Świetna propozycja dla fanów serialu Dziewczyny i kultowej powieści manifestu Jak być kobietą Caitlin Moran.
Opowieść o perypetiach singielki, z którą utożsami się każda milenialka. Miażdży pragnienia Bridget Jones i Carrie Bradshaw
Czy zamiast spotkania z ludźmi wolisz łóżko, Netflix i pizzę?
Czy zdarzyło ci się przyjść na niedzielny obiad, woniejąc sobotnią nocą?
Twoje mieszkanie zarosło pleśnią, ale nie chce ci się wyprowadzać, bo jest tanie?
Poznaj Ellie Knight, swoją bratnią duszę. Ellie Knight jest taka jak ty. Jej życie nie układa się tak, jak to sobie wyobrażała. Ktoś powie, że Ellie to typowa hot mess, ale spójrzmy prawdzie w oczy: przecież każdy z nas bywa w totalnej rozsypce. Nienawidzi swojej pracy, jej przyjaciele łączą się w pary i zakładają rodziny, a współlokatorzy są... no, dziwni.
Ellie siedzi właśnie na zapleczu baru i obżera się nutellą, bo facet, z którym umówiła się na randkę w Walentynki, wystawił ją do wiatru. Synonimem ,,singla" nie zawsze musi być ,,samotny", prawda?
Ellie wraca do domu, do swoich osobliwych współlokatorów. To normalne, że w każdym kącie mieszkania rośnie czarna pleśń, prawda?
Ma kaca giganta, ale mimo to wlecze się do pracy w biurze, którą już dawno powinna była rzucić. Bo chyba każdy nienawidzi swojej pracy, prawda?
Owszem, życie Ellie nie przebiega zgodnie z tak zwanym planem, ale doskonałość jest przereklamowana...
Wydawnictwo: Burda Książki
Data wydania: 2018-05-09
Kategoria: Obyczajowe
ISBN:
Liczba stron: 312
Ellie Knight ma 29 lat, za sobą wieloletni związek, wokół siebie zaś ludzi, którzy współczującym tonem komentują jej życie singielki. A jest co komentować, bo jej życie to chaos w czystej postaci. Tinder, randki, alkohol, a do tego nieciekawa praca pełna wariatów, ojciec z aspiracjami pisarskimi, dwie szalone "ciocie" i wredna siostra w USA. A w tym wszystkim Ellie, która z jednej strony rozpaczliwie szuka "tego jedynego", a z drugiej zaciekle broni życia singielki. Co może pójść nie tak?
"Hot Mess" miałam okazję przeczytać w ramach booktouru organizowanego na Instagramie przez @daria_czytaa, za co chciałabym w tym miejscu podziękować. Genialny pomysł organizatorki by ustawić kolejność czytania datami urodzin uczestniczek sprawił, że książka trafiła do mnie na cztery dni przed moimi 30 urodzinami, co pozwoliło mi z niezwykłą łatwością wskoczyć w buty głównej bohaterki. Ona sama pod koniec powieści wkracza w ten jakże szacowny wiek i muszę przyznać, że kilka jej przemyśleń ukazało mi życie w nieco innych barwach i złagodziło w pewnym stopniu stres związany z wskoczeniem trójki na pierwsze miejsce na "liczniku".
Ale do rzeczy. "Hot Mess" to powieść typowo kobieca, której głównym zadaniem jest dostarczenie rozrywki przedstawicielkom pokolenia tak zwanych millenialsów. Nigdy nie aspirowała do miana literatury ambitnej, nie mogę więc ocenić jej wedle tej samej miary co chociażby "Futu.re". Samo nasuwa się z kolei porównanie do kultowego "Dziennika Bridget Jones", którego nie zamierzam tutaj unikać.
Zacznijmy od głównej bohaterki. Ellie jest naprawdę sympatyczną osobą, ale niekiedy jej zachowanie było dla mnie kompletnie niezrozumiałe. Nie miała w sobie ani krzty asertywności, często miałam ochotę nią potrząsnąć i krzyknąć, żeby powiedziała głośno co myśli, nawet za cenę bycia nieuprzejmą, bo jej rozmówcy ewidentnie się należało kilka gorzkich słów. Niewymownie mnie też irytowało to chodzenie do łóżka z każdym napotkanym facetem a potem jęczenie jak mogła to zrobić z kimś takim. Dziewczyno, a mózg masz? To użyj go następnym razem i powiedz mu, żeby spadał na drzewo zamiast wskakiwać mu do łóżka! O jej przedziwnej obsesji na punkcie opowiadania wszystkim wokół dokładnego przebiegu wizyty w toalecie nawet nie wspomnę. To było trochę przerażające i zwyczajnie niesmaczne.
