,,Jestem przekonany, że na podstawie tej książki powstanie hitowy serial. Czyta się ją z wypiekami na twarzy, jak doskonały thriller sądowo-kryminalno-lekarski. Tylko że to wszystko wydarzyło się naprawdę". Szymon Jadczak, dziennikarz śledczy Wirtualnej Polski

Informacje dodatkowe o Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu:

Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2023-01-25
Kategoria: Biografie, wspomnienia, listy
ISBN: 9788381352697
Liczba stron: 368
Język oryginału: polski

Tagi: Reportaż i dziennikarstwo śledcze

więcej

Kup książkę Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Łowcy skór. Tajemnice zbrodni w łódzkim pogotowiu - opinie o książce

Tomasz Patora, wybitny dziennikarz Gazety Wyborczej, po ponad dwudziestu latach wraca do sprawy, o której wcześniej, wraz z innym kolega dziennikarzem oraz radiowcem, napisał artykuł pod tym samym tytułem tj. „Łowcy skór”.

Cała sprawa rozpoczęła się od zwykłego anonimu, który informował kto i za co brał pieniądze. Umoczone w całą sprawę były zakłady pogrzebowe takie, jak Czarna Róża, czy H. Skrzydlewska.

Okazało się, że brali pracownicy pogotowia: sanitariusze, pielęgniarki i lekarze.  Płaciły zakłady pogrzebowe. A przedmiotem tego obrzydliwego handlu były skóry, czyli to, co tak de facto zostaje po człowieku po jego śmierci. Skóry, jak się okazało, były bardzo dobrze płatne i ludzie, którzy się tym zajmowali, zgarniali niezły dodatek do pensji.  

Istniało także, bo bez tego ten proceder za nic nie mógłby się aż tak dobrze rozwinąć, ciche przyzwolenie „góry” tj. kierownictwa na całą tę działalność.

Tomasz Patora był jednym z tych, którzy odważyli się całą sprawę ujawnić. Środowisko lekarskie zachowało się tak, jakby otworzono Puszkę Pandory. Ze wszystkich sił próbowało się bronić. Przede wszystkim zaś swojego dobrego imienia, prawie że wprost zaprzeczając informacjom podanym w artykule.  Jednym z najbardziej broniących lekarzy w tej sprawie był periodyk „Panaceum”.

Autor na samym końcu próbuje dojść przyczyn trwania przez tak długi czas tego niecnego procederu. Na łamach reportażu twierdzi, że dużą rolę odegrał w tym wszystkim kapitalizm. Ludzie żyjący przez wiele lat w epoce socjalizmu przyzwyczaili się, że państwo o nich dba. Zapewnia godną pracę i pieniądze na życie. Gdy pojawił się kapitalizm, wiele osób szukało pracy, inflacja i bezrobocie szalało, a ludzie pracowali za najniższa krajową, nieszczęśliwi, że muszą wyliczać pieniądze od wypłaty do wypłaty i na nic innego im nie starcza. Tak łatwe pieniądze nie mogły po prostu przejść im obok nosa.

Metod na ich zarobienie było wiele; od podawania nielegalnych substancji, takich jak chlorek potasu, pavulon, czy inne substancje zwiotczające mięśnie po zatrzymywanie się po drodze do mieszkania pacjenta, czy dojazdu wraz z nim do szpitala. Czasem po drodze wstrzykiwano im też wymienione wyżej substancje. Czasem korzystano tylko z jednej metody, czasem łączono ich kilka. Liczył się tylko efekt. Śmierć pacjenta i możliwość „sprzedania” jego skóry zakładom pogrzebowym, które podpisały umowy z pogotowiem.

Sanitariusze mieli również pomysł, jak przekonać rodzinę zmarłego do przekazania ciała konkretnemu zakładowi pogrzebowemu. Mogło to się stać poprzez niechęć załogi karetki do wydania karty zgody albo wykluczenia udziału osób w tym procesie.  Czasem po prostu mówili rodzinie, gdzie mogą odebrać ciało, nie informując przy tym, że nie jest to część działań pogotowia, lecz domu pogrzebowego, za które zostaną od nich pobrane opłaty. Rodzina, w tym  momencie swojego życia,  nie miała głowy do takich spraw. W końcu zawalił się ich świat. Umarł ktoś bardzo im bliski. Lekarze oszukiwali także przy wypisywaniu kart. Wpisywali tam reanimacje i podawanie konkretnych leków, choć żadna z tych rzeczy nie miała miejsca.

