Tylko zakończone historie mogą dać początek nowym.
Czy można kochać kogoś od wielu lat i wciąż nie być pewnym, że to odpowiedni człowiek? Można. Czy można wciąż do siebie wracać i wciąż znikać ze swojego życia? Można. Ale...czy tak da się żyć? Nie. Wkrótce przekona się o tym Anka, która nie potrafi uwolnić się od widma swojej nieszczęśliwej nastoletniej miłości. Chcąc raz na zawsze pogodzić się z bolesną przeszłością i rozpocząć nowy rozdział w swoim życiu, będzie musiała skonfrontować się z tłumionymi przez siebie pragnieniami i spróbować znaleźć odpowiedzi na pytania, które dręczą ją od lat.
To książka dla tych, którzy próbują poradzić sobie ze swoimi demonami. Dla tych, którzy podejmują walkę o lepsze jutro i dla wszystkich, którym z miłością nie do twarzy.
Wydawnictwo: Novae Res
Data wydania: 2018-05-29
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 159
Język oryginału: Polski
Ilustracje:brak
Ocena: 4, Przeczytałam, Mam,
Okładka tej książki prezentuje się bardzo ciekawie. Dlatego też szanuję bardzo wydawnictwo Novae Res za to, że ich niektóre okładki są bardzo ładne, czy interesujące. Ta do takich należy. Widzimy twarz jakiejś kobiety, ale tylko część. Być może powstała ona z atramentu, a raczej zrobionego kleksa, tak jak w przypadku turkusowej chmury nad kobietą? Całkiem możliwe.Ta koncepcja jednak podoba mi się bardzo, nie spotkałam podobnej okładki.
Książka posiada skrzydełka, które stanowią dodatkową ochronę przed urazami mechanicznymi. Na nich możemy tez przeczytać fragment książki oraz polecajki. W tekście nie ujrzałam literówek, a czcionka jest duża dzięki czemu czyta się szybko i wygodnie. Odstępy między wersami oraz marginesy zostały zachowane. Całość wydania podoba mi się.
Przechodząc stopniowo do autorki, mam tylko do niej jeden zarzut, o którym już za moment. Teraz chciałabym napisać Wam, że jak na debiut czyta się całkiem przyjemnie. Nie spodziewałam się, że w tak szybkim czasie ją przeczytam, ale też ma niecałe dwieście stron. Więc ta krótka książka nie mogła się ciągnąc w nieskończoność. Autorka sprawnie pociągnęła akcje na tyle, byśmy się nie nudzili, ale też nie tak, byśmy na starcie nie mogli nadążyć za wydarzeniami zawartymi w lekturze. Ciesze się, że nie miałam jakichkolwiek oporów podczas czytania - a to zasługa przyjemnemu i lekkiemu stylowi, jakim posługuje się Pani Joanna. Myślę, że i Wy nie napotkacie jakichkolwiek barier, które nie pozwoliłyby wam w spokoju czytać Liczone w latach. Jak na debiut powtarzam raz jeszcze czyta się przyjemnie i nie czuć aż tak bardzo tego, że pisarka nie jest doświadczona. Gdzieniegdzie pojawiają się fragmenty, gdzie coś nam nie pasuje, bo inaczej ubralibyście to w słowa, czy też coś byście zmienili. Polecam ten debiut, choćby ze względu na sposób, w jaki wypowiada się autorka.
Co mnie gryzie najbardziej i co uważam za największy mankament tej powieści? GŁÓWNA BOHATERKA. Przepraszam Pani Joanno, ale Anka tak mnie irytowała, że miałam ochotę ją udusić co najmniej kilkanaście razy przez te niecałe dwieście stron. Denerwował mnie jej sposób bycia. Okej, rozumiem to, że człowiek żyje z widmem miłości przez kilka lat, zresztą znam nawet taką osobę, która mimo upływu czasu nadal kogoś kocha mimo iż nie są razem od długiego czasu. Ale jej sposób samoobrony ciałem powodował, że aż się trzęsłam. Miałam ochotę wskoczyć do tej historii i powiedzieć jej, co sądzę o niej i jej irytującym zachowaniu. A jej ciągłe zmiany, raz chce to, raz tamto... Prawie zagotowałam i rzuciłam książkę o ścianę. Liczyłam na to, że bohaterka pod wpływem wydarzeń, zmieni się. A czy się zmieniła? Dowiecie się dosłownie na końcu tej lektury...