Jeśli chodzi o akcję, to toczyła się wartko, praktycznie cały czas coś się działo. Nie wiem czy do końca pasuje mi poczucie humoru autorki, ale kilka razy się roześmiałam, wiec nie jest źle. Razi mnie tylko pewna niekonsekwencja w tej opowieści. Dla przykładu - siostrzenica Ellie zachowuje się jakby miała lat 14, a nie 6; sama Ellie niby taka biedna, że dzieli mieszkanie ze współlokatorami, ale na bilet lotniczy o podwyższonym standardzie znalazła pieniądze bez problemu. To są drobnostki, ale dość irytujące.
Bridget Jones zarzucałam, że jest skończoną idiotką a fabuła wydaje się nierealna, ale mimo to wypada ona nieco lepiej w porównaniu z Ellie Knight. W jej przypadku wszystko było bardziej spójne, humor lepszy a sama Bridget wykreowana tak, że utożsamić się z nią mogła praktycznie każda kobieta. Niemniej dobrze się bawiłam z Ellie i lektura sprawiła mi przyjemność.
Brałam udział w trzeci booktourach tej zimy i z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że "Hot Mess" podobało mi się z nich wszystkich najbardziej. Porzućcie nadzieję na ambitne arcydzieło, ale jeśli macie ochotę na lekką lekturę, która poprawi Wam humor i umili zimowy wieczór, to bierzcie tę książkę w ciemno. Mimo kilku irytujących elementów jest to fajna opowieść o współczesnej kobiecie, cieszę się, że miałam okazję ją przeczytać i Was też do tego zachęcam.
rosemaryczyta.blogspot.com
http://kochajacaksiazki.blogspot.com/2018/05/154-przedpremierowo-lucy-vine-hot-mess.html
Twoi znajomi ciągle próbują Cię z kimś zeswatać?
Kiedy oznajmiasz, że jesteś singlem/singielką, od razu zalewa Cię z każdej strony fala współczucia i litości?
Podstawowym tematem Twojej korespondencji czy też zwykłej rozmowy są związki, miłość, małżeństwo?
Uważasz, że jedna z najpopularniejszych aplikacji – Tinder, to zło wcielone?
Jeśli choć na jedno pytanie odpowiedziałaś/eś twierdząco, to znaczy, że najwyższa pora poznać Ellie Knight!
Dlaczego „Hot mess"? Hot mess oznacza atrakcyjną osobę, w której życiu, głowie i wyglądzie często panuje nieład, która notorycznie pakuje się w krępujące sytuacje.
To komedia romantyczna nowego pokolenia – nie wyciskacz łez. Miażdży pragnienia bohaterek „Seksu w wielkim mieście” i „Dziennika Bridget Jones”. Pokazuje bilans trzydziestolatki w erze emotikonów i Tindera. Sprośny humor, mrożące krew w żyłach opowieści z randek i rozbrajające dialogi – to cała „Hot mess”.
Czy zdarzyło ci się przyjść na niedzielny brunch, woniejąc sobotnią nocą? Czy zamiast spotkania z ludźmi wolisz łóżko, Netflix i pizzę? Twoje mieszkanie zarosło pleśnią, ale nie chce ci się wyprowadzać, bo jest tanie? Poznaj Ellie Knight, swoją bratnią duszę. Ellie Knight jest taka jak ty. Jej życie nie układa się tak, jak to sobie wyobrażała. Ktoś powie, że Ellie to typowe boskie nieboskie stworzenie, ale spójrzmy prawdzie w oczy: przecież każdy z nas bywa w totalnej rozsypce. Nienawidzi swojej pracy, jej przyjaciele łączą się w pary i zakładają rodziny, a współlokatorzy są… no, dziwni.
