Wydawnictwo: Amber
Data wydania: 2015-02-24
Kategoria: Romans
ISBN:
Liczba stron: 304
Laurel od wielu lat zajmuje się pomocą. Razem z bratem stworzyła szpital oraz dom Zion, który udziela schronienia kobietom i dzieciom, uciekającym przed brutalnym mężem lub ojcem. Czuje satysfakcję z wykonywanej pracy. Ludzie kochają ją i szanuję. Jest dla nich promykiem słońca, który oświetla im drogę do nowego życia. Jest jedną z nich. Lecz nikt nie pomyślałby, kim jest naprawdę – hrabiną, która od dziesięciu lat posiada męża. Czy gdyby znali prawdę, nadal Laurel byłaby dla nich aniołem? Czy Kirklandowi uda się odzyskać żonę, mimo demonów przeszłości? Jaka niespodzianka czeka to małżeństwo? Nigdy wcześniej nie słyszałam o tej książce ani autorce. Zachęcił mnie dopisek: romans historyczny. Pewnie Was zdziwi, dlaczego akurat romans mnie zainteresował, który należy do gatunku niezbyt lubianego przeze mnie. Dzielnie trzymam się swojego postanowienia, by otworzyć się na nowe gatunki, a że romansu historycznego nigdy nie czytałam, postanowiłam spróbować. I niestety moje wcześniejsze przypuszczenia do tego typu powieści spełniły się. Książka nie przypadła mi do gustu i raczej nie zachęciła do lepszego poznania gatunku. Jedyną zaletą, którą znalazłam w "Lawendowej Damie" (oprócz intrygującego tytułu), jest przyjemność z czytania jej. Podejrzewam, że każda kobieta chciałaby, choć na chwilę znaleźć się w ciele Laurel i przeżyć wszystkie przygody, uniesienia. Historia Laurel nie jest jakoś bardzo emocjonująca, ale po ciężkim dniu pełnym problemów i żmudnej pracy, taka odskocznia jest idealna, by odpoczęć i znaleźć się w innym ciele. Obserwowanie zmagań innych ludzi czasami pozwala zrelaksować się. Niestety nie umiałam polubić głównej bohaterki. Była aniołem, który dawał ciepło i miłość każdej istocie na tym świecie. Nie można było znaleźć u niej ani jednej wady, co bardzo mnie irytowało. Nie ma takich ludzi na świecie. Laurel była zbyt wyidealizowana. Zamiast w naturalny sposób motywować do działania, jak zwykle wpływają na mnie tego typu postacie, zniechęcała mnie do siebie i często wręcz przerażała tą doskonałością. W dodatku nie mogłam zrozumieć jej zachowania wobec Kirklanda. Od początku powieści zastanawiamy się, dlaczego opuściła go. Myślałam, że będą to przyczyny słuszne i mające swoje uzasadnienie. Zawiodłam się na tym. Były straszne, ale niesłuszne według mnie. To jest jeden przykład postępowania głównej bohaterki, a można by dać ich o wiele więcej. Nie mogę również zaakceptować fabuły. Ona też odchodziła od realności, choć działa się w świecie, który jest nam znany, mimo że wydarzenia działy się kilka wieków temu. Relacje między bohaterami były zbyt proste przy wielkich problemach, które rozwiązywały się w niezrozumiały sposób. Zabrakło mi również tego klimatu. Anglia za czasów Napoleona to bardzo ciekawy temat, który odkąd pamiętam interesował mnie. A powieść mogłaby odbywać się w każdym czasie, gdyby nie krótka wzmianka na ten temat. Nie zniechęcam Was do tej powieści, gdyż można spędzić przy niej miłe chwile. Tylko ostrzegam, żebyście wybrali dobry okres, by ją przeczytać. Obecnie jestem pełna energii. Podejrzewam, że gdybym czytała "Lawendową Damę" na przykład na koniec roku szkolnego, przemówiłaby do mnie. Można całkowicie oderwać się od trudnej rzeczywistości i przenieść w świat często naiwny, ale pozwalający na wytchnienie.
Bardzo przyjemnie się czytało, coraz bardziej zaczynam lubić romanse historyczne. Laurel i Krikland jako młodzi, ona 19-letnia on 21-letni wzięli ślub po kilku tygodniach, była to gorąca miłość od pierwszego wejrzenia. Po kilku miesiącach gdy Laurel zostaje świadkiem zamordowania włamywacza w domu, poprzez skręcenie karku przez Kirklanda, przerażona odchodzi od męża twierdząc, że nie wyszła za kogoś kto ma mroczną duszę. Laurel w Bristolu prowadzi dom Zion dla biednych matek i dzieci a także prowadzi szpital, jest dobrą duszą. Pewnego dnia po 10 latach Kirkland dostaje gorączki malarycznej i zostaje pobity przez dwóch zbirów i trafia pod opiekę Laurel...I znów rodzi się między nimi uczucie na jedną noc...będące brzemienne w skutkach...Oboje po 10 latach separacji, doroślejsi wiedzący czego chcą, próbują być znowu małżeństwem...Historia kończy się dosyć przewidywalnie ale pomimo tego książka podobała mi się.
Troth Montgomery, córka Szkota i Chinki, podaje się za tłumaczkę, lecz jej prawdziwym zajęciem jest szpiegowanie cudzoziemców. Tak właśnie poznaje wicehrabiego...
Przeczytane:2015-10-18, Ocena: 5, Przeczytałam, 52 książki 2015,