Klub Samobójców

Ocena: 4.33 (3 głosów)

Futurystyczna wizja świata, w którym śmierć jest towarem luksusowym

W niedalekiej przyszłości technologia i medycyna są tak zaawansowane, że oferują ludziom szansę bycia nieśmiertelnym. Jednak wieczne życie zarezerwowano tylko dla wybranych, którzy spełniają określone wymagania.

Lea to 100-letnia, perfekcyjna pod względem genetycznym i idealnie zdrowa, dziewczyna, która dla innych jest uosobieniem marzeń o nieśmiertelności. Kiedy przypadkowo spotyka na ulicy ojca, którego nie widziała od 88 lat, po raz pierwszy od dawna ma do czynienia ze śmiercią.

Okazuje się, że ślady ojca prowadzą do Klubu Samobójców - tajemniczej organizacji, która działała jako grupa aktywistów. Teraz państwo określa ich mianem terrorystów zagrażających idealnemu porządkowi. Pomimo tego Lea decyduje się nawiązać z nimi kontakt.

W świecie, w którym władza obiecuje życie wieczne, tajemniczy Klub Samobójców daje nadzieję na wieczny spoczynek

__

O autorce

Rachel Heng -- urodziła się i wychowała w Singapurze. Wielokrotnie doceniana za swoją twórczość, publikuje opowiadania na łamach m.in. ,,The Offing" i ,,Prairie Schooner". Prawa do wydania jej pierwszej książki Klub Samobójców zostały sprzedane do prawie dziesięciu krajów. Rachel obecnie mieszka i studiuje w Austin.

Informacje dodatkowe o Klub Samobójców:

Wydawnictwo: Illuminatio
Data wydania: 2019-01-16
Kategoria: Fantasy/SF
ISBN: 9788366134164
Liczba stron: 408
Tytuł oryginału: Suicide Club

Tagi: XXI wiek (ok. 2000-2100)

więcej

Kup książkę Klub Samobójców

Sprawdzam ceny dla ciebie ...
Cytaty z książki

Na naszej stronie nie ma jeszcze cytatów z tej książki.


Dodaj cytat
REKLAMA

Zobacz także

Klub Samobójców - opinie o książce

Nieśmiertelność. Kto chociaż raz o niej nie marzył. Mityczna. Nieosiągalna. Mogąca sprawić, że naprawdę niemożliwe rzeczy w większym stopniu stałyby się możliwe. Przecież długowieczność umożliwiłaby zwiedzenie każdego kraju wzdłuż i wszerz, gdzie odkrywalibyśmy rejony – dotąd nieznane i niedoceniane – i ich piękno zapierałoby nam dech w piersi. Udałoby się nam znaleźć czas na te wiecznie odkładane na później filmy, książki czy seriale, chociaż ich listy byłyby wypełnione aż po brzegi. Zyskalibyśmy szansę poznawania kolejnych członków rodziny, nawet tych oddalonych od nas o kilkanaście pokoleń. Nie zamartwialibyśmy się, co właściwie dzieje się z nami po śmierci – przecież ta by nas nie dosięgła, a Niebo, Piekło czy Czyściec by jedynie stanowiły wymysł innych. Tylko czy to wszystko jest takie wspaniałe, kiedy tylko zaczynamy patrzeć na te atuty od właściwej strony?


MASZ STO DWA LATA? PHI, GÓWNIARA!