Lektura tej pozycji to była świetna zabawa. Już dawno się tak nie uśmiałam podczas czytania. Ellie Knight była dla mnie idealną wersją mojej najlepszej przyjaciółki za dwadzieścia lat. Świetne poczucie humoru plus ten rewelacyjny dystans do niektórych spraw sprawiły, że postać ta stała mi się bardzo bliska, a sama lektura książki okazała się być czystą przyjemnością. Co prawda miałam pewne obawy, że tok myślenia tejże prawie trzydziestolatki będzie mi obcy, jednak ten strach był zupełnie niepotrzebny.
Książka ta jest napisana w bardzo luźnym i swobodnym tonie. Autorka z niczym się nie ogranicza. Wykłada kawę na ławę, pisząc wprost to, co myśli. To właśnie ta prostota i szczerość sprawiły, że ta książka pozostanie na długo w mej pamięci (a jeśli nie sama książka, to zdecydowanie Ellie Knight!).
Choć cała historia jest w głównej mierze skupiona na Ellie, to jednak autorka rozwinęła wiele innych pobocznych wątków, czyniąc całą tą historię jeszcze bardziej ciekawą. Cała gama bohaterów została świetnie dopracowana. Jest to wybuchowa mieszanka różnych charakterów, z których każdy potrafi coś ciekawego wnieść do historii. Na długo w mej pamięci z pewnością pozostanie ojciec Ellie, który był najdziwniejszym książkowym ojcem z jakim kiedykolwiek miałam do czynienia. Gdy czytałam fragmenty jego „powieści”, zawartej w książce, w pewnych momentach nie wiedziałam czy mam się śmiać, czy też płakać. (Do wszystkich tych, którzy przeczytali „Pięćdziesiąt twarzy Greya”: Chcecie jeszcze jedną historię o Christianie widzianą jeszcze innymi oczyma? W takim razie sięgnijcie po „Hot mess” :D ).
„Hot mess” to zabawna pozycja dla każdego, kto ma już dość schematycznych i przesłodzonych romansów, w którym to bycie singlem jest dziwne i mało atrakcyjne. To obowiązkowa pozycja dla każdej kobiety, która uważa, że bycie kurą domową nie jest dla każdej z nas. Gwarantuję Wam, że czas jaki poświęcicie na „Hot mess” nie będzie w żadnym stopniu zmarnowany, a Ellie Knight skradnie Wasze serca już od pierwszej strony. Z niecierpliwością będę wyczekiwać kolejnych książek tej przezabawnej autorki.
Moja ocena: 8/10
Bycie singielką w dzisiejszych czasach nie wydaje się niczym szczególnym. Przecież tak wiele kobiet decyduje się nie zakładać rodziny i żyć w pojedynkę. A jednak otoczenie uznaje to zwykle za stan przejściowy, wymuszony, a już na pewno nie zadowalający dla samej zainteresowanej osoby. Przecież każda kobieta pragnie miłości… Ale czy dla każdej mąż i dzieci to spełnienie marzeń? Na pewno nie dla Ellie Knight.
Powieść Lucy Vine ukazuje życie trzydziestolatki, o którą martwi się niemal każda osoba z bliskiego otoczenia. Dlaczego? Ma pracę, dom, kochającego ojca i wspaniałych przyjaciół. No ale jak to – taka dziewczyna jak ona nie może znaleźć sobie faceta? Może ma zbyt wysokie wymagania? Pod presją znajomych Ellie zaczyna chodzić na randki, mając nadzieję, że może rzeczywiście mają oni rację. Ale nie mają, o czym kobieta podświadomie wie doskonale. To nie jest życie dla niej, a niemal każda randka to niewypał.
Książka napisana jest bardzo prostym, przyjemnym językiem. Autorka nie koloruje życia bohaterów. Stawia ich w różnych sytuacjach, zaczerpniętych z prawdziwego życia. Wspaniałe dialogi wywołujące szeroki uśmiech na twarzy czytelnika.
