Kiedy Angela postanawia zapisać się do klubu miłośników kryminałów, nie przypuszcza nawet, że jej życie wkrótce okaże się bardziej przerażające niż najmocniejszy thriller. Uwikłani w tragiczną śmierć klubowicze muszą stawić czoła największym sekretom i najgłębszym lękom. Każdy z nich może umrzeć i każdy z nich może być mordercą - już na następnej stronie.
Powieść, na podstawie której powstał film Netflixa.
Wydawnictwo: Harde
Data wydania: 2024-03-27
Kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
ISBN:
Liczba stron: 384
Tytuł oryginału: El Club los Lectores Criminales
Często się zdarza, że ludzie, których łączy podobne zamiłowanie i pasja do niektórych rzeczy zrzeszają się w różne organizacje lub stowarzyszenia, by łatwiej było im się porozumiewać, wymieniać doświadczeniami, wspierać. Myślę jednak, że nikt nie chciałby trafić do takiego klubu jak bohaterka najnowszego thrillera Carlosa Garcia Mirandy. Niby to tylko Klub Miłośników Kryminałów, nie brzmi specjalnie groźnie, ale jednak członkostwo w nim mrozi krew w żyłach i stwarza zagrożenie dla życia i zdrowia.
Angela studiuje literaturę i po cichu marzy, że uda jej się zrealizować marzenie, aby zostać sławną pisarką. Pewnego dnia postanawia wraz z chłopakiem i przyjaciółmi zapisać się do klubu miłośników kryminałów. Nie ma pojęcia, że będzie to jedna z gorszych decyzji, którą podjęła w życiu. W chwili silnego wzburzenia, które wywołał ulubiony profesor, proponując romans w zamian za otwarcie drogi do wydawnictw i możliwości publikacji jej książki, opowiada o zdarzeniu podczas spotkania w klubie. Odzew grupy był natychmiastowy – zemsta! Będąc akurat po zakończeniu lektury To Stephena Kinga, zdecydowali, że nastraszą profesora, przebierając się za klauny. Jak pomyśleli, tak zrobili. Nikt z nich nawet nie przypuszczał, że konsekwencje okażą się dla nich zabójcze…
Mam mieszane uczucia po zakończeniu lektury. Z jednej strony fabuła była dość ciekawa i nawet wciągająca, choć pewne elementy były albo niedopracowane, albo tak mało wiarygodne, że miało się ochotę rwać włosy z głowy. Z drugiej jednak strony mam dużo zastrzeżeń, ale nie wiem za bardzo wobec kogo je kierować. Nie mam bladego pojęcia czy zawiodła osoba odpowiedzialna za tłumaczenie, która spłyciła dialogi, charakter postaci, redaktor, czy sam Autor jednak nie posiada aż takich umiejętności, by czytelnika do siebie przekonać i zaangażować w fabułę. W wielu miejscach aż oczy bolały od niewłaściwego szyku zdań, literówek, interpunkcji i licznych zbędnych powtórzeń. Miejscami tekst do tego stopnia był drętwy i niedokładny, że miałam wrażenie, że pisał to licealista na przymusową pracę zaliczeniową.
Książka miała spory potencjał, bo fabuła była ciekawa: akcja dziejąca się w środowisku uniwersyteckim, morderca inspirujący się twórczością mistrza grozy Stephena Kinga, uczucie niepokoju, którego jednak autor nie umiał utrzymać na równym poziomie, a wspomniane wyżej niedociągnięcia wybijały z rytmu.
Podsumowując, jest to w miarę przyzwoity kryminał i jeśli ktoś w danym momencie pragnie zasiąść do lektury, która jest z tych mocniejszych, ale jednocześnie nie chce być zbytnio zaangażowany w akcję, bo szuka tylko odrobiny relaksu, to Klub Miłośników Kryminałów będzie dobrym wyborem. Uważam, że dla samego zakończenia warto przymknąć oko na mankamenty, bo było zaskakujące. Myślę jednak, że zatwardziali wielbiciele thrillerów i mocnych wrażeń raczej nie będą w pełni ukontentowani.
Recenzja powstała przy współpracy z Redakcją Sztukater
"Nikt z nich nawet nie podejrzewał, że po tym, co za chwilę się zdarzy, ich życie zmieni się na zawsze."
Połączyła ich miłość do literatury, chęć zemsty i wielki sekret. Klub miłośników kryminałów, założony z myślą, zgłębienia twórczości Stephena Kinga, nie cieszy się oczekiwanym powodzeniem. Wśród przybyłych na dodatkowe zajęcia studentów Angela dostrzega znajome twarze, jednak z większością osób nie miała dotąd większego kontaktu. Zafascynowani grozą, wkrótce na własnej skórze odczują chłód prawdziwego koszmaru. Uwikłani w tragiczną śmierć bedą zmuszeni skonfrontować się ze swoimi lękami i bezwzględnym mordercą, który nie cofnie się przed niczym, nim zrealizuje swój plan.