Po rozgłosie, jaki zyskała cała ta afera, okazało się, że precedens ten ma miejsce w całej Polsce, a nie tylko w Łodzi, choć to właśnie tam powstał na ten temat pierwszy artykuł. Za granicą, jak się okazało, było bardzo podobnie. Trudno pojąć, o czym myślały takie osoby, jak: Karola Beresia, Andrzej Nowicki, czy rodzina Szrederów. Ich przezwiska mówiły ludziom, czym najczęściej zabijali dla skór swoich pacjentów:  „Skórołap”, „Cukier”, czy „Mengele”.

Brały w tym wszystkim udział nie tylko załogi karetek pogotowia – zwłaszcza kilku W – 1 czy W – 2 – i zakłady pogrzebowe, ale również osoby pracujące w magazynach leków, które wydawały dziesiątki niebezpiecznych lekarstw bez względu na to, jakie przedstawiono im recepty.

Obrzydzenia całym tym procederem nie ukrywali nie tylko dziennikarze, ale prokurator i sądy. Najbardziej zaciekle broniło się przed nimi całe środowisko lekarskie, twierdzą, że afera jest sztucznie rozdmuchiwana prze kogoś, kto celowo chce i może im zaszkodzić.

To ukazuje, jak poszczególne grupy zawodowe zawzięcie i do ostatniej kropli krwi będą broniły swoich interesów.

To ukazuje również, jak ważna jest rola dziennikarza, który informuje społeczeństwo o aferach takich, jak ta. Nawet w momencie, gdy u ludzi, z dnia na dzień wzrasta uczucie niepokoju i strach przed wezwaniem pogotowia.

Nie wszyscy zwyrodnialcy zapłacili za swoje czyny. Niektórzy otrzymali odszkodowanie za poniesione straty moralne. A odszkodowanie dla osób, które prze ten niecny proceder straciły kogoś bliskiego, były nieporównywalnie niższe.

Do całego reportażu mam tylko jedno zastrzeżenie: ta kolumna umieszczona od góry do samego dołu strony odstrasza i sprawia, że czytelnik – zwłaszcza taki bardziej zmęczony po ciężkim dniu – po prostu zaczyna  gubić się w tekście. Mieszają mu się linijki.

A reportaż jest napisany naprawdę bardzo dobrym, przejrzystym stylem.

Autor jest dziennikarzem prasowym i telewizyjnym. Wykładowcą akademickim. Napisał wiele ważnych reportaży w ciągu kilku ostatnich lat. Wielokrotnie nagradzany min. dwukrotny laureat Grand Press, trzykrotny laureat najbardziej prestiżowej, dziennikarskiej nagrody DetonaTOR i dwukrotny nagrody Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

Warto przeczytać reportaż.

 

Link do opinii

23 stycznia 2002 czytelnicy Gazety Wyborczej ujrzeli nagłówek, który mógł zmrozić krew w żyłach ,,Łowcy skór. Przerażające wyniki dziennikarskiego śledztwa w łódzkim pogotowiu" napisany przez Marcina Stelmasiaka i Tomasz Patora. Tego samego dnia słuchacze Radia Łódź mogli usłyszeć reportaż Przemysława Witkowskiego. Dziennikarze ujawnili trwający ponad dekadę układ, pracownicy łódzkiego pogotowia informowali o zgonach lokalne zakłady pogrzebowe. Dwadzieścia jeden lat później Tomasz Patora ujawnia kulisy dziennikarskiego śledztwa i dopisuje epilog, który ze względu na długość trwania spraw, mógł umknąć w natłoku innych medialnych wydarzeń.

 

Patora metodycznie, krok po kroku wprowadza czytelnika w śledztwo. Chronologicznie przedstawione fakty, wciągają czytelnika do świata łapówek, który szybko przeradza się w świat skórołapów, aby przerodzić się w świat przynajmniej kilku udowodnionych zabójstw. Lata 90-te to czas transformacji ustrojowej, od socjalizmu do wolnego rynku, który w tamtych czasach przybierał formę wolnej amerykanki. Wysoki zasiłek pogrzebowy spowodował, że zakłady pogrzebowe zaczęły wyrastać jak przysłowiowe grzyby na deszczu. Zakłady zaczęły między sobą konkurować. Największe szanse miały te, które wynajmowały w szpitalach prosektoria i chłodnie. Reszta musiała coś ,,wykombinować".  I tu pojawia się najprostsze rozwiązanie: kto może mieć najlepszą wiedzę o zgonach, niż ci, którzy do tych zgonów się wzywani? Początkowe niewielkie akty wdzięczności szybko zostały zmienione przez przedsiębiorczych pracowników pogotowia m.in. dyspozytorów, lekarzy czy pielęgniarzy w dochodowy biznes, w końcu informacja to też towar, prawda? Aby nie ,,afiszować" się, skąd są pieniądze. w pogotowiu ukuto termin ,,skóra", tak nazywano bowiem tych, o których informacje sprzedawano, czyli zmarłych.