Niektóre myśli głównej bohaterki były jak wyrwane z mojej głowy, przez co bardzo łatwo się z nią utożsamiłam. Autorka zaimponowała mi tym, że powieść była tak rzeczywista, tak bardzo prawdziwa. Bohaterowie byli bardzo dobrze scharakteryzowani. Każdy z nich miał pewne zalety, ale i wady. Bardzo lubię, gdy książkowe postacie są po prostu jakieś. Kiedy po lepszym zapoznaniu się z nimi potrafimy wejść na ich tory myślowe i lepiej rozumieć ich postępowanie i wybory. Lucy Vine nie pomijała niewygodnych tematów, a wręcz przeciwnie, perfekcyjnie się nimi zajęła.
Ciekawym wątkiem jest powieść pisana przez ojca Ellie. Co pewien czas możemy znaleźć e-maila od Alana Knight’a do swoich córek, w którym mężczyzna przesyła im kolejne rozdziały swojego dzieła. Jego teksty wyraźnie nawiązują do „Pięćdziesięciu twarzy Greya”, a poza tym są napisane w bardzo… ciekawy sposób. Ale przecież ojciec Ellie nie jest pisarzem, nie można od niego oczekiwać wspaniałego stylu. Z czasem te fragmenty stały się dla mnie nieco męczące.
A co z humorem? Ciężko trafić na komedię romantyczną, przy której rzeczywiście będzie można się pośmiać. Przy „Hot Mess” kilka razy mi się udało. Uwielbiam żarty sytuacyjne i kilka takich można tu odnaleźć, za co jestem autorce ogromnie wdzięczna. A poza tym przeważa sprośny humor, ale nie niesmaczny. Bardzo dobrze wpisany w całą fabułę, dodający powieści charakteru. Jednak szczerze mówiąc, liczyłam na więcej zabawnych sytuacji.
„Hot Mess” to książka, którą czyta się dla przyjemności, nie dla wrażeń. Idealna na chwilę odpoczynku. Pozwala choć na chwilę zapomnieć o własnych problemach i porywa w zakręcony świat trzydziestoletniej singielki, której do szczęścia brakuje jedynie odrobiny pewności siebie. Polecam wszystkim singielkom, ale nie tylko! Bardzo aktualna książka, przy której można się uśmiechnąć :)
W moje ręce trafiła powieść o perypetiach singielki i sama nie wiedziałam czego się spodziewać. I na pewno nie spodziewałam się tego, co otrzymałam. Było tak źle czy tak dobrze? Zapraszam na recenzję „Hot mess”.
Ellie to młoda singielka, której życie nie toczy się tak, jakby tego chciała. Mieszka w niebyt przyjemnym mieszkaniu, które określa słowem 'Nora', praca nie sprawia jej przyjemności i do tego każdy się czepia, że jeszcze nie znalazła tego jedynego. Za namową przyjaciół zakłada konto na portalu randkowym i zaczyna poszukiwania swojego wymarzonego mężczyzny. Z każdą kolejną randką ma coraz mniejszą ochotę na dalsze szukanie, za to woli się zakopać pod kocem oglądając film.
Na wstępie powinnam powiedzieć, że bardzo bym chciała, aby główna bohaterka została moją przyjaciółką. Ellie zdobyła moje serce już od pierwszej strony, jej podejście do życia oraz przemyślenia wywoływały u mnie napady śmiechu. Nie pamiętam czy kiedykolwiek się tak uśmiałam przy jakieś książce, a przy tej uśmiech nie schodził mi z twarzy. W powieści znajdziemy także sceny erotyczne i odrobinę przekleństw więc książka nadaję się raczej dla osób pełnoletnich.
„Nazywam się Ellie Knight i nie potrzebuję chłopaka. Być może nie jestem doskonała, ale już taka ze mnie hot mess, boskie nieboskie stworzenie, które jakoś radzi sobie z własnym bałaganem i które cholernie dobrze samo siebie ocaliło”
Bohaterka coraz bardziej chcę udowodnić innym, że znajdzie swojego jedynego i przez to trochę zapomina o tym, czego sama chcę. Autorka pokazuję nam, do czego prowadzi, gdy na siłę chcemy kogoś uszczęśliwić. Jeżeli ktoś ma odnaleźć swoje szczęście, to znajdzie je prędzej czy później więc nie ma co go szukać na siłę.