Cała reszta nie była taka zła, ale to właśnie Anka zniszczyła mi spostrzeganie pozostałych bohaterów jako lepszych od nich i wiem, że są postacie lepsze i gorsze, ale ta przyćmiła swoją głupotą i niedojrzałością na tyle, że nie miałam chęci obdarować sympatią kogoś innego. Skutecznie mnie do tego zniechęciła...
ALE! Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, prawda? To, że główna bohaterka irytowała mnie ogromnie sprawiło, że lektura dostarczyła mi niezapomnianych wrażeń. :D Od chęci mordu na Ance, do całkiem przyjemnych chwil, o których Wam nie napisze, a co mi tam! Nie zaspoileruję Wam, a poproszę ładnie o to, byście sami sięgnęli po Liczone w latach i dowiedzieli się, o co mi chodzi.
Autorka przeplata wydarzenia z czasu teraźniejszego na te, które miały miejsce w przeszłości. Jest to celny środek, ponieważ mamy wgląd na to, jak zachowywała się bohaterka kiedyś i jak zachowuje się teraz. No i oczywiście jak zachowuje się w przyszłości, czyli ostatnie strony, które wydarzyły się siedem lat później.
Czytając losy Anki niejednokrotnie ją rozumiałam. Wiem, że widmo przeszłości naprawdę uprzykrza życie, robi z nami co chce. Wiem, że taka sytuacja, a raczej relacja Anki i JEGO może przytrafić się wielu z nas, a może i się przytrafiła? I wcale się nie dziwię, że chce ona zamknąć stary rozdział, raz na zawsze. Che zapomnieć i nauczyć się żyć. Ale to nie jest takie proste...
Sama w sobie bohaterka jest jedną wielką sprzecznością, co mnie irytowało, ale gdyby nie to, książka byłaby tak naprawdę nudna. To główna bohaterka daje nam chwile piękne, o których warto myśleć i czytać, ale i momenty, w których przeklinamy ją w duchu tak, że uszy więdną.
Sięgając po liczone w latach nie spodziewałam się chyba tak naprawdę niczego. Byłam zainteresowana tym, co ma nam do przekazania debiutantka i czy uda jej się znaleźć we mnie czytelnika? Powiem tak: gdyby autorka napisała kolejną powieść, z miłą chęcią bym ją poznała. Ciekawa jestem już teraz, czy zrobiłaby jakiś postęp, czy popracowałaby nad bohaterami, czy znów postawiłaby przed nami kopię Anki, czyli mega irytującą postać.
Reasumując uważam, że jest to bardzo prawdziwa historia, która faktycznie mogła się wydarzyć. Jak widzicie, jedynym moim zarzutem jest główna bohaterka, ale mimo tego, że działa nam na nerwy, jesteśmy w stanie przeczytać całą książkę. Bo tak naprawdę, do ostatniej strony jesteśmy ciekawi, jak los potoczy życiem bohaterki. I jakże wielkie będzie wasze zdziwienie, jak doczytacie do ostatniej strony. Ogólnie końcówka jest bardziej żywa i taka... nagła. Ale to nie oznacza, że jest zła, bo nie jest. Jest dobrym zakończeniem, mimo iż mnóstwo słów ciśnie nam się na usta. Ale pamiętajmy - nie zdradzajmy zbyt wielu szczegółów z akcji by inni mogli cieszyć się lekturą. :)
Myślę, że śmiało mogę polecić tę powieść wszystkim zainteresowanym. Nie bójcie się pozycji tylko dlatego, że jest debiutem, bo jak na debiut książka ta wypadła bardzo dobrze.