Nie tak od razu Rachel Hang pozwala sobie na wiele szaleństw. Zanim wybuchła bomba emocjonalna i otrzymałam możliwość rozwikłania (niestety nie wszystkich) nurtujących mnie spraw, przyszło mi się zmierzyć z mydleniem oczu. Nie, żebym się tego nie spodziewała. W tego typu historiach ten zabieg jest dość rozchwytywany, także „Klub Samobójców” nie mógł się bez niego obejść, bo... stałby się niekompletny. A tak, kroczek po kroczku, odkrywałam tę niesamowitą przyszłość, gdzie „ochy” i „achy” nad jej boskością zdawały się nie mieć końca. I wcale się temu nie dziwię. Przecież powoli do tego zjawiska dążyliśmy, więc kiedy długowieczność zdawała się być na wyciągnięcie ręki, to czemu jej nie uchwycić? Liczne diety, aktywność fizyczna, regularne kontrole u specjalistów-opiekunów, porzucenie wielu uwielbianych czynności – cóż to jest, kiedy w grę wchodzi przeżycie dodatkowych kilkudziesięciu lat (a nawet wieczności), i to w zdrowym, młodym ciele? Tym samym, ludzie niemal stawali na głowach, aby skorzystać z tak wspaniałej okazji. Ale, ale... Nie przewidziano jednego: komplikacji. Jak można było przewidzieć, system zaczął ujawniać liczne luki, a wraz z nimi swoje ciemniejsze odcienie. Uważnie doglądałam, jak cieszące oczy niebiańskie warunki wysuwają pazury, by naznaczać nimi – strona po stronie – swoje terytorium. Piękna wizja świata rozpływała się we mgle, ujawniając prawdziwe oblicze czyhającej w ciemności bestii, której swąd przyćmił lekki odór walczącego z aktualnymi warunkami Klubu Samobójców. Cała ta przepiękna otoczka stała się magnesem na ludzi, którzy żyli według określonych schematów. Zamknięci w złotej klatce, dusili się w smrodzie monotonności, braku szczerych uczuć i spontaniczności. Czy był w ogóle sens walczenia o przekroczenie bariery dwustu lat, kiedy i tak wszystkie te naliczone wiosny wyglądały prawie tak samo?

A jeżeli już o Klubie Samobójców mowa...

Ogromny plus zostaje przypisany temu, że wyjątkowo bohaterka nie została rzucona na głęboką wodę z powodu zaślepienia miłością swojego życia. Lea świadomie wgramoliła się w te niebezpieczne rejony, starając się rozwikłać zagadkę, jaką poczęstował ją... nieświadomy tego stanu ojciec. W sumie w największym stopniu Klub Samobójców przyczynił się do tego niecodziennego spotkania, gdzie obie strony miały sobie wiele do powiedzenia. Cóż, wieloletnia rozłąka przyczyniła się do rozrostu zadawanych jedynie w myślach pytań, które pragnęły ujrzeć światło dzienne. Tak samo tłumione uczucia, których wypuszczenie mogłoby wywołać totalny kataklizm. A co jeszcze można powiedzieć o tym stowarzyszeniu? W głowie pojawia się pewna myśl: niedopracowanie. Rachel Hang nie wykorzystała do końca potencjału drzemiącego w tej zabronionej organizacji. Prezentowane przez nich spektakularne widowiska... brakowało mi tutaj mocniejszego uderzenia. Sama w sobie odgrywa jakąś rolę w tym dążącym do perfekcji świecie, jednak czym jest kromka chleba, kiedy trzeba nakarmić setki głodnych?


MODELOWA „NIEŚMIERTELNA”? COŚ TUTAJ CUCHNIE!


Gdyby państwo postanowiło zorganizować konkurs na najlepiej zapowiadającą się przedstawicielkę ich idei niedalekiej przyszłości, na pewno (do jakiegoś momentu) główną wygraną zgarnęłaby sama Lea Kirino! Ślepo podążająca za dbającym o zdrowie tłumem, starała się nie popełniać błędów, gdyż te nie tylko przyczyniały się do starzenia ciała, ale również mogły pokrzyżować jej pewne plany. Główna bohaterka walczyła jak lwica, byle tylko nie podpaść, lecz gdy na drodze kobiety stanął dawno niewidziany ojciec – sprawy co nieco się pokomplikowały...