Zdumiewa mnie także fakt, że jest to debiut autorki i już zdążyła podbić serca czytelniczek. Stworzyła postać, z którą może się utożsamiać nie jedna z nas i chyba to jest w tym najfajniejsze. Bohaterka nie ma figury modelki i nie jest idealna w każdym calu, co powoduję, że od razu jest jakby realniejsza. Moim zdaniem „Hot mess” to genialne dzieło i wrócę pewnie nie raz do jej lektury, by poprawić sobie humor.
„Hot mess” powinna przeczytać każda kobieta bez względu na stan cywilny głównie dlatego, że jest to świetna rozrywka. Ta książka dostarczy niezapomnianych wrażeń a sama bohaterka i jej perypetie pozostaną na długo w pamięci. Polecam serdecznie i zachęcam do lektury.
Esther dobiega trzydziestki, ma dobrą pracę i mieszka z dwiema najlepszymi przyjaciółkami, Bibi i Louise. Brakuje jej tylko tej słynnej „drugiej...
Ocena: 6, Przeczytałem, Mam, Insta challenge. Wyzwanie dla bookstagramerów 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2022 roku, 12 książek 2022, 26 książek 2022, 52 książki 2022, Wyzwanie - wybrana przez siebie liczba książek w 2021 roku, 12 książek 2021, 26 książek 2021, 52 książki 2021, Przeczytaj tyle, ile masz wzrostu – edycja 2022,
Lubicie lekkie przyjemne lektury, przy których można się pośmiać? Jeśli tak, to mam dla Was dzisiaj recenzję książki opisującą historię pewnej singielki, której życie może przypominać, życie każdej z nas. Jest nią "Hot mess" Lucy Vine. Jeśli jesteście ciekawi na temat tej książki, to zapraszam na recenzję!
Ellie Knight jest prawie trzydziestoletnią singielką, której życie układa się nie tak, jakby chciała... Ma pracę, której nienawidzi, mieszka w małym mieszkaniu zarosłym pleśnią, zwane przez nią "Norą", które dzieli z dziwnymi współlokatorami. Jej przyjaciele i rodzina, którzy martwią się tym, że jest sama, ciągle łączą ją w pary, aż w końcu Ellie za ich namową instaluje Tindera... Tym sposobem randkuje oraz poznaje przeróżnych kandydatów na tego jedynego. Czy uda jej się w końcu go znaleźć?
W książce występuje narracja prowadzona w pierwszej osobie, narratorem jest Ellie, która w zabawny sposób opowiada swoją historię. Jest pełno śmiesznych dialogów i opisów, nie raz wybuchłam śmiechem podczas czytania (dobrze, że nie czytałam tej książki w miejscu publicznym). Powieść ta naprawdę może poprawić humor. Niby fabuła jest oklepana, bo wiele książek opisuje losy zdesperowanych trzydziestoletnich singielek, ale chyba muszę przyznać, że ta lektura wśród wszystkich innych opisujących takie wątki, spodobała mi się najbardziej. Może dlatego, że życie głównej bohaterki bardzo przypomina moje? Mam pracę, za którą nie przepadam, mam trzydzieści lat, a znajomi i rodzina twierdzą, że to już najwyższy czas wyjść za mąż. Tylko jak tu wyjść za mąż, skoro tak, jak w życiu Ellie ciągle nie pojawia się odpowiedni kandydat (i tu wcale nie chodzi o wybredność), a randki bywają nieudane? W trakcie czytania bardzo się uśmiałam podczas wątków opisujących przeróżne randki głównej bohaterki, które mimo tego, że były nieudane, to były też komicznie. W książce tej, mimo wielu jeszcze innych śmiesznych historii, które przeważały, nie zabrakło pod koniec emocjonalnych momentów, którym towarzyszyło dużo wzruszeń. Pojawiały się też takie wątki, opisujące przeróżne problemy innych bohaterów książki, w których można wywnioskować, że nieposiadanie drogiej połówki, nie jest jedynym problemem, który prowadzi do samotności i smutku...
"Hot mess" jest bardzo zabawną i przyjemną lekturą. Podczas jej czytania z pewnością nie będziecie się nudzić. Można spokojnie powiedzieć, że jest to bardzo udana komedia obyczajowo-romantyczna. Książka ta należy do lekkich lektur, podczas których można się nie tylko zrelaksować, ale i poprawić sobie humor. Bardzo polecam!