Książka zdecydowanie jest ukłonem w stronę fanów slasherów. Jest mrocznie, zaskakująco i tajemniczo. Najbardziej podobało mi się nawiązanie do powieści Kinga, które bardzo sobie cenię i wplecenie wielu z nich w fabułę. Szczególnie "To" które najczęściej pojawia się w przebiegu wydarzeń i ma wpływ na losy bohaterów. Można wyczuć ogromną wiedzę i pasję Aurora z zakresu twórczości mistrza grozy. Nie brakuje również wielu zwrotów akcji i pytań domagających się odpowiedzi. Nawet lekka niewiarygodność wydarzeń nie przeszkadza, by wczuć się w klimat i w napięciu oczekiwać kolejnych wrażeń. Sam pomysł na fabułę świetny i dopracowany, chociaż odrobinę zabrakło mi większych emocji podczas dialogów. Mimo wąskiego grona podejrzanych, nie potrafiłam rozszyfrować zamysłu autora, a takie zaskoczenia zawsze uwielbiam.
Przeczytane:2024-08-27, Ocena: 5, Przeczytałam,
Tytuł Klub miłośników kryminałów wydał mi się intrygujący, bo sama jestem ich miłośniczką, więc z ciekawością sięgnęłam po książkę Carlosa Garcíi Mirandy. Niestety, jak się okazało, członkowie klubu, sześcioosobowa grupa młodych ludzi, zamiast kryminałów wolała powieści grozy Stephena Kinga i, o zgrozo, zaczęli je omawiać od „To” . A ja mam koulrofobię. Lęk przed klaunami, to nie tylko moja fobia, ale też niektórych postaci z powieści, jak się okazało w trakcie lektury.
Potem było już tylko gorzej. Żart, który grupa studentów madryckiej uczelni, członków klubu, chciała zrobić profesorowi strasząc go klaunami zakończył się jego śmiercią. Grupa zawiera pakt milczenia. Tymczasem na Wattpadzie jakiś KlaunUCM rozpoczyna pisanie powieści o grupie grożąc śmiercią jej członkom za to co zrobili. A ponieważ jest fanem Stephena Kinga, będą umierać jak postać z jakiegoś jego horroru. Początkowy szok i niedowierzanie zastępuje przerażenie. Każdy podejrzewa każdego i nikt nie jest bezpieczny. Na Wattpadzie pojawia się kolejny rozdział z opisem śmierci pierwszej osoby zabitej przez samochód „Christine”, a Virginia znika.
Książka to slasher czyli rodzaj horroru, w którym liczba bohaterów zmniejsza się, „znikają” oni w tajemniczych okolicznościach lub są brutalnie mordowani.
Bohaterami powieści Carlosa Garcíi Mirandy są głównie studenci literatury - wielbiciele książek, bookstagramerzy. Czytają, piszą i mówią o książkach, oceniają je. A także chcą napisać lub piszą książę. Mamy też książkę w książce, bo jednym z bohaterów jest KlaunUCM, który pisze swoją książkę opisując to, co się wydarzyło lub się wydarzy. To, co pisze wpływa na życie osób czytających, poprzez swój tekst steruje nimi, wywiera presję, wywołuje określone uczucia i zachowania. Okazuje się, że nie tylko on wpływa na innych przez pisanie. Jedna z członkiń klubu, Angela przyczyniła się do wydarzeń będących początkiem tego, co dzieje się aktualnie. Może trochę zawiłe, bo żeby to zrozumieć trzeba przeczytać książkę.
Mimo, że autor zadbał o wszystkie elementy: akcja prowadzona w konwencji horroru, odpowiednie otoczenie, mroczne sale, opuszczone miejsca, atmosfera niepewności i strachu, późne godziny wydarzeń, mrok, narastanie napięcia, tajemniczość, dziwne sytuacje, nagłe zwroty akcji, trudno było mi się do końca wczuć w fabułę i przeżycia bohaterów. Miałam wrażenie sztuczności pokazywanych wydarzeń, przerysowania, wyolbrzymienia ich.
Jeśli skoncentrować się na bezpośredniej treści książki to w moim odczucia jest ona przeciętna.
Jednakże, kiedy popatrzeć na utwór jako pastisz typowego horroru, to ocena ulega zmianie. W tej sytuacji to, co widzimy jako niedociągnięcia warsztatu pisarskiego autora staje się zabiegiem autora w celu osiągniecia celu, którym jest ośmieszenie horroru. Takie rozumienie zamysłu twórcy podnosiło wartość jego utworu w moich oczach.
Czy mam rację, oceńcie sami.
Klub miłośników kryminałów skłonił mnie także to refleksji. Po pierwsze nad wpływem książek na życie osób je czytających, na przykładzie inspirowania się twórczością Stephena Kinga przez KlaunaUMC. Czasem autorzy piszą, że zainspirowały ich rzeczywiste wydarzenia. A czy fikcyjna fabuła nie może zainspirować kogoś do wdrożenia fikcji w życie? Po drugie łatwość zastania „twórcą”, choćby przy użyciu narzędzi internetowych, gdzie szybko można tworzyć i rozpowszechniać swoje dzieło. Każdy może być autorem. Jaki jest poziom takiego utworu to już inna kwestia. Łatwo też być krytykiem oceniając to, co piszą inni. Ale czy zastanawiamy się pisząc, że nasze słowa mają moc. Inny wydźwięk ma to, co osobie usłyszymy, a inny to, co przeczytamy.
Lektura bardzo ciekawa, bo niejednoznaczna jeśli chodzi o zamysł twórcy, przynajmniej w moim odczuciu. Zachęca też do refleksji i przemyśleń. Polecam, choć uprzedzam, że niektóre sceny są brutalne i makabryczne, jak to w horrorze.