Cóż takiego mogę powiedzieć o Lei? Na pewno zastanawiało mnie, dlaczego ta kobieta zachowała w sobie tok rozumowania dwudziesto-/trzydziestokilkuletniej osoby, chociaż jej wiek oraz doświadczenie życiowe raczej powinny go trochę „sformatować”. Postanowiłam zapomnieć o tej drobnostce i spróbować oswoić z tym stanem i... udało mi się. Co więcej, jej upór w dążeniu do wymarzonego celu, pomysłowość oraz umiejętność manipulacji – każdy z tych elementów zrobił na mnie niemałe wrażenie. Także rozumiałam jej opory, jeżeli chodziło o relację z ojcem. Tłumione przez lata emocje zagnieździły się w sercu bohaterki, co zaowocowało wyraźną niechęcią do rodzica, lecz nawet to nie zdołało ukryć tego, jak bardzo za nim tęskniła. Raz za razem poznawałam jej nowe twarze, a gdy już miałam nadzieję, iż wszystkie odkryłam, wtedy nastąpiła dość ciekawa niespodzianka. Mówiąc szczerze, spodziewałam się po niej wiele, ale nie do tego stopnia. Zastanawiało mnie jednak to, dlaczego Rachel Heng ukazała jedynie zewnętrzną warstwę tego stanu, nie zatapiając swego twórczego skalpela znacznie głębiej. Gdyby tylko przedstawiła prawdziwy powód tych stanów, rzuciłaby na nią zupełnie nowe światło. A tak pozostaje to nie lada zagadką. Zagadką, na którą raczej nie dostaniemy odpowiedzi. Trochę smutne.

Również ciekawą postacią jest Anja, której życie kręci się wokół żywo-martwej (dziwna kombinacja, ale w jej przypadku nie da się inaczej tego określić) matki oraz Klubu Samobójców, dla którego poświęca wiele swojego cennego czasu. Starająca się utrzymać swój domek z kart w ryzach, by ten się nie rozsypał, próbowała przekonać samą siebie, że obecna sytuacja jej nie zatruwa i każdy oddech bierze bez żadnych problemów. Także, kiedy na drodze Anji stanęła Lea, dochodzi do zderzenia dwóch pozornie przeciwstawnych światów. Pozornie, bo wraz z każdym kolejnym spotkaniem odkrywają, że zaczyna je coraz więcej łączyć, niż dzielić...


Rachel Heng popełniła wiele błędów w konstrukcji swojego wyimaginowanego, mrożącego krew w żyłach świata. Nie trzeba być ekspertem (sama nim nie jestem), by to dostrzec. Tu i tam widać drobne potknięcia, jakby czasami autorce uciekł jakiś wątek z głowy i tworzyła coś na szybko. Nie można jednak jej odmówić pomysłowości w kreacji wizji przyszłości, które w połączeniu z lekkim piórem pozwalały z zaciekawieniem poznawać tę historię. Wyciągnęła z tych futurystycznych klimatów coś nowego, dzięki czemu nie powiewało nudą.


Podsumowując, „Klub Samobójców” nie obył się bez wad. Kreacja wyimaginowanej przyszłości miewa krzywe szwy spinające fabułę, niektórzy bohaterowie wydają się niedopracowani, nieco mniej ludzcy, jednak historia opowiedziana przez Rachel Heng skłania do wielu refleksji. Czy byłbyś w stanie porzucić wszystko, co kochasz, byle tylko sięgnąć po długowieczność?

Link do opinii

Ym, mogę chyba powiedzieć, że książka wykreowana została fenomenalnie. Takie post apo bez apokalipsy, walki z systemem, garstki buntowników i wielkiego przewrotu, który zmienia świat. Znaczy dobra, buntownicy są, ale w skali systemu niewiele to zmienia. Mamy też główną bohaterkę, która kompletnie się z buntowniczymi ideami nie utożsamia, a nawet gdy zaczyna poznawać ten świat, nie zmienia swoich poglądów bardzo dramatycznie... No właśnie, tu powinnam chyba wypowiedzieć się na temat głównego zła "Klubu samobójców". Dosłownie na ostatnich stronach otrzymujemy tak radykalną przemianę bohaterki, że niemożliwością jest sądzić, że jest ona logiczna w myśl całej historii i konkretnej kreacji Lei. Szkoda, że autorce właśnie pod koniec zabrakło konsekwencji, gdy tak dobrze jej szło malowanie takiej a nie innej rzeczywistości. Szkoda też, że w pewnym momencie Leę idzie dosłownie znienawidzić za jej postawę i motywacje, ale to uważam akurat za konsekwentne wobec wybranej konwencji. Finalnie nie wiem, co ta książka mi dała, poza materiałem do rozważenia w licencjacie. Nie zostawiła mnie z niczym, choć pierwotnie miała predyspozycje do bycia książką ważną, skłaniającą do myślenia. Szkoda.

Link do opinii
Avatar użytkownika - czytanienaplatan
czytanienaplatan
Przeczytane:2019-02-14, Ocena: 5, Przeczytałam,

"Śmierć jest najlepszym wynalazkiem życia". Zgadzacie się?

Ważne jest jak długo, czy jak żyjemy? Zgodzilibyście się, aby ktoś decydował o każdym drobiazgu w Waszym życiu, w zamian za dodatkowe lata? 

Akcja książki rozgrywa się w (nie)dalekiej przyszłości w USA, gdzie fobią ludzkości jest długowieczność, a nawet nieśmiertelność. Czasy gdy śpiewanie 100 lat byłoby w bardzo złym tonie, bo ambicją jest dożycie 300. Dotyczy to jednak tylko wybranych, tych z odpowiednimi genami. Z drugiej strony w sieci pojawiają się filmy z samobójstwami osób, które nie chcą żyć w nieskończoność. Ich celem jest zwrócić społeczeństwu uwagę na zło wiążące się z długowiecznością. 

100-letnia Lea, w drodze do pracy zauważa ojca, który zniknął z jej życia ponad 80 lat temu. Nie chcąc stracić go z oczu próbuje przebiec przez ulicę w niedozwolonym miejscu i zostaje potrącona. Wszyscy myślą, że to próba samobójcza. Tego dnia wali się jej ułożone zgodnie z dyrektywami życie.
Po wypadku pozostaje pod obserwacją i musi brać udział w terapii. Tam poznaje Anję, która jest blisko związana z klubem samobójców.

Czym jest ów klub w świecie, w którym najwyższą wartością i celem jest nieśmiertelność? Dlaczego ojciec Lei, mimo zagrożenia, zdecydował się powrócić po tylu latach? 

Książka o odkrywaniu siebie i wartości, które są w życiu ważne. O możliwości dokonywania wyborów, od tych mało istotnych - jakiej muzyki słuchać, co jeść, po te najważniejsze - jak i kiedy umrzeć. Ale również o prawdziwej miłości i zrozumieniu pomiędzy ojcem i córką.

Jeżeli szukacie futurystycznej powieści dającej do myślenia, to czas z nią spędzony będzie dla Was przyjemnością. Dla mnie był.

Link do opinii
Recenzje miesiąca
Srebrny łańcuszek
Edward Łysiak ;
Srebrny łańcuszek
Dziadek
Rafał Junosza Piotrowski
 Dziadek
Aldona z Podlasia
Aldona Anna Skirgiełło
Aldona z Podlasia
Egzamin na ojca
Danka Braun ;
Egzamin na ojca
Rozbłyski ciemności
Andrzej Pupin ;
Rozbłyski ciemności
Cień bogów
John Gwynne
Cień bogów
Jak ograłem PRL. Na scenie
Witek Łukaszewski
Jak ograłem PRL. Na scenie
Zły Samarytanin
Jarosław Dobrowolski ;
Zły Samarytanin
Pokaż wszystkie recenzje
Reklamy