A co jeśli budżet domowy pracowników pogotowia się ,,nie spina"? Wtedy potrzeba więcej ,,skór", czyż to nie proste i eleganckie rozwiązanie? No i wtedy pojawiają się osoby, których pseudonimy raczej kojarzą się nam z książkami o obozach koncentracyjnych, niż z pracownikami służby zdrowia ,,Anioł Śmierci, Skórołapka, Doktor Potasik, Mengele". Brzmi złowieszczo? Kolejne strony ukazują coraz bardziej odczłowieczoną stronę instytucji, która miała ratować życie, jednak ratowanie nie leżało w jej interesie - żywy pacjent, to brak pieniędzy za skórę. A przecież wszyscy zdawali sobie coraz bardziej sprawę, ,,że śmierć pacjenta to zysk".

Już zjeżył wam się włos na głowie, to dopiero początek. Ośmiornica zaczyna dopiero rozwijać swoje macki. ,,Masowy handel skórami spowodował w pogotowiu nieprawdopodobną pogoń za łatwymi pieniędzmi, kompletny chaos w placówce i odwrócenie priorytetów - zamiast ratowania pacjenta liczyła się jego śmierć."

Gdy pacjent kurczowo i uporczywie trzyma się życia, może trzeba mu pomóc przejść na tamtą stronę i ,,odpalić" pacjenta. Sąd potwierdził przynajmniej kilka takich zgonów. Jako że używano substancji takich jak chlorek potasu, skolinę czy pavulon, które szybko rozkładają się w organizmie w substancje podstawowe, są bardzo trudne do wykrycia. Ilości wykorzystywane przez karetki, a opisywane przez Patorę są przerażające. Jeśli założyć, że każda wykorzystana ampułka to jeden zgon, to zginąć mogło nie potwierdzonych kilka osób, ale kilkaset! Ci, którzy mieli ratować życie, przynosili śmierć.

 

Z reportażu wyłania się przerażający obraz systemowej machiny śmierć, korupcji i bezradnego Państwa. Politycy początkowo zachowawczy, potem próbowali ukręcić sprawie łeb, prawo działało na korzyść łapowników, a nie ofiar. Środowisko lekarskie zwarło szeregi, chroniąc kolegów, w końcu przysięga Hipokratesa zobowiązuje do ,,nie podważania zaufania do kolegów lekarzy" prawda? Wrogość została skierowana nie przeciwko twórcom układu, ale tym, którzy ten układ ujawnili!

I teraz najbardziej demotywująca i podważająca zaufanie do Państwa i jego instytucji konkluzja z reportażu, spomiędzy wszystkich uczestniczących w handlu skórami kilkuset osób, skazano tylko garstkę, wiele osób oskarżonych o handel skórami, mogła odetchnąć z ulgą po zmienianie prawa, a niektórzy twórcy układu dostali nawet odszkodowanie od Państwa (sic!), czyli nas podatników za ,,niesłuszne uwięzienie".

 

Podsumowując: jeśli lubicie czytać mroczne kryminały lub thrillery, stworzone w głowach siedzących w zaciszach swoich gabinetów pisarzy, to reportaż Patory musicie koniecznie przeczytać, ta historia jest tym bardziej przerażająca, gdyż zdarzyła się naprawdę.

 

Reportaż polecam wszystkim od wielbicieli literatury faktu, przez dziennikarzy, przyszłych i obecnych prawników, przyszłych i obecnych pracowników służby zdrowia po polityków. Może dzięki temu taki układ nie będzie miał szans się odrodzić.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Upiór w moherze
Iwona Banach
Upiór w moherze
Jemiolec
Kajetan Szokalski
Jemiolec
Pożegnanie z ojczyzną
Renata Czarnecka ;
Pożegnanie z ojczyzną
Sprawa lorda Rosewortha
Małgorzata Starosta
Sprawa lorda Rosewortha
Szepty ciemności
Andrzej Pupin
Szepty ciemności
Gdzie słychać szepty
Kate Pearsall
Gdzie słychać szepty
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Katarzyna Ceklarz; Urszula Janicka-Krzywda
Góralskie czary. Leksykon magii Podtatrza i Beskidów Zachodnich
Zróbmy sobie szkołę
Mikołaj Marcela
Zróbmy sobie szkołę
Siemowit Zagubiony
Robert F. Barkowski ;
Siemowit Zagubiony
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy