Wiek XVI zapisał się jako czas kobiet, wówczas wiele z nich zdobyło wpływ na rządy i politykę, wówczas też otworzył się dla nich dostęp do wiedzy, rozumiany jako coś więcej niż tylko umiejętność czytania i pisania. Edukacja dziewcząt objęła, przynajmniej w niektórych wypadkach, naukę języków i literatury klasycznej oraz filozofii. Zastrzeżone były te możliwości tylko dla przedstawicielek elity, ale zaczęły one przecierać szlak dający dostęp do wiedzy następnym pokoleniom kobiet.
Dwór francuski stał się widownią dla działalności tych ambitnych i świetnie wykształconych niewiast. Wśród przepychu, zabaw intelektualnych i rycerskich, radości i intryg, miłości i śmierci, kobiety stawały się obiektami i ofiarami męskiej rywalizacji, a czasem kreowały swe otocznie według własnej woli i wyobrażenia. Małgorzata de Valois była zapewne najbarwniejszą postacią francuskiego dworu u schyłku XVI wieku. Ludzi mądrzejszych, bardziej wpływowych, a także o wiele większego formatu było wokół niej bez liku, ale właśnie ona – śliczna, rozumna, ambitna budzi wciąż zaciekawienie. Jej urok i inteligencja przyniosły jej tyle samo podziwu, co nienawiści. Wszakże po dziś dzień nie ma odpowiedzi na pytanie, jaka była – bardzo piękna, bardzo rozumna, bardzo dumna, bardzo ambitna, bardzo swawolna, a może bardzo nieszczęśliwa?
Wydawnictwo: Bellona
Data wydania: 2016-03-30
Kategoria: Historyczne
ISBN:
Liczba stron: 360
Książka poświęcona jest dziejom Jana III i Marii Kazimiery oraz ich dzieci. Przedstawia przede wszystkim prywatne życie rodziny Sobieskich, poprzedzone...
Przeczytane:2019-03-10,
Małgorzata de Valois, „ostatnia perła Walezjuszów”, ostatnia przedstawicielka tego rodu, nie zapisała się dobrze na kartach historii. Uważano ją za podżegaczkę wojen religijnych pomiędzy katolikami a hugenotami, intrygantkę, erotomankę. Wydając te okrutne osądy nikt nie zastanowił się, jaka była naprawdę, jak czuła się będąc jedynie pionkiem w grze swych możnych krewnych. Pisała o tym w swoich pamiętnikach i właśnie na ich podstawie Aleksandra Skrzypietz pokusiła się na napisanie najnowszej biografii córy Francji i królowej Nawarry. Jaki portret Małgorzaty się z nich wyłania?
Marguerite de Valois, zwana później „królową Margot”, przyszła na świat 14 maja 1553 roku jako najmłodsze dziecko ówczesnych władców Francji – Henryka II i Katarzyny Medycejskiej. Jak każda renesansowa księżniczka od dziecka przyuczana była do roli damy, a być może – jeżeli tylko uda się ją dobrze wydać za mąż – także królowej. Tytuł ten otrzymała poślubiając swego dalekiego kuzyna, Henryka de Bourbon, króla Nawarry, późniejszego króla Francji. Pomimo swego gruntownego wykształcenia (zwłaszcza humanistycznego), mecenatu rodzimej kultury i sztuki oraz działań służących zachowaniu pokoju i jedności Francji, jej imię kojarzy się przede wszystkim z tragiczną rzezią hugenotów, nazywaną nocą świętego Bartłomieja, która miała miejsce podczas wesela Małgorzaty i Henryka w nocy z 23 na 24 sierpnia 1572 roku. Od tego momentu hugenoci z Nawarry zaczęli obwiniać katoliczkę Małgorzatę o to, że zaprosiła ich do swego kraju po to, by dokonać na nich zbrodni, katolicy zaś znienawidzili ją za poślubienie protestanckiego władcy. Tego, że Małgorzata nie miała z tą masakrą nic wspólnego, nikt nie brał pod uwagę. Czarna legenda królowej Margot zaczęła się tworzyć ku uciesze wyznawców obu zwaśnionych religii, a niesnaski na dworze francuskim i nawarskim tylko ją podsycały. Małgorzatę odsunięto od polityki, nie raz starano się uwięzić, pomawiano o liczne romanse, a gdy jej mąż został królem Francji – jako że nie miała z nim dzieci – unieważniono jej małżeństwo by ustąpiła miejsca o 20 lat młodszej od siebie księżniczce. O dziwo, dopiero gdy Małgorzata nie miała już żadnych szans by odegrać ważną rolę w historii swej ojczyzny, poczuła się szczęśliwą. Zajęła się mecenatem, działalnością charytatywną, dużo czasu poświęcała też na modlitwy. Wybaczyła też byłemu mężowi i była mile widziana na jego dworze, czynnie uczestnicząc w wychowywaniu i kształceniu szóstki jego pociech z drugiego małżeństwa. Zmarła spokojnie 16 marca 1615 roku.
Aleksandra Skrzypietz w swej biografii królowej Margot stara się zdjąć z niej niechlubne piętna nakładane na tą władczynię przez stulecia. Pisząc ją, opiera się na dogłębnej analizie pamiętników Małgorzaty. Stara się zrozumieć kontrowersyjną królową – jej poczynania, motywy, ambicje – a przede wszystkim punkt widzenia odnośnie niekorzystnych dla niej sytuacji i dworskich układów. By lepiej oddać położenie Małgorzaty, Aleksandra Skrzypietz szeroko przedstawia także epokę, w której przyszło żyć tej władczyni: najważniejsze wydarzenia historyczne, obyczaje dworskie, rozgrywki polityczne i dynastyczne. Przywołuje także portrety innych znamienitych kobiet epoki renesansu – Katarzyny Medycejskiej, Małgorzaty d'Angoulême, Ludwiki Sabaudzkiej – z których przykładu Małgorzata de Valois czerpała kształtując swą osobowość.
„Królowa Margot” to rzetelna pozycja historyczna, opierająca się na sprawdzonych źródłach, przywołująca zarówno zdarzenia, które zmieniły bieg historii, jak i epizody z codziennego życia XVI-wiecznych władców Francji. Wyraźne jest przy tym pewne feministyczne zacięcie autorki – w swych wywodach skupia się na, często niedocenianej, roli kobiet na ówczesnym francuskim dworze. Choć w tamtych czasach najważniejszym zadaniem królowych i księżniczek było rodzenie jak największej liczby zdrowego potomstwa (wiele dzieci wówczas umierało jeszcze we wczesnym dzieciństwie, stąd tylko ich duża liczba dawała nadzieję na dalsze trwanie dynastii, a ich korzystne małżeństwa przynieść miały poparcie skoligaconych w ten sposób innych rodzin panujących), to tak naprawdę odgrywały one nie małą rolę w polityce i kulturze ówczesnych państw. Oczywiste jest, że autorka-kobieta potrafi lepiej wczuć się w emocje i poczynania kobiet o których pisze niż czynili to nierozumiejący ich mężczyźni, będący przez wiele stuleci jedynymi biografistami władców. Jednakże podczas lektury tej książki często irytowało mnie, że Aleksandra Skrzypietz na każdym kroku stara się udowodnić, iż Małgorzata z Walezjuszów była w rzeczywistości dobrą i uczciwą kobietą usprawiedliwiając wszystkie jej poczynania (podobnie czyni zresztą pisząc o jej matce, Katarzynie Medycejskiej). Nie wierzę, że osoba pragnąca odgrywać ważną rolę w kraju, pragnąca władzy, postępowała zawsze moralnie i uczciwie. Jeśli nawet – zdaniem Aleksandry Skrzypietz – twórcy jej pierwszych biografii byli ludźmi jej nieprzychylnymi, pochodzącymi z wrogich jej stronnictw – to musieli mieć jakieś, choćby drobne, przesłanki, by wypowiadać się o niej negatywnie. Niestety, każda biografia ma to do siebie, że nigdy nie będzie w pełni obiektywna.
Czytając „Królową Margot” miałam szansę przenieść się na francuski dwór epoki renesansu, w czasy jego największego rozkwitu. Mogłam również wczuć się w role ówczesnych księżniczek, które – choć żyły w luksusie, a o ich względy zabiegali najmożniejsi książęta – nie były szczęśliwe. Nikt nie pytał je o zdanie wydając je za znacznie starszych mężczyzn, nikomu nie przeszkadzało, że są notorycznie zdradzane, a ich wartość wycenia się ilością urodzonych żywych i zdrowych potomków. Dopiero wiele lat po ich śmierci, często aż w kolejnych epokach, doceniano ich wkład w politykę, kulturę i dostrzeżono, że bez ich udziału losy Europy mogłyby potoczyć się zupełnie inaczej.
Recenzja pochodzi z mojego bloga "Świat Powieści": http://swiat-powiesc.blogspot.com/